Trinidad i Tobago
Trinidad i Tobago to wyspy Robinsona Crusoe, dlatego spodziewajcie się plaż, lasów deszczowych, szkarłatnych ibisów i kolibrów. Wyspa była częścią Ameryki Południowej, dlatego przyroda jest tu bujniejsza niż na innych wyspach karaibskich.
Ale pewnie nikomu nie przyjdzie do głowy, że prawie połowa mieszkańców Trinidadu i Tobago to Hindusi. Przez pomyłkę Kolumba wyspy karaibskie nazywano Indiami Zachodnimi, a przez chciwych Brytyjczyków stały się nimi naprawdę.
Jedna piąta Brytyjczyków z epoki wiktoriańskiej zbiła majątek na karaibskich plantacjach, po zniesieniu niewolnictwa dostali ogromne rekompensaty. Jednak ich plantacje trzciny cukrowej nadal potrzebowały pracowników, najlepiej takich, których da się łatwo zniewolić.
Pierwsi robotnicy z Indii wypłynęli z Kalkuty w 1845 roku na pokładzie Fatel Razack. Bardzo biedni ludzi dali się zwabić obietnicami dobrych zarobków na plantacjach i powrotu do Indii po pięciu latach. Tak się nigdy nie stało. Pracowali w koszmarnych warunkach i nigdy nie zdołali się uwolnić, bo często zamiast pieniędzy dostawali rum. Do 1917 r. na Trinidad sprowadzono podstępnie z Indii około 150 000 osób.
Naszymi przewodnikami po wyspie byli potomkowie tamtych imigrantów. Udało im się zachować kulturę, kuchnię, stroje, muzykę i przede wszystkim religię. Nic dziwnego, że pokazali to, co dla nich najdroższe.
Dziadek naszego przewodnika już na początku lat 30. XX wieku zabierał europejskich arystokratów na bagna Caroni, żeby pokazać im tysiące szkarłatnych ibisów, które wieczorem wracały z oddalonej o 11 kilometrów Wenezueli.
Kiedy siadają na zielonych krzakach namorzynowych wyglądają jak ogniste kwiaty. Pierwszy raz w życiu mogłam w ten sposób podejrzeć naturę. Chyba tylko nocne harce ze świecącymi algami na Jamajce może się równać z tym doświadczeniem.
Najpierw pokażę hinduskie świętości, a potem wskakujcie na czółno i popłyńmy na bagna Caroni.
SPIS TREŚCI.
Trinidad i Tobago. Hinduskie miasteczko Carapichaima
Niedaleko stolicy – Port of Spain – znajdziemy hinduskie miasteczko słynące z 26 metrowego posągu Hanumana. Jest wcieleniem Śiwy, symbolem wytrwałości i siły. Podczas konsekracji najlepszego wojownika ze wszystkich hinduskich bogów, z helikoptera chlusnęła święta woda z Gangesu.
Trinidad i Tobago. Centrum Jogi Sri Dattatreya
Dwa szare słonie, symbol pomyślności, pompują wodę do umycia stóp przed wejściem do świątyni.
Trinidad i Tobago. Świątynia na morzu
Niepozorna kaplica na morzu ma bardzo wzruszającą historię. Seedas Sadhu był prostym hinduskim robotnikiem, który marzył o stworzeniu miejsca kultu w nowej ojczyźnie. Pierwszą świątynię zbudował w 1947, ale te same władze, które sprzedały mu ziemię, kazały budowlę rozebrać.
Dlatego następną postanowił zbudować na morzu, które do nikogo nie należy. Miał tylko rower i starą torbę w której nosił kamienie do budowy grobli i fundamentów. Podczas odpływu ustawiał ciężkie beczki, ale przypływy morza niszczyły jego wysiłki. Zdeterminowany Sadhu nie poddawał się przez 40 lat, aż do końca swojego życia.
W 150 rocznicę przybycia pierwszych robotników z Indii, rząd Trynidadu pomógł mu dokończyć dzieło życia.
Świątynia na morzu jest ważnym rytualnym miejscem, bo właśnie tu mają miejsce hinduskie kremacje, a prochy zmarłych pochłania morze.
Trinidad i Tobago. Muzeum robotników z Indii
Niedaleko świątyni jest muzeum poświęcone przymusowym robotnikom z Indii. Stworzone dla miliona potomków żyjących na Trinidadzie i Tobago.
W gablotach zobaczyłam rozsypujące się ze starości stroje, instrumenty, książki, zdjęcia i dokumenty. Na zewnątrz stoi tapia, chata z drewna i gliny jakie jeszcze można zobaczyć w Indiach i Bangladeszu.
Ach jak im oczy zalśniły, kiedy dowiedzieli się, że byliśmy w Indiach. Jak złagodniały rysy twarzy pani, która nas wpuściła na prośbę przewodnika. Niezwykła jest ich wierność tradycjom przodków i tęsknota za krajem, którego przecież większość nie zobaczy.
Trinidad i Tobago mają stolicę w Port of Spain.
Chinatown na Trinidadzie i Tobago
Kolejne 40 procent mieszkańców Trinidadu i Tobago to Chińczycy. Anglicy próbowali nimi zastąpić niewolników już 39 lat przed przybyciem robotników z Indii. Nie wyglądało zbyt bezpiecznie, ale niech mnie ktoś powstrzyma.
Kolibry w Caroni Bird Sanctuary
Od trzech pokoleń rodzina Nanan oprowadza po bagnach Caroni. Blisko 100 lat temu, Simon Nanan pracował na plantacji trzciny cukrowej, a w wolnych chwilach polował i łowił ryby w lasach namorzynowych, mokradłach i kanałach, które zajmują 6 tysięcy hektarów.
Ze wszystkich niezwykłych stworzeń żyjących na bagnach, największe zaciekawienie budziły szkarłatne ibisy. Gdy zapadał zmierzch, na niebie pojawiało się tysiące ptaków o intensywnie czerwonym upierzeniu. Trzepotały skrzydłami i siadały na soczyście zielonych krzewach. Około 18 000 ibisów wracało do swojej sypialni po dniu spędzonym w Wenezueli.
Simon Nanan zaczął organizować przyrodnicze wycieczki już na początku XX wieku, szybko okazało się, że może z tego utrzymać liczną gromadkę dzieci. Zabrał ze szkoły najstarszego 11-letniego Winstona, żeby mu w tym pomagał.
Trinidad i Tobago. Winston Nanan
Chłopiec zaczął dużo czytać, wstydził się, że nie potrafi odpowiedzieć na pytania turystów na temat dzikiej przyrody. Wędrówki po bagnach Caroni stały się jego pasją, zapisywał swoje obserwacje i uczył się fotografii.
National Geographic wydrukował jego artykuł kiedy miał 16 lat. Przez wiele lat Winston dokumentował zachowania różnych gatunków ptaków i zdobył ogromną wiedzę.
Razem z ojcem walczyli o to to, żeby ibisy były chronione. W 1962 roku Trinidad i Tobago uzyskały niepodległość od Wielkiej Brytanii, a szkarłatny Ibis został narodowym ptakiem Trinidadu. Ibis znajduje się również na jednodolarowym banknocie.
Tajemne życie na bagnach Caroni
Winston Nanan zmarł kilka lat temu, teraz jego dzieło kontynuuje żona i trzech synów. Około 16:00 wsiadamy na łódkę i płyniemy przez piękne formacje czerwonych, białych i czarnych drzew namorzynowych. Przewodnik co chwilę pokazuje coś ciekawego, podpływa, żeby wszyscy dostrzegli ukryte między gałęziami stworzenia. Jedwabistego mrówkojada zwiniętego na gałęzi, sowy, czaple, kraby.
Czaplę każdy zauważył, ale nie wczepione w korzenie małe ostrygi.
Gdyby nie przewodnik, nikt z nas by nie zauważył oplecionego wokół gałęzi węża, to był elektryzujący widok. Tym bardziej, ze boa zauważył nas i zareagował. Wisiał 2 metry nad moją głową, chociaż to tylko miłośnik ptaszków, poczułam mocny dreszczyk.
Z labiryntu kanałów wypłynęliśmy na otwartą przestrzeń. Po prawej stronie widać już bagna i jeszcze puste drzewa. W wodzie różowią się flamingi.
Trinidad i Tobago. Tajemnica szkarłatnych ibisów
Zastanawiam się ile stuleci trwa to ptasie misterium. Tysiące szkarłatnych ibisów wracają o zmierzchu z oddalonej o 11 kilometrów Wenezueli. Fruną w przemyślnych kluczach i całe niebo zaczyna się mienić czerwonymi refleksami.
Kiedy siadają na zielonych krzakach namorzynowych wyglądają jak ogniste kwiaty, albo bombki na choince. Powroty z żerowania można podziwiać od października do marca, zanim zacznie się sezon lęgowy.
Ich jaskrawoczerwony kolor bierze się z diety. Ich przysmakiem są kraby, krewetki i inne skorupiaki pełne karotenoidów.
Największym wrogiem ibisów jest człowiek. Chociaż szkarłatne ibisy są chronione, od dawna uchodzą za przysmak i afrodyzjak. W czasie hucznie obchodzonego karnawału z piór ibisów robi się ozdoby na głowę, a na jedną rodzinną kolację potrzebują 5 ptaków.
Chociaż szkarłatne ibisy są chronione, to kłusowników nie odstraszają wysokie grzywny. Strażnicy mają ręce pełne roboty.
Zauważamy pierwsze czerwone błyski na niebie, nadciągają. Na szmaragdowej zieleni mandragowców pojawiają się świecące punkciki. Białe i szare ptaki siedzą w głębi, natomiast szkarłatne ibisy zajmują czubki gałązek, to wyglądają jak narysowane .
Młode są brązowe i szare, na transformację potrzebują dwóch lat. Zaczynają linieć, a potem wyrastają im piękne szkarłatne pióra. Dziób mają czarny i czarne pióra na skrzydłach.
Żeby zdobyć partnerkę, samiec zaczyna skomplikowane zaloty, ociera się głową, drży, kłapie dziobem i szybuje wysoko. Tworzą potem stałe partnerskie związki i wspólnie opiekują się pisklętami.
Żyją długo, 15-20 lat, w niewoli nawet 25. Szkarłatne ibisy żyją bardzo towarzyskie, żyją w ogromnych koloniach i wspólnie chronią pisklęta.
Byliśmy bardzo daleko, chcieliśmy po prostu się delektować, a nie skupiać się na robieniu zdjęć. Zjawisko jest tak piękne i wzruszające, że mogłabym zostać tam całą noc, żeby zobaczyć jak się budzą i zrywają do lotu.
Yerette – w królestwie kolibrów. Trinidad i Tobago
Próbowaliście kiedyś fotografować kolibry? Nie ma nic bardziej zachwycającego i denerwującego jednocześnie. Zanim ustawi się ostrość już ich nie ma. Te najbarwniejsze i najmniejsze niestety poruszają się najszybciej. Tyle odmian kolibrów było w jednym prywatnym ogrodzie.
Asa Wright Nature Center. Trinidad i Tobago
Stara plantacja kawy i kakao zamieniła się w rezerwat przyrody. 600-hektarów lasu deszczowego jest idealnym miejscem do obserwacji przyrody. Rzadko się zdarza taka ilość rzadkich ptaków na małej powierzchni, a jeszcze 150 gatunków przyfruwa z Ameryki Południowej.
Kokietka nie dała żadnej szansy, nawet jak zdjęcia były seryjne. Dlatego pstryknęłam zdjęcie na ściania i mam ją chociaż taką.
Kwiat imbiru
Trinidad i Tobago jest jednym z najmniej popularnych turystycznie państw karaibskich. Posiada złoża ropy naftowej, gazu ziemnego i asfaltu, należy do najbogatszych krajów w Ameryce Środkowej i dlatego nie musi desperacko zabiegać o turystów.
Najpiękniejsze budynki. Trinidad i Tobago
Najpiękniejszym przeżyciem był widok szkarłatnych ibisów, żarzących się w zieleni jak lampki na choince. Ich wyraźne zadowolenie z powrotu do domu, cisza wieczorna. Ciągle mam przed oczami cudowną zatokę w pożegnalnych promieniach słońca.
Przez kilka godzin biegałam za kolibrami z ciężkim aparatem, nie czułam bólu i nawet nie zauważyłam jak szybko mija czas. Zobaczyliśmy trzy piękne plaże na północy i jedliśmy rekina. Niestety nie byliśmy na Tobago, bo polecieliśmy na Grenadę, wyspę przypraw i wysłuchaliśmy porywającej historii o karaibskim Titanicu.
Cuda natury jakie podziwialiśmy wcześniej
Park Narodowy Saguaro – W krainie kaktusów
Zabójczo piękne żaby z Kostaryki
W sanktuarium motyli monarch – Migracja przez cały kontynent
Marylko Ty to wiesz jak mnie przyciągnąć ;D A poważnie to niezwykła historia Trynidadu. Jak zwykle imperia budują swoje bogactwo na wyzysku. Nie spodziewałam się tam Hindusów, a tym bardziej Chińczyków. Bardzo ciekawie to opisałaś 🙂 Marylko widziałam szkarłatne ibisy w Brazylii, to piękne ptaki. Podziwiam Wasze zaangażowanie w ich oglądanie, podobnie jak i całej przyrody. Żałuję, że nie mam przewodnika , bo podpowiedziałabym z nazwami. Uroki fotografowania kolibrów poznałam, ale niestety miałam cyfrowy zwykły aparat. Myślę, że trochę mnie rozumiesz. Napisałaś , że nie czułaś bólu dźwigając aparat 🙂 Też tak mam, czasem po kilku dniach ścigania ptaków z teleobiektywem dopiero zaczynam czuć ból i zmęczenie, zwłaszcza dłoni ;D To szaleństwo, ale bardzo wciągające. Dziękuję Ci za piękną historię i ptaki 🙂 Nawet sowy i dzięcioł…Niesamowite. Jak zwykle przeczytałam z wielką przyjemnością 🙂 Pozdrawiam
Małgosiu, cały czas myślałam o Tobie i o Waszej pasji:) Zrozumiałam jak to jest pierwszy raz podpatrując ptaki na wolności. Uzupełnię nazwy, nie chciałam przedłużać pisania w nieskończoność. Wpadnę potem, znajdę mnóstwo błędów i będe w popłochu poprawiać:) Ja też widziałam wcześniej ibisy w Kolumbii, ale tam żyły w takiej pół wolności, dostawały buraki i marchew, skorupiaków widocznie miały sa mało, bo upierzenie nie było aż takie jaskrawe. Nie udało się zrobić dobrych zdjęć, bo odległość było naprawdę duża, nie czekały, wszystko to łut szczęścia. Ale przeżycia są najważniejsze. Żaden zabytek, żaden widoczek nie działa tak mocno jak podglądanie dzikiego życia. Brytyjczycy dostali ogromne odszkodowania, „W 1833 r. parlament zdecydował nawet o wypłacie 20 mln funtów rekompensaty dla posiadaczy niewolników za straty, jakie ponieśli, byłoby to obecnie od 16,5 do 76 mld funtów „. CARICOM, czyli organizacja zrzeszająca byłe kolonie na Wyspach Karaibskich kolejny raz będzie występowała o odszkodowania od swoich dawnych kolonistów. Przeprosiny nie wystarczą, do tej pory Karaiby borykają się z biedą, bo ich przodkowie nie mogli korzystać ze swojej pracy. Pięknie było na Trynidadzie, ale i Grenada mnie zauroczyła, chociaż turysta deptał turystę, a kilka statków wycieczkowych codziennie przybijało do portów. Dziękuję Małgosiu serdecznie za miłe słowa:)
Marylko przyszłam jeszcze raz popatrzeć 🙂 Szkarłatne ibisy wyglądają jak egzotyczne kwiaty na gałęziach. Z pewnością ptaki żyjące na wolności mają lepszą dietę, tym którym podkłada się jedzenie skorzystają, a to odbija się na zdrowiu, kondycji i wyglądzie. Nigdy nie mogę pojąć jak u nas ludzie mogą karmić ptaki chlebem i to czasem zepsutym 😉 Tak Marylko zgadzam się z Tobą, podglądanie dzikiej przyrody to jedna z najbardziej frapujących możliwości, tym bardziej, że każdy zakątek na Ziemi ma swoją specyfikę. To nas najbardziej pociąga. Co do odszkodowań, w tamtym czasie mnie to nie dziwi. My myślimy współczesnymi wartościami i to jest oczywiście oburzające. Bieda i piękno Karaibów są nierozłączne. Oby Ci ludzie mogli żyć na przyzwoitym poziomie. Cieszę się, że z Tobą docieram do miejsc mi zupełnie nieznanych 🙂 Pozdrawiam 🙂
To fajnie, za podążasz za mną, bo mam jeszcze dwie wyspy w rękawie:) Lasy deszczowe mnie oszałamiają, a namorzynowe miałam przyjemności oglądać kolejny raz, nawet oglądanie zdjęć mnie uszczęśliwia, bo wracają wspomnienia. Karaiby są biedne, ale też według naszych standardów, można fajnie żyć w drewnianych kolorowych domkach z widokiem na morze, zrywać papaje w ogródku i łowić ryby. Na Grenadzie odbywało się zabawne polowanie na turystów, ale sympatyczne. Zrobiliśmy dużo zdjęć ibisów, ale nie jestem zadowolona, najważniejsze, że mogliśmy to zaobserwować. Wytrwałości i zdrowia Małgosiu:)
Zazdroszcze ci, ze mozesz odwiedzac tak piekne rejony.
Uwielbiam przyrode, egzotyczne rosliny, ptaki. Ibisy sa cudowne.Ja nie mam cierpliwosci do robienia zdjec ptakow.
Trzeba miec jakies przedyspozycje.
Ciekawa historia wyspy. Pieknie to wszystko opisalas i jak zawsze z przyjemnoscia przeczytalam.
Pozdrawiam serdecznie-)
Irenko, najlepsze jest to, że mamy inne kierunki i możemy się powymieniać wspomnieniami:) Tylko Małgosia ze znanych mi osób ma predyspozycje i taka ptasią pasję, ale uwierz mi, gdybyś zobaczyła setki kolibrów, uparłabyś się, żeby zrobic fotkę. Ja mam setki zdjęć, ale uznalam, ze lepiej pokazac mniej, za to bardziej udanych. Pozdrawiam Cię Irenko.
Jakże piękne miejsce, przyroda potrafi naprawdę zachwycać. Zastanawiałam się kiedyś jakie miejsce najbardziej na świecie chciałabym zobaczyć i chyba już wiem, właśnie dzięki Tobie. Uwielbiam podziwiać piękno przyrody, roślinność, krajobrazy, to wszystko aż mi serce ściska. Miałaś wielki przywilej to wszystko widzieć na własne oczy, cudowność. Co do zdjęć ptaków, nawet mieliśmy z mężem taki epizod w życiu kiedy robiliśmy sporo zdjęć ptaków, wiec pamietam te dźwiganie wielkich obiektywów. Teraz już chyba nie miałabym tyle zapału, ale patrzeć i chłonąc takie widowisko jak te cudowne ibisy, oj tak, jak najbardziej. Czekam na kolejny wpis, uważajcie na siebie 🙂
Tak się szczęśliwie złożyło, że Karaiby są teraz dla nas bardziej dostępne niż Europa, dlatego tak nas wciągnęły, kocham je. Najlepsze jest to, że można zobaczyć kilka wysp od razu. Z Europy najlepiej polecieć na francuską Martynikę albo Gwadelupę i dalej promami. Albo rejs, tylko chyba strasznie drogie są i zamiast ogladać ibisy, większość czasu na morzu się spędza. O tak, natura działa najmocniej, a jeszcze się umawialiśmy na obserwację wykluwania żółwi skórzastych, są największym współcześnie żyjącym gadem. Wy tez dbajcie o siebie i bądzcie bezpieczni Violu:)
Jestem zachwycona szkarłatnymi ibizami. Wyglądają z daleka niby kwiaty róz na bujnych krzewach. Coś niesamowicie pieknego. Widywałam zwyczajne, mało wyrózniajace sie kolorem ibizy w Au. Te z Trynidadu są jak dzieła sztuki albo jak urzeczywistnienie fantastycznego snu. Także inne ptasie piekności, które pokazujesz zachwycają. Ach, cudowny jest swiat egzotycznych kolorów, smaków i zapachów. Cudowne sa takie wspomnienia. Bezcenne teraz.
Gorace usciski zasyłam Ci, Marylko!:-)*
Wiedziałam, że Ci się spodobają Olu. Z takiej odległości i w ruchu bardzo trudno zrobić dobre zdjęcia, wracały ławicami, na niebie pojawiały się czerwone chmury, a potem krzaki zmieniały kolor. Wąż nad głową też zrobił na nas wrażenie, żyjątek było bez liku, kraby, ostrygi, różne ptaszki, nawet futrzasty mrówkojad. Od kwietnia ibisy wstrzymują wyprawy do Wenezueli i zajmują się zalotami, znoszeniem jaj i wychowywaniem piskląt, to też musi być wspaniałe. Całe szczęście, że są chronione. Na jednodolarowce jest ibis, a na innych banknotach kolibry. Dziękuję Olu, zdrowia i siły, pozdrawiam serdecznie:)
Wygląda to niesamowicie! Doskonała relacja, które z pewnością przekonała mnie do odwiedzenia tego pięknego miejsca 🙂
Dziękuję:) Karaiby wciągają, niby podobne, ale każda wyspa mocno zaskakuje. Pozdrawiam.
Mario twoje opowieści są jak dobra książka. Nic tylko siedzieć i czytać, a przy tym cudowne zdjęcia od który wzroku nie można oderwać.
Patrzę właśnie na te zdjęcia i patrze i z podziwu wyjść nie mogę i zastanawiam się czy jeszcze będzie nam dane gdzieś się w tym naszym życiu wybrać… świat nam się zawalił i to wszystkim, zatrzymał i czy zdołamy z tego wyjść cali i zdrowi…
Będę się modlić żeby tak było…
Mario bądźcie zdrowi 🙂 pozdrawiam Ania
Dziękuję Aniu, cieszą słowa od kogoś, kto czaruje swoimi pięknymi zdjęciami. Jestem pewna, że wszystko co złe szybko minie i wkrótce będziemy wszyscy mogli podróżować bliżej i dalej. Dziękuję, ja też życzę Wam zdrowia i wszystkiego dobrego w tym smutnym czasie.
Bardzo smutna jest ta historia która przytoczyłaś – człowiek z nadzieją na lepsze życie jedzie gdzieś, a potem okazuje się, że nie tylko czeka go często coś innego, lecz również jego przyszłość toczy się zupełnie innym torem…
To prawda, jechali zarobić na lepsze życie, a zastąpili niewolników. Nie mogli się wykupić bo im nie płacili. Ich potomkowie żyją lepiej, ale tęsknią za krajem, którego nigdy nie widzieli, zachowali religię i tradycje. To niesamowite dla mnie.
Te Ibisy wygladaja cudnie, kak kwiaty na drzewach, tak pięknie się odcinaja kolorami.
A widok węża – zawsze mnie przeraża, bez względu na to, co by lubił jeść.
Piękna wycieczka i dużo ciekawych opowieści.
Pozdrawiam!
Dla mnie ibisy są najcenniejszym wspomnieniem, wąż nieco przerażający, ale dreszczyku dostarczył. Mrówkojad był sliczny, ale nie wyszedł dobrze na zdjęciu. Ja też Cię pozdrawiam:)
Przepięknie tam jest. Super, że organizujesz sobie takie wyjazdy.
Super, że mam tak blisko teraz na Karaiby:)
A to niespodzianka… Curry, hindusi i Hanu-mana na Karaibach? Tego się nie spodziewaliśmy! Piękne zdjęcia… Pozdrawiamy!
Dziękuję, nas też to bardzo zaskoczyło, na innych wyspach Hindusów jest mało, ale curry pachnie wszędzie i dzielą roti. Równiez pozdrawiam:)
Piękna relacja! Również podziwiam Twoją cierpliwość w fotografowaniu ptaków! 😉 Czy mieliście okazję popróbować rumów, z których także słynie Trinidad?
Dziękuję:) Uwierz, gdybyś zobaczył setki kolibrów, też chciałbyś zatrzymać te chwile. Nawet nie wiem kiedy minął czas, nie czułam nawet bólu ręki:) Nie próbowaliśmy rumu, ale wszystko jest u nas, może dlatego.
Witaj Maria,
Już niedługo płyniemy wypłynąć w kolejny rejs po Karaibach.
Tym razem po tych mniej uczęszczanych wysepkach, typu: Grenada, Trinidad i Tobago, Dominika, St Vincent i Grenadyny.
Ponieważ lubię być dobrze przygotowana do każdej podróży i wiedzieć co może mnie zainteresować, czytam wszelkie blogi i relacje z tych rejonów.
Twój zdecydowanie najbardzie przpadł mi do gustu.
Też jestem miłośniczką natury – wszelkich roślinek i robaczków, pieknych widoków, lasów deszczowych, wodospadów. Mniej interesują mnie plaże czy zabytki….
Twój blog jest bardzo ciekawy!!! Swoje osobiste wrażenia wzbogacasz historią (nieprzeładowaną, jak to bywa w typowych przewodnikach), no i niewątpliwym plusem są też fantastyczne zdjęcia.
Wielkie dzieki!
Na pewno skorzystam z twoich doświadczeń. Czy masz moze kontakt z przewodnikami, z którymi zwiedzaliście wysepki? Jeśli tak, bardzo prosłabym o namiary.
Pozdrawiam i życzę dalszych podróży – w teraz już bardziej ustabilizowanym świecie.
Mariola
Witaj Mariola. Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa, taki komentarz jest marzeniem każdego, kto pisze o podróżach. My też kiedyś chcemy popłynąć w rejs po Karaibach, chętnie bym się dowiedziała jaką linią popłyniesz, która polecasz najbardziej. Kierunki wybrałaś cudowne. Na Tobago nie byliśmy, bo z Trynidadu popłynęliśmy na Grenadę. A St Vincent i Grenadyny mamy już zaplanowane. Wiosną byliśmy na St. Martin i St. Barth, ten ostatni rzuca na kolana. Naleźy do Francji i jest mocno ekskluzywny. Popłynęliśmy tam na jednodniową wycieczkę z Marcina. Jeszcze nie zdążyłam opisać, ale kilka zdjęć jest na Instagramie. Jeśli chodzi o przewodników, to na Grenadzie czekali na turystów ze statków i można im zaufać. Na Trynidadzie nie można przegapić Caroni Bird Sanctuary, to rodzinna agencja https://www.nananecotours.com/ Podróżowaliśmy z nimi po całej wyspie i nawet na lotnisko nam zapewnili transport.
Życzę cudownych wrażeń i pozdrawiam serdecznie. Maria.
Witaj Maria,
Dzięki za błyskawiczną odpowiedź.
Wiem z własnego doświadczenia, że pisząc relacje lub blog , fajnie jest dostawać komentarze od czytelników. Mamy wtedy satysfakcję, że ktoś czyta nasze wypociny i być może z nich korzysta.
Gdybyś miała ochotę poznać moje relacje, zajrzyj na forum „Trip4cheap”, pisałam pod nickiem Apisek.
A teraz do rzeczy….
Pomimo, ze podróżujemy dużo, nie jesteśmy jakimiś fanami wycieczek morskich. Traktujemy je jako wstępny rekonesans, gdzie warto pojechać na dłużej… Te kilka lub kilkanaście godzin postoju, to jak lizanie cukierka przez papierek.
Byliśmy już kiedyś w rejsie po Karaibach – statek Horizon – jakiś hiszpański armator- którego trasa wiodła z Dominikamy przez St Marten, Gwadelupę, Martynikę, St Margeritę {Wenezuela} z powrotem na Dominikanę i wówczas najbardziej spodobały nam się dwie wyspy Martynika i Gwadelupa. Nieco później odwiedziliśmy obie, spędzając na każdej z nich po kilkanascie dni.
Tym razem zupełnie nie sugerowałam się opiniąmi o liniach, czy o statkach, a jedynie najoptymalniejszą – z mojego punktu widzenia – trasą.
Wybrałam Royal Caribbean statek Rhapsody of the Seas. Jest to dość leciwy i niewielki, jak na obecne warunki statek, ale ma bardzo fajną trasę: Barbados – Tobago – Trynidad – Grenada – St Vincent i Grenadyny – Dominika – St Lucia – Barbados.
Czytam więc wszystkie możliwe relacje na Cruise Critic, Tripadvisorze i na naszych forach o tych wyspach, by się dowiedzieć co warto w takcie postoju zobaczyć.
Nie mamy zamiaru uczestniczyć w żadnej zorganizowanej wycieczce, szukam więc lokalnych przewodników.
Ponieważ na Barbados przyjedziemy 5 dni przed rozpoczęciem rejsu na miejscu rozejrzymy się za kimś, ale na pozostałych wyspach chciałabym mieć już kogoś umówionego.
Dzięki za namiary na przewodnika na Trinidadzie.
Wierz mi, że czytam mnóstwo relacji z podróży, ale twój styl pisania naprawdę super mi podpasował.
Pozdrawiam
Mariola
Witaj, dziękuję Ci, że pokazałaś mi swoje relacje. Znalazłam, zapisałam i z przyjemnością poczytam. Już widzę, że zwiadziłas kawał świata. Zazdroszę powrotu na Gwadelupę i Martynikę, to wyjątkowe wyspy. Royal Caribbean ma rzeczywiście bardzo fajną trasę, wiem, bo sami szukaliśmy rejsu, który najwięcej zaoferuje i ciężko było. Zaplanowaliśmy Barbados i jeszcze kilka wysepek na własną rękę. Tak, mieszkamy pod Atlantą i często znajdujemy loty bezpośrednie. St. Lucia jest cudowna, Grenada zatłoczona, ale piękna, Dominika już się odrodziła po huraganie, ale myslę, że jest najbiedniesza, chociaż tez piękna. Pamiętam, że na Dominice przewodnicy sami zaczepiali, uzgadnialiśmy cenę, a oni nawet sami proponowali najciekawsze miejsca. Ludzie są mili i raczej nie ma zagrożenia. Z Barbadosem nie pomogę, bo dopiero na wiosnę lecimy. Tak, nie zawiedziesz się na przewodnikach z Trynidadu, tylko pamiętaj, że oni są Hindusami i polecają to, co najbliższe jest ich sercu, czyli miejsca związane z ich historią. Jeżeli widziałaś mój wpis, to wiesz czego się spodziewać.
Życzę cudownych podróży i samych udanych wypadów z przewodnikami, pozdrawiam:).