St. Barths. Na wyspie milionerów
Na St. Barths można poczuć się jednym z wybrańców, którym dolary ścielą się do stóp. Na najdroższej karaibskiej wyspie nie widać rozpadających się chatek i biedy. W zatokach kołyszą się jachty bogaczy, a czerwone dachy rezydencji wyglądają bardzo europejsko.
Ale najpiękniejsza jest sama wyspa, która uwodzi zielonymi wzgórzami wśród turkusowych zatok. To, co było dobre dla Grety Garbo i Arystotelesa Onassisa, z pewnością spodoba się wszystkim.
W latach 50- tych David Rockefeller odkrył to miejsce, a w ślad za nim podążyli inni. Brak masowej turystyki zapewnia prywatność najbogatszym i najbardziej znanym ludziom na świecie. Nam na prywatności nie zależało wcale, dlatego obeszliśmy wyspę, nie maskując się za bardzo.
Jeśli się nie jesteś celebrytą z milionowym kontem, to wyzwaniem będzie znalezienie noclegu. Ceny krążą od tysiąca dolarów za noc. Można tam dotrzeć czarterowym samolotem, albo jachtem. Najtaniej jest popłynąć promem z Sint Maarten i wrócić wieczorem. Zadrżałam z zachwytu jak Kolumb. Zapraszam.
SPIS TREŚCI.
Historia St. Barths
St. Barths jest francuskim terytorium zależnym, językiem urzędowym jest francuski, a walutą euro. Pamiątką po stuleciu szwedzkiego panowania jest Gustavia, stolica wyspy.
Wyspa ma 24 kilometry kwadratowe powierzchni, 22 plaże i 10 289 stałych mieszkańców. Leży na Małych Antylach, a od wyspy Sint Maarten dzieli ją tylko 35 kilometrów. Dokładnie między St. Kitts a St. Martin/ Maarten.
Krzysztof Kolumb zobaczył St. Barth w 1493 roku, podczas drugiej wyprawy do Ameryki. Zobaczył, ale nie odkrył, ponieważ wyspę zamieszkiwali Arawakowie. O tym okrutnym człowieku możecie przeczytać w relacji z Dominikany. Nazwę zapożyczył od imienia w swojego brata Bartolomeo. Poprawnymi formami są również St. Barts, St-Barth i z francuska – Saint Barthélemy.
W 1648 roku Francuzi założyli na wyspie kolonię. O St. Barths nie toczyły się wojny, bo nie opłacało się zakładać plantacji na nieurodzajnej ziemi. Niewolnictwo jednak istniało na całych Karaibach. Zniesiono je w 1847 roku, a byli niewolnicy wyjechali na inne wyspy w poszukiwaniu pracy.
Szwedzi na St. Barths
W 1784 roku król Francji Ludwik XVI oddał Szwecji prawa do St. Barths za magazyny i przywileje handlowe w Göteborgu. Tak zaczęło się szwedzkie stulecie, czas wielkiego dobrobytu na wyspie. Tropikalny port stał się głównym punktem handlowym na Karaibach, ponieważ był wolny od opłat.
Potem huragan zniszczyły miasto, a pożar dokończył spustoszenia. Szwedzi czuli się upokorzeni biedą, więc król Szwecji i Norwegii Oskar II sprzedał wyspę Francji. W 1878 r. St. Barth został przyłączony do Gwadelupy. W 2007 roku wyspa się usamodzielniła, chociaż jest zależna od Francji, to nie jest częścią Unii Europejskiej.
Szwedzkie nazwy ulicy nawiązują do tamtych czasów. W Fort Gustav znajduje się słynna latarnia morska. Stolicą wyspy do dzisiaj jest Gustavia, nadana na cześć Gustawa III, króla Szwecji.
Gustavia, stolica St. Barths
Naszym celem była wysoko położona restauracja, z której widoki wywołują palpitacje serca. Wiła się ta droga przez uliczki, które wyglądały tak jak powinno wyglądać karaibskie miasteczko. Były szalone połączenia kolorów, które jakoś zawsze do siebie pasują.
Jeśli interesuje Was moda, to najlepsze zakupy obiecują lokalne marki: Lolita, Poupette i Calypso. Większość z nich znajdziecie wokół portu. Z ciekawością zaglądałam do butików, bardzo mi się spodobała bawełniana koszulka z nazwą wyspy, ale wyszłam z opadniętą szczęką. Cena – 250 euro! Zadowoliliśmy się pamiątkowymi magnesami, mamy już imponującą kolekcję.
Gustavia była kiedyś rybackim miasteczkiem. Aż do lat 80 -tych na wyspie nie było elektryczności. Do dzisiaj nie można stawiać budynków wyższych niż 2 piętra. To odstraszyło duże hotele a wraz z nimi turystykę masową. Czytałam, że ktoś złamał zasady, a koszt rozbiórki przekroczył 50 milionów dolarów. Oczywiście są tu pięciogwiazdkowe hoteliki i około 800 luksusowych willi.
Czym różni się St. Barths od innych wysp
Kiedyś tak wyobrażałam Karaiby, obłędnie piękny raj dla milionerów. Po zobaczeniu kilkunastu wysepek wiem, że większość z nich zamieszkują potomkowie byłych niewolników, którzy żyją bardzo skromnie. Kontrasty między zwyczajnym życiem a pięknymi hotelami dla turystów są ogromne.
Nie polowaliśmy na znane twarze, bo niewiele nas obchodzą, jednak warto o nich wspomnieć, żeby zrozumieć jakiego rodzaju wyspą jest St. Barths.
Moda zaczęła się od Davida Rockefellera, który w 1957 roku zbudował tu sobie wakacyjny dom. Posiadłość zajmuje 52 hektary w niedostępnej części wyspy, niedaleko plaży Colombier. W 2023 roku została sprzedana za 139 milionów dolarów.
W latach pięćdziesiątych XX wieku otworzył się Eden Rock, pierwszy pięciogwiazdkowy hotel na wyspie. Bywała tu Greta Garbo, Howard Hughes, Robert Mitchum. W Gustavii cumował 325-metrowy jacht Arystotelesa Onassisa. Internet wymienia takich gości jak Bill Gates, Tom Hanks, Steven Spielberg, Bono, Jean Reno, Harrison Ford, Leonardo di Caprio i wielu wielu innych.
Podoba mi się estetyka, czyste uliczki tonące w tropikalnym gąszczu. Jednocześnie to co karaibskie, skromne i zwyczajne nadal istnieje. To była prawdziwa rozkosz wędrować po wyspie.
Kościół anglikański św. Bartłomieja
Kościół św. Bartłomieja powstał za czasów szwedzkiego panowania w 1855 roku. Jest zbudowany w karaibskim stylu. Dach i mała dzwonnica często występują na folderach i pocztówkach.
Widok z hotelu Barriere Le Carl Gustaf
Restauracja Fouquet należy do hotelu Barriere Le Carl Gustaf. To siostra restauracji Fouquet z Paryża.
Znalazłam ją podczas przeglądania najlepszych punktów widokowych na miasto. Wystarczyło zarezerwować wcześniej stolik i całe to widowisko należało do nas. Podano rybę ze dwoma skrzyżowanymi szparagami, ale na kolana rzuciła tylko cena. Za to deser wspominamy do dzisiaj.
Po sankcjach nałożonych na rosyjskich oligarchów niektóre z tych jachtów zniknęły.
Już nie cumuje tu imponujący 533-metrowy jacht Eclipse Romana Abramowicza, z dwoma lądowiskami dla helikopterów i 24 kabinami dla gości. Rząd francuski przejął także posiadłość jego na St. Barths wartą 90 milionów dolarów. W bungalowach położonych przy plaży Gouverneur odbywały się imprezy sylwestrowe, przy udziale takich gwiazd jak jak Paul McCartney.
Abramowicz nie może się dostać do swojego domu, ani go sprzedać. A co tam, francuski zamek też jest zamrozili. Poprosił swoich możnych przyjaciół o pożyczkę, żeby mieć za co wypłacić pensje pracownikom, ale odmówili. Boją się. Mieszkańcy wyspy go uwielbiają, bo pracując dla niego mogli żyć dostatnio.
Fort Gustav na St. Barths
W lepkiej temperaturze karaibskiego raju, wspinaliśmy się w górę. Nic dziwnego, że zabrakło potem siły na zobaczenie najważniejszych plaż. Mieliśmy ich pod dostatkiem na St. Martin.
Fort Gustav jest wspomnieniem szwedzkiej chwały na St. Barths. Miał chronić przed atakami piratów. Położony na wzgórzu, otwiera się na sąsiednie wyspy i port. Widoki nie mają sobie równych. Łagodne ścieżki biegną między bujnym tropikalnym ogrodem kwiatowym aż do latarni morskiej. Po ścieżkach biegały żółwie.
Lotnisko na St. Barths
Maleńkie lotnisko lotnisko znajduje się tuż obok plaży St. Jean. Pas startowy jest jednym z najkrótszych na świecie, ma zaledwie 646 metrów długości. Zbudowany w latach 70 -tych, może przyjmować tylko niewielkie samoloty. Mijają pagórek i od razu nurkują w dół.
Ważne informacje o podróży na St. Barths
- Szczyt sezonu przypada na początek stycznia i utrzymuje się do lutego, a wtedy ceny hoteli szybują w górę. Niektóre z nich można zarezerwować nie mniej niż na dwa tygodnie.
- Na St. Barths nie ma międzynarodowego lotniska, na wyspę można dolecieć z St. Martin i Gwadelupy. Lot do Gustavii trwa tylko 15 minut.
- Prom Great Bay Express kursuje z Philipsburga w Sint Maarten dwa razy dziennie. Wypływa rano o 7:30, a wraca o 17:30.Rejs trwa około 45 minut.
Płynąc z Philipsburga wybraliśmy górny pokład, osłonięty tylko dachem, żeby podziwiać kontury wysp. Szybko tego pożałowaliśmy. Promem zaczęło tak rzucać, że musieliśmy się trzymać z całych sił, ale i tak opadanie na twardą ławkę było bardzo bolesne. Dziewczyna obok nas zbladła, jednak nie miała odwagi wychylić się za burtę. Wypatrywaliśmy tylko lądu, a wiatr szarpał bezlitośnie ubrania i włosy. W drodze powrotnej byliśmy już mądrzejsi i siedzieliśmy w ciepłej kabinie na miękkich siedzeniach. Czasami i tam rzuca po ścianach, ale nie tym razem. Zapraszam na relację z innych karaibskich wysp, wkrótce opiszę kolejne.
Piękna wysepka. Pierwszy raz o niej słyszę a tym bardziej doceniam, że mogłam się o niej dowiedziec od Ciebie. Widoki niesamowite, kolory intensywne, wszędzie czysto, pogodnie i luksusowo.Nie dziwę się, że wysepka ta stała się enklawą bogaczy. Gdzieś muszą w końcu odpoczywać po „ciezkiej pracy” pomnażania swoich fortun!:-))
Dziękuję za tę uroczą wycieczke i gorąco Cię pozdrawiam Marylko!:-))
Cieszę się, że mogłam Ci ją pokazać. Wyspa jest przepiękna, skapana w tropikalnej zieleni, a to wszystko jest dostępne za darmo. Celebrytów można zobaczyć na plażach, ale to przecież tacy sami ludzie jak my, więc nie ma czym się ekscytować. Pozdrawiam gorąco:)