Santa Teresa w Rio de Janeiro
Santa Teresa w Rio de Janeiro, to dzielnica znana głównie ze spektakularnych schodów chilijskiego artysty. Dla nas stała się domem na kilkanaście dni. Zaprzyjaźniliśmy się z odrapanym pięknem i szczerze polubiliśmy jej zakamarki.
Do stoków wzgórza artystów łagodnie przytulają się kolorowe favele. W dole lśni bogate centrum, a przez brukowane uliczki kolonialnej dzielnicy co jakiś czas przejeżdża zabytkowy żółty tramwaj.
Zanim przeniesiemy się na najsłynniejsze plaże świata i wzniesiemy na widowiskowe wzgórza, zobaczmy jak wygląda życie w spokojnych dzielnicach Santa Teresa w Rio de Janeiro oraz Lapa.
W tym mieście skrajna bieda sąsiaduje z niewyobrażalnym bogactwem, ale każdy ma taniec we krwi. Już od piątku zaczyna się radosna i nieskrępowana zabawa na ulicach, a wszystko to w czasach, kiedy na świecie obowiązują restrykcje.
Carioca – mieszkańcy Rio de Janeiro – są ekspresyjni i ciepli. Uwielbiają się bawić i wystarczy im kawałek chodnika, żeby zmysłowo się poruszać do dźwięków muzyki. Chciałabym, żebyście poczuli żar z nieba i pot na plecach, a także atmosferę sobotniej zabawy na głównym placu. W drogę.
Spis treści
Mirante Dona Marta. Santa Teresa w Rio de Janeiro

Wzruszenie wyciskało łzy zachwytu. Oto jest, taka znajoma, że prawie swojska, ale dużo piękniejsza niż na płaskich zdjęciach. Tej magii nie da się opisać, bo kiedy wyłaniała się w pierwszych promieniach słońca, miałam uczucie, że obserwuję stworzenia świata.
Głowa Cukru – Sugarloaf Mountain – położona pośrodku zatoki Guanabara.
Żadne mgły nie zakłócały sylwetki najbardziej uroczej góry na świecie. Wkrótce mieliśmy poznać ją bliżej, bo tak nas zauroczyła, że spędziliśmy na niej cały dzień.




Ten cudowny wschód słońca dołączył do kolekcji, może się z nim równać tylko powitanie dnia na Machu Picchu i w świątyni Borobudur w Indonezji.

Wstaliśmy tuż po 3:00 rano, żeby zdążyć przed świtem. Punkt widokowy Dona Marta leży 360 metrów n.p.m. i zapewnia lepsze widoki niż położone dużo wyżej wzgórze Corcovado z Chrystusem Odkupicielem. Jechaliśmy taksówka w górę, a przez ulicę przebiegały czarne koty, które okazały się skunksami.
Policja pilnowała porządku, ale i tak nad naszym bezpieczeństwem czuwał kierowca taksówki. W miejscu gdzie w ciemnościach gromadzą się turyści może być niebezpiecznie. Na wszelki wypadek mieliśmy ze sobą tylko jeden aparat.
Historia Santa Teresa w Rio de Janeiro
Położona na zboczu lasu tropikalnego Santa Teresa w Rio de Janeiro, jest jedną z najciekawszych atrakcji turystycznych w Rio de Janeiro ze względu na swoje położenie i historię.
W 1750 roku zakonnice dostały pozwolenie na budowę klasztoru na na Wzgórzu Wygnańców. Patronką klasztoru została święta Teresa, a wtedy bujne zielone wzgórza zmieniły nazwę na Santa Teresa. Klasztor należy dzisiaj do Zakonu Karmelitanek Bosych i mieszkają w nim zakonnice kontemplacyjne, które żyją w izolacji od świata.
Kiedy w 1850 roku wybuchła żółta febra, ludzie zaczęli się przenosić w te okolice, z dala od komarów i bagien, W Santa Teresa umościły się zagraniczne ambasady, gdy Rio de Janeiro było jeszcze stolicą Brazylii. Zamożna klasa średnia budowała tu imponujące rezydencje.
Largo do Curvelo. Santa Teresa w Rio de Janeiro
Po krętych ulicach zaczął kursować bonde – tramwaj, który połączył dzielnicę Santa Teresa z położonym tuż pod nią centrum miasta. Pierwsze tramwaje do Santa Teresa były wciągane przez osły.
Od od 1877 roku do końca lat 50- tych tramwaje kursowały po całym mieście. Santa Teresa jest ostatnią dzielnicą, w której zachowała się linia tramwajowa i jest wielką atrakcją turystyczną. To najlepszy sposób, żeby dostać się z centrum do Santa Teresa.


Rato Molhado. Santa Teresa w Rio de Janeiro

Wspinaliśmy się krętymi uliczkami w górę, aż doszliśmy do kolejnego pięknego miejsca. Widać stąd lotnisko i most łączący Rio de Janeiro – Niterói, rozpięty nad zatoką Guanabara.

I tu też miało być niebezpiecznie – bo miejsce jest odosobnione – ale jak zwykle napadły na mnie tylko amerykańskie turystki. Najpierw intensywnie się wpatrują, a potem ruszają na mnie i ze zgrozą patrzą na swobodnie wiszący na szyi aparat. Tu – jak zostałam poinstruowana – działają gangi motocyklowe, które w locie wyrywają z ręki co się da. Widocznie tego dnia mieli wolne.

Parque das Ruinas. Santa Teresa w Rio de Janeiro
Taki sam widok można zobaczyć z położonej jeszcze wyżej rezydencji, która należała do Laurindy Santos Lobo. Aż do jej śmierci w 1946 roku, w jej domu spotykali się artyści i intelektualiści. W niewyobrażalnym tropikalnym skwarze i wilgoci doczłapaliśmy na szczyt, żeby się dowiedzieć, że właśnie trwa remont i nie można wejść do parku. Był styczeń, a więc środek lata, które w Brazylii trwa od grudnia do marca.
Largo dos Guimaraes. Santa Teresa w Rio de Janeiro
Dzielnica artystów wprost tonie w bujnej roślinności, z której wyłaniają się podupadłe rezydencje. Przy głównym placu – Largo dos Guimaraes – skupia się najwięcej sklepików i restauracji. W ciągu tygodnia życie toczy się spokojnie jak w małym miasteczku, ale kiedy nadejdzie weekend gorąca dusza Carioca pragnie się socjalizować, jeść i tańczyć.




Restauracja Portela. Santa Teresa w Rio de Janeiro
Naszą ulubioną restauracją była Portella, Delektowaliśmy się pysznym jedzeniem, ale wracaliśmy tu przede wszystkim dla muzyki na żywo. Bossa nova w takim miejscu to wyższy poziom podróżowania. Kiedy nie było muzyków, śpiewali goście i robili to naprawdę dobrze. Reszta reagowała bardzo żywiołowo. Okazało się, że można jeść i tańczyć. Ta atmosfera niesamowicie poprawiała nastrój, zobaczcie krótki film, a zrozumiecie co mam na myśli.
Potem te panie – które machają na zdjęciu – wstały i odstawiły na bok stolik, a reszta poszła w ich ślady i wszyscy zaczęli pląsać w biały dzień, ignorując parujące talerze. Tak właśnie wyobrażałam sobie Brazylijczyków.

Narodowym daniem Brazylii jest feijoada, rodzaj mięsnego gulaszu z boczkiem i czarną fasolą.
Wielkim i smakowitym odkryciem był sorbet z owoców acai, superfood prosto z amazońskiej dżungli.
W restauracjach w Santa Teresa w Rio de Janeiro dania są ogromne. W naszej wazie pływały solidne kawałki ryby, a to jest zestaw dla jednej osoby. Za pierwszym razem pomyślałam, że ktoś pomylił zamówienie, a potem zamawialiśmy tylko jedną porcję. Obok ryżu stoi półmisek z polentą, czyli potrawą z kaszy kukurydzianej. Najczęściej używanymi zwrotami są powitania, pożegnania i słowo dziękuję, dlatego warto je zapamiętać. Kobiety dziękują mówiąc – obrigada, a mężczyźni obrigado.

Ten sam lokal w sobotni wieczór w Santa Teresa w Rio de Janeiro.



W jednym ze sklepików oprócz pamiątek z Rio, upaćkany farbami artysta sprzedaje koszule z wzorkiem w favele. To części miasta zamieszkałe przez najuboższych mieszkańców. Z daleka są takie kolorowe i malowniczo spływają ze stoków, ale życie w nich jest bardzo trudne.

Favele – mieszkania najuboższych

W Rio de Janeiro aż 1,5 miliona ludzi mieszka w domach budowanych bez odpowiednich zezwoleń i projektów, usytuowanych na stromych stokach. Ktoś stawia ściany i dach, który potem staje się czyjąś podłogą. Pompują wodę z górskich źródeł do niebieskich zbiorników na dachach, a prąd pozyskują podłączając się na dziko do istniejących linii wysokiego napięcia. Nikt sobie takiego życia nie wybiera dobrowolnie.
Skąd się wzięły favele
- Pod koniec XIX wieku, po zakończeniu wojny domowej, żołnierze udali się do Rio de Janeiro po zapłatę. Czekali na zboczach gór, ale rząd nigdy nie wypłacił im pieniędzy. Zaczęli klecić prowizoryczne schronienia, a swoje siedlisko nazwali Morro da Favela, wzgórze favela. Favela jest endemiczną rośliną Brazylii.
- Po zniesieniu niewolnictwa, dołączyli do nich ludzie, dla których nigdzie nie było miejsca. Niektórzy stali się wolni dopiero w 1888 roku. Ta najstarsza historyczna favela nazywa się Morro da Providencia.
- W latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku przybywali do miasta mieszkańcy odległych wsi. Ich także nie było stać na lepsze mieszkania.
- Największa favela w Rio nazywa się Rocinha i mieszka w niej około 200 tysięcy osób. Ma nawet swój kanał telewizyjny, restauracje, banki i hostele.
- Przy takim zagęszczeniu i biedzie rozwinęła się duża przestępczość. Chociaż favelami rządzą gangi, to najbardziej niebezpiecznie się robi gdy przybywa policja. W strzelaninie giną przypadkowe osoby.
- Samotna wyprawa do faveli może być niebezpieczna, dlatego najlepiej jest wybrać się z przewodnikiem Favela Walking Tour. Takie wycieczki są bardzo popularne, a część pieniędzy jest przeznaczona na poprawę warunków życia w faveli. Piesza wycieczka, podczas której rozmawia się z mieszkańcami, poznaje ich historię, jest bezpieczna i nie oznacza wcale niezdrowej ciekawości.
- Nie powinno się doszukiwać tylko samego zła w tych społecznościach, bo stworzyli je pracowici mieszkańcy, którzy własnymi rękami wydrapali sobie miejsce do życia. Gangi mają swoje zasady i w jakiś sposób regulują życie w faveli. Czytałam ostatnio, że ze względu na covid wprowadzili godzinę policyjną, czego nie zrobił rząd.
- Paulo Lins napisał książkę pt. „Miasto Boga” – Cidade de Deus – na podstawie której powstał film o tym samym tytule, nominowany do Złotych Globów. Główne role zagrali chłopcy, którzy naprawdę wychowali się w faveli.

Biedę rekompensują najpiękniejsze widoki na świecie. Favela Vidigal, położona na stoku Dois Irmaoes ( po lewej) ma u stóp plaże Leblon i Ipanema.
Nad wspomnianą wcześniej – największą favelą Rocinhą – góruje niesamowita Pedra da Gavea ( po prawej), która jest największym monolitem na świecie osadzonym w morzu.
Favela Morro dos Prazeres – Santa Teresa w Rio de Janeiro
Favele położone w centrum – tak jak ta w Santa Teresa -mają większe szanse na normalne życie, bo ich mieszkańcom jest łatwiej im znaleźć pracę. Domy są zbudowane z cegieł, mają bieżącą wodę, kanalizację, prąd i gaz.
Favela jest nazwana na cześć Mari dos Prazeres, która modliła się za miejscową ludność w kapliczce u stóp wzgórza.

Michael Jackson nagrał clip w faveli Santa Teresa w Rio de Janeiro w 1996 roku. Piosenka „They Don’t Care About Us” opowiada o przemocy i brutalności policji. Władze niechętnie się na to zgodziły, bo takie sceny burzyły wizerunek cudownego miasta, które szykowało się do olimpiady.



Hotel Casa Geranio, Santa Teresa w Rio de Janeiro
Wprost z odrapanej ulicy, za niepozorną bramą wchodzi się do hotelików otoczonych bajkowymi ogrodami. Tylko te schody ciągnące się bez końca pozbawiały tchu, a wysoka temperatura spowalniała każdy krok. Mieszkaliśmy w małej różowej chatce z balkonem, a po dachu biegały nocą zwierzęta. Na niższym poziomie czekało niesamowicie smaczne śniadanie, które przygotowywali dla nas Brazylijczyk – Claudio i Hiszpan – Gabriel.


Takie widoki na centrum miasta mieliśmy z tarasu naszego hotelu. Jeśli kiedyś zawędrujecie do Rio, gorąco polecam któryś z licznych hotelików lub hosteli. Oprócz takich widoków, można zobaczyć dzikie zwierzęta. Nas odwiedzały małpki.

Piramida, którą widać w dole, to Katedra Metropolitalna.


Małpki Marmozety. Santa Teresa w Rio de Janeiro
Przybyły cała rodziną do ogrodu hotelowego. Jedna po drugiej precyzyjnie lądowały na gałęziach. Między nimi były dzieci, jeszcze bez białych kłaczków w uszach.

Ślicznotka patrzyła mi w oczy i żądała, żebym natychmiast podała jej banana.

Marmozety zwyczajne są bardzo małe, maja ok. 15 cm i ważą 250 g. Żyją w grupach rodzinnych od 2 do 14 osobników i są monogamiczne. W każdej grupie jest jedna para – najsilniejszy samiec i samica – która rozmnaża się 2 razy w roku. Często rodzą się bliźnięta, ale wszystkie ciotki i babcie pomagają w ich wychowaniu.
Silnymi siekaczami wygryzają w drzewach otwory, z których popłyną soki i guma, podstawa ich wyżywienia. Ale jak nie ma, to mogą być owoce i owady. Obserwowanie ich było jedną z największych atrakcji w Rio.


Schody Selaron. Santa Teresa w Rio de Janeiro
Większość turystów odwiedza dzielnicę Santa Teresa w Rio de Janeiro po to, żeby zobaczyć unikalne schody Jorge Selarona. Schodzi się nimi z dzielnicy Santa Teresa do Lapa.
Chilijski artysta powiedział, że „ten szalony i niepowtarzalny sen zakończę dopiero ostatniego dnia mojego życia”. Zawsze można było go zastać przy pracy, aż do dnia 10 stycznia 2013 roku, kiedy umarł na schodach, na których spędził 20 lat.

Schody z góry wyglądają zwyczajnie i szaro, dopiero z dołu widać całe to niesamowite dzieło.
Mają 215 stopni, około 125 metrów wysokości i pokrywa je ponad 2 000 płytek, które pochodzą z ponad 60 krajów. Selaron zbierał je najpierw na budowach, a kiedy wieści o jego pasji się rozniosły, ludzie zaczęli mu je przysyłać z całego świata. Sam namalował ręcznie ponad 300.


Z początku Selaron odnawiał schody obok wejścia do swojego domu. Przyklejał jaskrawe płytki w barwach brazylijskiej flagi. Wkrótce zdobywanie kolejnych płytek stało się jego pasją, wymieniał te, które przestawały mu się podobać. Żeby zdobyć pieniądze na materiały sprzedawał swoje obrazy. Najczęściej malował Afrykańską kobietę w ciąży. Mówił, że sprzedał 25 tysięcy jej portretów, żeby dokończyć swoje dzieło.

Słynne schody można zobaczyć w teledysku Snoop Dogga.

Boki są wyłożone płytkami w czerwonym odcieniu tropiku, bo artysta uważał, że to kolor szczęścia i żywotności. „To tak, jakby schody były żywe”. Bajkowe schody pojawiły się w reklamach i teledyskach, a w okolicy rozkwitały bary i restauracje.

Wytrwałość Selarona przypomina mi historię hinduskiego robotnika, który na Trynidadzie zbudował świątynię na morzu. Miał tylko rower i starą torbę w której nosił kamienie do budowy grobli i fundamentów. Nie poddawał się przez 40 lat, aż do końca swojego życia.

Dzielnica Lapa
Droga między zrujnowanymi domami ukrytymi za zasiekami prowadzi do dzielnicy Lapa.

Tramwaj zbliża się do torów położonych wysoko na akwedukcie.


Akwedukt był zbudowany w połowie XVIII wieku i miał za zadanie przesyłać mieszkańcom wodę z rzeki Carioca. Kiedy woda popłynęła rurami, na szczycie słynnych łuków w 1892 roku pobiegły tory tramwaju do Santa Teresa.

Wieczorami, szczególnie w weekendy to miejsce zamienia się w jedną wielką imprezę. Nie ma miejsca wolnego od stolików i krzeseł. Tłumy ludzi zajmują całą przestrzeń, z trudem można tędy przejechać.

Katedra Metropolitalna
Ta dziwaczna budowla powstawała w latach 1964-1979, była wzorowana na piramidzie Majów. Z założenia miała być nieładna z zewnątrz, żeby całe piękno zatrzymać wewnątrz. Tak jak prawdziwe piękno człowieka nie ma wiele wspólnego z jego wyglądem. Nie wpuścili nas, mogłam tylko szybko wsadzić głowę i zobaczyć witraże.
Długie na 64 metry witraże dają katedrze naturalne światło w czterech miejscach. W piwnicy – w Muzeum Sztuki Sakralnej – można obejrzeć kolekcję przedmiotów chrztu członków portugalskiej rodziny królewskiej.

Miejsce narodzin samby – Pedra Do Sal
Pedra do Sal, znaczy dosłownie – kamień solny. Około 1608 roku, niedaleko stąd był port wyładunku soli, która była potrzebna do wyrobu skór i konserwacji mięsa.
W XIX wieku niewolnicy wydobywali z tego miejsca kamienie pod budowę ulic i portu Rio de Janeiro.
Samba – jeden z najsłynniejszych brazylijskich rytmów – narodził się w tym miejscu.

Okolice Pedra do Sal to „Mała Afryka”, okolica nazywa się tak, ponieważ mieszkali tu zbiegli i wyzwoleni niewolnicy.

Largo de Sao Francisco da Prainha

Niedaleko stąd był port, do którego przybijały statki niewolnicze. Na placu Sao Francisco da Prainha odbywały się kiedyś targi niewolników. Na środku stała szubienica, na której wykonywano karę śmierci. W niektórych budynkach można jeszcze zobaczyć resztki łańcuchów.
Obecnie to bardzo ważne miejsce dla potomków afrykańskich niewolników.
Na środku placu widzimy pomnik Mercedes Baptista. Została pierwszą czarną tancerką baletową Teatru Miejskiego w Rio De Janeiro. Była wybitną choreografką tradycyjnych szkół samby.


Teatr Miejski w Rio de Janeiro na placu Cinelandia
Teatr pochodzi z 1909 roku i jest jednym z najpiękniejszych budynków w Rio de Janeiro.

Plac nazywa się Cinelandia, ponieważ aż tu aż 23 kina. Oprócz teatru stoi tu wiele okazałych budynków: Pałacu Cesarski, Pałac Tiradentes i kościół Sao Jose.

Małpia morela

Takie niezwykłe kwiaty rosnące na drzewach zobaczyłam niedaleko Teatru, pochodzą z amazońskiego lasu deszczowego. Kwitną przez cały rok i mają niesamowite owoce w kształcie kul armatnich, dlatego nazywają się Cannon Ball Tree.
Galaretowaty miąższ jest jadalny, jednak dość nieprzyjemnie pachnie. Wiem, bo rozłupałam jedną kulę w ogrodzie botanicznym. Najważniejsze, że małpom i innym zwierzętom smakuje.



Najpiękniej położone miasto na świecie – oprócz plaż i widowiskowych wzgórz – ma niezliczone miejsca, którymi może zauroczyć. Najbardziej cieszę się z tego, że poczułam rytm życia Brazylijczyków, ich kuchnię, zabawę i radosny śmiech. A przygoda dopiero się zaczynała i było coraz ciekawiej, jednak każdego dnia wracaliśmy do Santa Teresa w Rio de Janeiro, w której zaczęłam czuć dobrze i bezpiecznie. Mam nadzieję, że odkryłam przed Wami kawałek nieznanego świata.
Zapraszam do obserwowania.
Marylko jak miło popatrzeć na Rio Twoimi oczami. Bardzo to wszechstronne spojrzenie 🙂 Wspominam dzielnicę Santa Teresa podobnie. Natomiast jak ja byłam, schodów jeszcze nie było. Obecność zwierząt oczywiście związana jest z bliskością dżungli. Niewiele miast na świecie jest tak położonych jak Rio, zaraz obok deszczowego lasu. To drzewo to po polsku czerpnia gujańska. Te piękne, wyjątkowe kwiaty zapylane są głównie przez nietoperze. Rio trzeba zobaczyć, to niezwykłe miasto. Pozdrawiam serdecznie 🙂 i dzięki za moc wrażeń, piękne zdjęcia i mnóstwo ciekawych informacji 🙂
Czerpinie gujańskie rosną również w Azji, ale czytałam, że tam nie owocują, bo nie ma nietoperzy, które by je zapyliły. w ogrodzie botanicznym widziałam całą aleję i byłam zachwycona. O lesie deszczowym nie wspominałam, bo dopiero zaczęłam pisać o Rio, a tematów jest tyle, że musiałam je podzielić. Cieszę się, że tak samo podobała Ci się Santa Teresa. Pomyślałam, że gdyby ją odmalować, to zrobiłaby się druga Kartagena i wtedy zrozumiałam, że taka odrapana jest idealna. Zapracowała na swój wygląd i tak jak starzy ludzie nie powinna pozbywać się zmarszczek. Rio jest najpiękniej położonym miastem jakie widziałam. Zaczęłam oglądać film nakręcony na Santa Teresa pt. „Invisible life” na cda. Dziękuję Małgosiu i pozdrawiam ciepło:)
Marylko dzięki za info o filmie. Obejrzę z przyjemnością. Przy okazji polecam Ci, jeśli nie widziałaś, „Aquarius” z Sonią Bragą, wprawdzie rzecz dzieje się w Recife, ale film wart obejrzenia 🙂 Dla mnie Rio też jest niesamowicie położone 🙂 Myślę, że Kapsztad może spokojnie stawać z nim w konkury, a może nawet wygrać. Tak Marylko, wiem, że to tylko część Rio. O tym mieście można pisać dużo, tak tylko sobie wspomniałam te ściany dżungli, które pamiętam zwłaszcza , gdy jechaliśmy na Corcovado 🙂 To było oczywiście a propos małpek. Ogród Botaniczny zrobił na mnie wielkie wrażenie. Niestety to były czasy początku fotografii cyfrowej, kiedy byliśmy w Rio. Zdjęcia w ilości ograniczonej, bo takie wtedy marne karty były i jakość zdjęć też średnia. Nigdy o tym ogrodzie nie napisałam. Zachęciłaś mnie mocno do Kartageny już wtedy, kiedy o niej pisałaś, Teraz jeszcze bardziej:) Dziękuję
Nie widziałam „”Aquariusa” i bardzo się z tego cieszę, uwielbiam takie filmy, a Sonię Bragę znam. Dziękuję:)
Duzo juz napisano o tym miescie, ale z wielka ciekawoscia obejrzalam je Twoimi oczyma, kazdy bowiem widzi je inaczej, kazdego fascynuje cos innego. Schody szczerze mnie zachwycily, szkoda tylko, ze podziwiaja je takie tlumy i nie mozna spokojnie obejrzec wszystkich szczegolow. Malownicze polozenie tego miasta czyni je wyjatkowym, szkoda tylko, ze wystepuje tam wzmozona przestepczosc.
To prawda, każdy widzi Rio inaczej, dlatego niesamowitym doświadczeniem jest je zobaczyć na własne oczy. Schody są cudowne, widziałam płytki z Bobem Marleyem, jest nawet jedna z Polski. Myślę, że to jeszcze nie były tłumy, bo teraz jest mało turystów. Od lat odkładaliśmy lot do Brazylii ze względu na niebezpieczeństwa, a okazało się, że możemy sami chodzić po mieście i jest normalnie, jak wszędzie. Bo przecież w każdym miejscu może się coś przytrafić. Wszędzie tam, gdzie jest zagrożenie czuwa policja, spacerowaliśmy nawet poznym wieczorem.
W tym miejscu jest coś fascynującego i przerażającego zarazem. Kontrasty i podobieństwa, które działają na wyraźnie. Pięknie to pokazałaś
Nie byłam w najbardziej przerażających miejscach, favele widziałam tylko z daleka, dlatego Rio rzuciło mnie na kolana, jest cudowne:)
Mogłabym się tam wybrać. Poważnie. Ale nie sama kropka z tobą bym się na pewno nie bała kropka naczytałam się historii nie tylko tych pięknych ale również i brutalnych o tamtym miejscu. Wszystko widziane twoimi oczami sprawia wrażenie przyjaznego kropka zdjęcia przecudne. Niesamowite kolory. I na bank zupełnie inni weseli ludzie normalnie w tej chwili nabrałam ochotę na jakiś bardzo bardzo chłodny miejscowy likier w mocno oszronionej cienkiej szklaneczce…ot kaprys!
Dziękuję za zaufanie, ja się nie boję niczego ze swoim ochroniarzem:) W miejscach turystycznych jest tak samo bezpiecznie jak wszędzie, naprawdę. Pysznym brazylijskim drinkiem jest caipirinha. Cachaça- albo rum, sok z limonki, woda, lód, ale robi się go również z owocami:)
Boskie Rio. Mnie nieustannie kojarzy się z tłumem, favelami i tangiem. Spędziłam tam tydzień, nasyciłam oczy kolorami i muzyką. I takie zostanie w mojej pamięci.
Dla mnie też jest boskie, jak spędziłaś tydzień w Rio, to dobrze wiesz o czym piszę. absolutnie piękne miasto:) Tłumy, tańce, muzyka i plaże wszędzie.
Z ogromną ciekawością przeczytałam Twój reportaż, mnóstwo ciekawych wiadomości, poruszyłaś mnóstwo tematów, które opisują wiele aspektów tego niesamowitego miejsca. Przepych zaraz obok skrajnej biedoty, niesamowite kontrasty. To takie smutne, szokujące, a tak naprawdę częste na świecie. Brazylijczycy to taki pełen energii i radości naród, faktycznie, gdy tylko o nich myślę, to kojarzą mi się z tańcem, śpiewem i muzyką 🙂 Z przyjemnością też poczytałam o ich kuchni, uwielbiam kulinarne podróże po całym świecie :))
Dziękuję za ciekawą lekturę i pozdrawiam serdecznie, Agness:)
szalenie się cieszę, że przeczytałaś z taka uwagą. To była jedna dzielnica, a już można sobie wyobrazić ogrom wrażeń jakie daje to miasto. Mnie też się kojarzyli Brazylijczycy ze śpiewem i tańcem i nie zawiodłam się, a przecież wiadomo, że czasy są trudne. Ja też uwielbiam kulinarne podróże i zawsze czegoś nowego się nauczę. Dziękuję za piękny komentarz:)
Chciałabym kiedyś zawitać w Rio, dziękuję za ten wpis bo pokazałaś to miasto z zupełnie innej strony. Już widzę,że jest dokładnie takie jak sobie wyobrażam pelne wesołości, muzyki i kolorów. To faktycznie miasto wielkich kontrastów ale jego piękno przyciaga jak magnes. Bajkowe zdjęcia i te widoki z tarasu hotelowego,po prostu bajka a te małpki to musiała być niesamowita frajda obserwować je w naturalnym środowisku. Piękna relacja ❤
Viola, nie widziałam piękniej położonego miasta, jest cudowne. A mój wpis to dopiero początek relacji z tej niesamowitej wyprawy. Byłam wszędzie, a na dodatek podziwiałam Rio z helikoptera i nigdy nie zapomnę co wtedy czułam. Małpki sa takie małe i śmieszne, w dodatku urocze, to jedno z najlepszych wspomnień. Dzię kuję Ci i pozdrawiam serdecznie:)
Nigdy nie byłam w Rio, ale dużo czytałam. Tak jak w Twoim wpisie kojarzy mi się z tańcem, muzyką i różnorodnością. Brazylijczycy trochę jak Hiszpanie, uwielbiają biesiadować I bawić się do rana. Niestety takie miejsca to również niebezpieczeństwa. Bardzo ciekawy wpis. Dziękuję, że mogłam z Tobą podróżować 🙂
To przyjemność, podzielić się wrażeniami z tak niezwykłego miejsca. Muzyka, taniec i piłka na plaży, wszystko to znalazłam. Dziękuję równiez:)
Marysiu, przepiękna relacja. Byliśmy w Rio tylko dwa albo trzy dni, więc tak naprawdę zaledwie poczuliśmy klimat. Twoja relacja jest tak sugestywna, że ja dosłownie czuję ten taniec we krwi ( to samo jest na Kubie). Pięknie opisałaś i sfotografowałaś to miasto. Jego położenie jest nie do opisania. Wiele kadrów niebanalnych, twórczych bardzo, bardzo na tak, patrze i uczę się,
pozdrawiam
Bardzo mi miło Gabrysiu:) My byliśmy 12, albo 13 dni i zobaczyliśmy tylko najważniejsze plaże, szczyty, punkty widokowe, zabrakło czasu na resztę, bo trzeba spędzić kilka miesięcy, żeby poznać to cudowne miasto. Cieszę się, że też masz takie cudowne wspomnienia. Zaczęłam od historii i zabytków, bo widowiskowe krajobrazy nie potrzebują słów i opiszę je szybciej. Pozdrawiam ciepło i dziękuję:)
Przepiękne zdjęcia i opis. Poczuliśmy się tak, jakbyśmy tam byli i też zwiedzali te miejsca. Póki co nie ma mowy, żebyśmy na żywo pojechali do Rio, więc tym bardziej super, że trafiliśmy na ten wpis ❤️
My też trochę ryzykowaliśmy jadąc w taki czas, ale na szczęście wróciliśmy cali i zdrowi. Cieszę się, że mogłam Was oprowadzić:)
Oj nie zapomnę swojej pierwszej wizyty w Rio i szalonych nocy z sambą właśnie w dzielnicy Lapa. Poznałam wtedy tyle fantastycznych Brazylijczyków, z wieloma mam kontakt do dzisiaj. Za drugim razem, przy kolejnej podróży do Rio kilka lat później wracałam tam jak do dobrze znanego mi miejsca i też było wyjątkowo.
Ale masz szczęście, że byłaś w Rio aż dwa razy:)
Bardzo fajnie pokazałaś to niezwykłe miasto! Niestety mnie jeszcze nie było w Ameryce Południowej, ale muszę przyznać, że chętnie bym się tam wybrała, choć chyba odstrasza mnie odległość i panujący tam klimat 😉
Jest tyle plaż, że można się wcale nie męczyć:) a tak serio, to przecież w Polsce teraz nie jest wcale lepiej. Na pewno kiedyś ruszysz dalej, pozdrawiam:)
Artystyczne serce Rio, brukowane kręte uliczki, urzekające kolory, głośna muzyka i wspaniały widok na miasto. Filmiki świetnie oddają klimat miejsca. Aż się chce tam być!
Tak, tylko jeszcze brakuje w nich wieczornego zapachu kwiatów, powiewu wiatru, który daje ulgę po upalnym dniu i dobrego drinka:)
Super ciekawy wpis, zatrzymałem się dłużej przy Favelach szczegółowo oglądając zdjęcia, jestem w szoku że to wszystko stoi i się jeszcze nie zawaliło.
Dzięki, ja też zaglądam do Twoich wpisów i korzystam z rad:) Favela w Santa Teresa jest murowana, chociaż wygląda jak sen szalonego architekta, to ludzie w niej mają lepsze warunki niż w innych. Podglądanie jak żyją nie wydawało nam się właściwe, ale wycieczki chyba są bezpieczne.
To moja wymarzona destynacja! Super wartosciowy wpis. Zapisuję obie na przyszłość 😍
Dziękuję, a destynację polecam z całego serca:)
Bardzo przyjemnie czytało się ten wpis, a wrażenia na żywo na pewno będą jeszcze intensywniejsze.
Na żywo czuje się jeszcze słońce, rytmy, pyszne jedzenie i kolory:)
Mario, jak zwykle Rio w Twojej relacji mieni się pięknie różnorodnością i kontrastami. Czymże byłaby przygoda poznawania nowych miejsc bez odrobiny ryzyka penetrując kontrowersyjne dzielnice. Farele prezentują się imponująco, tworząc kolorowe tarasy. Schody Selarona robią wrażenie! Rio jawi mi się jako kolorowy zawrót głowy w rytmach samby. Fajnie jest tak patrzeć na to miasto z platformy widokowej internetu, nie wspinając się na górę, którą z drugiej strony każdy chciałby zobaczyć na żywo. Marmozety na zdjęciach nie wyglądają na takie miniaturki, ale są rozkoszne. Bliskość deszczowego lasu musi oddziaływać nie tylko na przyrodę, ale pośrednio też na ludzi. Czułam to w Twoim spojrzeniu na zawiłości tego miasta. Jedyne co przypomina mi Rio w miejscu gdzie teraz jestem to upalne lato. Pozdrawiam Cię serdecznie!
Bez odrobiny ryzyka nie warto byłoby wyruszać w podróż:) Uważam, że złe rzeczy przydarzają się ludziom wszędzie, nawet we własnym domu. a ja chcę jeszcze coś fajnego przeżyć. Favele będą się pojawiały cały czas na zdjęciach w moich postach, bo jest ich bardzo dużo. Wszędzie już biedę na świecie, byłam przecież w Indiach. Ta nie wydaje mi się taka przerażająca, bo mają niesamowitą przyrodę, owoce i nie mają zimy. Schodów jest bardzo dużo, zakręcają i płytki są wspaniałe. Podziwiam człowieka za jego pasję i wytrwałość. Można żyć sobie beznamiętnie, a można pewnego razu zacząć upiekszać schody i znalezc w tym sens życia. Bo wszędzie można dostrzec coś, bo da radośc, byle ruszyć się i zacząć działać. Marmozety mnie rozczuliły, tak delikatnie brała z mojej ręki kawaleczek banana. Makaki są bezczelne i balam się ich w Indiach. Ciekawa jestem gdzie teraz jesteś i jak sobie radzisz, mam nadzieję, że powstanie kolejna cudna opowieść. Ja też Cię pozdrawiam serdeczni:)
Zazdrość… Brazylia od lat jest na naszej liście. Przed podróżą powstrzymują nas niepokojące wiadomości o wzroście przestępczości… Jak jest naprawdę 🤔?!
Od lat powstrzymywaliśmy się przed podróżą do Brazylii z obawy, że ktoś na nas napadnie. Naczytałam się o dzieciakach, które biegają z bronią w ręku. Prawda jest taka, że nie należy chodzić samotnie po niebezpiecznych dzielnicach. ale już z przewodnikiem śmiało można się wybrać z przewodnikiem do favel, gdzie rządzą gangi, ponieważ pieniądze zasilają społeczność i włos nam z głowy nie spadnie. Trochę baliśmy się wjechać na mirador Donia Marta, skąd jest widok na Głowę Cukru i najpiękniejszy świt. U wejścia stała policja i okazało się, że niepotrzebnie byliśmy aż tak ostrozni, że zabraliśmy tylko jeden aparat z nową kartą. Brazylijczycy to bardzo serdeczni ludzie i ani przez chwilę się nie bałam, polecam:)