Goldfield. Zaginiona kopalnia Holendra
Goldfield jest najbardziej uroczym ze wszystkich miast duchów jakie widziałam w Arizonie. Spalone słońcem budynki urzekają staromodnym szykiem. Olbrzymie kaktusy Saguaro tulą się do drewnianych ścian.. Wypaczone werandy zapraszają do barów na lemoniadę z opuncji. Skwar i głośne dźwięki cykad przeszywają powietrze.
Tłem dla miasteczka są dramatyczne Superstition Mountains. W ciągu ostatnich 130 lat wielu poszukiwaczy złota straciło życie w Górach Przesądów. Klify są tam zdradziecko strome, temperatury ekstremalne, a kompasy wariują od namagnetyzowanych skał. Posłuchajcie opowieści o najsłynniejszej amerykańskiej kopalni złota – Lost Dutchman’s Gold Mine i pospacerujcie z nami po Goldfield.
Spis treści
Lost Dutchman’s Gold Mine – Zaginiona kopalnia Holendra

Lost Dutchman’s Gold Mine – zaginiona kopalnia Holendra – jest legendą ciągle wzbogacaną o nowe wątki. Dzięki niej powstał wspaniały skansen i szlak w górach.
Indianie Prima na jeden ze szczytów mówili „krzywa góra” albo „dziwaczna góra”, a osadnicy podejrzewali, że działają tam siły nieczyste. Zwyczajne pasmo nazwali Górami Przesądu.
W XIX wieku góry były wciąż jeszcze twierdzą Apaczów. Przez ich święte miejsca ciągnęła się bogata żyła złota, dlatego strzegli dostępu przed chciwymi przybyszami.
Jedna z legend wspomina o rodzinie Don Miguela Peralta. Meksykanie znaleźli złoto Apaczów i zbudowali kopalnię. Wydobyli ile się dało, a potem zatarli za sobą ślady i próbowali uciec. Jednak Apacze ich dopadli i zabili, poza jednym, któremu udało się umknąć.
Życie uratował mu Jacob Waltz, który właśnie zawitał do Arizony. Dowiedział się o tragicznych wydarzeniach i poznał lokalizację kopalni złota.
Jacob Waltz wyruszał po złoto ze swoim osiołkiem, kiedy tylko potrzebował pieniędzy. Może strażnicy mu na to pozwalali, a może był bardzo sprytny i zabierał niewielkie ilości.
Kiedy Waltz zmarł w 1891 roku, pod jego łóżkiem leżały grudki złota bardzo wysokiej jakości. Wszyscy nabrali przekonania, że pochodzi z legendarnej kopalni Apaczów.
Waltz zdradził tajemnicą sąsiadce która opiekowała się nim przed śmiercią, ale zaginionej kopalni Holendra do dzisiaj nikt nie znalazł.
Wizja bogactwa wabiła awanturników z całego świata. Poszukiwacze umierali z pragnienia, albo byli rozszarpani przez kojoty. Jeszcze niedawno odnaleziono szczątki jakiegoś śmiałka.
Niektóre szczyty w górach osiągają dwa tysiące metrów. Powierzchnia 620 kilometrów kwadratowych potrafi wyprowadzić na manowce.
W polskiej telewizji jest właśnie emitowany reality show pt.” Kod Holendra”. Zespół ekspertów szuka zaginionej kopalni złota Holendra.
Jacoba Waltza nazywano Holendrem, chociaż naprawdę był Niemcem. Dla Amerykanów Deutsch brzmiało jak Dutch i stąd ta pomyłka.
Superstition Mountains Museum- Muzeum w Górach Przesądów


Na zdjęciu widać szubienicę, którą wykorzystano w wielu filmach, jak głosi tabliczka. Nonszalancko oparta trumienka nie pozostawia wątpliwości co to za obiekt. Zza czerwonych kół wozu wyłania się biała kaplica Elvisa.
Muzeum – ulokowane na pustyni Sonora – otrzymało nazwę na cześć zaginionej kopalni złota Holendra.
Tłem dla eksponatów, które wielu z nas widziało na westernach, są góry o bardzo złej sławie. W Superstition Mountains dostępne są przepiękne szlaki. Wszędzie dookoła rosną gigantyczne kaktusy Saguaro.
Kaplica pamięci Elvisa Presleya

Ta kaplica wystąpiła w filmie razem z Elvisem Presleyem w filmie „Charro” z 1969 roku.
Amerykański western z Elvisem Presleyem, był jednym z jego ostatnich filmów. Do tej roli zapuścił brodę i nauczył się ujeżdżać konie. Chociaż nie zaśpiewał ani jednej piosenki, to znawcy oceniają, że zagrał świetnie.
Kaplica wcześniej stała w Apacheland Movie Ranch, gdzie nakręcono wiele popularnych filmów. Ocalała po dwóch pożarach i ostatecznie osiadła w na tle Gór Przesądów.
Oczywiście wewnątrz stoi plastikowy Elvis, który może, ale nie musi towarzyszyć ceremoniom ślubnym, a ściany zdobią kadry z filmów.
Goldfield Ghost Town

Goldfield narodziło się w niedługim czasie po śmierci śmierci „Holendra”. W listopadzie 1892 roku czterech poszukiwaczy złota odkryło stare hiszpańskie szyby górnicze. Zdobyli potrzebne pozwolenia i otworzyli kopalnie złota: Black Queen, Black King, Tom Thumb, Mother Hubbard i Mammoth.


Rok później przez miasteczko przeszła gwałtowna burza, która oderwała kawał skały w kopalni Mammoth. To co się ukazało, było spełnieniem najskrytszych marzeń górników. Złoże było tak bogate, że dostało imię „dziura chwały”.
Wciąż żywa legenda o zaginionej kopalni przyciągnęła jeszcze więcej osadników i w krótkim czasie po mieście uwijało się ponad tysiąc mieszkańców.


W tle ukazują się Superstition Mountains i razem z surową zabudową miasteczka tworzą taki klimat, że nie można oderwać wzroku od detali.

W tej kantynie można się pokrzepić lemoniadą z opuncji.


Szybki rozwój i smutny koniec Goldfield
Nowa osada górnicza doczekała się poczty, sklepu wielobranżowego, szkoły i kościoła. Rozkwitały bary, pensjonaty i oczywiście bordello. Ale żyła złota szybko się wyczerpała.
Kolejna wielka nawałnica zatopiła zalała kopalnię Mammoth. Po zamknięciu kopalni, Goldfield opustoszało w ciągu kilku lat.
Kolejna reaktywację kopalni miasteczko zawdzięcza Georgowi Youngowi. Na początku XX wieku sprowadził nowoczesny sprzęt górniczy i ponownie otworzył kopalnię Mammoth. Zmienił nazwę Goldfield na Youngsberg, ale po pięciu latach miasteczko znowu zamieszkały duchy.
W czasie II wojny światowej firma Shumway zburzyła miasto i sprzedała maszyny na złom.

Rekonstrukcja Goldfield
W 1966 roku na tereny zburzonego miasta zawitał wielbiciel starych kopalni. Z wielkim zaangażowaniem odkrywał fundamenty obiektów.
Przez 20 lat przywracał do życia kopalnię i odtwarzał każdy budynek w miasteczku. Od lat 60- tych wszystko zdążyło się interesująco postarzeć od słońca i wiatru. Są sklepy z pamiątkami, kowbojskimi kapeluszami, lodziarnie, kawiarnie, restauracje i małe muzeum.
Mammoth Steakhouse & Saloon w Goldfield

Mammoth Steakhouse, nosi nazwę na pamiątkę kopalni z najszczerozłotszą żyłą w dziejach tej ziemi. W menu Mammoth proponuje burgery z najbardziej soczystymi stekami i najzimniejszymi napojami. Ratują życie, bo jest bardzo, ale to bardzo gorąco.

Przy barze rozgościli się kowboje, a gdy wyszli pośpiewać na tarasie, pospieszyliśmy szybko za nimi. Jak to w Ameryce, ludzie bez oporów zaczynają rozmową i wypowiadają każdą myśl jaka zalęgnie się w głowie. Jeden z nich zwrócił się do Krzysztofa z zapytaniem, czy jest świadom tego, że Jezus go kocha.


Tablica informuje, że budynek z zieloną wieżą to Bordello.







W kopalni złota

Niewielkie wydobycie złota i srebra w kopalni trwa do dzisiaj.
Turyści mogą wybrać się na przejażdżkę kolejką wąskotorową do kopalni. Można wypłukiwać sobie złoto na sicie, albo zjechać na tyrolce. W weekendy na Main Street trzeba uważać na strzelaninę.

Kaktusy saguaro pokochałam i opisałam już wcześniej. Rozczulają mnie nawet w takim miejscu.

A oto i cmentarz. Jego nazwa jest adekwatna dla zawodu poszukiwacza złota. Ostatni wykop.

Goldfield znajduje się na szlaku Apache Trail, w mieście Apache Junction. W pobliżu autostrady I-60 Superstition Freeway, niedaleko Phenix w Arizonie. Wstęp jest darmowy.
Odnalazłam tam wszystko co kojarzy mi się z Dzikim Zachodem. Przepiekną oprawą miasta duchów są góry owiane wielką tajemnicą. Wszędzie rosną kaktusy, których występują wyłącznie na pustyni Sonora. Stare budynki wyglądają tak, jakby pochodziły z XIX wieku. Nawet stary rozpadający się wóz ma w sobie tyle wdzięku, że pozował nam do zdjęć. Dla mnie ta przygoda była cofnięciem zegara. Chociaż Tombstone jest najprawdziwszym miastem z zachowanymi budynkami, to w Goldfield czułam się równie dobrze. A jakie są wasze wrażenia?
Zapraszam do King Gold Mine – Ghost Town, uroczego skansenu pełnego starych samochodów.
Pytanie o Jezusa i the last dig – made my day :))
Pozdrawiam!
Poczucie humoru, ględzenie i słodka naiwność🙂 Ja tez pozdrawiam.
Moje wrażenia? Zachwyt z domieszką smutku..Bo pięknie tam jest, bo dobrze, że można podziwiać zatrzymane w czasie budynki, żywe skanseny, ale czas zmienia wszystko, niestety przeważnie na gorsze. Pokolenia ludzi pracowały tam i zyły zwyczajnie tak jak my. Mieli swoje marzenia i plany. Ale ich czas minął, jak nasz minie. Zostaja budynki, przedmioty, specyficzna atmosfera tak wspaniale utrwalona na Waszych zdjęciach. I wszechobecna komercja, niestety… Ale od niej sie nie ucieknie. Dzięki niej mozna przecież takie miejsca zwiedzać.
Byłam w kilku podobnych miejscach w Au. I tez miałam tam mieszane uczucia. Największe wrażenie zawsze robiły na mnie cmentarze i historie ludzi, którzy żyli bardzo ciezko i bardzo krótko.
Pozdrawiam Cie serdecznie z gorącego i nadal bardzo suchego (niby Goldfield) Pogórza Dynowskiego!:-))
Witaj Olu, podobnie jak Ty myślę, że czas za szybko ucieka. Pokolenia całe znikają, a z nimi wszystkie plany i sens ich życia. No właśnie, zrobić sobie cel ze zdobycia kilku sztabek złota w morderczym klimacie, kiedy dookoła czaiło się niebezpieczeństwo w postaci Apaczów, to bezsens. Przeszłość jest zapisana wszędzie, ale tylko takie miejsca, które rozkwitły na krótko, bardziej skłaniają do zastanowienia. Istniały tylko po to, żeby zbić fortunę.
Nie mogę się oprzeć silnemu przeczuciu, że i my bylibyśmy jednymi z tych, którzy wsiedli na statek do Ameryki. Spacer po tym mieście jest niepowtarzalną przygodą. Tak bardzo, że udało nam się zobaczyć aż 3 w krótkim czasie. Łapię pozdrowienia z suchego Pogórza Dynowskiego i ślę trochę dżdżu z Georgii. Uściski:))