Pingwiny skalne. Falklandy
Najpierw zobaczyliśmy pingwiny skalne – Rockhopper. Od listopada wysiadują jaja w lazurowej zatoce. Ich imię pochodzi od sposobu poruszania się, potrafią z gracją skakać po nieprzyjaznych skałach. Już następnego dnia wyruszyliśmy ze Stanley do ich kolonii.
Mieliśmy nadzieję, że uda nam się zobaczyć także pingwiny Macaroni. Z rozwianymi pomarańczowymi grzywkami wyglądają jak gwiazdy rocka.
Po śniadaniu ubraliśmy się we wszystko co mieliśmy, bo aura na Falklandach jest nieprzewidywalna. Czekała nas prawie dwugodzinna jazda Land Roverem po bezdrożach.
Jechaliśmy ledwo widocznymi koleinami, przez krajobraz całkowicie pozbawiony drzew. Bujało nami jak na łodzi. Niczego nie było widać oprócz zmykających owiec, które miały przeważnie po dwa młode u boku.
Na drodze pojawiały się bramy w ogrodzeniach, które trzeba było otworzyć, a potem zamknąć. Tony musiał wykonać 6 takich manewrów w krótkim czasie. Fascynująca była ta surowa natura, w którą człowiek absolutnie nie ingeruje. Widziałam truchła owiec, po których zostały tylko żebra i runo.
Tony opowiadał o ludziach, którzy tu żyją. Jego ojciec przyleciał na Falklandy w latach 40 -tych, a potem ożenił się z miejscową dziewczyną i został na zawsze.
Na horyzoncie zalśniła turkusowa zatoka, a na nas czekała prawdziwie dzika przyroda w najdalej położonym miejscu, w jakim byliśmy. Zostaliśmy sami, bez ograniczeń czasowych, z błyskiem w oku i aparatami w dłoniach. Ruszajmy.
Spis treści
Pingwiny skalne. Rockhopper – Cape Bougainville

Żaden film na you tube nie przygotował nas na ten spektakl, wzruszenia nie da się opisać. Najpiękniejsze było to, że mieliśmy je na wyciągnięcie ręki, bo wcale nie zwracały na nas uwagi. Nie zmąciliśmy ich spokoju. Zachowywały się tak jak zwykle i pozwoliły podejrzeć najbardziej intymne momenty ze swojego życia.

Pingwiny skalne upodobały sobie urokliwą zatoczkę, gdzie razem z niebieskookimi kormoranami wysiadują jaja. W smaganej wiatrem enklawie jest im ciepło i bezpiecznie. Wracają tu każdego roku na początku października i odpływają z młodymi pod koniec kwietnia.
Różowe stopy podskakują zgrabnie po najbardziej bezlitosnych skałach. Nie poruszają się zbyt szybko, ale za to w wodzie nurkują 7 kilometrów na godzinę, nawet na głębokość 100 metrów.
Mogą przebywać w wodzie kilka dni, śpią unosząc się na falach. Podobnie jak inne pingwiny potrafią regulować soczewki, żeby lepiej widzieć pod wodą.
Jak wyglądają pingwiny skalne

Rockhopper jest niewielki, bo ma około 50 centymetrów wysokości. Czerwonooki, z pomarańczowym dziobem i różowymi łapkami budzi taką czułość, że nie potrafię powstrzymać się od infantylizmów. Żółty pasek nad okiem przechodzi w żółte pasemko w czarnej czuprynce. Pingwiny skalne wyskakują z wody z wielką prędkością i lądują na grubych brzuszkach.

Rytuał godowy. Pingwiny skalne

Pingwiny skalne skupiły się w trzech koloniach lęgowych, niezbyt daleko od siebie położonych. Większość siedziała samotnie na jajkach, pogrążona w leniwym oczekiwaniu. Tylko nieliczne miały towarzysza.
Spędziłam mnóstwo czasu na obserwacji Krisa i jego partnerki. Nazwałam go tak na cześć mojego męża, ponieważ pingwinia troskliwość bardzo przypominała mi ludzką.

Kris czuwał obok samicy bez ruchu przez długie minuty. Ale to pozory, że bezczynnie. Kombinował w małej główce jak wesprzeć partnerkę. Podjął decyzję i odskoczył poza krąg wysiadywaczy. Długo wybrzydzał, aż znalazł gładki kamyk. Przyniósł go w dziobie do gniazda, a samica natychmiast dołożyła go do reszty. Poczochrał ją po głowie, a ona z wdzięcznością przyjęła pieszczotę.
Zmotywowany znowu oddalił się w podskokach, żeby wybrać źdźbło trawy. A może by jeszcze patyczek, a może jeszcze jeden kamyk, podskakująca mała figurka mnie roztkliwiła.
Moja interpretacja zjawiska może być pomyłką, bo pingwiny skalne wysiadują jaja na zmianę, wszystko jedno, czułość była prawdziwa.


Sezon godowy. Pingwiny skalne

Po miesiącach żerowania w oceanie, pingwiny skalne wracają na wybrzeża, które zapewniają im bezpieczeństwo. Najpierw przybywają samce, a za nimi partnerki z poprzednich udanych skojarzeń, ponieważ tworzą pary na całe życie. Rozpoznają się po głosie, a potem wracają do tego samego gniazda, które służyło im w poprzednich latach.
Samica znosi dwa jaja, drugie jest zwykle mniejsze i właśnie ono ma szansę na przeżycie. Czasami większe jajo wyrzuca się z gniazda. Rodzice będą wysiadywali je na zmianę, w tym czasie oboje poszczą przez wiele dni, bo najważniejsze jest jajo.
Pisklę wykluwa się po miesiącu i z początku nie ma piór. Pingwiny skalne będą je karmili przez kilka tygodni, a potem zostawią w „żłobku” z innymi maluchami. Wrócą z jedzeniem, zawołają jedynym i niepowtarzalnym głosem, a potem nauczą pływać i polować. Kiedy młode mają 10 tygodni, są gotowe do wypłynięcia w morze.

Jak wspominałam wcześniej pingwiny mogą nurkować na głębokość 100 metrów, a pod wodą widzą lepiej, bo mają umiejętność regulacji kształtu soczewek. Zjadają głowonogi, krewetki, kraby, kalmary i ryby.
Chronią się przed zimnem na wiele sposobów. Gruba warstwa tłuszczu, a na niej warstwa puchu, który zatrzymuje ciepło. Nad wszystkim rozpina się siatka ciasno ułożonych piór.
Życie towarzyskie. Pingwiny skalne

Komunikują się „rykiem”, albo mową ciała. Syczą na ptaki, potrząsają głową i nacierają całym ciałem w obronie rodziny. Takie olbrzymy jak my nie wydały im się groźne, ale oczywiście staraliśmy się nie podchodzić blisko gniazd.


Pingwiny Macaroni

Od początku wypatrywaliśmy pingwinów makaronowych. Angielscy odkrywcy nazwali je Macaroni. Ich ekstrawaganckie pomarańczowe „włosy” przypominały makarony, czyli pióra w kapeluszach, noszonych przez XVIII-wiecznych elegantów.

Macaroni dyskretnie umościł się na skraju kolonii między skalnymi krewniakami. Ich zwyczaje są bardzo podobne. Czasami krzyżują się ze sobą. Przez pierwsze tygodnie życia piskląt matka wyrusza na polowanie dla całej rodziny. A potem dzieci wędrują do „żłobka”, żeby oboje rodzice mogli zdobywać pokarm.
Jak wygląda takie przedszkole podejrzeliśmy u pingwinów królewskich, które miały większe potomstwo.

Macaroni są większe od Rockhopper, mają około 70 centymetrów i ważą ponad 5 kilogramów. Również mają czerwone oczy, górne części ciała są kruczoczarne, a dolna jest biała. Mewy, wydrzyki i inne drapieżne ptaki próbują im wydrzeć jaja, a w wodzie na dorosłe pingwiny czyhają orki i lwy morskie. Na szczęście ten gatunek nie jest zagrożony.



Dlaczego pingwiny nie latają
Jeszcze 65 milionów lat temu mogły używać skrzydeł do latania i do nurkowania. Potem żyły na obfitych wyspach, gdzie nie miały żadnych wrogów. Przestały zużywać energię na utrzymywanie cech, które nie były im potrzebne. Zanikły mostki i duża silna klatka piersiowa.

Razem z pingwinami skalnymi żyją kormorany, które nurkują głęboko pod falami, w poszukiwaniu ryb i skorupiaków, którymi się odżywiają.

Widowiskowa zatoka olśniewa kolorami. Te turkusy to zasługa mąki kamiennej, która się wytworzyła w wyniku erozji polodowcowej. Wystarczy odrobina słońca i powstaje złudzenie tropiku, a przecież wiatr przeszywał nas na wylot, mimo wielu warstw i wiatrówki.

Lew morski
Lew morski wypatrzył nową zdobycz, bo tej pory zadowalał się pingwinami.

Tak naprawdę to nie chciał nas zjeść, tylko ziewał.

Widać jeszcze płaty starej skóry. Nasz kierowca powiedział, że w Cape Bougainville żyje 15 osobników.


Kormorany niebieskookie – Imperial shag

Kolejna kolonia również była pełna niespodzianek. W tym miejscu pingwiny skalne dzieliły się lęgowiskiem z kormoranami niebieskookimi. A dookoła krążyły inne ptaki Falklandów.

Wbrew swojej nazwie, kormorany wcale nie mają niebieskiego oka. To niebieska otoczka z piór daje takie złudzenie. Czarna czuprynka jak u pingwinów i pomarańczowe narośle na dziobie, upiększają te śmieszne stworzenia.

Maja takie same zachowania jak pingwiny, ciągle umacniają i poprawiają gniazda. Wspólne wysiadywanie różni się tym, że po trawę i kamyki podfruwają. Świetnie się dogadują z albatrosem czarnobrewym.
Nie musi się suszyć jak inne kormorany, kiedy wynurzy się w wody, ponieważ ma bardzo gęste upierzenie, które chroni go przed mroźnym wiatrem.

Rośliny na Falklandach musiały się przystosować do bardzo trudnych warunków, wśród ponad 180 rodzimych gatunków, aż 14 jest endemicznych. Narodowym kwiatem Falklandów jest Pale Maiden – blada dziewica – delikatny biały kwiatek.

Torfowiska
Torfowiska, z których czerpią pełnymi garściami ptaki, umożliwiły ludziom osiedlenie się na Falklandach. Nie ma tu przecież drewna, którym można się ogrzać. Zauważyliśmy wielki zapas równo uciętych kwadratów torfu obok domu, w którym mieszka Tony.
Zaprosił nas na herbatę. Jego farma stoi z dala od Stanley, dlatego to było bardzo ciekawe doświadczenie. Kurtki i buty zostawia się w korytarzu, wiadomo, odchody zwierząt, a potem wchodzi wprost do wielkiej i rozgrzanej torfem kuchni.
Tony uprzedził żonę, że przywiezie gości, więc na stole stało kilka otwartych puszek z ciastkami. Potem się okazało, że to taka lokalna tradycja. Każda gospodyni wypieka kilka rodzajów ciastek, a potem przechowuje je w wielkich trojakach, podobnych do tych, w których przynosiło się obiady ze stołówki.

Nie da się opisać jakim wspaniałym doświadczeniem był pierwszy kontakt z pingwinami. To trochę tak, jakby wejść w środek filmu przyrodniczego Davida Attenborough.
Mieliśmy szczęście być blisko prawdziwych gospodarzy tej ziemi. Na tych małych barkach spoczywa taka odpowiedzialność. Były mało aktywne, skupione na wysiadywaniu jaj i nie skakały zbyt często, ale pozwoliły pobyć ze sobą. Następna przygoda zabierze nas do pingwinów królewskich, dla których tu przybyliśmy. Ale nasze serca zdobyły pingwiny białobrewe, o czym opowiem w kolejnej części naszych falklandzkich przygód.
Marylko! Jestem olśniona i wzruszona. To, co widzieliście na żywo naprawdę wygląda niczym najlepszy film przyrodniczy. Ale masz rację, co innego oglądać na You Tube a co innego własnymi oczami na żywo.Bo przecież do wzroku dochodzą jeszcze inne zmysły, słyszy sie wszystko wyraźnie ,czuje sie zapachy, czuje sie powiewy wiatru, oczy łzawia od zimna, dłonie drętwieją i czerwienieją od trzymania w skostniałych palcach aparatu fotograficznego…I to wszystko składa sie na niesamowite, wszechogarniające przezycie, które na zawsze zostaje w sercu i w pamięci.
Nie miałam wcześniej pojęcia o tym, jak zróznicowany jest świat pingwinów. Te ich śmieszne czuprynki i rózowe stópki są prześliczne i słodkie. I one same jakze fascynujace w swych zachowaniach, w tej wzajemnej trosce i czułosci, w tym „niebaniu” sie ludzi…Troche przypomina mi to nasze obserwacje kangurów. Też sie nie bały i dzieki temu mogliśmy podziwiać godzinami ich zycie stadne, rodzinne i zwyczaje godowe. Kiedy człowiek obcuje z dzikimi zwierzętami, które nie wykazują wobec niego lęku to w pewnym momencie sam czuje sie jednym z nich. Znikaja bariery cywilizacji. Liczy sie tylko ten wspaniały kontakt z naturą i bycie jej częścią.
Jestem zachwycona Twoja opowieścia o Falklandach, delfinach, kormoranach i lwach morskich. Brawo i jeszcze raz brawo! Twój blog to prawdziwa perła w oceanie blogowym! Dziękuje za Twoją opowieść i czekam na następną. A oczy błyszczą mi radością i niecierpliwością!:-)))
Mówiłam Ci już Olu, że jesteś najmilszą czytelniczką na świecie. Bardzo się cieszę, że odebrałaś nasze pingwinki tak emocjonalnie. Teraz nawet świst wiatru wspominam jak część przygody, dodawał magii tylko. O świecie pingwinów też niewiele widziałam, a najważniejsze informacje dostałam właśnie od nich. Pokazały jak się sobą opiekują, jak wspólnie idą na plażę i patrolują czy wroga nie widać. Jak wygląda przedszkole u pingwinów królewskich i jak biegają małe gentoo. Jedno cudniejsze od drugiego. Zobaczysz jakie plaże mają na własność. Nieocenione informacje były od miejscowych. Twoje obserwacje kangurów musiały wyglądać podobnie, zobaczyć zwierzątko o którym się wie od zawsze musiało być bardzo miłe. Podoba mi się Twoje porównanie, że w końcu sami zaczynamy się czuć jak one, próbujemy sobie wyobrazić jak to jest dać nura i jak petarda mknąć w głębinę, jeść ile dusza zapragnie i jeszcze przynieść rodzinie. Dziękuję za Twoje pochwały, bardzo się z nich cieszę. Pokazałam lwa, a będziemy jeszcze na wyspie słoni morskich podglądać ich zabawy. Ściskam mocno:)
Odbieram emocjonalnie to, w czym zawarte są emocje i uczucia, to w czym jest prawda. Ale i samo piękno potrafi budzić emocje. A więc patrzę, wczuwam się, wchodzę głęboko, przeżywam, a poprzez to staję się częścią czegoś…Zresztą podobnie chyba robisz Ty. Dlatego też czujemy te mocną niteczkę miedzy nami, dlatego sie nią cieszymy. Gorące uściski Ci zasyłam, Marylko!:-)*
Myślę, że to kawał grubego sznura, a nie tylko niteczka:) Ja też mocno się angażuję, albo puszczam z wiatrem. Jeśli chodzi o naturę, to samo się dzieje, czysta prawda jak mówisz. Z pisaniem jest gorzej, bo nie nadążam z opisami, najlepiej byłoby robić relacje na gorąco, kiedy zmysły wszystko wyłapują, ale notuję tylko w myślach, bo tyle czeka w kolejce. Zdjęcia pomagają odświeżyć pamięć. Serdeczności Olu:)
Wspaniałe doświadczenie i cieszę się, że mogę namiastkę tego zobaczyć. Bo przecież nic nie zastąpi tego co sami widzieliście. Teren wydaje się tu dość trudny, skaliste wybrzeże. Niesamowite te kormorany. Dla mnie podglądanie przyrody to najpiękniejsze doświadczenie. Daje niesamowitą adrenalinę, czas wtedy nie istnieje, nie ma zmęczenia. Jest tylko TA chwila 🙂 Czekam na ciąg dalszy.
To prawda Małgosiu, sama dobrze wiesz, że trzeba poczuć ten wiatr, usłyszeć dzwięki i podziwiać na własne oczy, żeby czas przestał istnieć. Tylko nieliczne pingwiny siedziały na niedostępnych skałach. Kolonie są przy brzegu, siedziałam na trawie jakieś 1.5 metra od nich. Kormorany rzeczywiście niezwykłe, musiałam dobrze się przyjrzeć ich oczom na zdjęciu, żeby zauważyć piórka. Myślę, że pozostałe kolonie pingwinów: magellańskich, gentoo i kroler=wskich są bardziej spektakularne. A to dlatego, że odwiedzają plażę z białym piaskiem i kąpią się w turkusowych falach:)
Och, czekam na kolejne wpisy 🙂
Postaram się pokazać i opisać jak najdokładniej:)