Wyspa Saint Lucia. Wyprawa do raju
Pierwszą karaibską wyspą od której Białasi z Karaibów zaczęli swoją przygodę, była wyspa Saint Lucia. Niemal każdy kwiatek i dziki krzaczek widziałam wcześniej zadoniczkowany. Na wolności rosły o wiele bujniej, owocując i kwitnąc nieprawdopodobnie.
Szłam z nosem przy ziemi, albo dla odmiany zadzierając głowę wysoko, bo nie codziennie widzi się star fruit na drzewie, albo wpada na ananasa. Odkryć, że wiązkę bananów poprzedza wielki fioletowy kwiat, a guawa wygląda jak grusza oblepiona owocami, jest jak znalezienie skarbów.
Kokos spada na jakieś badyle i wypuszcza długie korzenie, które zagłębią się w ziemi i od razu się zielenią. Żeby tylko! To wszystko na tle Morza Karaibskiego testującego wszystkie odcienie turkusu i niebieskości.
Spis treści
Wyspa Saint Lucia. Welcome to Paradise
Między 1000 a 500 rokiem p.n.e. wyspa Saint Lucia była zamieszkała przez Ciboneys, łowców i zbieraczy, przybyłych z Ameryki Południowej. Potem dotarli tu spokojni Indianie Arawak, budowali łodzie, byli biegli w garncarstwie i tkactwie.
Około 800 roku agresywni Indianie Carib przejęli nad nimi kontrolę, zabijając i porywając ich kobiety. Caribowie do dziś żyją na wyspach. Do XVII wieku na wyspie nie było żadnych śladów europejskiej obecności, dopiero korsarz – Francois le Clerc – stworzył małą bazę na Wyspie Pigeon, skąd wyruszał polować na pełne skarbów hiszpańskie galeony.
Pierwsza grupa angielskich kolonistów licząca 67 osób, trafiła na wyspę Saint Lucia kiedy zgubili kurs. Kupili ziemię od Caribów, ale po miesiącu zostało ich tylko 19 uciekających w popłochu na canoe.
Wyspa Saint Lucia. Wojny francusko – angielskie
Następnie przez półtora wieku trwała angielsko-francuska rywalizacja o wyspę. Aż 14 razy wyspa Saint Lucia przechodziła z rąk do rąk. Dlatego obok języka angielskiego mieszkańcy mówią kreolskim francuskim, zrozumiałym również na innych wyspach.
Pierwsze osady były francuskie, jak Soufriere. Po długiej serii bitew ostatecznie Brytyjczycy zdobyli wyspę. Żyzna ziemia, pochodząca z ogromnego wulkanu, który stworzył wyspę, czyniła z niej idealne miejsce do uprawy trzciny cukrowej.
Pierwsza plantacja została założona przez dwóch Francuzów w 1765 roku. Piętnaście lat później działało ponad 50 cukrowni. Do pracy w morderczych warunkach sprowadzano niewolników z Afryki.
Brytyjczycy zlikwidowali handel ludźmi w 1834 roku, ale jeszcze przez 4 lata zmuszano ich do darmowej pracy. Dlatego po wyzwoleniu nie chcieli zostać na plantacjach, a właściciele zmuszeni byli szukać alternatywnej siły roboczej z Indii. To dlatego można w kreolskim daniu poczuć smak curry. Na Małych i Wielkich Antylach każdego rodowitego mieszkańca nazywa się Kreolem.
Przemysł cukrowniczy, który trzymał się jeszcze przez sto lat po zniesieniu niewolnictwa na wyspie Saint Lucia, zniknął ostatecznie w latach sześćdziesiątych, kiedy to banany stały się główną uprawą wyspy.
Kraj pozostał pod brytyjską koroną, aż do uzyskania niepodległości w 1979 roku, w ramach Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, które posiadają wspólna walutę: Eastern Caribbean Dollar.
Wyspa Saint Lucia. Miasteczko Soufriere
Przygotowując się do podróży, oglądałam filmy, które niewiele miały wspólnego z rzeczywistością, takiego świata nie ma. Bo mało kto spędza wakacje w bajecznym hotelu płacąc 800 dolarów za dobę.
Na szczęście widoki są dla wszystkich. Wyspa Saint Lucia to nie tylko niezwykła tropikalna przyroda i morze, to przede wszystkim żyjący tam na co dzień ludzie. Z dala od drogich hoteli, w realnym świecie jest dość biednie i drogo. Ludzie żyją w skromnych domkach, które pomalowane na żywe kolory, najpiękniej wyglądają z daleka.
Śniadanie na wolnym powietrzu było bardzo przyjemne. Każdy pozdrawiał nas wesołym „enjoy your breakfast”. Dzieci w mundurkach szły do szkoły, dziewczynki ze starannie zaplecionymi warkoczykami, nie do wiary na ile sposobów można je zaplatać.
Uliczka, którą się wspinaliśmy, żeby zobaczyć miasteczko z góry wygląda swojsko i oczywiście kolorowo. Już widać, że nie są to rośliny jakie przywykłam oglądać w swoim życiu. Z powodu huraganów domy buduje się na wysokich palach.
Zaczynają się zachwycające widoki. Chociaż ciężko iść pod górę w ponad 30-stopniowym upale, to nogi same przebierają, chce się wszystkiego doświadczyć, dotknąć i powąchać.
Znalazłam dół, w którym leżała taka podobna kiść bananów, przykryta liśćmi, pewnie przyspiesza się dojrzewanie w ten sposób. Kwiat jest jadalny, po oderwaniu najciemniejszych warstw, dociera się do smacznej części. Można smażyć placuszki albo jeść na surowo
Kakaowiec
Trochę trwało, zanim zrozumiałam co to jest. Mój pierwszy kakaowiec.
Pierwsze plony pojawiają się na 5-letnim drzewku, które kwitnie obficie dwa razy w roku. Po zerwaniu zrywa się łupinę, układa do fermentacji pod liśćmi banana, a potem się suszy, pali i mieli. Uzyskaną półpłynną masę dzieli na masło kakaowe i proszek kakaowy.
Lobster flower
Gatunek heliconia. Rozmnaża się przez kłącza, więc często można go zobaczyć w dużych kępach. Cudne są te zielone wypustki, badałam go dokładnie i przekonałam się, że w tych łódeczkach kwiatek trzyma sobie wodę.
Tet Paul Nature Trail
Tet Paul Nature Trail na Saint Lucia, to 45- minutowy spacer z widokami jak z bajki.
Nam zajęło dużo więcej, bo szliśmy bez przewodnika, sami wszystko odkrywaliśmy i zatrzymywaliśmy się nad każdym cudem. Podobno przy dobrej pogodzie można stąd zobaczyć Martynikę i St. Vincent. Kto by nie chciał od razu pobiec do nieba, nie zawiodłam się.
Wyspa Saint Lucia. Gros Piton i Petit Piton
Wyspa Saint Lucia słynie z dwóch ogromnych piramid skalnych strzelających prosto z morza. Gros Piton ma 798 metrów wysokości, a Petit Piton 750 metrów. Oba otaczają małą zatokę i są są bajeczną reklamą wyspy. Pierwszym planem z widokówek i turystycznych folderów.
Magnesy przyciągające wzrok, to dla nich płynie się łodzią, żeby podziwiać z morza. Buduje się absurdalnie drogie hotele, żeby o świcie i o zmierzchu ludzie mogli się napawać zmieniającymi kolorami wody wokół Pitonów.
Po drodze uprawy, na pierwszym planie papaja. Widziałam ją także przy drodze.
Ta roślinka nie od razu skojarzyła mi się z ananasem, ale kiedy się rozejrzałam wokół, wątpliwości się rozwiały.
Star fruit albo karambola po kreolsku. Jadłam go wcześniej, ale tylko dojrzały i jedzony prosto z drzewa jest soczysty i słodki.
Wróciliśmy dopiero wieczorem. W tle widać kościół przed którym Francuzi kiedyś ustawili gilotynę. Tego dnia przestałam być „białaską” opaliłam się na brąz, a nogi robiły mi wymówki przez kilka dni.
Wyspa Saint Lucia posiada mnóstwo spektakularnie położonych hoteli. Jednym z nich jest Anse Chastanet i zaprojektował go sam właściciel – Nick Troubetzkoy. Jest tak przemyślnie chłodzony, że bez zainstalowanej klimatyzacji utrzymuje właściwą temperaturę. Drugi hotel z widokiem na dwie kamienne piramidy to Jade Mountain, należący do tego samego twórcy.
Ceny zaczynają się od 600 dolarów za dobę. W trakcie rejsu do Pitonów można zatrzymać się na małej prywatnej plaży i korzystać z barów i wody.
Sugar Beach
Piękna plaża Sugar Beach. W tle widać kolejne, drogie hotele, pokoje mają własne baseny.
Rastafarianie
Na każdej z wysp spotykaliśmy Rasta. Długie włosy, schowane pod szydełkową, kolorową czapką, lub siatką, wyróżniają ich z tłumu. Uśmiechali się sympatycznie i pozwalali fotografować. Rozpisałam się o nich w poście o Bobie Marleyu, zajrzyjcie koniecznie. Przyłapałam jednego podczas motania koka.
„pokój na ziemi zapanuje, gdy ludzie przestaną być dzieleni na ludzi pierwszej i drugiej kategorii, a kolor ich skóry będzie miał takie samo znaczenie, jak kolor ich oczu”.
Wyspa Saint Lucia. Castries i nobliści
Stolicą Saint Lucia jest Castries. Piękny skwer, upamiętniający dwóch noblistów. Na zdjęciach Derek Walcott, laureat literackiej nagrody Nobla w dziedzinie literatury.
Usłyszałam śpiewy dochodzące z kościoła naprzeciwko, zobaczyłam tam niezliczone ilości małych główek w warkoczykach,
Widok na port i na odległe wysepki z hotelami i plażami.
W porcie codziennie cumowały ogromne statki wycieczkowe, widzieliśmy je na każdej wyspie. Mieszkańcy Saint Lucia witali ich muzyką i kramami z rękodziełem. Najgościnniej było na Dominice, którą pokażę to w następnym odcinku. Zapraszam do innych karaibskich wysp, które mieliśmy szczęście zobaczyć.
Ostatnie spojrzenie na Pitony z okna samolotu.
Czas ruszać na Dominikę, która jest kolejną z zaplanowanych czterech wysp. Niestety huragany sponiewierały mocno przyrodę, miasteczka nie mogą się podnieść, zamknięto wiele hotelików i restauracji.
Wyspy San Blas. Indianie Kuna.,
Trinidad i Tobago pachnie curry
Gandzia i siedem mil plaży na Jamajce
James Bond i krokodyle. „Żyj i pozwól umrzeć”
Saint Pierre na Martynice i wulkan Pelee
„Śmierć pod palmami”. Gwadelupa.
Sint Maarten/ Saint Martin i plaża z samolotami
Saint Barths – wyspa milionerów
Mimo wszystko było pięknie, jak zawsze gdy są góry i morze. Będzie mi bardzo miło przeczytać każdy komentarz.
Zapraszam do obserwowania.
Maryla, pakujesz walizki, czy raczej na nich mieszkasz? Kolejna niesamowita wyprawa. Cudowna przyroda, piękne zdjęcia. Pozdrawiam. Baśka.
A wiesz, walizkę mam prześliczną, kolorową, można mieszkać w niej. Wyprawa ciągnęła się przez Dominikę, Gwadelupę i Martynikę, więc wytrzymaj ze mna jeszcze proszę:)
Z kazda notka utwierdzam sie w przekonaniu, ze pisanie przez Ciebie o podrozach jest Twoja misja:)) Piszesz jak znawca a nawet kilku, bo sa tu i fakty historyczne i wiedza biologii, klimatu itp… doslownie wszystko.
Moglabys pisac przewodniki.
Co do St Lucia to patrze i jeszcze bardziej trafia mnie szlag na ten rejs, bo pokazalas to wszystko czego ja nie mialam okazji i mozliwosci zobaczyc. Serio to tak bylam wsciekla na te 6 godzin, ze nawet nie chcialo mi sie siegac po aparat.
No i ja pisze inaczej, moje podroze sa opisane przez pryzmat mnie:)) na zasadzie podoba mi sie lub nie, nie zglebiam tematow tak jak Ty.
Ale to TY i TWOJE pisanie jest rzetelna praca nad kazda podroza, nad kazda notka.
Ja jestem z tych co pisza "po lebkach" ale ja chbya wszystko robie po lebkach:))
I moj blog jest w sumie o wszystkim… no dobra staram sie teraz wytlumaczyc moje wlasne niechlujstwo blogowe:)))
Pisz kochana, bo robisz to genialnie!!!!
Kocha Star, nie zgodze się z Tobą, że piszesz po "łebkach", poruszasz mnóstwo ważnych tematów. Jesteś specjalistka od amerykańskiej polityki i spijam ci z ust każde słowo. Pomiędzy lekkimi tematami, zawsze się odnosisz do ważnych spraw, Twoje wierne grono czytelników i setki komentarzy świadczą o tym wszystkim.
Nic straconego, są loty na St. Lucię, przy okazji warto popłynąć na Martynikę, bo to tylko 1.5 godziny, a widoki cudowne i jesteś w UE, jesz francuski pasztet i zagryzasz croissantem. To dla Ciebie robiłam masę fotek ze statkami wycieczkowymi, uwierz mi, zapragnęłam takiej przygody.
Dziękuję Ci za uznanie, jednak to naturalne dowiadywać się dlaczego mówią po francusku i angielsku i dlaczego mają taką walutę oraz wcinają curry:))
Roślinkom chyba nikt by się nie oparł, tym bardziej, że większośc odkryłam maszerując sobie poboczem drogi, rozmawiając z kozami, że mają szczęście urodzić się na Karaibach a nie np. w Indiach. Chyba tez piszę przez pryzmat mnie, bo interesują mnie ludzie, smaki, kuchnia, przyroda. W blogu otwartym nie mozna pozwolic sobie na większą otwartośc. Dziękuję, Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna, przecież to dzięki Tobie zaczęłam.
Ale tam cudownie ? Marze o takiej podróży 🙂
Super widoki! I to ciepło:)
Zdecydowanie za ciepło, tyle, że od rana gęba się uśmiechała.
Na zdjęciach jest statek wycieczkowy TUI, może fajnie popłynąć z Niemiec?
Och, siedzę i oglądam, oglądam i zachwycam się i nie ma mnie tu w ciągle na poły zimowej wioseczce podkarpackiej. Całym jetestwem przenoszę się tam, gdzie klimat jest taki, że kwitną najwspanialsze kwiaty i rosną najpyszniejsze owoce. Mowę mi odjęło, bo co tu mówić, gdy widzi sie raj, gdy każde słowo wydaje sie małe i nieadekwatne do tego ,co sie czuje.
Wszystko mi się podoba – ludzie – dziewczynki z warkoczykami i rastafarianin upinający koka (ależ on jest sexy!:-) i ci w wełnianych czapeczkach z dredami i ci sprzedajacy kokosy, żeby pragnienie ich cudownym sokiem zaspokoić.I bardzo mi sie też podoba jedna zgrabna pani w letniej sukience, co przemierza uliczki St.Lucii!:-)
Rośliny – najurodziwszy jest ten wielokolorowy ananas! Nadawałby się jako inspiracja twórcza dla ekspresjonistów! Ale kakaowiec wiele mu nie ustępuje – to są kwiaty kakaowca czy owoce? Prawdę mówiąc na wszystko, co widzę mam ogromny apetyt (pewnie też dlatego, że sie odchudzam a z owoców posiadam tylko jabłka i zbyt kwaśne pomarańcze!:-). Ta rozkrojona papaja wywołuje wręcz u mnie ślinotok!:-)
Podzielę mój komentarz na części, bo ten juz sie robi przydługi! Muszę jeszcze raz pooglądać wszystko i poczytać, bo aż mi sie w głowie kręci od tych cudów (capnę sobie w międzyczasie z kuchni jabłko, bo padnę)!:-)))
To znowu ja!:-) Bardzo dobrze, że dołączyłaś taka wyraźną mapkę tych okolic, dzieki temu mogę sobie te wysepki jakos umiejscowić (kiepska byłam z geografii). Takie niby to maluśkie punkciki na mapie ale z bliska to wspaniałe, fascynujące krainy!
Bardzo dobrze ,że dajesz dużo zdjęc! Dla mnie im więcej, tym lepiej! Że są zdjęcia z bliska i z daleka (widok na te piramidalne górki Pitony z daleka albo widok na rosliny porastajace jej zbocza – z bliska).
Świetnie, że dałaś filmiki. Obejrzałam wszystkie trzy, ale najbardziej podobał mi sie ten ze śpiewami w kosciele. Jakbym tam stała za tymi dziewczyneczkami i ich słuchała!Bardzo to urealnia całą opowieść.
Podoba mi sie pogoda ducha z jaką to wszystko relacjonujesz, Twój zachwyt, nienarzekanie na pająki albo za ostre słonce. No bo popatrz – o takiej podrózy większosc z nas marzy całę zycie, wiec jak sie juz tam jedzie to nei po to by marudzić, ale po to by chłonąc pełną piersią, nieprawdaż?!
Podobaja mi sie pogodni, zrelaksowani ludzie, których fotografowałaś i sam fakt, że pozwolili Ci sie fotografować (bo jak ja byłam w AU nie wolno mi było robic zdjec Aborygenom, to wbrew ich religii). A ludzie są przecież bardzo ważni w każdej podrózy.
Podoba mi sieto, że siegasz do historii tej krainy i tłumaczysz, skad język, skąd nazwa, co sie tam uprawiało kiedyś, do kogo wyspa należała. Dobrze, że po wielu perypetiach odzyskała niepodległosc. Niesamowite, że stało sie to prawie pod koniec ubiegłego wieku. Tak niedawno!
No dobra Eulampio, konczę te swoje przydługie wywody pozostajac w podziwie i dziękując Ci za cudowną podróz!:-))))
P.S. Ale to nie znaczy, że jeszcze czegos nie napiszę potem!:-)))
Olu, biegałam od krzaczka do krzaczka od kwiatka do listka, a na drugi dzień nie mogłam chodzić. Dawno mi się coś takiego nie zdarzyło. Papaja była tak dojrzała i soczysta, że jadłam ją łyżeczką. Zapomniałam o bananach, jest tyle odmian i smaków rozpływających się w ustach, że to wciąż jeden z moich ulubionych owoców. Uwierzysz, że tu w USA kupujemy wiele owoców taniej niż na St. Lucia? Na odchudzanie miksuj sobie jabłuszko z marchewką i pomarańczą, banan do tego doda aksamitności. Pyszne będzie. Kakaowiec kwitnie prosto z konara małymi kwiatkami a potem zmienia się w wielkie, ciężkie owoce. Nie chcę uprzedzać faktów, ale na innych wyspach jest jeszcze więcej Rastów, owoców i przypraw. Małe czarne dziewczynki mnie zauroczyły, tyle sposobów na warkoczyki w zyciu nie widziałam. Tak to ładnie wygląda gdy idą do szkoły w mundurkach. Najbardziej mnie ciesza zdjęcia ludzi, jak pozwalaja na to z uśmiechem. Ale i tak robię bezczelnie. Natomiast kuchnia kreolska z ktora mialam do czynienia nie przypadła mi do smaku. Misz-masz, za dużo w jednym daniu i curry i rozgotowany ziemniak owiniete tortillą. Ale mam swoje ulubione przepisy, ktore znałam wczesniej i pewnie je zamieszczę, bo aż się proszą. Miałam tak ciężki orzech do zgryzienia, bo jak wybrac z tysięcy zdjęć te właściwe.
Tylko w cienkiej, hawajskiej sukience dało się wytrzymać, pot spływał swobodnie, szorty miałabym mokre. Dziękuję, z daleka wszystko wygląda dobrze:)
Ja tam ciągle jestem jeszcze, śni mi się niebo i palmy, jestem wyciszona i zrelaksowana. Dziękuję kochana, Ty zawsze jesteś łaskawa dla moich prób pokazania tego, czego pokazać się nie da, było o wiele, wiele piekniej niż na zdjęciach.
Nie widziałam pająków, tylko małe jaszczurki:) Ponarzekać dobra rzecz, od razu się robi lżej, np. narzekałam mocno płynąc z Gwadelupy na Martynikę, miotało nami przez 4 godz. tak mocno, rozdawali torebki w wiadomym celu.
Bo mnie zaciekawiło dlaczego mówia sobie po francusku, skoro oficjalnie po angielsku i co ma do tego curry. Prawdziwe zdziwienie przyszło na Gwadelupie i Martynice, które sa częścią UE i gdzie walutą jest euro! Wiedziałam, ale naprawdę trudno było w to uwierzyc. Ale nie uprzedzajmy faktów. Pozdrawiam gorąco.
Wzięłaś mnie w podróż po wyspie o której nawet nie wiedziałam istnieniu. Piękne kolory, widoki i krajobrazy, fajnie czytane opowieści o mieszkańcach (i warkoczykach) oraz o owocach. Piękna podróż <3
Bardzo mi przyjemnie, ze dałas się zabrać:)
Nie dziwię się, że wciaz tam jeszcze jesteś. Tym bardziej, że wysp było więcej a więc i wrażen jeszcze więcej. Ciekawam przepisów, o których napiszesz, no i smaków nieznanych.I kolejnych Twych tekstów wraz z ilustrującymi je fotografiami. Piszesz ciekawie, zagłębiasz sie w temat, dosypujesz do dania szczyptę swoich emocji i łyzeczke uczuć, dzięki temu nabierają smakowitosci i czuje się je mocniej, niz gdybyś podawała np. jakieś linki do opisów z netu. Rozwijasz skrzydła, Eulampio. I bardzo dobrze!:-))
Codziennie wypijam około litra świezo wyciśniętego soku owocowo-warzywnego, dobre to o zdrowe, ale tym niemniej troche w smaku monotonne. A ja lubie eksperymenty i wariacje smakowe. Muszę sobie na świeta zrobic jakąś dobrą sałatkę i przyprawic ją ostro i wyraziscie!:-)
Od rana napawam oczy tymi barwami, ktore widać na Twych zdjeciach. I usmiecham się do nich i do Ciebie!:-))
Piękne zdjęcia <3 cudowna podróż
Dziękuję:)
http://caribbeanpot.com/ to strona z fantastycznymi karaibskimi przepisami. Szczególnie ten sobie upodobałam i wprowadziłam na stałe do kuchnihttp://caribbeanpot.com/oven-roasted-curry-chicken-recipe/.
Na wyspach niczego oryginalnego nie jadłam niestety. Albo paćki z jadłodalni wykonane przez średnia kucharkę, albo masówka dla turystów. Na francuskich wyspach było pysznie, ale po europejsku.
Dziękuję za wsparcie Olu, to wciąż początki i nie byłam pewna w jaką strone poszybuję. Problem polega na tym, że jest tyle ciekawych rzeczy jak np. ruch Rastafarian Czytać o nich, zobaczyć na zywo to powód, żeby stworzyć osobny post, więc tylko link, gdyby ktos się zainteresował.
Ja nie pijam samych soków, mielę całe warzywa z owocami. Do mikstury bananowo-buraczanej dodałam zakwas z buraków, samkuje wspaniale. I to mój całkowicie autorski pomysł. Na Gwadelupie handlarki z Haiti sprzedają punch, czyli poncz. Coś smakowitego! W buteleczkach są kawałki passion fruit, ananasa, guawy i to zalane rumem z dodatkiem syropu z trzciny cukrowej. Ale nie uprzedzajmy faktów:)
Ponczem owym objadałabym sie czy opijała wręcz nieprzyzwoicie!Owoce z rumem – mniam, kocham takie rzeczy! Dobrze, że Gwadelupa i jej pokusy daleko ode mnie!:-)))
Pinia colada, pyszny karaibski koktajl, znasz? Ananasy mogą być z puszki.
30 ml białego rumu
30 ml słodkiej śmietanki kokosowej
90 ml soku ananasowego
kruszony lód.
Nie znam, ale chętnie się z tym smakołykiem zapoznam, jak schudnę (alkohol niestety bardzo u mnie pobudza apetyt)!:-)) Mam jeszcze sporo własnej produkcji wina bzowego, ale odstawiłam, żeby nie kusiło mnie zaglądanie do lodówki!:-))
Ależ winko bzowe na pewno jest szalenie lecznicze, grzech odstawiać:) Mam nadzieję, że wkrótce będziesz mogła do diety dołączyć nieco przyjemności. Dlatego zyczę dalszego samozaparcia, zdrowo będzie i wkrótce będziesz jak rusałka migać po lesie:)
Jak ja tęsknie do słońca! A na Twoich zdjęcia, na każdym z nich jest słońce. I owoce, wspaniałe, pachnące, nagrzane, dojrzałe. Może jako staruszka zamieszkam na Luci, powinnam z marszu dostać obywatelstwo : ). Dziękuję za tą oszałamiającą kolorami, smakami i zapachami relację! Tak czuję zapach nagrzanych od słońca owoców. Pozdrawiam pa pa!
Powinnaś dostać obywatelstwo! Tylko czy wytrzymałabyś całoroczny tropik? Człowiek znający pory roku zawsze będzie tęsknil za wiosnami i jesieniami. Chyba lepsze południe Europy do zamieszkania i wygrzewania kości na starość. Życzę Ci, żeby w końcu zaświeciło w Polsce słońce, to nie do wytrzymania. Pozdrawiam również i zaglądam do Ciebie, podziwiam rozmach.
Te statki nie pływają z Europy. Trzeba samolotem doleciec i plywac po karaibskich wyspach.
"Mallorca bis Dominikanische Republik, ab 1.619 € p.P"
https://www.tuicruises.com/kreuzfahrten/karibik
Sprawdziam, "Mein Schiff" jednak pynie z Europy.
O Świętej Łucji usłyszałam dopiero jakiś rok temu i od tamtej pory ogromnie mi się marzy ta wyspa. Mam wrażenie, że jeszcze nie jest aż tak turystyczna i żyje się tu spokojniej, prawda? Ciekawa jestem jak duża jest ta wyspa i ile czasu potrzeba by ją całą zjechać.
Wystarczą 2-3 godzny, żeby przejechać ze stolicy na południe, gdzie jest lotnisko. Ale najlepiej zatrzymać się przy Pitonach na jakiś czas, bo jest bardzo pieknie. Stolica nie jest zbyt atrakcyjna, ale trzeba tam dotrzec, jak sę chce poplynąć na inne wyspy. Jest niesamowicie pieknie i egzotycznie.
Przepiękne widoki, niesamowita przyroda i bardzo ciekawa architektura. Marzą mi się Karaiby, a po Twoim poście jeszcze bardziej 🙂
Podejrzewam, że to może być bardzo proste, lot z Paryża na Martynikę lub Gwadelupę (zapewne w okresach huraganow jest tanio) a potem można płynąć na inne wyspy. W zasadzie jest biednie, ale komu to przeszkadza, kiedy domy sa bajecznie kolorowe a przyroda zapiera dech. Życzę Ci, żebyś tam dotarła Karolino:)
Z ogromną przyjemnościa zobaczyłam wyspę Twoimi oczyma. Byłam tam kilka godzin, w dodatku padał deszcz. Piekne fotografie i profesjonalny interesujący opis.
pozdrawiam
Gabi
Zapraszam na karaibskie odsłony na moim blogu
Cieszę się, że nadrobiłaś to, co deszcz przeszkodził zobaczyć. to była moja pierwsza karaibska wyspa i może dlatego najbardziej zapadła mi w pamięci. Dziękuję za wizyte i zajrzę do ciebie z przyjemnością.
Tak, to przykre, że huragan uderzył w najbiedniejsza wyspę. Trochę potrwa, ale jak widać przyroda ma wielką siłę przetrwania. Pozdrawiam serdecznie.
Huragan zniszczył nie tylko ta wyspe, tam się przecież ciągle coś dzieje. Zniszczona została wyspa Saint Marten, Antigua, częśc Barbudy, no i Kuba. To jest coś strasznego. Ci biedni ludzie tracą marny dobytek i zaczynają znowu wszystko od nowa. A mimo to są tak bardzo pozytywnie zakręceni, prawda?
Są mili, nie ma naciągania, ceny takie same dla wszystkich. Całe szczęście, że ciepło, zerwane dachy nie grożą zamarznięciem.
Dobrze sie przeglada Twoje wpisy. Dobrego Dnia!
Dziękuję:) Tobie tez zyczę dobrego dnia.
Bardzo dziękuję za niesamowitą podroż! Pakuję walizy i wybieram się za miesiąc 😉 Wręcz chłonęłam to co pokazałaś i opisałaś. Będziesz moim przewodnikiem 😊 Mam prozaiczne pytanie, w jaki sposób najlepiej płacić na wyspie? Kartą czy gotówką?
Pozdrawiam!
Eastern Caribbean Dollar, to waluta w której się używa na Saint Lucia i kilku innych wyspach. Najgorszy kurs jest na lotnisku, dlatego najlepiej jest wymienić pieniądze w miasteczku. Bardzo się ciesze, ze podobały Ci się moje wspomnienia z rajskiej wyspy i życzę cudownych wrażeń. Napisz koniecznie jak było, ale już jestem pewna, ze to bedzie piękny czas. Pozdrawiam serdecznie🙂