Wyspa Sint Maarten
Sint Maarten to właśnie ta wyspa, na której można obserwować samoloty przelatujące nad plażą. Jeśli wybieracie się na rejs po Karaibach, to Sint Maarten / Saint Martin będzie jedną z wysp na której się zatrzymacie. Z okna naszego hotelu obserwowaliśmy codziennie przybijające statki wycieczkowe i mrowie wysypujące się na nadmorską promenadę. Mieszkańcy czatowali na sygnał, otwierali bary, sklepy i oferowali leżaki z parasolką po 25 dolarów za godzinę. Wieczorem życie zamierało, a deptak stawał się przytulnym miejscem na romantyczną kolację. Zapraszam na wycieczkę po europejskiej wyspie, w atmosferze bezcłowych zakupów i niewiarygodnych widoczków.
Spis treści
Sint Maarten. Stolica Philipsburg
Taką zatokę zobaczycie, kiedy Wasz statek przypłynie do Królestwa Niderlandów na Karaibach. Przez jeden z największych portów przepływa dwa miliony turystów rocznie. Na zobaczenie wyspy przeznacza się od 6 do 8 godzin, zanim statek odpłynie dalej.
Sint Maarten owija jedna główna droga. Objazd wyspy zajmuje niecałe dwie godziny. Warto wybrać się na jedną z wycieczek po wyspie. Jeśli chcecie tam dotrzeć sami, a o wskazówkach jak to zrobić przeczytacie w podsumowaniu.
Dwa kraje na jednej wyspie, holenderski Sint Maarten i francuski Saint Martin są nasycone europejskim klimatem.
Strona holenderska jest częścią Królestwa Niderlandów, jednak jest niepodległa od 2010 roku. Oficjalnym językiem jest holenderski, ale wszyscy mówią po angielsku. Obszar wynosi 33 km kwadratowych.
Walutą są guldeny Antyli Holenderskich. W obu częściach wyspy można płacić dolarami. Tu znajduje się lotnisko i port dla gigantycznych statków.
Francuska część wyspy ma 54 kilometry kwadratowe, należy do Europy, a jej walutą jest euro.
Okna naszego tarasu wychodziły na turkusowe wody Great Bay, każdego ranka zgadywaliśmy ile statków się pojawiło. Dzień żegnały odpływające miasta na wodzie. Taka ilość ludzi może zniechęcać, ale z dala od portu wyspa jest przepiękna i dzika.
Sint Maarten. Promenada i plaża Great Bay
Nawet 30 dolarów za dwa leżaki, parasolkę i napoje, a amatorów takiego smażenia nie brakowało.
Chociaż Sint Maarten jest niezależne, to Holandia odpowiada za wykształcenie i zdrowie mieszkańców. Poznaliśmy panią, która wysłała swoją córkę na studia do Holandii, ale i tak koszt takiej nauki jest ogromny. Przypomina to sytuację na Falklandach, gdzie na studia i na leczenie leci się do Wielkiej Brytanii.
Dutch Blonde Beach Bar serwuje autentyczne holenderskie naleśniki i gofry, ale zamyka się, kiedy tylko turyści wejdą na swoje statki.
Stolica Sint Martin. Philipsburg. Front Street
Warto odwiedzić Muzeum Dziedzictwa, żeby dowiedzieć się o historii wyspy.
Łatwo jest rozpoznać holenderskie wpływy w budynkach sądu i licznych kościołach.
Na Front Street uderza zapach perfum z niezliczonych się perfumerii. Markowe torebki, i wszelakie luksusowe towary kuszą ceną, ponieważ strona holenderska posiada bezcłowy import.
Jako pamiątkę z Sint Maarten warto kupić likier produkowany przez Guavaberry Company.
Zwiedzanie Sint Maarten – Iguany
Za granicami miast wyspa odsłania to, co ma najpiękniejszego. Wiecie, że jest tu aż 37 plaż? Oprócz tych najmodniejszych i obleganych, można się zaszyć w spokojnym miejscu i nareszcie wejść do turkusowej wody, bez obawy, że pływamy w odpadach z tych wszystkich statków i jachtów.
Pierwszy przystanek – karmienie iguan. Siedzą w namorzynach i wybiegają na widok człowieka. Te łagodne potwory były wszędzie i pokornie zjadały banany z ręki.
Legwany po wykluciu się są jasnozielone, a potem przybierają barwy ciemniejszej zieleni i szarości. W fazie godowej ich grzbiety i stopy jarzą się na pomarańczowo. Chociaż ich paszcze posiadają około 100 zębów, jedzą tylko rośliny, a ostre pazury pomagają im uciekać na drzewo. Na Marcinie znalazły się przypadkiem, po prostu ktoś nie odebrał zamówionych transportem lotniczym skrzyń, a ktoś inny je wypuścił na wolność.
Sint Maarten. Fort Amsterdam
Wyspę odkrył Krzysztof Kolumb 11 listopada 1493 roku. Wypadało właśnie święto Marcina z Tours, więc ochrzcił wyspę jego imieniem. Jednak pierwsi mieszkańcy nazywali wyspę Krainą Soli, albo Krainą Odważnych i Pięknych Kobiet.
Hiszpanie wypędzili francuskich i holenderskich osadników, ale w kolejnej odsłonie historii Francuzi i Holendrzy postanowili podzielić się wyspą i potwierdzili ten fakt Traktatem Concordii.
Na Sint Maarten mieszka ponad 130 różnych narodowości. Większość z nich to potomkowie niewolników, sprowadzonych z Afryki do pracy w plantacjach trzciny cukrowej. W rozmowie z mieszkańcami dowiedzieliśmy się, że lepiej się zarabia i żyje po francuskiej stronie wyspy.
Sint Maarten. Maho Beach.
Najbardziej znaną plażą na Sint Maarten jest Maho Beach. Sama plaża bardzo mnie rozczarowała. Turkusowe fale i błękitne niebo są piękne, ale wąski pas plaży przecina ulica i siatka, za którą zaczyna się pas startowy lotniska Princess Juliana.
Polowanie na samoloty, które przelatują nisko nad głowami, trwało kilka godzin. Najlepiej jak są to wielkie maszyny przylatujące prosto z Europy. Większość czeka w barze, żeby nie wyzionąć ducha od prażącego słońca. Nie dziwcie się, że występuję otulona szczelnie, i tak zeszła nam skóra z nosów.
Podmuch i odrzut, jaki wytwarza startujący samolot, jest niewyobrażalny, a my nie mieliśmy żadnego doświadczenia. Kiedy pojawiliśmy się na plaży, tłum zwrócił się w stronę rur wydechowych odlatującego giganta. Stanęliśmy i my, zupełnie nieprzygotowani na to co się wydarzy.
Silniki szykowały się do startu, a rury, co było do przewidzenia, wywołały burzę piaskową o sile, która zmiotła nas z wydmy i rzuciła do wody. Piasek uderzał z siłą kamieni w moje spalone ramiona.
Zakryłam głowę i bez tchu czekałam aż to się skończy. Piasek z włosów usunęłam po tygodniu codziennego mycia. Skóra głowy była pokryta miałem na pól centymetra. Po doznanym szoku było tylko lepiej. Wspaniale bawiliśmy się obserwowaniem samolotów, tylko ręce omdlewały od trzymania ciężkich aparatów.
Saint Martin. Marigot
Marigot jest głównym miastem części francuskiej, do której można wjechać bez kontroli paszportowej. Miasto rozwinęło się szybko w XVIII wieku, pracy niewolników na plantacjach trzciny cukrowej.
Saint Martin. Fort Louis
Fort Louis powstał w 1789 roku, żeby chronić magazyny w porcie Marigot. Wypełnione solą, kawą, cukrem i rumem kusiły Anglików.
Część francuska jest nazywana „Cannes na Karaibach”. Długa plaża z mnóstwem barów i kawiarni przypomina klimat francuskich kurortów. Najlepsze restauracje, spokojny relaks i wysokie ceny.
Zawiozła nas tam Hinduska poznana w naszym hoteliku. Zaproponowała wycieczkę i podała cenę, która nam się spodobała. Pojechaliśmy do francuskiego supermarketu na wspaniałe zakupy spożywcze, a potem piliśmy kawę z tym widokiem.
Powiedziała do mnie, zapomnij o wszystkim, zrzuć buty, biegnij na plażę, nie spiesz się, idź przed siebie. Dobrze, że nie umiem się odprężać na zawołanie, bo okazało się, że za każdą godzinę naszej wycieczki policzyła 40 dolarów. Kawy z francuskiej kafejki sobie nie odliczyła. Dlatego warto wynająć samochód i zapłacić 40 dolarów za cały dzień.
Saint Martin. Orient Bay Beach
Orient Beach to 3 kilometrowa plaża nad Atlantykiem, położona po francuskiej stronie wyspy. To tam są wspaniałe warunki do uprawianie sportów wodnych.
Ważne informacje o Sint Martin
- Na wyspę najlepiej wybrać się od listopada do kwietnia, jeśli ktoś lubi tłumy i bogate życie nocne. Spokojnie robi się od maja do sierpnia. Wrzesień jest miesiącem, w którym zaczynają się huragany.
- Bezpośrednie loty są z Amsterdamu liniami KLM i Air France z Paryża.
- Lepiej wynająć samochód, niż korzystać z miejscowych przewodników. Każda wycieczka kosztuje ponad 120 dolarów i zajmuje około 3 godzin.
- Z Sint Maarten można popłynąć promem na inna francuską wyspę – St. Barth.
- Z Marigot dopłyniemy w 70 minut, a z Philipsburg w 45 min.
- Kolejną piękną wyspą, do której można dopłynąć w ciągu 30 minut, jest Anguilla i skalista Saba.
Koniecznie zobaczcie inne wyspy, które udało nam się zobaczyć i opisać : Jamajkę, Saint Lucia, Gwadelupę, Martynikę, Tridnidad, Dominikę, Grenadę i Dominikanę oraz wyspy San Blas. Wkrótce następne.
Mam nadzieję, że poczuliście ten żar i kolory tropikalnej wyspy. Zostawcie ślad w komentarzach.
O tak! Poczułam bardzo mocno ten żar a nawet usłyszałam hałas przelatujących samolotów. Pięknie na tej wyspie, ładna zabudowa uliczek, ale w sumie chyba nie bardzo chciałabym sie tam znaleźć. Własnie przez upał, hałas, nadmiar turystów, wszechobecną komercję. Tylko te turkusowe wody i puste plaże o których wspominasz byłyby dla mnie zachętą.
Rzeczywiscie znane mi są z mediów widoki tych przelatujących nad plaza samolotów. Ciekawe to, ale przede wszystkim straszne. Ale jak widać wszystko może stać sie atrakcją turystyczną. Wy, jako doswiadczeni i pełni ciekawosci swiata podróznicy możecie teraz odhaczyć ten punkt na mapie swoich eksploracji. I jechac dalej, tam gdzie więcej natury, spokoju, prostego piękna.
Pozdrawiam Cię z serdecznym uśmiechem Marylko i dobrego tygodnia życzę!:-)*♥
Nie było tak strasznie jak się wydaje, bo statki i tłumy obserwowaliśmy z okien naszego mieszkanka ( z kuchnią i tarasem). Wieczorem robiło się kameralnie i uroczo, dlatego współczułam ludziom ze statku, że nie mają czasu na nic. Popłynęliśmy na St. Barth, inną francuską wyspę, gdzie mało kto dociera. To była udana wyprawa połączona z pracą. Kolekcjonujemy wyspy, bo tyle ich już widzieliśmy, że zaczynamy zimą za nimi tęsknić. Na rejs też się w końcu skusimy, bo jeśli się dobrze zaplanuje, to zobaczyć można sporo. Wskoczy kilka nieznanych wysepek bez kłopotania się o nocleg i wyżywienie. Ceny i promocje zachęcają. Na Florydę, skąd wypływają, mamy o rzut kamieniem. Maho Beach z samolotami nad głową też nie jest aż tak przerażająca, one są dość wysoko, tylko staraliśmy się stworzyć złudzenie, że są całkiem blisko. Powinnam stać tyłem do nadlatującego, wtedy wyglądałoby, jakbym go trzymała na ramionach:) Pozdrawiam serdecznie Oleńko:)