Monument Valley. W krainie Navajo
Monument Valley jest czasem, przestrzenią, ciszą i szumem wiatru wśród iglic. Natura urządza tu takie spektakle, że dopiero teraz wiem jak intensywna może być tęcza, deszcz i niebo pełne gwiazd. W czerwonych formacjach, którym ludzie nadali nazwy, zobaczyłam 50 milionów lat.
To wzorcowy obraz Dzikiego Zachodu znany z niezliczonych filmów, jednak prawdziwe historie jakie się tu rozegrały są równie fascynujące.
Ta magiczna kraina jest plemiennym parkiem narodu Navajo, położonym na granicy Arizony i Utah. Jest ich duchową ojczyzną z której kiedyś rząd USA przepędził ich do rezerwatu.
Najbardziej malownicza część doliny zajmuje 13 kilometrów kwadratowych, które mocno zapisują się w pamięci. Zapraszam na wędrówkę zakurzonym czerwonym szlakiem.

Spis treści
Long Walk – wypędzenie Navaho do rezerwatu
W 1864 roku rząd postanowił przenieść 9 tysięcy osób z ludu Navajo do rezerwatu w Nowym Meksyku, odległego o 350 mil. Kiedy żołnierze zaczęli łapać ludzi, wielu z nich ukryło się w górach i jaskiniach.
Podczas „Długiego spaceru” zginęło około 200 osób. Cztery lata później Navajo wrócili do swojej ojczyzny, kiedy rząd na mocy traktatu dał im ziemie na granicy Arizony i Nowego Meksyku. Jeszcze gorszy los spotkał rdzennych mieszkańców W Georgii, Creek i Cherokee wędrowali „Szlakiem łez”
Forrest Gump Point


W tym miejscu Forrest Gump skończył swój bieg przez całe Stany Zjednoczone w filmie z z 1994 roku. Biegał przez 3 lata, 2 miesiące, 14 dni i 16 godzin. Na pamiątkę słynnej sceny jest umieszczona tablica, którą dekoruje ją kilka par butów. Opisałam więcej miejsc związanych z filmem „Forrest Gump”
Tego dnia, bez żadnego powodu, zdecydowałem się na małą przebieżkę. Przebiegłem do końca drogi, a kiedy tam dotarłem, pomyślałem że pobiegnę na koniec miasta.
A kiedy tam dotarłem, pomyślałem, że może po prostu przebiegłbym przez hrabstwo Greenbow…”
Widok majaczących w chmurach ostańców zapowiada przygodę, a miejsce jest tak malownicze, że każdy się tu zatrzymuje na zdjęcie. Trzeba poczekać na swoją kolej i w porę uskoczyć przed nadjeżdżającymi samochodami.

Hotel View

Wejście do Monument Valley Navaho Tribal Park jest płatne, a bilety można kupić wcześniej online, albo w kasie Visitor Center. Na Parku są dwa hotele, ale tylko jeden oferuje niezapomniane widoki na dolinę. Idealnie wkomponowany w krajobraz niczym nie mąci harmonii. W sąsiedztwie jest punkt Johna Wayne’a, który pokochał ten widok.
Sklep z rękodziełem prezentuje prawdziwe dzieła sztuki, niestety najpiękniejsze koce i figurki ze srebra i kamieni kosztują tysiące dolarów. Wieczorem na ścianie budynku można oglądać stare westerny.

The Mittens
Maja ponad 300 m wysokości i są symbolem Monument Valley. Swoje jaskrawoczerwone zabarwienie zawdzięczają obecności tlenku żelaza. Mienią się kolorami podczas wschodów i zachodów na tle dostojnie spiętrzonych chmur.
Kiedy dotarliśmy do hotelu nawałnica zasłoniła wszystko. Tylko w tym niezwykłym miejscu na świecie można zaobserwować skąd nadchodzi ulewa i w którym miejscu dokładnie się skończy.

West i East Mitten Buttes są nazywane rękawiczkami, ponieważ przypominają gigantyczne rękawice z jednym palcem. Navajo wierzą, że bogowie zostawili je kiedyś podczas swoich zabaw w dolinie i kiedyś po nie wrócą.

Potem obserwowaliśmy jak formuje się podwójna tęcza i tworzy most nad słynnymi ostańcami. Powitanie było królewskie, bo takiej uczty duchowej się nie zapomina.

Tęcza w Dolinie Monumentów. Przed nami jedna z trzech słynnych formacji – West Mitten Butte.
West Mitten Butte, East Mitten Butte i Merrick Butte

Wschód słońca w Dolinie Monumentów to mistyczne doświadczenie. Na naszych oczach z mroku wyłoniły się West Mitten Butte, East Mitten Butte, Merrick Butte.


Żołnierze amerykańscy, którzy pierwsi tu dotarli uznali tę krainę za odpychającą i opustoszałą jak tylko można sobie wyobrazić. Jak okiem sięgnąć widać tylko wzgórza z piaskowca ze skąpą roślinnością. Dzięki temu świat zewnętrzny nigdy nie wtargnął do doliny.

Każda z tych roślin jest wyposażone w haczyki i kolce, o czym się boleśnie przekonałam, kiedy chciałam uplasować się wśród nich do zdjęcia.

Jedynym szlakiem pieszym, którym mogą wędrować turyści jest sześciokilometrowa trasa wokół West Mitten. Wildcat Trail liczy około trzech mil.
Historia Merricka i Mitchella
Jack Merrick i Ernest Mitchell byli jednymi z żołnierzy, którzy brali udział w przesiedlaniu Navajo, Cały czas przyglądali się pożądliwie ich srebrnej biżuterii. Wrócili do Monument Valley po próbki srebra, ale Navajo kazali im się wynosić i nigdy nie wracać.
Inwestorzy, którzy byli skłonni zainwestować w kopalnię, chcieli zobaczyć więcej próbek srebra, dlatego Merrick i Mitchell wrócili do Doliny i wkrótce potem zginęli.
Ostatni wódz Navajo, który wiedział gdzie leży kopalnia, nie żyje od kilkudziesięciu lat, a kopanie w ziemi jest surowo zabronione. Dwa wzgórza – pod którymi spoczywają Merrick i Mitchell – noszą ich imiona.

Na niebie, którego czerni nie zakłócają światła miast, tańczą gwiazdy i planety. Mój osobisty astronom potrafi je nazwać, jakby to były rośliny na łące.

Monument Valley Drive
Siedemnaście mil, albo dwadzieścia sześć kilometrów wyboistej drogi, pełnej zasadzek i zdradliwych uskoków prowadzi do niezwykłych formacji i iglic. Nasz pojazd miał napęd na 4 koła, ale i tak kilka razy żegnałam się z życiem.
Za wjazd samochodem trzeba zapłacić 20 dolarów, Dostaliśmy mapę z 11 najbardziej spektakularnych punktów widokowych.
Najpiękniejsze z nich zobaczymy w Arizonie, chociaż zaczynamy naszą przygodę w Utah. W Dolinie mieszkają ludzie w domach bez prądu i wody. Nie można zbaczać z wyznaczonej trasy i zakłócać ich spokoju. Trasa jest przewidziana na 2 godziny, ale my spędziliśmy tam 4 i wypłoszyło nas dopiero rychłe zamknięcie parku.
- W Monument Valley zobaczymy messy, czyli z hiszpańskiego formacje, które przypominają stół.
- Buttes – messy, które się zmniejszyły pod wpływem erozji.
- Iglice – które się wyłoniły z ostatniego etapu erozji – sa wąskie i wolnostojące.
Monument Valley – The Three Sisters

Powstałe przez setki lat w wyniku erozji wiatrów i opadów deszczu Trzy Siostry, wznoszą się malowniczo na wysokość 250 metrów. Przed nimi wystaje Thumb, czyli formacja przypominająca kciuk.
Monument Valley – John Ford’s Point

Miejsce jest oszałamiająco piękne, a widoki skał dłużej zostają w pamięci niż najbardziej bujne lasy deszczowe. Może dlatego, że natura pracowała nad rzeźbą przez miliony lat i zrobiła to perfekcyjnie.
Kultowy obraz samotnego kowboja stojącego na otwartej przestrzeni, rozsławił w swoich westernach John Ford. Nakręcił w Monument Valley większość swoich najsłynniejszych filmów.
Historia, która tu przywiodła reżysera jest bardzo ciekawa i nadaje się na scenariusz filmowy.

Harry i Leone ściągają Hollywood
Harry i Leone – zwana Mike – w 1925 roku założyli mały sklepik, w czasach kiedy Dolina Monumentów jeszcze była publiczna. Zdobył zaufanie Navajo, którym susza i bieda Wielkiego Kryzysu bardzo dokuczyły.
Pewnego dnia Goulding usłyszał, że Hollywood chce nakręcić western, ale ciągle szuka odpowiedniego miejsca. Pomyślał, że jest to doskonała sposobność, żeby pomóc swoim przyjaciołom.
„Mike i ja doszliśmy do wniosku, że pojedziemy do Hollywood i zobaczymy co możemy zrobić’” . Do studia w Los Angeles wszedł wysoki i chudy kowboj, który domagał się rozmowy na temat kręcenia westernu. Wszyscy go ignorowali, a nam dyrektor przyjechał, żeby go wyrzucić. Jednak zanim to nastąpiło, na jednym ze zdjęć zobaczył Indianina na koniu przed trzema okazałymi formacjami.
John Ford, który miał wtedy 43 lata, wypłacił 5 tysięcy zaliczki i poprosił o zorganizowanie kwater dla ekipy filmowej. Pierwszym filmem był „Stagecoach” z 1939 roku z Navajo w roli statystów.
Na cyplu można zrobić sobie zdjęcie na koniu, którego za 5 dolarów możemy wypożyczyć na miejscu.

Patrzę na The Bird i The Hand. Erozja uformowała skałę w kształt dłoni, boskiej oczywiście. Na horyzoncie kusi Totem Pole. Iglica, która do złudzenia przypomina indiański totem.

Monument Valley – Totem Pole


Totem Pole – wysoka na 75 metrów iglica z piaskowca – jest jedna z największych atrakcji Doliny.
Yei Bi Chei to mniejsze skały, które otaczają totem. Navajo widzą w nich życzliwe bóstwa, które są związane z naturą.
Ile to milionów lat musiało minąć, żeby z wielkiej messy został cienki ołówek w kształcie indiańskiego totemu. Myślałam o tym, że widzę czas, najlepszą ilustrację jego upływu. W okresie jaki upłynął od istnienia messy do utworzenia się iglicy, zawiera się cała historia ludzkości.

Ostatnią osobą która wspięła się na Totem był młody Clint Eastwood w 1975 roku. Totem jest święty dla ludu Navajo, ale filmowcy uzyskali pozwolenie na nakręcenie sceny w zamian za usunięcie wszystkich haków, jakie zostały po poprzednikach.
W „The Eiger Sanction” Clint Eastwood wspinał się bez pomocy kaskadera.

Monument Valley – Artist’s Point


Urzekający widok na te wszystkie malownicze formacje ma związek z artystami, którzy chcieli zatrzymać to piękno na płótnie. Jednak ja uważam, że w takim miejscu każdy staje się artystą, bo dusza zaczyna klękać w zachwycie, zanim jeszcze oczy oswoją się z oszałamiającą scenerią.

Wiele formacji nosi nazwy zwierząt, bo kiedy się dłużej im przyjrzeć układają się w postać słonia, wielbłąda, czy królika.
Kilka ciekawostek o narodzie Navajo

- Pierwszymi mieszkańcami Monument Valley byli Anasazi, którzy mieszkali w jaskiniach. Navajo, spokrewnieni z Apaczami, przybyli znacznie później.
- Migrowali przez Cieśninę Beringa z Alaski i Kanady podczas ostatniej epoki lodowcowej. Dopiero około 1400 roku Navajo i Apacze powędrowali na południe.
- Navajo byli rolnikami, uprawiali kukurydzę, fasolę i dynię. Po przybyciu Hiszpanów w XVII wieku, zaczęli hodować owce i kozy
- Domy – hogany – budowali z bali i błota. Niektórzy Navajo w Monument Valley do dzisiaj w nich mieszkają. Swoje ubrania szyli z jelenich skór.
- Navajo – w ich języku – oznacza ziemie uprawne. Nazywają siebie Dine – ludem, a Monument Valley – Doliną Skał.
- Połowa z nich nadal używa swojego unikalnego języka, ale większość z nich używa także angielskiego.
- Naród Navajo ma własny system sądownictwa i zarządzania, jednak nadal przestrzega prawa Stanów Zjednoczonych. Hodują owce, zajmują się tkactwem i wyrobem pięknej biżuterii.
- Podobnie jak u innych rdzennych plemion obowiązuje matrylinearny system pokrewieństwa, co oznacza, że dziedziczą w linii żeńskiej. Opisałam to na przykładzie Czirokezów z Appalachów
- Populacja narodu Navajo liczy ponad 300 000 osób i jest największym plemieniem w Stanach Zjednoczonych.
Hogan

Hogan jest domem w kształcie kopuły z drewnianą ramą i ścianami wykonanymi z gliny. Drzwi w hoganie są zawsze skierowane na wschód, żeby jego mieszkańcy mogli zobaczyć wschód słońca.
Na terenie Monument Valley wiele osób nadal mieszka w tradycyjnych domach. Hogan przeznaczony dla kobiet ma dziewięć podpór, które reprezentują dziewięć miesięcy płodowych i zaokrąglony dach.
Męski Hogan ma tylko cztery podpory, które uosabiają cztery strony świata. Dach jest stożkowaty i przypomina tipi. Małe budynki obok hoganów są przeznaczone do medytacji i różnych ceremonii.


Goulding Lodge i kabina Johna Wayne’a
Goulding Lodge to drugie miejsce gdzie można się zatrzymać w Monument Valley. Widoki nie są już tak porywające, ale za to jest doskonała restauracja, sklep z rękodziełem Navajo i muzeum związane z nakręconymi tu filmami.

To właśnie tu Harry i Leone założyli mały sklepik w1925 roku przy wejściu do Monument Valley.
Budynek był piwniczką na ziemniaki, ale potem awansował na kwaterę dowódcy granego przez John Wayne’a w filmie „Nosiła żółtą wstążkę” z 1949 roku. Wewnątrz są meble i mnóstwo fotosów z filmów, oraz wielka tekturowa postać aktora.
John Ford nakręcił siedem filmów z Johnem Wayne w roli głównej w latach 1939-1964. Ekipa filmowa zawsze zatrzymywała się w Goulding’s Lodge.

Stary dyliżans możemy podziwiać na zewnątrz muzeum.

To tylko garść wspomnień i kilka zdjęć, które dają blade pojęcie o niezwykłości tego miejsca. Prawdziwe spotkanie z taką naturą zostaje w duszy na zawsze. Mogłabym tam spędzić miesiąc, ale wzywały nas kolejne przygody, które okazały się tak samo ekscytujące. Do tej pory napisałam o kaktusach Saguaro, najdzikszym mieście Dzikiego Zachodu oraz o Moki Dugway i Goosenecks State Park, ale wkrótce ciąg dalszych naszej wyprawy po bardzo Dzikiem Zachodzie. Koniecznie zobaczcie zjawiskową Dolinę Bogów – Valley of the Gods.
Wasze zdjęcia aż zapierają dech! A fotografie, na których widać Ciebie są niesamowite. Twoja mała figurynka na tle tych monumentalnych skał i oszałamiających przestrzeni..Maleńki człowiek przy tym boskim dziele stworzenia. I jego zachwyt, wzruszenie, głęboka, duchowa wież z naturą. Wdziecznosc za to piękno, za ten ideał, z którym ma do czynienia. Wyobrażam sobie, że są to przeżycia głębokie, niezapomniane, magicznie porządkujace cos w duszy.
Sama nie wiem, które zdjecie najbardziej mi sie podoba. Te kolory skał, nieba, te tęcze, te gwiazdy na nocnym niebie..Cuda, same cuda! A Twoje zdjęcie siedzącej na pustej szosie od razu przypomniało mi, że i ja mam podobne zdjecie, na podobnym tle, tyle że w Au. Świat zawiera w sobie mnóstwo podobieństw, bo też i jedna ręka go chyba tworzyła. To wszystko było i będzie wtedy, gdy nas juz dawno nie będzie. Jak dobrze, że póki co możemy to wszystko widzieć, chłonąć, przeżywać i wspominać. Znajdować sens i nic przewodnią. Być częścią tego piękna.
Bardzo dziekuje za ten spektakl dla oczu i duszy.
Serdeczne uściski zasyłam ci Marylko!:-))
P.S.
Cudna ta Twoja kolorowa sukienka! Wspaniale wspólgra z paletą barw dookoła. Byłaś idealnie wkomponowanym elementem tego dzieła sztuki:-))
Dziękuję kochana Olu, może chociaż trochę tej niesamowitej atmosfery widać na zdjęciach, ale to nie jest to samo. Zawsze mnie zadziwia piękno w krajobrazie pozbawionym drzew. Te roślinki są bardzo dzielne i wystarczy im kilka kropli deszczu, żeby zakwitły i nakarmiły wszystko co fruwa. Przeżycia są rzeczywiście mocne, nawet jak się zna góry i inne przestrzenie. To coś nieporównywalnego z niczym innym. Było bardzo intensywnie, deszcz i słońce i tęcza były tak wyraziste, jakby to się działo w kinie. Pierwszego dnia nie udało nam się wjechać do doliny z powodu tej nawałnicy, która wywołała tęczę, na szczęście na drugi dzień otworzyły się bramy. Na wycieczkę można pojechać specjalnym pojazdem z innymi, albo nawet zamówić sobie przewodnika, który pokaże niedostępne dla wszystkich cuda. Ludzie pozowali na autostradzie 163 w różnych pozach, a ja nie chciałam zasłaniać tego widoku, o którym marzyłam. Ja też myślałam o tym, że skały stoją niewzruszone, a nasze życie mija tak szybko. Dlatego warto zobaczyć jak najwięcej, skoro ten czas taki krótki, a pobyt na planecie jest jednorazowy.
To wielka przyjemność pokazać Ci to wszystko Olu, ściskam serdecznie:)
Taka podróż to moje marzenie 😍
Ja też marzyłam bardzo długo i się spełniło:)