Czirokezi Smoky-Mountain

Podobne wpisy

12 komentarzy

  1. Żaneta pisze:

    Przyniesienie patriarchatu postrzegasz w kategoriach krzywdy? Niejedna feministka zgłosiłaby veto 😉 Przykro się robi, kiedy lokalne zwyczaje spychane są kosztem wprowadzania zmian uważanych przez dominatorów za jedynie słuszne. Nie tylko Indianie mogli się o tym przekonać, ale akurat tematyka filmów z ich udziałem wpisała się barwnie w seriale i filmy, gdzie starcie kowbojów z Indianami stanowi tło. Co ciekawe chyba częściej Indian pokazuje się lepszym świetle jako tych uciśnionych. Piękna opowieść z urzekającą górską panoramą. Nawet Ty pojawiłaś się jednej fotce, co nieczęsto się zdarza!

    1. Myślę, że żadna dominacja płci nie jest dobra. Warto korzystać z mądrości i doświadczenia kobiet, wiedzą o tym nawet słonie. To samo widziałam u Indian w Panamie i Kolumbii. Zadziwiające jest, że stare plemiona wyróżniały kobietę, dlatego, że dawała życie. Natura ją uprzywilejowała, a oni to szanowali. Popatrz jaki to kontrast z obrazem Indii z Twojego artykułu.
      Hollywoodzki obraz plemion jest jakiś spaczony, albo infantylny, albo przedstawia ich jako dzikusów. Bardzo polubiłam „swoich”, Creek i Cherokee. Góry były zupełnie inne od wszystkich jakie widziałam, na szczęście w ciągu 4 godzin możemy się tam znalezc.

  2. Pięknie pokazałaś co w życiu powinno być na pierwszym miejscu, ale realia rządzą się innymi prawami. Indianie czuli się integralnie związani z naturą i to dawało im szczęście. Zdjęcia doskonale korespondują z filozofią Czirokezów, nie mogłam się napatrzyć! Rezerwaty na własnej ziemi…To mówi samo za siebie.
    Mario, fajnie znowu zawitać do Twojego świata. Pozdrawiam serdecznie!

    1. A Ciebie miło zobaczyć znowu w moim świecie, witam serdecznie:) Podoba mi się świat Indian, w którym dbało się o najsłabszych, każdy był równy i miał zadania, które pozwalały mu czuć się ważnym i potrzebnym. Wielki Duch stworzył przyrodę i zwierzęta, dlatego bezmyślnie nie zabijali i nie niszczyli. Ale potem w górach znaleziono złoto i zaczęły się wysiedlenia, wycinanie lasów i „cywilizacja”. Pozdrawiam serdecznie Marto i nie mogę się doczekać kiedy przeczytam jedną z Twoich pieknych opowieści:)

  3. Nareszcie dotarłam – wielka przyjemność do porannej kawy, choć los Indian tragiczny, Czytając myślałam o tym, co musieli czuć ludzie przywykli do wolności, do bezkresnych przestrzeni, kiedy wtłoczono ich do rezerwatów… i na chwilę przestałam się użalać nad sobą, bo pandemia, bo znowu zdalne nauczanie, bo zaraz pewnie znowu nas zamkną w domach. Fascynujące informacje – nie wiedziałam o matriarchacie u Czirokezów ani siedmiu klanach – czy znasz może jakieś dobre książki o na ten temat albo ogólniej – o indiańskim szamanizmie? Ostatnio w swoich zainteresowaniach systemami duchowymi cofam się coraz dalej i w końcu dotarłam właśnie do szamanizmu. Czytam właśnie ciekawą książkę o Ainu (Sachalin i Hokkaido głównie – byliście może? )
    Przepiękne zdjęcia! Zwłaszcza te Gór Dymnych i lasów. Uczta dla znękanych miastem oczu. Pozdrawiam bardzo serdecznie i czekam na kolejne podróżnicze historie 🙂

    1. Zamknięcie musi być okropne, a do tego zdalne nauczanie. Ja tego tak nie odczuwam, bo mam dużo przestrzeni wokół domu i u nas wszystko działa jak przedtem. Ale musieliśmy odłożyć kilka fajnych wyjazdów. Współczuję i trzymam kciuki, żeby świat jak odzyskał wolność najprędzej.
      Matriarchat i matrylinearny system pokrewieństwa w linii żeńskiej występowało u ludów obu Ameryk. Pierwszy raz spotkałam się z tym u Indian Kuna na karaibskich wyspach San Blas. Przywędrowali z Kolumbii do Panamy.
      Na północy dzisiejszej Kolumbii w kulturze Zenú szczególne miejsce zajmowały kobiety. Były one traktowane ze szczególnym szacunkiem jako uosobienia płodności i mądrości. W chwili najazdu plemionami rządziła kobieta.
      W Ameryce Północnej Cherokee, Creek i tajemniczy Hopi. Na pewno było ich więcej. Trzeba podkreślić, że to był bardzo sprawiedliwy układ, w którym wszyscy byli sobie równi.
      Nie wiem nic o szamanizmie, ale mam nadzieję dalej poznawać różne plemiona Indian.
      Wmuzeach w Peru, Ekwadorze i Kolumbii widziałam wielkie gabloty temu poświęcone. No i zabrakło czasu w Ekwadorze na Ayahuascę. (kopiuje ze swojego wpisu)
      ” Nazwa Ayahuasca w tłumaczeniu z języka keczua oznacza “Winorośl duszy” . Jest to święta krzewinka używana przez tysiące lat przez rdzenne plemiona Amazonki dla dobrych energii, duchowego oczyszczenia i uzdrowienia.
      Ayahuasca przygotowywana przez szamanów, jest brunatnym, gorzkawym płynem. Jej celem była komunikacja z siłami nadprzyrodzonymi i duchami.
      Wywołuje efekty psychotropowe po 20 minutach. Najwcześniejsze działanie, to rozchodzące się ciepło, fizyczny relaks, spokój fizyczny. Nie traci się świadomości. Łagodne oderwanie od ciała, otoczenia, wizje podobne do snu, dźwięki, to wszystko podobno leczy depresję i przywraca stabilność.
      Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia i cierpliwości:)

      1. Dziękuję za ciepłe słowa i taką obszerną odpowiedź – chciałaś spróbować ayahuaski? Ja cały czas mam to gdzieś z tyłu głowy, bo to coś naprawdę fascynującego, ludzie, którzy przeszli ten rytuał opisują niezwykłe doznanie zjednoczenia ze wszystkim. Obejrzałam na YT chyba wszystkie filmy na ten temat (no dobra, wiele, bo jest ich multum) i trochę jednak bym się bała – to chyba taki strach białego, miastowego człowieka przed utratą kontroli – jakbyśmy ją nad czymkolwiek mieli… Zaraz przeczytam cały ten wpis, bo musiał mi chyba umknąć. Od czasu pandemii mam netflixa, rzadko znajduje tam coś dla siebie, ale jakiś czas temu widziałam serial „Frontera verde”, właśnie o dżungli południowoamerykańskiej i roślinie, która ma właśnie takie właściwości. Las tropikalny pokazany w taki sposób, że po raz [pierwszy w życiu zapragnęłam go zobaczyć. Pozdrawiam, zdrowia dla Ciebie i Twoich bliskich 🙂

        1. Jak też obejrzałam sporo filmów o ayahuasce i też nie lubię tracic kontroli, ale gdyby się dobrze przygotować np. przez miesiąc nie jeść mięsa, nie pić alkoholu i zażyć pod okiem kogoś doświadczonego, to chyba nie byłoby niebezpieczne. W Ekwadorze spotkaliśmy lekarza, który studiował w Polsce, od niego dowiedzieliśmy się mnóstwa ciekawych rzeczy. Ale najbardziej fascynuje mnie Kolumbia „Green Frontier” to cos dla mnie. Na Netfliksie z przyjemnością obejrzałam „Grace and Frankie”. Dziękuję za miłe życzenia 🙂

  4. Super dowiedzieć się czegoś więcej. W ogóle nie miałyśmy o tym wszystkim pojecia.

    1. Dziękuję za odwiedziny i bardzo się cieszę, że mogłam się podzielić informacjami o tym dzielnym ludzie, pozdrawiam:)

  5. Marylko dzięki wielkie za bardzo interesujący wpis. Przyznam, że takie życie w harmonii z przyrodą i szacunek wobec każdej formy życia bardzo mi odpowiadają. Dziś przebyliśmy długą drogę do tego, o czym wiedzieli już dawno Czirokezi. Oczywiście nie wszyscy, ale przynajmniej część społeczeństwa. Dobrze, że coś z tej kultury przetrwało, a nie zawsze tak było. Góry piękne, bardzo malownicze, podobnie ich przyroda. Miasto już mniej i dziwię sie, że ludzie bez maseczek…no ale przykład idzie z góry. Na szczęście już się tam niedługo pozmienia. Pozdrawiam serdecznie

    1. Małgosiu, wokół tego skansenu jest piękny park, dziki gąszcz z wytyczonymi ścieżkami, każdy ważny krzaczek podpisany. Bardzo bym chciała tam pojechać, kiedy góry rozkwitają azaliami. Jest bardzo pięknie, wszędzie można wjechać jak ktoś nie ma siły na wspinaczkę, a te zamglone warstwy to magia, o każdej porze dnia. Będziemy tam wracać. Bardzo szanuję kulturę Chorokee, są na tej ziemi od tysięcy lat, nikt ich nie przegonił, dlatego czuło się tę siłę. Dla mnie bezcenne przezycie, fajnie, że tez Ci się podobało. My mieszkamy w bardzo spokojnej okolicy, tak na chwile wejść w amerykańskie szaleństwo nie jest złe, a potem znowu cudowna przeprawa przez góry:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *