King Gold Mine w Jerome. Miasto duchów
King Gold Mine w Jerome jest dziwaczną pozostałością po kopalni złota, którą wszyscy opuścili z dnia na dzień. Cmentarzysko rupieci opowiada o tym jak żyli poszukiwacze skarbów na przełomie wieków w miasteczkach Arizony. Nadciągali z całego świata, żeby szybko się wzbogacić. Nikogo z nich już nie ma, a osada wygląda tak, jak ją zostawili. Drewniane budynki wyschły na wiór w palącym słońcu Arizony i przez100 lat pięknie się starzały. Tego świata nie da się już odtworzyć, można go tylko zobaczyć na starych filmach.
W latach 80 tych Don i Terry Robertson kupili opuszczoną kopalnię złota niedaleko Jerome w Arizonie i zaczęli gromadzić stare samochody, szopy z przełomu stulecia i wszystkie stare przedmioty z duszą na jakie trafili. Dzięki ich pasji mogliśmy doświadczyć jeszcze jednej odsłony Dzikiego Zachodu, którą i Wam chcemy pokazać.
Spis treści
Tam gdzie zaczyna się stary Zachód

Do Jerome dojedziemy w dwie godziny z Phoenix, a droga minie szybko jak sen, bo nie można oderwać oczu od połonin porośniętych kaktusami Saguaro.
Wjechaliśmy krętą drogą na Wzgórze Kleopatry. Często się zatrzymywaliśmy, żeby popodziwiać dzikość. Nasze aparaty stały się przedłużeniem rąk. Tablica zaprasza w przeszłość.

Jerome jest starym górniczym miastem, założonym pod koniec XIX wieku. Żeby dostać się do złóż miedzi, firmy musiały wręcz rozkopać góry. Imigranci z Europy i Azji przybywali, żeby poprawić swój los. Dzisiaj Jerome jest miasteczkiem turystycznym, które za pomocą hasła – miasto duchów – próbuje przetrwać.
Kopalnia King Gold, o której chcę opowiedzieć znajduje się pół mili dalej. Osada nazywała się Haynes i w okresie największego rozkwitu liczyła około 300 mieszkańców.
Zapomniana kopalnia King Gold Mine w Jerome

Gold King Mine – miasto-widmo – ma ciekawą historię. Tam gdzie wszyscy bogacili się na wydobyciu miedzi, firma Haynes Copper topiła tylko pieniądze w kolejnych nieudanych próbach.
W końcu zbudowali głęboki szyb w środku góry, liczyli na miedź, a trafili na złoto.
W 1901 roku w osadzie było już 301 mieszkańców. Od 1908 roku mieli nawet własną pocztę. Żyła złota okazała się skromna i szybko się wyczerpała. Wszyscy czym prędzej się wynieśli.
W 1914 roku zostało tylko 14 osób, a potem jeszcze mniej. W latach 60 tych starą kopalnię wraz sprzedano w takim stanie, w jakim przetrwała do dzisiaj.
Don i Terry Robertson – Twórcy skansenu


W latach 80 tych Don Robertson i jego żona Terry, kupili opuszczoną kopalnię złota i zaczęli gromadzić wszystkie stare przedmioty z duszą na jakie trafili. Przez 30 lat powiększali swoje królestwo. Don kupił nawet tartak, który nadal działa.
„Zbieram tylko to co jest rzadkie, czego nie da się już znaleźć nigdzie indziej. Ludzie mówią, że powinienem sprzedać to wszystko, stałbym się naprawdę bogaty. Ale ja już jestem bogaty. To co tu jest to jest moja fortuna. Jaki sens ma trzymanie pieniędzy? Nie ma w tym żadnej radości. Ja cieszę się moją fortuną każdego dnia. Przeżywam moje własne marzenie.”
Don kochał samochody, zebrał ponad sto pojazdów z całego kraju. W ten sposób dowiedzieliśmy się, że już w 1902 roku były samochody elektryczne, jak Studebaker, znajdujący się pośród eksponatów. Wędrowaliśmy po tym oryginalnym skansenie i czuliśmy się wspaniale.
Ich historia przypomina mi innego pasjonata, Hindusa, który przez 40 lat budował świątynię na morzu. Jego marzenie też się spełniło.
Stara szkoła – King Gold Mine w Jerome

Starą szkołę Don sprowadził z Flagstaff. Na pewno nie było łatwo ciągnąć ją bardzo krętymi drogami pod górę, a wszystko na własny koszt.



„Proszę szanuj naszą rdzę”, brzmi jak prośba o szacunek dla srebrnych włosów.
Gold King Mine Ghost Town to raj fotograficzny, pełen rupieci, starych ciężarówek i zrujnowanych budynków. Rozśmieszały nas tabliczki, które ostrzegają intruzów co ich czeka.


King Gold Mine w Jerome wygląda jak miasto, które nawiedziła jakaś zaraza. Zostały tylko drewniane rudery, tony porzuconych maszyn i starych samochodów. Ale jest w tym taki urok, że można godzinami wpatrywać się w scenerię znajomą z filmów. Wśród tego rumowiska beczą kozy, biegają kury i pochrząkują wielkie świnie.


Dystrybutor paliwa w King Gold Mine w Jerome

Obok starych dystrybutorów paliwa i pojazdów, stoją szopy pełne zardzewiałych narzędzi. Zbiorniki, wiadra, pompy olejowe, drut kolczasty, łańcuchy.



Gabinet dentysty. Lodowaty dreszczyk przebiegł mi po karku na myśl o zabiegach pseudo dentystycznych bez znieczulenia. Za narzędzia uchodziły obcęgi i noże.

Kowal w King Gold Mine w Jerome


Była kuźnia, wokół której stały rozpadające się trumienki.





Stare poobijane samochody są jak jak dzieła sztuki.







Dekoracja z koltów działa na wyobraźnię. To były ponure czasy, a ludzie rzadko dożywali sędziwego wieku.
Tabliczka przy toalecie: Men to the left, because women are always right.

jak dojechać do King Gold Mine w Jerome
Założyciele tego miejsca odeszli tam gdzie wcześniej poszukiwacze złota, a teraz ich potomkowie opiekują się tym miejscem. Jest dziko, przyroda pożera pordzewiały metal, tablice ostrzegają przed wężami, niemiłosiernie pali słońce, a mimo tego tak ciężko stąd odejść. Co ciekawe, nadal można tu wypłukiwać złoto za jakąś opłatą.
Za 7 dolarów możecie do woli spacerować po tym oryginalnym miejscu. Starą kopalnię i skansen znajdziecie na Perkinsville Road, Jerome, AZ, 86331.
Jeżeli lubicie miasta duchów, to koniecznie zajrzyjcie do Goldfield Ghost Town, oraz do Tombstone, najsłynniejsze miasto Dzikiego Zachodu.
Piękne, artystyczne zdjęcia! Wcale nieławo jest zrobic dobre fotografie takim starociom i niby rupieciom. A Wam to wyszło świetnie. Wiem, co mówię, bo w Au byłam w kilku podobnych miejscach – opuszczonych kopalniach i osadach. Mało mam stamtąd dobrych zdjeć. Za to w pamięci trwa ta specyficzna atmosfera. Smutku, że tam gdzie tętniło zycie teraz króluje rdza i ruina. Kawałek czyjegos pracowitego życia uleciał w niebyt. Zoastały opuszczone cmentarzyki, dziwaczne machiny, proste izdebki, wszechobecne pająki i pajęczyny….
Uściski serdeczne zasyłam Ci Marylko!:-))
Dziękuję bardzo Olu, Twoje zdanie wiele dla mnie znaczy, bo sama robisz piękne, nastrojowe zdjęcia. Lubię atmosferę opuszczonych miejsc, chociaż dociera do mnie dobitniej, że wszystko przemija za szybko. Czuję wtedy, że wchodzę w przeszłość, bo nikt nie zamalował rdzy na samochodach, ani nic nie zmienił w starych budynkach. Wszystko jest bardzo prawdziwe, tylko ludzi już od dawna nie ma. Stara szkoła pachnie drewnem jak dawniej. To coś innego niż uporządkowany skansen, czy ładne muzeum. Pozdrawiam Cię Olu i również uściski przesyłam:)))
Jestem oczarowana Twoimi postami oraz artystycznymi zdjęciami. Dla mnie życie na drugiej półkuli jest egzotyczne i trochę jak z bajki. Przepiękne miejsca urzekają, więc chętnie z Tobą zwiedzam…
Zasyłam serdeczności
Bardzo się cieszę, że moje wspomnienia przybliżają Ci odległe krainy. Przezycia sa tak mocne, ze stdzo chce sie nimi podzielic z kims, kto nie moze wyruszyc w podroz z roznych wzgledow. Dziekuję za cudny komentarz, sprawil mi wielka przyjemnosc. Swrdecznosci i pozdrowienia, edzie mi milo, jak zajrzysz do mnie jeszcze🥰😍🙂
Od zawsze kręciły mnie widoki starych, porzuconych samochodów. Taka post-apokaliptyczna wizja.
Nawet jak stare samochody kogoś nie kręcą, to zaczną, kiedy zacznie je fotografować. Te stare, zgrabne linie są tak malownicze, że ja byłam zachwycone. Pozdrawiam🙂