Grenada, Carenage

Podobne wpisy

20 komentarzy

  1. Cudowna niespodzianka na koniec dnia pracy na komputerze. A właśnie wczoraj zastanawiałam się, co będzie następne i czy w ogóle pojawi się wkrótce jakiś nowy wpis, bo jak wiadomo czas podróżom nie sprzyja… Bardzo podoba mi się Twój komentarz – tak, poświęceniem i uległością nie zdobywa się szacunku… to prawda bez względu na epokę, szerokość geograficzną, kolor skóry. No i nie wiedziałam, że muszkat, który okresowo ładuję do wszystkiego, ma takie gruszkowaty owoc. Te żółte skórki mamy od jakiegoś czasu w Polsce – ja kupiłam je jako „kwiat muszkatu”, a ponieważ nie miałam pojęcia co sie z nimi robi, wrzuciłam je do zupy – była całkiem niezła, ale jakiś prosty przepis byłby mile widziany 🙂 Pozdrawiam i czekam na opis ryzykownego wypadu do santo Domingo. I na koniec kwarantanny też, oczywiście 🙂

    1. Czas podróżom nie sprzyja, ale my mamy szczęście, bo Amerykanie nawet przed wirusem nie spacerowali po swoich miasteczkach. W każda niedzielę robimy wycieczki, był wujek Remus, szlak wampirów, ostatnio uczelnia w Oxfordzie ( na pamiatkę TEGO Oksfordu) z metodystami i niewolnikami w tle. Dzieje się sporo, a potem doczytuję i mam pomysły na wpisy:)
      To rozbrajająco szczere zdanie, że skoro kobiety pracują jak niewolnice, to nie mogą być partnerkami nie jest może odkrywcze, ale swoja prostotą wali po oczach. Musiałam wstawić ten cytat:)
      „Mace (the red lacy substance that wraps around the nutmeg) is used as a preservative and to season soups, stews, sauces, and pickles”. Czyli zupa jak najbardziej:) Trzeba dodawać pod koniec gotowania, żeby nie zrobiła się gorzka. Ładnie barwi potrawy, najlepiej pasuje do ostrych dań. Wypad do Santo Domingow lutym jeszcze nie był ryzykowny. Bardzo mi miło, że zajrzałaś i byłas uprzejma nowy wpis nazwać cudowną niespodzianką:))) Pozdrawiam pięknie.

  2. Anonim pisze:

    Jak dobrze, Marylko, że przed obecnym czasem zakazów i obostrzeń mogłaś swobodnie pojechać w tyle ciekawych miejsc i mieć dzięki temu tyle wspaniałych wspomnień, do podzielenia sie z nami, tyle zdjeć do pokazania. Z tego, co piszesz powyżej wynika, że nadal robicie sobie wycieczki po interesujacych miejscach w USA. Czyli w każdy czas moze być ciekawie i człowiek może mimo wszystko czuć sie wolny….Choć, są oczywiscie wyjatki od tej reguły, które nie zależa od czasów, ale od takich a nie innych charakterów ludzkich, ich tradycji, które ludzi wtłaczają w pewne role, albo od raczej egoistycznego przyzwyczajenia do ubezwłasnowolniania i upokarzania innych dla własnej wygody i poczucia bezpieczeństwa. Mam tu na myśli, rzecz jasna, sytuację kobiet, których sytuacje, jakze trafnie opisuje cytowany przez Ciebie fragment, że skoro tak ciezko pracują jak niewolnicy, to nie należy im sie lepsze traktowanie niz niewolnikom. Jakze to wstrząsające, znamienne i prawdziwe…Jeśli kobiety same sobie nie wywalczą lepszego traktowania, nikt tego za nie nie zrobi. Najgorzej, że wiele z nich nawet nie próbuje zmienic czegokolwiek. Tradycjyjne role społeczne, lęk przed zmianami, przyzwyczajenie do zwyczajnych niewygód przylgnęły do nich niczym maski pandemiczne, których da sie zdjac, choc zagrożenie wcale nie jest tak wielkie, jak sie im wmawia.
    Bywa tak, że niektórzy wolą zginac niż dać sie zniewolić. Świadczy o tym samobójczy czyn tubylczych mieszkańców Karaibów. Czy ich śmierć była poddaniem sie, czy przeciwnie – aktem ostatecznej odwagi i ocalenia wolności? Pewnie róznie mozna na to patrzeć.
    Cudne to zdjecie z ciemnoskórą kobietą siedzącą na samotnej plaży. Mam podobne z Au. Od razu przypomniałam sobie jak wolna i uwolniona od wszystkiego sie wtedy czułam. Tylko ja i ocean. Szum fal i mojego serca stapiajace sie w jedno.
    I te wspaniałe przyprawy! Ach, wyobrażam sobie ich zapach, dotyk, fakturę.
    Kolejna piękna wyprawa i zapadajaca w serce opowieść. Dziekuję, kochana Marylko!:-)***

    1. Jam napisała powyzszy komentarz, zapominajac o podpisaniu się!:-)) Ale juz śpieszę naprawic swój bład. No i jeszcze pozdrawiam cie bardzo gorąco, bo o tym też wcześniej zapomniałam!:-))
      Ola

    2. Tak, jeszcze wpołowie lutego wyskoczylismy na Karaiby, a teraz wyszukujemy ciekawe miejsca w okolicy. Niestety muzeum Flannery O’Connor na farmie gdzie mieszkała jest zamknięte, a ja musze koniecznie wejść do środka. W małych miasteczkach wczesniej też było pusto, dlatego bez obaw możemy spacerować. Niestety u nas statystyki zachorowan wygladają tragicznie, Od soboty do południa zgłoszono 32 193 przypadki.
      Jesli chodzi o sytuację kobiet, to jak napisałas tradycje wtłaczające w rolę, wygodnickie, albo podłe charaktery które żerują na wrodzonej opiekuńczości. Ale kluczowa tu jest postawa samej kobiety, to od niej zalezy kim jest dla siebie i innych. Najtrudniejsza rzeczy na świecie, bo patriarchat a przede wszystkim inne kobiety pilnie obserwują i nie darują odrobiny zdrowego egoizmu. Przypomina mi się Evelyn ( Smażone zielone pomidory). To zdania Cariba było wole od politycznej poprawności, powiedział oczywistość, ale jak!
      Caribom jak na ironię postawili krzyż przy klifie z ktorego skoczyli, nie chcieli ani europejczyków, ani ich religii. Kobieta na plazy była cudowna, tam ludzie jedzą solidne dania i nikt nie ma kompleksów z powodu nadwagi. Na plaży cieszą się jak dzieci. Dużo nauczyłam się o przyprawach, nie kupuję już gotowych mieszanek, wciąż mnie fascynuje co można wyczarować z kilku słoiczków. Mam nadzieję granicząca z pewnością, że wrocimy na Karaiby, ale gdybym tam zamieszkać, to pewnie na francuskiej Martynice albo Gwadelupie. Uściski Olu:)

  3. Anna Maria P. pisze:

    Chyba moglabym sobie wyobrazic tam zamieszkac, w ogole te okolice wysp i wysepek Ameryki Srodkowej, Bahamy, Antyle bardzo odpowiadalyby moim zboznym zyczeniom. Musze jeszcze tylko wygrac w Eurojackpota, a potem juz tylko wybrac dom z odpowiednim widokiem na wode 🙂
    No i nauczylam sie czegos nowego, mianowicie ze galka muszkatolowa rodzi sie w naturalnym pieknie czerwonym opakowaniu, ktore samo w sobie jest przyprawa. Probowalas juz tej mace? Trudno mi wyobrazic sobie, ze nadaje sie do wszystkiego. :))
    Poza tym pozwole sobie wyrazic opinie o Twoich zdolnosciach reporterskich, czyta sie jednym tchem, a wplatywanie akcentow i anegdot historycznych to majstersztyk. Zdjecia tez zachwycaja, ale tam jest tak pieknie, ze kazde zdjecie to samograj, nawet nie potrzeba umiejetnosci, wystarczy naciskac guziczek. Nic nie ujmujac oczywiscie mistrzowi :)))

    1. Cześć Aniu, Gwadelupa i Martynika należą do Unii Europejskiej, nawet nie potrzebujesz paszportu. Myślę, że dla chcącego jest to osiągalne. Nie wiem jak znosisz wysokie temperatury, ja bardzo dobrze się tam czuję. Za mango i awokado warto byloby pocierpieć. Wyspy nie są tanie, ale kiedy się kupuje na lokalnych targach i zna sklepy dla tubylcow na pewno daloby się przezyć. Tak, gałka jest przepiękna w tym czerwonym opakowaniu, a błyszczy się jak świezy kasztan po wydostaniu ze skorupki. Trzeba rozbić orzech i scierac owoc na tarce. Rośnie to gęsto na drzewach jak śliwki albo gruszki. Mace probowalam tylko na miejscu w potrawach, ale za to gałki teraz częściej używam. Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa, sprawiłaś mi wielką przyjemność. Czasami zasłaniam za duzo chowam się za ciekawostkami, żeby nie przynudzać swoimi przygodami. A przecież każdy zobaczy to samo na wiele sposobow. Pozdrawiam Cię serdecznie Aniu:)

  4. Marylko dzięki Twoim wpisom odkrywam nowe i ciekawe miejsca. Bardzo interesujące historie z odległej przeszłości i z tej współczesnej. W przyprawach pewnie utknęłabym na dłużej. Bardzo lubię odwiedzać też miejsca upraw. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie pomoc miejscowych dla pasażerów wycieczkowca. To niesamowici ludzie. Widoki i położenie stolicy bardzo malownicze. Najbardziej podoba mi się zdjęcie pod Fort George. Morze wygląda jak świeżo pociągnięte pędzlem. Ja też mam o czym pisać, mimo że nie podróżuję teraz. Ba myślę, że zebrałoby się na lata. Tylko ten czas….goni zbyt szybko. U Ciebie też ? Buziaki

    1. U mnie też dni są tak wypełnione, że czytam dopiero w łóżku. Nie wiem jak to się dzieje, że chociaż wychodzimy teraz z domu raz w tygodniu, to życie jest bardzo ciekawe. Wiesz Małgosiu, mnie tez zaskakuje każde nowe poznane miejsce, bo żaden przewodnik nie wyczerpuje tematu. Albo ja zwracam uwage na zupelnie inne rzeczy. Przyprawy są wielkim bogactwem, ciągle się zachwycam tym, co mozna wyczarować kilkoma szczyptami tego i tamtego. Podobnie jak Ty inspiruję się tym, co poznam w podróży. Ludzie są niesamowici na Grenadzie, to prawda. W małym miasteczku mijałam grupę nastolatków, trochę przyspieszyłam, a oni mnie zaczepili z uśmiechem i poprosili o zdjęcia, pręzyli się w kosztulkach z napisem „Grenada”. Pozdrawiam Cię serdecznie:)

  5. Irena-Hooltaye w podrozy pisze:

    Grenada kojarzy mi się z rajem. Jest cudownie i pachnie przyprawami.Kocham takie miejsca.
    Z wielka przyjemnością przeczytałam Twoje wspomnienia z Grenady i historie tego miejsca.
    Płonący statek to musiał być przerażający widok.Pomoc mieszkańców dla pasażerów statku niespotykana.
    Zielona Grenada,ludzie wyglądają na szczęśliwych. Widoki przewspaniałe.
    Przyprawy kocham i pewnie chodziłabym po lokalnych sklepikach i targach, aby coś kupić.
    Cudownie spędziliście ten urodzinowy czas.
    Pozdrawiam Serdecznie! 🙂

    1. Cze Irenko, celebrowanie kolejnych urodzin w rajskich miejscach odsuwa ponure myśli o starzeniu:) W innych okolicznościach nie czekałabym na kolejne urodziny z taką radością. Ty też dostałas bilet do Australii na urodziny, to wiesz o czym mówię. Tak, pożar na wycieczkowcu zrobił na mnie wrażenie, to cud, że nikt z pasażerów nie zginął. Zapomniałam napisać o fabryce czekolady i fantastycznym sklepie z kawiarnią. Wszędzie tam gdzie rosną kakaowce mają takie tradycje, gorąca czekolada smakuje intensywnie, jest gęsta i pachnąca. Niecała godzinka lotu z Trynidadu i widoczki są nasze, na Trynidadzie byliśmy bardziej skupieni na naturze, a połączenie dwoch wysp było idealne. Ja tez Cię serdecznie pozdrawiam:)

  6. Bardzo fajnie piszesz; lubię dowiadywać się historycznych ciekawostek jak i opis codziennego życia- no i dzięki Tobie zobaczyłam jak wygląda muszkatołowiec :- )
    zdjęcie Grenady zobaczyłam po raz pierwszy jakieś 28 lat temu w książce do….angielskiego :- ) I tak pomyślałam: ładne miejsce! Na Twoich zdj.widzę, że to górzysta wyspa – bardzo lubię miejsca górzyste (nawet jeśli nie znoszę wchodzić po tych górkach :- )) i taka zielona! Czy ta wyspa ma swoje okresy świetności (w sensie tej soczystej zieleni) w zależności od pory roku? Te kolorowe domki poupychane w „dżungli” naprawdę mi się podobają!

    1. Zawsze interesuje mnie historia, tym razem zostawiłam niewolnictwo, bo opisywałam je na innych wyspach. Tyle lat minęło o tragedii Bianki, a ludzie pamiętają, aż mi się oddech urwał jak to uslyszalam pod pomnikiem. Wspinać się nie trzeba, busiki wszędzie dowiozą, wyspa jest zielona, a po więcje natury można popłynąć promem na dwoe wysepki. Muszkatołowce rosną wszędzie i są obsypane owocami. Dziękuję za dobre słowo i pozdrawiam ciepło:)

  7. Jakże tam pięknie, kolory, folklor i niemal poczułam zapachy przypraw. Wspaniała wyprawa i aż chciałby mi się wsiąść szybko do samolotu i zaszyć się tam na jakiś miesiąc lub dwa. Piękne miejsca ale historia Wyspy ma w sobie też i troszkę goryczy. Ujęła mnie za serce historie życia mieszkańców I samego dziedzictwa Wyspy. Mam nadzieję, że będzie mi kiedyś dane zobaczyć piękną Grenade ?

    1. Cieszę się Violu, że Ci się podobała Grenada. Tak trudno mi wybrać najbardziej ulubioną wyspę, Granada jest wysoko, obok St. Lucia. Polecieliśmy z Trynidadu, niecała godzina lotu, nie zdążyliśmy zobaczyć wysepek należących do Grenady i pozostałych 89 wodospadów, ale i tak jestem zachwycona. Historia każdej z wysp jest tragiczna, bo Anglicy i Francuzi mieli tam niewolnicze plantacje, gdybym miała zamieszkać na Karaibach, wybrałabym francuskie wyspy, Martynikę albo Gwadelupę, pięknie i na bogato. Jednym słowem lecąc na Karaiby trzeba zaplanować kilka wysp od razu, jedna od drugie są oddalone o 2 lub 4 godz. rejsu promem. Pozdrawiam serdecznie Violu.

  8. Powiem tak… byłam w raju i ciesze się ze z Tobą 🙂 kolejne niesamowite miejsce i super czas spędzony przy lekturze. Kilka kadrów skojarzyło mi się z włoskim Positano ( te pierwsze) a jeszcze kilka z Maderą. Nawet mam je u siebie na blogu 🙂
    Mario jak mi sie marzy polecieć w Twoje strony… oj co ja bym dała żeby ta sytuacja się odwróciła i wszystko było tak jak kiedyś…

    1. Wszystkie miasteczka położone nad wodą, na stokach gór mają coś wspólnego, tylko roślinność inna. Grenada jest cudna, całe szczęście, że zaczęliśmy w styczniu, byliśmy na 3 wyspach. A teraz podobnie jak Wy robimy wycieczki po Georgii i tez jest fajnie. U Ciebie przestrzeń, aż czuję powiew czystego górskiego powietrza, u mnie upał, pot ścieka, długo nie da się wytrzymać i tak od kwietnia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *