Cmentarz Bonaventure
Cmentarz Bonaventure, to dawna plantacja bawełny, podobno kiedyś podczas przyjęcia zapalił się dwór. Wyniesiono stoły na zewnątrz i nie przerwano zabawy, nocą można jeszcze usłyszeć brzęk szkła. Ludzie przychodzą tu dla małej Gracie, jej realistyczna rzeźba bardzo porusza.
Dębowa aleja z girlandami srebrzystego mchu prowadzi do nawiedzonego ogrodu. Wiosną pyszni się wszystkimi kolorami kwitnących azalii.
Można zapłakać nad losem małego chłopca na ławeczce, która jest jego również jego nagrobkiem. I zanucić piosenki, które na pewno wszyscy znają, chociaż nie wiedzą, że napisał je Johnny Mercier. Jest tak pięknie.

Cmentarz Bonaventure stał się jeszcze bardziej popularny po sukcesie książki Johna Berendta pt. „Północ w ogrodzie dobra i zła”, na podstawie której powstał film Clinta Eastwooda o tym samym tytule.
Ogrodem dobra i zła jest właśnie cmentarz Bonaventure, od 23:30 do północy działa dobra magia, a od północy do 00:30 uaktywniają się złe moce. Voodoo ma się tam całkiem dobrze. Cała ta historia wydarzyła się naprawdę. Chciałabym zacząć prezentację Savannah od przedstawienia jej słynnych mieszkańców.

Spis treści
Conrad Aiken
Urodził się 5 sierpnia 1889 w Savannah. W 1930 roku dostał nagrodę Pulitzera za poezje.
Prostą, granitową ławkę sam zaprojektował tak, żeby ludzie mogli cieszyć się szmerem przepływającej obok rzeki. Zrelaksować się przy szklaneczce martini i patrzeć na przepływające łodzie.
Pewnego dnia Aiken zobaczył łódź z napisem „Kosmos Mariner”, te słowa tak go zaintrygowały, że stały się jego epitafium wyrytym na ławeczce , która jest również jego nagrobkiem „Cosmos Mariner Destination Unknown”.
Taka scena znalazła się w książce pt. „Północ w ogrodzie dobra i zła”. Ekscentryczny mieszkaniec Savannah Jim Williams, pije martini z dziennikarzem na ławce Aikena, wznosząc toast za jego pamięć.

Na nagrobku rodziców widać identyczną datę śmierci, 27 luty 1901 r. Przypomina upiorny poranek, kiedy 11-letni Conrad usłyszał strzały. Zszedł na dół, żeby sprawdzić co się stało. Oboje rodzice byli martwi. Ojciec zamordował matkę a potem strzelił do siebie. Należeli do elity Savannah, ojciec Conrada był chirurgiem, mieli wszystko, a przede wszystkim czworo dzieci.
„Urodzony w magicznym mieście Savannah, pozwolono mi biegać dziko w tym ziemskim raju aż do dziesiątego roku życia; idealnym dla chłopca, który wcześnie zdecydował, że chce pisać ”
Po śmierci rodziców trójkę młodszego rodzeństwa adoptował ktoś z Savannah, Conrada wysłano do ciotki do Nowej Anglii. Studiował na Harvardzie, a jego najlepszym przyjacielem był T.S. Eliot, ( laureat nagrody Nobla z 1948 roku). Conrad Aiken wrócił do Savannah i zamieszkał obok domu swojego dzieciństwa. Interesował się psychoanalizą, był chorobliwie nieśmiały i lubił siadywać przy grobie swoich rodziców. Niewiele jego wierszy jest w sieci, spodobał mi się ten.
Muzyka, którą słyszałem z tobą, była czymś więcej niż muzyką,
a chleb, który z tobą złamałem, był czymś więcej niż chlebem;
Teraz, gdy jestem bez ciebie, wszystko jest opuszczone;
Wszystko, co kiedyś było tak piękne, jest martwe.

Bird Girl
Na okładce książki jest posąg dziewczyny, która trzyma poidełka dla ptaków. Wyrzeźbiła ją Sylwia Shaw Judson w 1936 roku. Przez 50 lat figurka z brązu strzegła grobów rodziny Trosdal. Nie ma związku z fabułą, autor książki zaproponował fotografowi, żeby znalazł coś zagadkowego na cmentarzu Bonaventure.
Po dwóch dniach poszukiwań Jack Leigh sfotografował figurkę w blasku księżyca. A potem spędził wiele godzin w ciemni, żeby podkreślić księżycową aureolę wokół głowy dziewczynki.
W 1994 roku książka znalazła się na liście bestsellerów “The New York Times” i utrzymała się przez 216 tygodni, do jej sukcesu przyczyniła się nieziemska okładka. Na cmentarz zaczęły pielgrzymować tłumy, żeby zobaczyć ptasią dziewczynę. Rodzina Trosdal oddała ją do Muzeum Telfair w Savannah, żeby wandale nie dokończyli niszczenia na cmentarzu Bonaventure.

Prawdziwa historia dobra i zła na cmentarzu Bonaventure

Jim Williams ( w filmie Kevin Spacey) był prawdziwą postacią. Antykwariusz i koneser zabytków, przez 30 lat kupił i odnowił ok. 50 historycznych budynków. Zasłynął z ekstrawaganckich przyjęć organizowanych w Mercier- Williams-House. Spotykał się z czarną kapłanką voodoo Valerie Boles ( Minerva w filmie) i korzystał z jej magicznych usług. W 1969 roku zatrudnił Danny’ego Hansforda ( Jude Law), który został jego asystentem i kochankiem.
W 1981 roku Jim Williams zastrzelił Danny’ego, w obronie własnej jak twierdził. Wcześniej kochanek wycelował do Jima 3 razy i chybiał za każdym razem. Williams był jedyną osobą sądzona w Georgii cztery razy za to samo przestępstwo i został uniewinniony. Na swoją obronę wydał miliony, mówi się, że w oczyszczeniu się z zarzutów pomogły mu siły nieczyste.
W 6 miesięcy po uniewinnieniu Williams zmarł nagle w swoim domu, dokładnie tam gdzie by upadł, gdyby Danny nie chybił. Czarna kapłanka voodoo była tego wieczora widziana pod jego domem. Za pomocą czarnej magii ratowała go z opresji, ale kiedy nie dotrzymał zobowiązań, rzuciła na niego klątwę. Oczywiście jej czary związane były ściśle z cmentarzem Bonaventure. Sama unikała ludzi, żeby nie rzucili klątwy na nią.
Podobno duch Danny’ego nawiedzał dom, dlatego Williams poprosił wiedźmę o pomoc. Ale oczyszczanie domu nie powiodło się, bo duch kochanka przeraził Williamsa na śmierć. Niesamowite, przecież wszystko się działo w latach 80-tych XX wieku, a wiara w siły nadprzyrodzone przypomina średniowiecze.
Dom Mercier-Williams
Dom został zbudowany dla generała Hugh Mercera, pradziadka słynnego piosenkarza i kompozytora Johnny’ego Mercera. Generał zaczął go budować rok przed wybuchem wojny domowej, ale nigdy tam nie mieszkał.
Przed zastrzeleniem Danny’ego w domu Mercer-Williams wydarzyły się dwa inne tragiczne wypadki. Poprzedni właściciel spadł z drugiego piętra i zmarł. Drugiemu nieszczęśliwemu wypadkowi uległ chłopiec, spadł z dachu na żelazne ogrodzenie. Tyle wystarczy, żeby dom włączyć do Haunted Savannah Houses Tours.
Johnny Mercier – cmentarz Bonaventure

Na cmentarzu Bonaventure znajdziemy znanego muzyka. 19 nominacji do Oscara. 4 Oscary. Ponad 1500 napisanych piosenek. Założyciel Capitol Records.
Grób artysty znajduje się obok grobu jego żony, Elizabeth „Ginger” Meltzer Mercer. Oba ich nagrobki są opatrzone tekstem z jego piosenek.

Na nagrobku Johnny’ego widzimy „And the Angels Sing” , a u jego żony „You Must Have Been a Beautiful Baby”. Ławeczka zawiera tytuły wielu jego piosenek i karykaturę, która sam narysował.


Piosenka grana podczas tej sceny nazywa się „Moon River” i jest hołdem Johnny’ego Mercera dla rodzinnego miasta. Moon River jest w rzeczywistości rzeką Savannah.


Johnny Mercier jest jednym z najsłynniejszych rezydentów cmentarza Bonaventure, a miasto uhonorowało go posągiem.
Charles F. Mills i jego dzwon

Żółta febra dotarła do USA na statkach niewolniczych, ale niewolnicy byli na nią odporni. Choroba kończyła się okropną śmiercią i przetoczyła się przez Savannah 3 razy. Zdarzało się, że letarg mylono ze zgonem i człowieka grzebano żywego.
Rodziny otwierały grobowiec lub trumnę, żeby pochować krewnego i widziały wstrząsający widok walki o życie. Żeby ustrzec się od koszmaru pochowania żywcem, do palców lub stóp zmarłych mocowano dzwonki, które umieszczono nad ziemią. Takie dzwonki podobno niejednemu uratowały życie na cmentarzu Bonaventure.
Gracie

Grób Gracie Watson ( 1882-1889) jest najczęściej odwiedzanym miejscem na cmentarzu Bonaventure od ponad stu lat. Ojciec Gracie zarządzał eleganckim hotelem Pułaski w Savannah. Odbywały się w nim liczne imprezy, a mała urocza dziewczynka często zabawiała gości tańcem i śpiewem. Uwielbiała być w centrum zainteresowania, szczęśliwa kochana przez wszystkich istotka.
Gracie zachorowała nagle i zmarła na zapalenie płuc trzy dni przed Wielkanocą. Zrozpaczeni rodzice poprosili Johna Waltza o wykonanie posągu na podstawie zdjęcia zrobionego krótko przed jej śmiercią. Wykonał swoja pracę tak wiernie, że Watsonowie nie mogli patrzeć bez rozdzierającego bólu na swoje dziecko, które już nigdy nie zerwie się i nie pobiegnie.

Wyjechali do Nowej Anglii, a Gracie zaopiekowali się mieszkańcy Savannah. Do tej pory dostaje maskotki i inne prezenciki. Z czasem trzeba było ogrodzić posąg dziewczynki, bo wandale uszkodzili jej nosek. Połamane drzewo symbolizuje przerwane życie, a bluszcz drogę do nieba. Szczegóły postaci, detale, guziczki, buciki nadają realności postaci Gracie.
Na cmentarzu znajduje się około 100 posągów Walza, kiedy inni zaczęli go kopiować, podpisywał swoje prace.

Anioł.
Jedna z najbardziej zachwycających scen na cmentarzu. Anioł unosi się nad grobem Marie M. Barclay Taliaferro, która zmarła w wieku 45 lat.

Już wiele razy zachwycałam się hiszpańskim mchem, który zamienia każde drzewo w baśniowe zjawisko. Ta epifityczna roślina, nie jest mchem ani porostem. Wodę i składniki pokarmowe pobiera z powietrza. Kwitnie przez 3 miesiące i rozmnaża się przez nasiona. Umiera poniżej 10 stopni C. Można ją spotkać w Luizjanie, na Florydzie w Karolinie Południowej, czuję się zawsze jakbym wchodziła do innego świata.


Indianie nazywali go Itla-okla- sierść drzewa. Francuzom przypominał hiszpańskie brody konkwistadorów, stąd jego nazwa. Podczas wojny robiono z niego poduszki i derki dla koni. Nie ocierał i pozwalał oddychać skórze, trwały i wodoodporny. Jest naturalną gąbką i doskonale nadaje się jako nawóz. Okryty nim płot zapewnia prywatność. Ptaki, węże i nietoperze mają darmowe dywaniki. Najchętniej rośnie na starych drzewach, wolniej rosnących, ale unika miejsc zanieczyszczonych.
Wiktoriańskie cmentarze wyglądają jak piękne ogrody, bo śmierć oznaczała tylko sen. Symbolizują to nagrobki w kształcie łóżek i obeliska z imitacją tkaniny. Ludzie często umierali, a zrozpaczone rodziny spędzały dużo czasu przy grobach bliskich.



Corinne Elliott Lawson

Podobno zmarła dzień przed ślubem. “Przyciągnęło ją jaśniejsze światło” głosi epitafium. Nie dotarłam do Corrinne, cmentarz jest bardzo duży. Bardzo żałuję, bo jej postać jest najpiękniejsza. Link.
Podobno rzuciła się do rzeki, bo kochała innego mężczyznę. Oddalenie od okazałego rodzinnego grobowca, postać siedząca tyłem do krzyża i buty na stopach, są wskazówkami, że tak mogło być. Rodzina twierdziła inaczej, matka w swoim pamiętniku pisała o chorobie córki. Rzeźbę wykonano na Sycylii.
Shell girl

Wnęka otaczająca rzeźbę zawiera werset ze św. Marka „Zaprawdę powiadam wam, kto nie przyjmie Królestwa Bożego jak małe dziecko, nie wejdzie do niego”.
John Muir.
W 1867 roku znany przyrodnik John Muir spędził na cmentarzu Bonaventure cały tydzień. Czekał na pieniądze z domu, a ten cudowny ogród zapewniał mu bezpieczeństwo. Zachwycił się aleją dębów, a o spanish moss napisał tak:
“Zajmuje wszystkie gałęzie od góry do dołu, zwisając w długich srebrzysto-szarych motkach, a gdy powoli falują na wietrze, wytwarzają uroczysty, pogrzebowy efekt, który jest imponujący.”

Żal było stąd odchodzić, chciałam zajrzeć w każdą ulicę, bo cmentarz Bonaventure ma nazwy ulic, podejść do każdej rzeźby i przeczytać wszystkie epitafia.
Niestety właśnie uciekliśmy przed nawałnicą na plaży, a ciężki oddech huraganu Dorian dmuchał nam w plecy. To prawdziwy cud, że na czas naszej wędrówki było pogodnie, śpiewały ptaki i świerszcze.

Cmentarz Bonaventure znajdziecie na wschód od Savannah, które zobaczyliśmy wcześniej.
W piękny sposób poznałam postacie z przeszłości. Nie będą już anonimowe gdy usłyszę melodię albo przeczytam wiersz. Fascynująca historia Savannah odkrywała się powoli, spójnie łącząc piękne domy z ich właścicielami, parki z ich bohaterami uwiecznionymi na posągach. Mam nadzieję, że i dla Was odkryłam coś nowego i zechcecie nam towarzyszyć w dalszej wędrówce.
Zajrzyjcie koniecznie na cmentarz Oakland w Atlancie, pełen niezwykłych historii.
Pomnik małej Grace może i wzrusza niektórych, mnie przekornie kojarzy się z horrorami, w krytych małe dziewczynki wychodzą z grobów i dzieje się…
Wracając do rzeczywistości – tak, cmentarze skłaniają do refleksji. Bo każdy z nas wyda kiedyś ostatnie tchnienie. Każdy z nas umrze, a pamięć o nas będzie żyła tak długo, jak długo inni będą nas przechowywać w swoich sercach. Albo… dzięki takim artykułom, jak Twój.
Z ust wyjęłaś mi to skojarzenie, cały czas chodziło mi to po głowie. Zresztą tam wszystko jest nawiedzone i podobno widuje się ją biegającą po cmentarzu:) Detale są niesamowite, bardziej realne wydaje się to dziecko.
Imponujaca historia , dziekuje i pozdrawiam serdecznie.
Zachodzę w głowę kim jesteś Anonimie, mam nadzieję, że historia Ci się spodobała i również pozdrawiam serdecznie:)
Cmentarz to nie tylko miejsce pochówku, ale i zadumy. Prezentowany przez Ciebie wygląda naprawdę majestatycznie, jak wycięty z filmu. Te nagrobki robią wrazenie, a jednocześnie w jakiś sposob sprawiają, że patrząc na nie czuje się nieswojo.
Nieswojo to może nocą, w dzień jest tak pięknie, że chciałoby się tam spędzić wiele godzin. Zauwazyłam kilka wycieczek z przewodnikiem, to ogromna wiedza historyczna. Dzięki za odwiedziny i komentarz:)
Cudowne te drzewa, jak zaczarowane, jak z baśni.
Niesamowite miejsce.
Brakuje mi słów,aby opisac to miejsce.
Ale mam nadzieję, że szum drzew opowiada historię ludzi,którzy spoczywają na tym cmentarzu.
Te girlandy na drzewach są jak wspomnienia.
Pozdrawiam Marylko-)
Kiedy pojedziemy na południe, po 2-3 godzinach jazdy zaczynają się pojawiać. Czuję jakby wjeżdżała do innego kraju, bo tropik, palmy, palmetto i te cudne falbanki. Niezwykły świat. Widzialam wiele pieknych cmentarzy, ale nigdzie nie było romantycznych firanek. Dęby też są wyjątkowe, na gałęziach mają paprocie i są wiecznie zielone. Za mało czasu mielismy, nie doszłam do najciekawszych firur. Pozdrawiam Irenko.
O dzwonkach u nóg słyszałem, ale o tym cmentarzu nie.
Zastanawia mnie zawsze, ile w takich historiach jest prawdy, a ile mitu
Raczej nie uwierzę w biegające nocą posągi, już prędzej w historie z dzwonkami. To nieprawdopodobne ile wycieczek szlakiem nawiedzonych domow i cmentarzy jest organizowanych w Savannah. Prawda czy nie, przy okazji można poznać kawał historii i przepiękne miejsca:)
Mario, już kiedyś piałaś o innym cmentarzu, trochę jak o metropolii. Nie można uciekać od takich tematów, bo tak jak dobra nie dostrzeżemy bez zła, tak samo życie paradoksalnie można bardziej docenić na cmentarzu. Sceneria, którą tworzą drzewa posrebrzone tym dziwnym porostem, który jest papierkiem lakmusowym czystego miejsca pasuje tam idealnie. Ciekawe jaki ma zapach. Patrząc na nagrobki, rzeźby wspominamy losy ludzi, którzy tam rezydują. Przede wszystkim myślimy o ich życiu, które nie mija bez śladu. Posąg jakim jest upamiętniony Johnny Merciel jest pełen amerykańskiego luzu. Nie wszyscy są tak poznani, ale jeśli żałowali choć przez moment życia, to nie było ono na marne. Wierzę, że dobre jak też złe rzeczy możemy w sobie wygenerować. Dlatego bądźmy optymistami. Na cmentarzach życie przemawia w ciszy i uczy historii.
Pozdrawiam Cię Mario
Wiesz Marta, ja ciągle piszę o hiszpańskim mchu, dlatego nie dałam zbliżenia tym razem. Chyba najlepiej widać go w poście „Forrest Gump z Beaufort”, zresztą pojechaliśmy do Beaufort drugi raz, bo tam jest tak pięknie i nie wszystko zobaczyliśmy. Kocham ten mech, nawet sobie nie wyobrażasz jaki zjawiskowy jest na żywo. Znowu przywiozłam i rozłożyłam na krzewach. Ten z zeszłego roku przetrwał zimę, chociaż połowę wyniosły ptaki do gniazd. Tak, pisałam o cmentarzu z Atlanty, też ogrodowy, z wyszukanymi grobowcami i alejkami do spacerów, ale bez dębowej alei i mchu, nawet w połowie nie był taki tajemniczy i dziki. Innym bardzo popularnym posągiem, jest piekna dziewczyna Corrinne, podobno zmarła dzień przed ślubem. Z pamiętnika jej matki wynika, że zachorowała i zmarła. Ale siedzi tyłem do krzyża, z dala od rodzinnego grobowca, co trochę potwierdza pogłoski, że popełniła samobójstwo, bo kochała kogoś innego. Musze chociaż linkiem uzupełnić wpis, bo rzezba jest wybitnie piekna. Stają się bardzo realni, kiedy poznajemy ich imiona i dzieje, jednoczesnie jakoś łatwiej akceptujemy, że kiedyś przeminiemy. Dziękuję Ci za ciekawy komentarz i odwiedziny:)
Mega wciągający tekst!
Bardzo mnie to cieszy, dziękuję:))
Głos na Twego bloga w konkursie oddałam z duą przyjemnością. Piszesz tak ciekawie i pokazujesz tak piękne ujęcia, że należy Ci sie uznanie i docenienie. Widać też ile pracy wkładasz w przygotowanie kolejnych postów. To nie są zwykłe, banalne wpisy podróznicze, jakich wiele w sieci, ale pełne refleksji, interesujących wiadomosci i Twej wrażliwości teksty oraz cudowne fotoreportaże. Widać Marylko jak sie rozwijasz, jak wchodzisz coraz głębiej w tematy, jak zależy Ci by pokazać wszystko jak najlepiej, najpełniej. W ten sposób Twoje podróze, wycieczki i zwiazane z nimi przemyslenia staja sie ważne i niezapomniane nie tylko dla Ciebie, ale i dla nas, Twoich czytelników.
Powyższy tekst o cmentarzu z Savannah będzie chyba jednym z moich ulubionych. Tak duzo ciekawych, wzruszających i dramatycznych w nim opowieści, tak duzo przepięknych zdjęć pomników nagrobnych a także odniesień do muzyki i literatury. Dzięki Tobie wiemy, że te niezyjace od dawna osoby byli, istnieli pełni uczuć, nadziei, marzeń i rozczarowań, czymś ważnym sie zaznaczyli i wciaz są wspominani przez odwiedzajacych cmentarz ludzi. Jesteśmy tacy jak oni. Czy i nas ktos będzie wspominał? Czy znikniemy jakby nas nigdy nie było?
Pomniki dzieciece chwytają za serce. te smutne twarzyczki, te buciczki zapinane na guziki…I ten hiszpański mech, który żywi sie powietrzem i żyje tylko trzy miesiace – coś cudownego!Szkoda, że w Polsce nie rośnie, ale skoro jemu potrzeba do zycia wysokiej temperatury, to nie dziwota.
Piosenkę „Moon river” kocham od dawna i nieraz nucę ja sobie zupełnie nieświadomie.A nie miałam pojęcia w jakich okolicznościach powstała i z jakim miastem jest związana. Dziekuję za opowieść o niej. I ogóle za kolejną, niezwykłą podróz z Tobą!:-)***
Droga Olu, bardzo mnie uszczęśliwia to, że czytasz wszystko co zamieszczę i tak życzliwie odbierasz. Dziękuję, to takie niesamowite, że lubisz to co ja i podobne wrażenia w Tobie wywołują historie jakie usłyszę lub przeczytam. Fajnie, że będziesz wiedziała kto napisał „Moon River” i jakie falbanki powiewają nad jego grobem. Savannah jest miastem niezwykłym, ma taką historię, że tylko siadać i pisać. Mój mech przeżył, pod murami jest zawsze ciepło, a jeszcze przywiozłam sobie nowy. Najlepsze ujęcie nie pokaże jak tam jest pięknie, pomniki i cokoły pokryte patyną, mchem, bluszczem i niezwykły gwar w powietrzu. Ptaki, cykady, pszczółki, motyle. Jak pisał John Muir, w Mieście Umarłych broni się życie. Po wielkich ludziach zostają dokonania, ale czy to ma znaczenie czy po nas coś zostanie? Po drugiej stronie próżność nie istnieje:) Mam nadzieję, że podobało Ci się epitafium Aikena, które wymyślił patrząc na datę śmierci, która zakończyła jego dzieciństwo. Szukałam ławeczki, gdzie Forrest Gump opowiadał swoją historię i robiłam zdjęcia na placu Pułaskiego, co to za cudowne miasto! Dziękuję Ci za miód na moje serce i gorąco pozdrawiam:)
Czujemy podobnie, Marylko, dlatego podobnie też wiele rzeczy odbieramy i przezywamy. Dlatego też lubię czytać Twoje teksty na blogu i nie tylko!*
A co do wiersza Aikena, to zaciekawił mnie ten zamieszczony przez Ciebie fragment, więc znalazłam sobie całość w necie. Wklejam go poniżej, bo moze ktoś z Twych czytelników też zechce zapoznać sie z całością. Wiersz jest piękny i pełen prawdy…
Muzyka słuchana z tobą
Conrad Aiken
Muzyka słuchana z tobą więcej niż muzyką,
I chleb z tobą łamany był więcej niż chlebem;
Teraz, gdym jest bez ciebie, spustoszone wszystko,
Już martwe wszystko, co niegdyś tak piękne.
Twe ręce dotykały sreber tego stołu,
Widziałem, twoje palce tę szklankę trzymały.
Sprzęty nie pamiętają ciebie, droga,
Choć dotyk twój nie przeminął na nich.
Gdyż tylko w sercu moim wśród nich żyłaś,
Błogosławiąc spojrzeniem i dłońmi;
I w moim sercu będą pamiętały zawsze,
Że znały ciebie kiedyś, o piękna i mądra.
Tak, pozostają tylko przedmioty jako niemi świadkowie naszych przeżyc i uczuć. O ironio losu! One pozostają a my ludzie, ich twórcy i użytkownicy przemijamy. Lecz tylko my nadawaliśmy im znacznie, tylko dzięki nam pełne są wspomnień, które budzą w sercu ciepło, ale i ból…
Serdecznie usciski zasyłam Ci Marylko o poranku oraz życzenia dobrego tygodnia!:-)***
Dziękuję Olu za wiersz, trzeba przeczytać cały, żeby go lepiej zrozumieć. Podobna tęsknota jak u księdza Twardowskiego. Zafascynowała mnie ta postać, jego wiersze widzę na Allegro i w antykwariatach tylko. Nie widziałam jego rodzinnego domu, ale wiem że wyglądał jak inne typowo angielskie piękne domy w centrum Savannah. Niedaleko najstarszego cmentarza, w którym przy niemal każdym nagrobku jest pamiątkowa tablica. Załozyciele miasta, Konfederaci, a nawet ofiary pojedynków. Jest duzo surowszy niz Bonaventure, ale niezwykły. To dla mnie wyróżnienie Olu, że porównujesz moje odbieranie świata do swojej artystycznej duszy, dziękuję:))
Cmentarze mnie troszkę przerażają, ale z drugiej strony intrygują. Piękne fotografie
W starych ogrodowych cmentarzach nie ma nic przerażającego, a jak jeszcze są ławeczki i kursują wycieczki, mozna odzarować strach:)
Nie bardzo lubię cmentarze, ale to bardzo ciekawe miejsce, a drzewa są jak z bajki.
Żeby poznać Savannah, trzeba zobaczyć koniecznie to miejsce, zapewniam, że warto.
Piękne zdjęcia
Dziękuję.
Niesłychana opowieść, tak wciągająca aż dech zapiera. Niebanalnie napisana, wielkiego talentu potrzeba, żeby wywołać uczucie spokoju, błogości, wręcz tęsknoty za takim miejscem, jego ciszą, muzyką i tajemnicą. Mało tego, poczułam dziwną błogość i chyba odpłynął atawistyczny lęk przed odejściem. Gratuluję tekstu, chapeau bas Marylko !!!
Kolejna kochana osoba, która odbiara wszystko jak ja i nie trzeba nawet wielu słów, żeby poczuła. Dziękuję, ale to nie moja zasługa, materiał jest tak niesamowity, a miejsce przerasta najbardziej wyszukaną powieść, tylko notować:) Pozdrawiam serdecznie Wanilio.
Super wpis, nieco mroczny ale zarazem bardzo interesujący!
Ja tylko rejestrowałam co widzę:) Dziękuję.
Jak chcesz zobaczyć Savannah, to jest film na you tube. „W O północy w ogrodzie dobra o zła”.
Niewiarygodne miejsce! Chyba wybiorę się jutro do księgarni 🙂
Marylko piękny cmentarz i bardzo cieszę się, że odkrywasz przed nami na blogu niezwykłe miejsca. Mam wrażenie, że drzewa i cała roślinność są tu rezydentami razem z dawnymi mieszkańcami Savannah. Piszesz o powiewającym mchu, który bez wątpienia nadaje klimat miejscu. Piękne nagrobki, czasem proste, czasem niczym rzeźby z galerii. Ile tam jest ukrytych historii…Ciesze się, że niektóre z nich nam opisałaś. Bardzo ciekawy wpis 🙂 Pozdrawiam serdecznie
Wiesz Małgosiu, nie sposób wszystko pokazać, bo to ogromny cmentarz, pewnie będę uzupełniała. Zwróciłam uwagę na niemieckich emigrantów, którzy spoczywają razem, mają też swój skwer i fontannę w Savannah. Ja też uważam, że miejsce jest tak cudne, że to dobry wstęp do próby pokazania Savannah. Jestem zafascynowana tym miastem. Europejskie, a ja się za Europą stęskniłam, a jednocześnie bardzo amerykańskie. Dziękuję i cieszę się, że cmentarz Bonaventure Cię zainteresował:)
Cmentarze to prawdziwe skarbnice historii. Myślę, że wiele z tych historii zostaje zapomniana, część przekręcona, ale tych, które przetrwały, słucha się z zaciekawieniem 🙂
To prawda, tak jest z historią Corinne, piękny posąg dziewczyny aż kusi, żeby opowiadać o jej tragicznie zakończonej miłości, brzmi lepiej niz śmierć w łóżku z powikłań po przeziębieniu. Troche podsłuchiwałam grupę z przewodnikiem. Najpiewniejsze są daty i one też wiele mówią.
Nie lubię cmentarzy bo przywołują smutne chwile i tęsknotę za bliskimi których mi strasznie brakuje to ten, uwieczniony przez Ciebie Mario jest niesamowity. Kojarzy mi się ze senami dobrego filmu 🙂 całość jest bardzo magiczna…
Aniu, mowę mi odjęło na tym cmentarzu z zachwytu. Podsluchiwałam co mówiła przewodniczka do grupy, dlatego mogłam potem wyszperac kilka ciekawostek. Savannah wiele przeszła, 3 wielkie epidemie żółtej febry, wojnę, pożary, niewolnictwo, voodoo i jeszcze wszechobecne informacje o nawiedzonych domach bardzo wplywa na odbiór tego miejsca. Wizyty na cmentarzach nie musza być przykre, dziękuje Ci za wizytę i pozdrawiam serdecznie:)