Stone Mountain Park jest najczęściej odwiedzanym miejscem niedaleko Atlanty. Słynie z ogromnej granitowej góry o wysokości 514 metrów, na której zobaczymy największą płaskorzeźbą na świecie.
Na kamiennych koniach siedzą trzej przywódcy Konfederacji: Prezydent Jefferson Davis i generałowie Robert E. Lee i Thomas J. Jackson. Rzeźba znajduje się 120 metrów nad ziemią, ma 23 metry wysokości i 48 metry szerokości.

Granitowy blok ma 300 milionów lat, wydostał się na powierzchnię 15 milionów lat temu dzięki erozji. Indianie żyli tu już 4 tysiące lat temu, świadczą o tym znalezione kamienne miski i inne artefakty.

W XIX wieku granit był materiałem budowlanym, wydobywane stąd bloki były wysyłane na cały świat. Są w śluzach Kanału Panamskiego i na Kapitolu w Waszyngtonie.
Stone Mountain Park to nie tylko kamienna góra, na którą można wjechać kolejką, albo wejść pieszo. To także wspaniały skansen, który się składa z oryginalnych budynków zbudowanych w latach 1793-1875. Każdy z nich został przeniesiony i starannie odrestaurowany.
Są ludzie, którzy chcieliby zniszczyć płaskorzeźbę w Stone Mountain Park. Ja się cieszę, że to jest zbyt trudne i niewykonalne dla wandali. Zniszczenie czegokolwiek nie zmieni historii. W tym miejscu wieczorem odbywa się laser show, ciągle jeszcze przede mną.
W Stanach Zjednoczonych usuwa się teraz pamiątki Konfederacji. Dyskutuje się o tym, czy pomniki są lekcją historii, czy utrwalają kult tych, którzy bronili niewolnictwa.
Spis treści
Stone Mountain Park – Plantacja Antebellum
Kiedy w 1959 roku rozebrano makietę z filmu „Przeminęło z wiatrem”, zabrakowało miejsca, które pokazywałoby jak wyglądało Stare Południe. Stowarzyszenie Stone Mountain Memorial postanowiło zrekonstruować plantację antebellum, czyli dwór, budynki gospodarcze, kabiny niewolników, domek lekarza, szkołę.
Plantacja została otwarta w 1963 roku, początkowo znana jako Plantacja Antebellum, została potem przemianowana na Historic Square.
Domek „Panny młodej” w Stone Mountain Park
W Stone Mountain Park zatrudniono Butterfly McQueen filmową Prissy, żeby pełniła rolę gospodyni. Mieszkała tam jakiś czas w „chacie panny młodej” w latach 60-tych. Rozdawała autografy, witała gości i była przewodnikiem po posiadłości. Była gospodynią tego miejsca, zapamiętana jako słodka osoba.
Davis House

Kiedyś ten dwór stał na 1000 akrowej plantacji w Dickey w stanie Georgia.. W 1961 roku został rozebrany i ponownie złożony w Stone Mountain Park. Pełno w nim pięknych i oryginalnych mebli. Dom otaczają moje ukochane mitry.

Cookhouse. Kuchnia w pięknym ogrodzie.

Jedzenie było gotowane w oddzielnym budynku, aby zapewnić bezpieczeństwo przeciwpożarowe. Domek jest uroczy, przed nim roztacza się wspaniały ogród pełen kwiatów i warzyw. Wiele z nich, np. okrę, zobaczyłam tu pierwszy raz.
Dom lekarza

Dom doktora Powella służył mu jako gabinet lekarski i apteka. Zbudowany w północnej Atlancie w 1826 r., a potem przeniesiony do Stone Mountain. Jest moją ulubioną chatą, wczesną wiosna zdobią go kwitnące magnolie, a później purpurowe mirty.



Thornton House
Thornton House jest najstarszym domem na plantacji i najstarszym odrestaurowanym domem w Georgii. Zbudowany był w 1790 roku.

Chaty niewolników w Stone Mountain Park

Zabytkowe kabiny niewolników są przeniesione w nienaruszonym stanie z Plantacji Graves niedaleko Covington, pochodzą z lat 1825-1840. Niewolnicy mieszkali tu stłoczeni, w środku znajduje się palenisko i prymitywne prycze, oraz stół z krzesłami.
Szkoła.
Powell Academy Schoolhouse została wybudowana około 1875 roku.

Jesienne dekoracje.
Jesień zaczęła się fantastycznie. Dekoracje z dyni były bardzo pomysłowe. W tym roku tematem przewodnim są bajki Każda pora roku to zawrót głowy. Już zbijają zjeżdżalnie na zimę.
W okresie świąt Bożego Narodzenia jest wyjątkowo klimatycznie, jadąc pociągiem wokół góry, można słuchać kolęd i zobaczyć makietę westernowego miasteczka.
Można spotkać żołnierza Konfederacji i posłuchać bajki pod domkiem z piernika.


Flaga Konfederacji jest symbolem Południa
Ostre dyskusje pokazują, że Ameryka jest podzielona w opiniach swojej na temat historii, ponieważ część z nich uważa, że dawne symbole powinny być usunięte, bo są wyrazem rasizmu. Obrońcy flagi Konfederacji twierdzą, że wyraża ona bogate dziedzictwo Południa i nie ma nic wspólnego z rasizmem.
17 czerwca 2015 roku 21-latek dokonał masakry w kościele w Charleston. Zginęło dziewięciu Afroamerykanów. Przedtem zabójca opublikował na portalu społecznościowym swoje zdjęcie z pistoletem w jednej dłoni i flagą Konfederacji w drugiej.
Od tej pory zaczęto zrywać flagi, ignorując fakt, że tylko 7% mieszkańców Południa miało niewolników, a Robert E. Lee był przeciwnikiem niewolnictwa i uwolnił swoich niewolników jeszcze przed wojną.

Wygrzebałam zdjęcie z 2014 roku i bardzo się z tego cieszę, bo takiego widoku już się nigdzie nie zobaczy. Są wszystkie flagi Konfederacji, których użyto w 4-letniej wojnie.
The Bonnie Blue Flag
Była nieoficjalnym sztandarem na początku Wojny Secesyjnej w 1861 roku. Pięcioramienna biała gwiazda na niebieskim tle. Niestety nie widać na zdjęciu białej gwiazdy.
Stars and Bars
Była używana w latach 1861-1863. Miała 7 gwiazd reprezentujących siedem oderwanych stanów: Karolinę Południową, Mississippi, Florydę, Alabamę, Georgię, Luizjanę i Teksas.
Stainless Banner
Używana od 1863 do 1865 roku. Krzyż św. Andrzeja z białymi 13 gwiazdami symbolizującymi 11 stanów Konfederacji oraz 2 stany graniczne.
Niestety podobieństwo flagi konfederackiej do flagi Unii myliło żołnierzy, którzy często nie widzieli różnicy między nimi na wypełnionych dymem polach bitew.
Kiedy powiewała na wietrze, widać było tylko biel, symbol poddania się. Dlatego szukano innego rozwiązania.
Blood-Stained Banner
„Poplamiona krwią”, na samym końcu dodano czerwony pasek, używana do 1965 roku. Wkrótce potem Południe się poddało.
Wojna Secesyjna niewiele miała wspólnego z walką o wolność i równe prawa, jak w każdej wojnie szło o pieniądze, rozwiązanie problemu niewolnictwa pojawiło się przy okazji.
Krzyż św. Andrzeja
W kształcie litery X, jest nazwany ” Krzyżem Południa”. Apostoł Andrzej umarł na krzyżu. W owym czasie była duża populacja imigrantów pochodzenia szkockiego i Irlandzkiego, a św. Andrzej był patronem Szkocji. Gwiazdy reprezentowały jedenaście stanów w Konfederacji oraz Kentucky i Missouri.
Indianie w Stone Mountain Park
Każdej jesieni zjeżdżają się Indianie na swój festiwal, mniej lub bardziej prawdziwi, widziałam czarnych i białych. Tego dnia wszyscy są Indianami.



Indiańska ścieżka
Stone Mountain Park ma własne jezioro, które prawie otacza górę. Jedną z atrakcji jest ta łódź rzeczna o nazwie ” Scarlett O’Hara”.


Amerykańskie ciuchcie mają syreny jak na filmie z Indianami, a ja bardzo lubię jechać dookoła góry i słuchać opowieści o tych terenach
Po drodze można spotkać ciekawe budynki, jak ten stary młyn wodny. Bardzo lubię tędy maszerować, zawsze kwitną inne krzewy i kwiaty.
Stary drewniany most jest przeniesiony, ale wciąż czynny i bardzo ciekawy.

Zawsze wypatruję żółwi, podpływają żeby coś dostać smacznego.
Parki są ważne dla Amerykanów, szczególnie w Georgii, bo tylko tam można swobodnie spacerować, biegać i jeździć na rowerze. Chodniki znajdują się tylko w centrum miasteczek, osiedla są często ich pozbawione.
Rzadko można spotkać kogoś idącego po ulicy, dopiero w weekendy pojawiają się biegacze. To było dla mnie bardzo trudne na początku i niezrozumiałe. Mając to szczęście, że chodnik jest na moim osiedlu, wychodziłam na spacery jak zawsze.
Pewnego razu jakaś pani się zatrzymała pytając, czy potrzebuję pomocy, a może gdzieś mnie zawieźć. Tak to wygląda w kilku okolicznych stanach i bardzo się cieszę, kiedy trafię na zwyczajny deptak. W Stone Mountain Park jest wszystko: las, jezioro, długie trasy, górki, dlatego tak bardzo lubię tam być. Ze szczytu góry widać Atlantę.
Zapraszam do obserwowania.
36 komentarzy
Wspaniały jest efekt Twojej pracy, Mario. Blog prezentuje się naprawdę pięknie. Wszystko tu jest, co powinno być. I wszystko wygląda bardzo dobrze. Uparłas sie i dokonałaś dużego dzieła. Brawo!:-)
Dużo róznosci w tym poście a wzystko ciekawe, poczynając od płaskorzeźb na granitowej górze, poprzez skansen i park ozdobiony mnóstwem dyń. (Moje wielkie dynie by sie tam nadały, ale nie dam. Wolę je zjeść!:-)
Tak, dziwne to w USA i w niektórych częściach Au, że mało ludzi tam spaceruje po chodnikach, że wszędzie sie dojeżdża. Jak ta dziwaczna tendencja posunie sie dalej, to w koncu kończyny dolne zanikną ludziom jako nieuzywane, wiec bezużyteczne.
Pięknie wyglądasz zapatrzona na daleką Atlantę. Przestrzeń, romantyzm, spokój, ciepło – to wszystko jest w tym zdjęciu.
Pozdrawiam Cię ciepło i jeszcze raz gratuluję nowego, zachwycającego otwarcia Twego własnego miejsca!:-))*
Dziękuję Olu, cieszę się, że pierwszy komentarz w nowej odsłonie jest od Ciebie. Ja jeszcze nie wszystko tu ogarnęłam, np. wkleiłam na fb nie działający link. Teraz szukałam gdzie się odpisuje na komentarze:) Zdjęcia miały być na całą stronę, bez paska bocznego, ale z kolei tekst na całą stronę zle się czyta. Jeszcze muszę sporo popracować nad tym. Ale strona startowa wydaje mi się interesująca. Jeżeli chodzi o Park S.M. To tam reaktywował się Ku-Klux-Klan, a inicjatywa pierwotnie wyszła od Cór Konfederacji, słyszałaś o takim stowarzyszeniu? Widziałam w Charleston budynek z takim napisem i dopiero wtedy zaczęłam szukać. Kobiety chciały upamiętnić poległych mężczyzn, stawiały pomniki itp. Czytałam też, że na górze ma pojawić się dzwon Luthera Martina Kinga, bo w swoim słynnym przemówieniu miał zdanie ” głos wolności niech rozbrzmiewa ze Stone Mountain”. Z tym chodzeniem, to tragedia, bo przecież jak cały tydzień tylko jeżdżą, to w weekend im wszystkie więzadła się nadwerężą, kiedy znienacka zaczną biegać. Dziwny jest widok pustego miasteczka, udekorowane kwiatami, ławeczkami i bezludne. Za to przy centrach handlowych jak w ulu:) Dziękuję za Twój zyczliwy głoś Olu, pozdrawiam gorąco.
Wiesz, że czekałam z ogromną ciekawością na pojawienie sie Twojego nowego bloga, wiec jakze mogłabym tu nie zajrzeć, obejrzeć, zdziwic się, zachwycić i troszkę nawet …onieśmielić, bo takie tu wszystko nowe, pierwsze, kosmiczne prawie. Ale człowiek do wszystkiego sie przyzwyczaja i potrafi poczuc swojsko w każdym miejscu, gdzie gospodarz jest tak serdeczny, jak Ty!:-) Ach, Mario – Ty wszystko tu do końca dopracujesz, wymuskasz tak, jak Ci pasuje, w barwy i nastroje ubierzesz, w świeże listki i owoce swego bloga przyozdobisz a my, czytelnicy zlecimy sie jak ptaki i z radoscia usiadziemy na gałezi tego drzewa!:-)
Nie słyszałam o Córach Konfederacji. Na sama mysl mam ciarki ,bo wyobrażam sobie, że to jakieś żelazne dziewice i purytanki, że ani przystąp. No, niestety – czasem kobiety potrafią byc gorsze od meżczyzn, co stwierdzam z przykrością. Chociaż moze niepotrzebnie źle myślę o tych nieszczęśnych Córach. Moze to były w gruncie rzeczy zacne kobiety, a tak przez swych męzów stłamszone, że potrzebowały sie gdziekolwiek wyżyc i stowarzyszyć w imię jakiejś idei co by odreagowaćć? He, he! Gdybam i dywaguję, jak to ja. I oczywiście jeszcze raz oglądam zdjęcia. Szalenie podoba mi sie to z Indianinem. Potańczyłabym po indiańsku. A co?!:-))
Dziękuję, kochana jesteś:) Sporo jeszcze przede mną nauki. Odnalazłam i wstawiłam filmik z Indianami, były jeszcze solowe występy, ale na tym widać więcej kolorowych strojów. Impreza zajmowała całe hektary łąki, były wigwamy, pokazy, stoiska, mam nadzieję, że i tej jesieni odbędzie się to niecodzienne zjawisko, przecież ja się zaczytywałam w książkach Wiesława Wernica i Karola Maya. Wkleję tekst ze strony „Cór Konfederacji”, same się obronią, zobaczysz.
United Daughters of the Confederacy
„Zjednoczone Córki Konfederacji doceniają odczucia obywateli w całym kraju, które są obecnie wyrażane w odniesieniu do konfederackich pomników i pomników, które zostały zbudowane przez naszych członków w minionych dekadach.
Dla niektórych te pomniki i znaczniki są postrzegane jako podziały, a tym samym niegodne pozwolenia na pozostanie w miejscach publicznych. Dla innych są po prostu pamiątką dla naszych przodków, którzy walczyli dzielnie podczas czterech lat wojny. Te pamiątkowe rzeźby i znaczniki od dziesięcioleci stanowią część południowego krajobrazu.
Jesteśmy zasmuceni, że niektóre grupy nienawiści wzięły flagę Konfederacji i inne symbole jako własne. Jesteśmy potomkami żołnierzy Konfederacji, marynarzy i patriotów. Nasi członkowie spędzili 123 lata na uczczeniu pamięci poprzez różne działania w dziedzinie edukacji, historii i miłości, promowania patriotyzmu i dobrego obywatelstwa. Nasi członkowie to ci, którzy, podobnie jak nasze posągi, pozostają cicho w tle, nigdy nie angażując się w publiczne kontrowersje.
Zjednoczone Córki Konfederacji całkowicie potępiają każdą osobę lub grupę, która promuje podział rasowy lub białą supremację. Wzywamy tych ludzi do zaprzestania używania symboli konfederackich do ich odrażających i nagannych celów.
Jesteśmy smutni, że niektórzy ludzie uważają coś związanego z Konfederacją za obraźliwe. Nasi przodkowie Konfederacji byli i są Amerykanami. My, jako Organizacja, nie osądzamy ich ani nie narzucamy standardów XXI wieku tym Amerykanom XIX wieku.
Naszym szczerym życzeniem jest, aby nasz wielki naród i jego obywatele nadal pozwalali swoim rodakom, potomkom żołnierzy Konfederacji, szanować pamięć swoich przodków. W istocie, wzywamy wszystkich Amerykanów do uhonorowania wkładu ich przodków również do naszego kraju. Ta różnorodność sprawia, że nasz naród jest silniejszy.
Dołącz do nas, wypowiadając grupy nienawiści i potwierdzając, że konfederackie posągi i pomniki są częścią naszej wspólnej amerykańskiej historii i powinny pozostać na swoim miejscu.”
Po przeczytaniu fragmentu statutu Cór Konfederacji chętnie zostałabym jedną z nich!:-))
Ja też:) Zrównano miasta z ziemią, zginęli ich ojcowie, mężowie i synowie, nic dziwnego, że czczą ich pamięć. Nie ma to nic wspólnego z rasizmem. Pozdrawiam cię Anonimie.
Jam to była Mario tym anonimem – Olga Jawor, alem zapomniała sie zalogować czy ki pieron? Oj skleroza albo inna zaraza.
Tak czy siak gorących pozdrowień dla Ciebie nie zapominam dołączyć, co niniejszym czynię!:-))
Olu , jesteś mile widziana pod każdą postacią:)))) Nie chcę wprowadzać obowiązku logowania, żeby nie utrudniać wpisywania się. Każdy komentarz bardzo mnie cieszy przecież. Również Cię pozdrawiam Oleńko.
Przepiękne zdjęcia, dzięki Tobie przeniosłam się w czasie :)
Mam nadzieję, że zobaczę te miejsca kiedyś na żywo!
Dziękuję:) Fajnie zobaczyć na żywo, ja tam bywam od kilku lat i jeszcze wszystkiego nie odkryłam.
Baaaardzo chętnie odwiedziłabym Indiańską Ścieżkę zwłaszcza podczas jesieni – mojej ulubionej pory roku! :) Mega zazdro!
Oj, na jesień trzeba poczekać jeszcze miesiąc. W Georgii jeszcze jest pełnia lata, temperatury powyżej 30-tu stopni. Ale jak nadejdzie, to będzie bardzo pięknie. Czytam własnie Twoja relację z Hiroszimy i jestem pod wrażeniem. Każdy zna to miasto z nazwy i nie ma pojęcia co dalej, ani jak tam jest, wielkie dzięki:)
Piękne zdjęcia! Bardzo żałuję, że nie mogłam zobaczyć tej płaskorzeźby podczas swojej podróży po Stanach. Ale ponieważ na pewno tam wrócę, to jeszcze wszystko przede mną :)!
Cieszę się, że Cię zainspirowałam, a potem koniecznie Madison, Macon i Covington. Przymierzam się do relacji z Karoliny Południowej, zachwycająca ze swoimi plantacjami i miasteczkami.
O mamo! jaki cudny klimat. I od razu stają mi przed oczami kadry z Przeminęło z wiatrem. Może i to niepoprawne politycznie, ale taka jest historia. I jakie miały wtedy piękne suknie.
Kasiu, o „Przeminęło z wiatrem” napisałam i jeszcze wczoraj zamieściłam nowsze zdjęcia domu Margaret Mitchell, zajrzyj tam:)
Piękna jest ta kraina. Szkoda że tak daleko, ale a propos pierwszego zdjęcia: Wiesz, że pierwsze odcinki „Mody na Sukces” były kute w skale?
Kraina ciekawa, ale kto by zamienił możliwość swobodnego poruszania się na własnych nogach na najpiękniejszy park raz na jakiś czas, takie tu są realia. Szukałam, ale bez czołówki wyświetlają się pierwsze odcinki.
Przede wszystkim GRATULUJĘ bloga w nowej odsłonie! :) czekałam z niecierpliwością na wolny (nareszcie) weekend, żeby nadrobić lekturę Twoich wpisów. Wszystko prezentuje się super: przyjemna czcionka, szablon promuje też grafikę- po prostu BRAWO! zdaję sobie sprawę, ile to pracy. Nie będe ukrywać, że ona się się w tym momencie nie skończy. Najważniejsze, że blog jest w tym momencie stuprocentowo Twój, nie Google’a ;) Jeszcze raz życzę wiele satysfakcji z pracy autorskiej nad blogiem. Przeczytałam ostatnie wpisy. Lubię to robić- zawsze wtedy uciekam myślami do dalekich miejsc, egzotycznych kultur. Czytając wpis z Guano od razu przyszła mi na myśl podobna ciekawostka z Polski, a konkretnie z Krakowa. W jednym z kościołów, w kryptach znajdują się szczątki braci zakonnych. Jedne są już szkieletami, a inne zachwane w nieco lepszy sposób. Bardzo specyficzne miejsce… z chęcią zobaczyłabym, lecz jako że jest to cmentarz dostęp jest ograniczony. Z resztą są to szczątki doczesne konkretnych osób, należy się im szacunek. Zwłaszcza w Polsce zwraca się na to uwagę. Nie sądzę, by wiele osób po swojej śmierci chciało się stać atrakcją turystyczną. Komentarz zostawiam pod wpisem z Georgii. Mój Marcin kocha historię Starego Południa, wiele czytał na tematy historyczno-polityczne. A ja jestem zakochana w filmie „Przeminęło z wiatrem” do tego stopnia, że oglądam każdego roku. Najlepiej jesienią. Wtedy ta historia trafia do mojego serca bardziej intensywnie. To taka nostalgicza pora. Jak historia Starego Południa…. Pozdrawiam i ściskam! :*
’Dziękuję Beatko, przeszłaś przez to samo, więc rozumiesz, popłakałam się kilka razy. Świetnie sobie radziłam z darmowymi motywami, ale ten z Themeforest opierał się na demo. Nie miałam pojęcia co zrobić (zapisać jako stronę statyczną), żeby wyglądało jak teraz. To samo z poprawianiem postów, w końcu wpadłam na to, żeby usnąć format. Dobrze, że sama to zrobiłam, bo już nie będę musiała szukać pomocy. Tak, jak Wiem ile pracy przede mna jeszcze. Zainstalowałam wtyczkę SEO, która mi teraz krzyczy: „nieczytelnie. słów kluczowych nie użyłaś w akapicie”:)) Dużo czytam i szukam rozwiązań.
Co do mumii, to słyszałam o krakowskich, o włoskich, gdzie się zachowały doskonale szczątki, ale one są w kościołach, w kryptach, w miejscu swojego pochówku. W Guano zrobili dla braciszka małe muzeum, trochę ceramiki po Inkach tez tam jest. Ameryka Południowa ma trochę inną kulturę śmierci, nimi katolicy, ale jakoś bardziej ekstremalnie. Jezuski i Matki Boskie dekorują nawet reklamę piekarni. Są inni i chyba średniowieczny zakonnik jest dla nich dowodem dalszej opieki. Przyszło mi do głowy, że w naszej kulturze kiedyś handlowali relikwiami, co jest trudne do zrozumienia. Bo przecież przesłanie i dokonania człowieka powinny być spozcizną, a nie kawałek jego ciała. Nikt nie chciałby być wystawiony po śmieci na widok, ale może duch tego dobrego braciszka nie ma im za złe, zawsze się nimi opiekował.
W facebooku wstawiłam najnowsze zdjęcia z Atlanty, a także w poście o „Przeminęło z wiatrem” Jeszcze jedno ujęcie domu M. Mitchell i jej ulicy. stare kamienice na tle nowoczesnych wieżowców tak fajnie odstają. Gdzieś tam zginęła biedna na tej ulicy, blisko domu. Ja historię dopiero Południa dopiero odkrywam, zainspirowana wizytami w takich miejscach. Wkrótce napiszę o Karolinie Południowej, a tam mnóstwo takich miejsc, pięknych zresztą. Dziękuję Ci za obszerny komentarz, fantastyczny, marzenie każdego, kto prowadzi bloga. Pozdrawiam Was oboje i ściskam serdecznie.
Brak mi slow, aby ogranac calosc, a na razie zajrzalam tylko pobieznie. Cudowny blog – ile pracy w niego musialas wlozyc – ale pokazalas talent ! Nie tylko do pisania i uwieczniania przepieknej rzeczywistosci, podziwiam tez Twoje zdolnosci komputerowe . Zaglebie sie w niego z ogromna przyjemnoscia , Podziwiam tez jak pieknie piszesz o historii Ameryki i historii Georgii – przeciez historia nie jest czarno-biala , a wymazywanie i usuwanie sladow historii prowadzi donikad – w rezultacie do wymazania wlasnej tozsamosci – i stworzenia zupelnie innej. Mysle, ze pamiec o ludziach , ktorzy tworzyli ten kraj ,powinna zostac zachowana.
Dziękuję Kitty, cieszę się, że Ci się podoba nowa odsłona. Wiesz, kiedy się poznaje historię miejsca w którym się mieszka i które w pewien sposób się pokochało, to sympatia musi byc po stronie ludzi, którzy tu żyli. Już wcześniej uwielbialam literaturę opisującą Amerykańskie Południe i filmy. Co do moich zdolności, to tylko godziny slęczenia nad wszytskim i rozgryzanie po kolei. W sieci jest duża pomoc, blogi, filmiki insrruktażowe. Teraz wszystko wydaje się proste i niesamowita satysfakcja, ze sie odwazyłam. Teraz przygotowuję się do napisania o Charlstonie, ale czas mija, a ja zafascynowana zagłębiam się w historię miasta. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Mario – napisalas, ze tylko 7% plantatorow zatrudnialo do pracy niewolnikow. A co z cala reszta, ktora ich nie zatrudniala?
Ktora pracowala i dorabiala sie uczciwie? Ich zycie rowniez leglo w gruzach, ich domy spalono, rodziny wymordowano, zniszczono swiat , w ktorym zyli.
Historia bywa bardzo niesprawiedliwa.
Nie moge sie oprzec wrazeniu, ze te chatki niewolnikow przypominaja mi polskie “czworaki” i naszych rodzimych chlopow panszczyznianych. Chlop panszczyzniany byl de facto identycznym niewolnikiem swego pana, zmuszony do niewolniczej pracy ponad sily, jego zycie nalezalo calkowicie do pana , ktorego ziemie uprawial. Byl pozbawiony wszelkich praw, pracowal przymusowo i za darmo, jedynie za prawo do uzyskania pozywienia z kawalka ziemi. Mieszkali w strasznych, rownie ciezkich warunkach . Nie mogli nawet opuscic swego miejsca zamiekszania pod grozba kary chlosty czy nawet smierci. Praca za darmo, od switu do nocy. Zycie w nedznych chatach przypominajacych ziemianki. I kompletne bezprawie. I ten proceder trwal na ziemiach polskich prawie 600 lat! Nad tym jakos historia nie boleje.
W tym samym czasie anglosasi wymyslili jak uzupelnic i zapewnic sobie sile robocza na wielkich polaciach ziemi nowo podbitej Ameryki – dokladnie ten sam schemat, tyle, ze przywiezli sobie robotnikow-niewolnikow z Afryki.
Bardzo słuszne uwagi. Zobacz to, naprawde interesujące.
„W 1833 r. w Karolinie Północnej, Sąd Najwyższy uznał jednakowe prawo wszystkich wolnych ludzi, w tym kolorowych, do nieskrępowanego posiadania własności, w czym mieściło się też posiadanie niewolników.
Wedle spisu z 1830 r. aż co czwarty wolny Murzyn w Karolinie Północnej był właścicielem co najmniej 10 niewolników, a ośmiu miało ich powyżej 30.
Prawdziwi czarni potentaci zaś, tacy jak Justus Angel lub mieszkanka hrabstwa Colleton, niejaka L. Horry, bywali właścicielami nawet 80 ludzi.
W Luizjanie do takich feudałów należała m.in. czarna rodzina Richardsów, której własnością było aż 152 niewolników.
Do historii Karoliny Południowej przeszedł zaś Joseph Pendarvis, który już w końcu XVIII w. miał plantację ze 123 niewolnikami. Tymczasem właściciele więcej niż 50 niewolników nawet wśród białych uchodzili za magnatów, nie było ich bowiem więcej niż 1 proc., a tylko co dwudziesty biały mieszkaniec Południa posiadał choćby jednego.
Z tego samego spisu wynika, że w 1830 r. we wszystkich pięciu stanach Południa czarni posiadali łącznie ponad 10 tys. niewolników, a 30 lat później, przed wybuchem wojny, liczba ta wzrosła do 20 tys. W samym tylko Nowym Orleanie własnością wolnych Murzynów było co najmniej 3 tys. niewolników.”
Jeśli sobie uświadomimy, że nikogo nie łapano w Afryce ganiając po dżungli, tylko władcy sprzedawali swoich ludzi, to wynika z tego, że każdy, kto miał szansę się wzbogacić kosztem wolności innego człowieka, po prostu to robił.
Mario, to co piszesz o WOLNYCH czarnoskorych posiadajacych niewolnikow jest bardzo kontrowersyjne i np. Politifact nie potwierdza tego. Nie dementuje tez w 100% ale… zreszta przeczytaj sobie sama ten artykul. Jest wrecz niemozliwe, zeby na tyle lat przed wojna bylo az tylu WOLNYCH czarnoskorych obywateli zwlaszcza na poludniu Stanow.
https://www.politifact.com/punditfact/statements/2017/aug/24/viral-image/viral-post-gets-it-wrong-extent-slavery-1860/
Nie potwierdza aż tylu, ale nie zaprzecza, że zjawisko występowało. Prawo stanowe zabraniało całkowitego wyzwolenia, ale ludzie znajdywali furtki, żeby uwolnić swoich zasłużonych niewolników, albo własne dzieci i ich matki. Znalazłam wiele ciekawych rzeczy na temat kobiet, które dzięki potomstwu posiadanemu ze swoim białym panem, stawały się niezalezne, a nawet same budowały imperium. Zanim napiszę post o Charlston sprawdze wszystko w kilku zrodlach. https://blackpast.org/aah/weston-anthony-1791
Polecam ten artykul
https://www.theroot.com/did-black-people-own-slaves-1790895436
to brzmi duzo bardziej realnie i przede wszystkim tlumaczy powod dla ktorego zdecydowana wiekszosc czarnych posiadala niewolnikow. Najczesciej byli to czlonkowie ich rodziny, dzieci a wiec glownie chodzilo o ochrone slabszych przed Dobrym Bialym Panem.
I w to jestem absolutnie sklonna uwierzyc, bo zyjac w tamtych czasach, na tamtych terenach zrobilabym dokladnie to samo dla mojej rodziny.
Nie wiem czy widzialas film „12 years a slave” jesli nie widzialas to polecam. Pokazuje on dokladnie jak traktowano „wolnych” czarnych nawet tu na Polnocy, oni nigdy nie byli pewni dnia ani godziny.
Facet byl wolny, to bylo juz po wojnie a wiec legalnie i prawnie wolny jak to wieszcza wyznawcy Lincolna, a jednak zostal zlapany i byl na nowo niewolnikiem na Poludniu.
To nie sa sytuacje czarno-biale, nawet historycy nie potrafia dojsc do konkretnych wnioskow w oparciu o konkretne dowody, a wiec bylabym bardzo ostrozna z podawaniem liczb ile kto itd.
No chyba, ze faktycznie masz dostep do rejestrow i dokumentow historycznych…. wtedy wycofuje wszystko co napisalam.
Własnie to mam na mysli, co podano w podsumowaniu zalinkowanego przez Ciebie artykule.
„Nevertheless, it is a very sad aspect of African-American history that slavery sometimes could be a colorblind affair, and that the evil business of owning another human being could manifest itself in both males and females, and in black as well as white.”
A ja znalazlam jeszcze coś interesującego. http://slavenorth.com/index.html
Mario, w moich oczach i rozumieniu sytuacji to jest wybiealanie historii Poludnia. Nie mozna mowic o wolnosci, skoro jeszcze w latach 60-tych ubieglego stulecia istaniala segregacja i czarni np. nie mogli zawierac zwiazkow malzenskich z bialymi, nie mogli glosowac.
Tak Bialy Pan wypuszczal laskawie na „wolnosc” czarne kobiety, ktore wczesniej wykorzystywal seksualnie i z tej przemocy rodzily sie dzieci.
90% jesli nie wiecej tych Dobrych Bialych Panow robilo to nie z pobudek ludzkich tylko na wyrazny nakaz wlasnej zony… no i dodatkowo ta „zuzyta” juz czarna kobieta, ktora urodzila troje jego dzieci przestala byc powabna. Lepiej jej dac „wolnosc” i niech sobie radzi. Tym sposobem czarna naloznica dostawala wolnosc a jej dzieci zaliczano do jej prywatnych niewolnikow. SKANDAL!!!!!
Mnie zawsze trafia jak slysze, ze Lincoln wyzwolil niewolnikow(!!!)
Naprawde??? Lincoln?? a dlaczego jeszcze w pierwszej polowie XX wieku lynchowano czarnych masowo i bez zadnych konsekwencji prawnych??
Wlasnie to mi najbardziej przeszkadza mentalnosci Poludniowcow, ze staraja sie za wszelka cene wybielic.
A tu sie nie da, lepszy skutek odniesliby bijac sie w piersi i przyznajac do winy… no ale do tego trzeba miec sumienie.
Pozwolisz, że odpowiem szczegółowo pozniej? Szykuje kolejny posty i gromadzę materiały. Zgadzam się z Tobą, pamiętam jaka wstrząśnięta byłam, kiedy przeczytałam, że Hattie McDaniel, która otrzymała Oscara za rolę Mammy, nie została zaproszona na premierę „Przeminęło z wiatrem”, bo prawo Georgii nie pozwalało na to, żeby siedziała razem z białymi, a chyba inne miejsce w tej sytuacji było niedopuszczalne. Wszystko regulowało prawo, a ludzie skwapliwie z tego korzystali. Chciałam jednak podkreslić , że nia ma podziału na tych posiadających sumienie, i tych bez skrupułów. Każdy kto miał możliwość korzystania z wyzysku niewolników, to to robił. Nie ma podziału na Północ- Południe, wszyscy są tacy sami. Polski Żyd z Zamościa w Charleston, Czarny kowal i szereg innych, bo było można.
„Nowa Anglia i tzw. Stany Środkowoatlantyckie, czyli Nowy Jork, Pensylwania i New Jersey, uznawały niewolnictwo za legalne w XVII, XVIII, a nawet w początkach XIX wieku, ale w ciągu kilkudziesięciu lat przed wybuchem wojny secesyjnej niemal wszyscy niewolnicy zostali wyzwoleni na podstawie szeregu ustaw.”
Temat jest tak rozległy, że nie da się ująć w kilku zdaniach, ale mam nadzieję, że do tego wrócimy.
Nie przejmuj sie odpowiedzia, ja i tak dziekuje za te dyskusje:**
To jest bardzo interesujaca i kontrowersyjna karta w historii Ameryki i niestety nikt do tej pory nie ma odwagi powiedziec prawdy, stad tyle roznych zrodel i rozbieznosci.
Podobnie jest z Indianami, tu tez nabieraja wody w usta i mysla, ze to sie da przemilczec. Szlag mnie trafia na to wszystko, ale tak to juz jest nie tylko tu ale w kazdym kraju, bo tak naprawde to kazdy kraj ma jakas czarna plame na historii.
Niestety zwyciescy pisza historie i dlatego jest jak jest.
Powiem Ci, że nasza dyskusja mnie zainspirowała, zakopałam się w historii po uszy, czytam o rzeczach niesłychanych. Ludzie zawsze byli chciwi i sprytni, wykorzystywali każdą lukę prawną, żeby się wzbogacić, albo ocalić życie. Nie mamy prawa sądzić, że wspólczesnie żyjący mają wyższa moralność. Aż dziwię się, że seriale, które kiedyś z wielkim powodzeniem nakręcono były takie stereotypowe. Rzeczywistość była dużo bardziej skomplikowana. Zamierzam zamieścić kilak ciekawych historii w następnym poście, dlatego tak mi długo schodzi.
Staram sie odkurzyc pamiec i ocenic kiedy bylam w Parku Stone Mountain i wychodzi mi, ze jakies 23 lata temu. Jest to na pewno miejsce warte zobaczenia, ale tez wierze, ze przez te prawie cwierc wieku wiele sie zmienilo.
Nie jestem za wymazywaniem i niszczeniem historii, ale tez jako typowy „jankes”:) nie potrafie sie zachwycic zyciem dawnego Poludnia.
Ja też się nie zachwycam życiem dawnego Południa, bo tylko nielicznym żyło się dobrze. Lubię ładne domy, ogrody, jakiekolwiek slady przeszłości. Takie fantastyczne trasy i stare budynki, są czymś wyjątkowym w tym kraju. Podczas jednej wizyty nie da się wszystkiego zobaczyć, bylismy wiele razy. Niedługo dekoracje się zmienią z jesiennych na świateczne i będą inne niż w zeszłym roku. Indianie to kolejny ciekawy spektakl, zjeżdżają się z różnych stron.
Z uwagą przeczytam ten wpis. Pięknie to opisujesz i poczułam jakbym się przeniosła na chwilę w tamte miejsce. Do tego cudowne zdjecia dają wyobrażenie co tam mozna zobaczyć. Chetnie się tam kiedyś wybiorę, aby to naocznie sprawdzić
Dziękuję, miejsce robi wrażenie, aż nie chce się tego zatrzymywać tylko dla siebie. Pozdrawiam.