Wyprawa na Falklandy. Malwiny
Wyprawa na Falklandy była podróżą życia, chociaż już tyle razem dróg przebytych. Planowaliśmy wyprawę do chilijskiej Patagonii, kiedy znalazłam zdjęcia z Falklandów. Okazało się, że aż 5 gatunków pingwinów gości na wyspach przez kilka letnich miesięcy. Oprócz nich słonie i lwy morskie oraz 200 gatunków ptaków.
Tej niedzieli już nie wyszliśmy z domu, z przejęciem oglądaliśmy filmy, szukaliśmy lotów i zakwaterowania w pobliżu pingwinów. Nie wyglądało to dobrze, rezerwacji dokonuje się 3 lata naprzód, ale szczęście jak zwykle nas nie opuściło.
Falklandy, to jedyne miejsce na świecie, gdzie natura pozwala podejść blisko. Jechaliśmy całymi godzinami po wertepach wydeptanych przez owce, żeby napaść oczy rozbrajającymi scenkami. Podglądaliśmy jak pingwiny wysiadują jaja, opiekują się młodzieżą i ruszają na łowy po oszałamiających plażach z białym piaskiem.
Zapraszamy na Falklandy, gdzie żyje milion pingwinów i tylko 3 tysiące mieszkańców. Czworo z nich to Polacy. Rozpoznaję już kilka gatunków pingwinów i znam ich sekrety, chciałabym je odsłonić w kolejnych odcinkach. Na początek zapraszam do stolicy Falklandów – Stanley.
Spis treści
Jak dolecieć na Falklandy

Na Falklandy można dotrzeć w każdą sobotę liniami LATAM ze stolicy stolicy Chile, Santiago. W Punta Arenas jest międzylądowanie, gdzie czekaliśmy na lot po udanej wyprawie do Patagonii.
Europejczycy mogą się dostać na Falklandy wojskowym samolotem Królewskich Sił Powietrznych z Brize Norton w Wielkiej Brytanii, który jest oddalony około półtorej godziny jazdy od Heathrow. Na lotnisko mogą wjechać wyłącznie taksówki RAF Brize Norton Taxi Service, które trzeba zarezerwować na stronie serwisu.
Inną opcją są rejsy na Półwysep Antarktyczny i Georgię Południową, które uwzględniają Falklandy. Ceny zwalają z nóg – od 14 tysięcy dolarów za osobę – a czas przeznaczony na obserwację pingwinów jest zbyt krótki.
Polacy są wszędzie
Myślałam, że mam omamy słuchowe, kiedy usłyszałam polskie „dzień dobry”. Pani, która odchodziła od okienka zdążyła jeszcze powiedzieć, że mieszka na Falklandach. Zakończyliśmy nasze formalności i poszłam jej szukać. Wracała z rejsu wokół Przylądka Horn. Wśród żeglarzy taki wyczyn jest odpowiednikiem wspinaczki na Mount Everest. Nasza nowa znajoma jest żoną Anglika, który przez kilka lat będzie pełnił ważną funkcję na wyspach.
Lot się opóźniał, w końcu kazali nam wysiadać z samolotu, bo cos wymagało naprawy. Kapryśna pogoda i niesprawny samolot, oddalały nas od celu, ale my niczym się nie przejmowaliśmy, bo wdaliśmy się w przemiłą pogawędkę. Kiedy lądowaliśmy w Mount Pleasant Airport na Falklandach Wschodnich znaliśmy już z grubsza swoje życiorysy.
Męża naszej znajomej poznałam z mety, uśmiechał się i wypatrywał żony. Po prezentacji pomachała i zawołała za mną – mówiłam, że przystojny. Z początku zignorowaliśmy miłego pana z tabliczką, bo ktoś z hotelu miał na nas czekać. W końcu poszliśmy za innymi do autobusu, bo innego pojazdu nie było. Do Stanley jedzie się godzinę. Za oknem pojawiły się owce i krajobraz bez drzew.
Krzysztof oniemiały zapatrzył się w poczynania człowieka, który siedział przed nami. Wyczyścił palcem jedno ucho, a znalezisko podsunął pod oko. To samo zrobił z drugim uchem i przeszedł do nosa. Została mu świecąca czaszka. Nie do wiary, on naprawdę to zrobił. Widocznie na mądrej głowie skarby są wartościowsze, bo Dłubacz wsunął palec do ust. Jaś Fasola przybył na Falklandy. Wróciłam do widoków za oknem.
Położenie Falklandów
Falklandy to brytyjskie terytorium zamorskie położone 12 tysięcy kilometrów od Londynu, około 480 kilometrów od wybrzeży Argentyny i około 1000 kilometrów od Antarktydy.
Archipelag składa się z dwóch większych wysp – West Falkland i East Falkland, oraz około 700 małych wysepek rozsianych na Południowym Atlantyku. Wiele z nich jest bezludnych, a na niektórych mieszkają tylko dwie osoby. Za to wszędzie wrze życie dzikiej przyrody.
Na kilku wyspach: Bleaker, Sea Lion, Weddell, Carcass, Pebble i Saunders są miejsca noclegowe, więc jeśli marzycie o kontakcie z naturą, musicie zaplanować wyprawę kilka lat wcześniej. Między wyspami latają małe FIGAS. Na wyspach trzeba spędzić co najmniej tydzień, bo samolot przyleci dopiero w kolejną sobotę, ale czasu i tak zabraknie na wszystko.
Zaplanowaliśmy naszą wyprawę zaledwie pół roku wcześniej, dlatego nie udało nam się dotrzeć na inne wyspy. Zatrzymaliśmy się w Stanley, ale kilka nocy spędziliśmy w Volunteer Point, gdzie rezyduje 3000 pingwinów królewskich, Gentoo i pingwiny magellańskie.
Kilka faktów o Falklandach

- Falklandy to Wielka Brytania na terytorium Ameryki Południowej, ale z własnym rządem.
- Obowiązuje język angielski i ruch lewostronny. Na banknotach widnieje wizerunek królowej Elżbiety II, a obok niej pingwiny.
- Argentyńczycy nazywają je Islas Malvinas, Brytyjczycy – Falkland Islands.
- Gospodarka Falklandów opiera się na rybołówstwie, hodowli owiec i turystyce.
- Większość mieszkańców mieszka w Stanley, jedynym miasteczku na wyspach.
- Brytyjski rząd funduje młodzieży studia w Wielkiej Brytanii, pokrywa koszty utrzymania i przeloty.
- W razie poważnych kłopotów ze zdrowiem mieszkańcy Falklandów lecą do Wielkiej Brytanii.
Malvina House Hotel
Większość turystów zatrzymuje się w Malvina House Hotel. Jeszcze niedawno siedziałam na tym murku i czekałam na autobus, który zabierze nas na lotnisko.

W Wielkiej Brytanii od ponad dwóch stuleci serwuje się gościom hotelowym full English breakfast, nie inaczej było w Malvina House. I kogo spotkałam nad miską bekonu? Dłubacza z autobusu, który był na tyle uprzejmy, żeby przytrzymać mi wielkie pokrywy. Pantomima uprzejmości znowu skojarzyła mi się z Jasiem.
W hotelowej restauracji jada rodzina królewska, kiedy musi wizytować Falklandy. Specjalnością kuchni była ryba – toothfish. Biała i delikatna, podawana z grillowanymi krewetkami, jest poławiana w okolicy.
W tej właśnie restauracji umówiliśmy się ze znajoma Polką i jej mężem na lunch. Na ich widok obsługa rozciągnęła usta w jeszcze szerszym uśmiechu i biegali wokół nas jak pingwinki.
Poznaliśmy lokalnego polityka, który zapewniał, że jest jedynym, któremu można ufać. Powtórzył to kilka razy i tylko ja się śmiałam, więc to musiał być jego dyżurny tekst. Uraczył nas opowieścią jak to chwilę przed swoim przemówieniem ugryzł jabłko i stracił przedniego zęba.
Stolica Falklandów – Stanley
Czas na zobaczenie miasteczka. Po drodze jest kilka małych sklepików z pamiątkami i inne hoteliki. Wiatr, w ten letni grudniowy dzień, nie pozwalał oddychać i przenikał przez wszystkie warstwy ochronne. W pomieszczeniach trzeba było natychmiast zdjąć gruby sweter i kurtkę, a potem szybko je włożyć przed wyjściem. Dmuchanie w kaptur odbierało słuch, a zwykłe przemieszczanie się było wyzwaniem.

Victory Green, trawnik przy promenadzie.


Pioneer Cottages

Domki są oryginalnymi domkami pierwszych kolonistów i powstawały od 1849 roku.





Oprócz łubinów kwitły funkie, a wszystkie drzewa i krzewy obok budynków są importowane.

Christ Church Cathedral w Stanley

Christ Church Cathedral to katedra anglikańska z pięknymi witrażami, wyposazona w artefakty, które opowiadają historie życia na wyspie.
Obok znajduje się Whalebone Arch – konstrukcja zbudowana z kości szczęk dwóch płetwali błękitnych w 1933 roku. W ten sposób uczczono stulecie brytyjskich rządów w tym miejscu.
Kultowe angielskie symbole


Wzdłuż Ross Road zobaczyliśmy czerwoną skrzynka na listy, budki telefoniczne, oraz tradycyjne angielskie kamieniczki.

Pomnik Wyzwolenia

Pomnik Wyzwolenia Falklandów upamiętnia wojnę z Argentyną w 1982 roku. Dookoła pomnika są listy z nazwiskami 255 poległych Brytyjczyków. Obok stoi popiersie Margaret Thatcher.
Żeby odbić zajęte w 1982 roku przez Argentynę Falklandy, Margaret Thatcher natychmiast wysłała atomowe okręty podwodne, samoloty i pociski rakietowe.
Wylądowali w cieśninie dzielącej dwie wyspy i pokonali pieszo ponad 100 kilometrów, żeby dotrzeć do Stanley. Zaskoczyli przeciwników w nocy, po pięciogodzinnym marszu w ekstremalnych warunkach. Kiedy byliśmy w Buenos Aires w oczy rzucał się napis zamieszczony na wszystkich autobusach – Malwiny należą do Argentyny.

Government House

Dom Rządowy jest domem gubernatora Falklandów i miejscem urzędowania. Dowiedziałam się, że w tym budynku nocują członkowie rodziny królewskiej.
„Lady Elizabeth”

Na końcu portu leży „Lady Elizabeth” z trzema masztami, która rozbiła się na skałach w 1913 roku. To nie jedyny wrak, który ucierpiał opływając Przylądek Horn, na cmentarzysko XIX statków jest ich około dwudziestu.
Po ulicach kręciły się grupy osób w jaskrawych kubraczkach, to uczestnicy rejsów, którzy mieli przystanek na Falklandach. Trudno się w nich zakochać od pierwszego wejrzenia, trzeba przejechać wiele kilometrów po gąbczastych polach torfowych, żeby odkryć największy skarb tych wysp. Już następnego dnia pojechaliśmy na spotkanie z pingwinami skalnymi, na które serdecznie zapraszam. Najsłynniejsze są pingwiny królewskie, a pingwiny Gentoo czarują wdziękiem. Przekonacie się też jak słodkie są niezgrabne słonie morskie.
To niesamowite, że docieracie z mężem w tak odległe, tak trudno dostępne rejony świata. Udowadniacie tym samym, że wszystko jest mozliwe, że jesli człowiek zaweźmie sie w sobie, uwierzy w swoje marzenia i ma przy boku kogoś, kto czuje podobnie – jest w stanie osiągnąć wszystko. I to jest piekne. I to jest rzadkie. Razem realizować najbardziej śmiałe nawet marzenia. To marzenie wielu, ale dla większosci nieosiągalne…Bo w tym wszystkim podstawą jest owo „razem”. Cudne słowo oznaczające wspólnotę przeżywania. Bez tego osiąganie celów straciłoby smak…
A wracając do Falklandów. Oczywiscie pamietam aferę z nimi , tę wojnę w latach 80-tych. Jakieś to wszystko było jednak wtedy odległe, jak z innej planety. Terytoria zamorskie korony brytyjskiej. Dziwne, że w naszych czasach dalej cos takiego egzystuje. No, ale przecież Australia też do nich należy…
Patrze na Wasze zdjęcia. Jak zawsze piękne, ale surowe.Tak jak i tamtejsza przyroda I myślę, że to spotkanie z Polką było ważne, ociepliło doznania… Ciekawa jestem opowieści o pingwinach. Zawsze natura wywiera na mnie największe wrażenie.
Uściski serdeczne zasyłam z zaśniezonej wioski!:-))*
Dziękuję Olu za Twoje słowa, chyba nieświadomie to właśnie chciałam przekazać, że mamy wielkie szczęście marzyć i realizować plany. Oglądamy filmy przyrodnicze, a za jakiś sami tropimy żabki, małpy wyjce, albo pingwiny. Wspólnie przezywanie i planowanie sprawia, że nuda nie istnieje. Dużo się uczę, od historii po kuchnię, to wszystko wpływa na całe nasze życie. Ludzie na Falklandach są związani bardzo z Wielką Brytanią, uczą się tam, leczą, odwiedzają dzieci, które nie wróciły po studiach.
Spotkanie z Polką było arcyciekawe, a cała historia ma śmieszne zakończenie. Nie mogłam już wytrzymać i chciałam wstawić pingwinki do tego wpisu, ale one zasługują na dużo miejsca. Już nad nimi pracuję. Natura wygrywa u nas zawsze, cieszę się, że czujesz tak samo Olu. Pozdrawiam Cię najserdeczniej:)
Marylko cieszę się, że tam dotarliście. To trochę jakbym też to widziała. To moje marzenie, które jeszcze się nie zrealizowało 🙂 Właśnie ze względu na ptaki, w tym oczywiście pingwiny. Jestem ciekawa co dalej 🙂 Pozdrawiam serdecznie.
Małgosiu, z myślą o Tobie napisałam, że wyprawę najlepiej zaplanować kilka lat wcześniej. Na inne wyspy można latać samolotami lokalnymi i zostać sam na sam z naturą. Ale i Volunteer Point jest cudowny, oprócz gospodarzy nikogo nie było oprócz nas. Przychodziliśmy tylko na posiłki. Tydzień bez internetu i telewizora, komputera, coś wspaniałego. Ja również pozdrawiam sercecznie Małgosiu:)
Marylko my planowaliśmy na 3 lata wcześniej, ale zaczęła się pandemia. Niestety teraz nie robimy tak dalekich planów z różnych/wielu względów, dlatego perspektywa się oddala. Dziękuję, że o mnie pomyślałaś 🙂 Bardzo mi miło 🙂 buziaki
Rzeczywiście takie dalekie planowanie nasuwa myśl, że igra się z losem. Można zamieszkać w Stanley i robić jednodniowe wycieczki, a to można zaplanować miesiąc wcześniej. Zawsze myślę o Tobie kiedy patrzę na ptaki, uwielbiam Twoje, Wasze opowieści o nich. Buziaki:)
Jak z wizą? Trzeba wize na Falklandy, czy wystarczy paszport? Każą okazywać bilet powrotny/rezerwacje hotelu przy wlocie na Falklandy?
Na Falklandy nie potrzeba wizy🙂
Dopisuję, nie pamiętam jak było z hotelem, na pewno warto zarezerwować na długo przed przylotem do Stanley. Jak zapytają, to sprawa prosta.