Natchez-Stanton-Hall (1)

Podobne wpisy

13 komentarzy

  1. 32 pikoje❓ Po co❓ Na co❓ Czekamy na posta, w którym opiszecie zamiłowanie mieszkańców USA do wszystkiego co przesadnie wielkie… Skąd te komplejsy❓

    1. Brytyjczycy w młodym panstwie zachowali tradycje ze starego kraju, a i tak daleko tym rezydencjom do angielskich zamków. Ludzie mieli po kilkanascioro dzieci i mnóstwo kasy. Zasada zawsze jest taka sama, jak człowiek coś ma, to zawsze chce mieć więcej.

  2. Mario, tak jak napisałaś trudno nie uznać piękna tych domów, które na pierwszy rzut oka przywodzą na myśl bezpieczeństwo, spokój, sielankę i dostatek… Jednak pozujący na tak wrażliwych na piękno ludzi mieli serca z kamienia. Nie można z jednej strony być dobrym i równocześnie nie tylko posiadać niewolników, ale też posuwać sie do gnębienia ludzi. Jakoś nie mogę pojąć tego relatywizmu… Gatunek ludzki jest do tego zdolny i to się nie zmieniło. Twoje zdjęcia zachodów słońca nad rzeką mogłam podziwiać, bez tego mieszanego uczucia… Skupiłam się też na wspaniałych drzewach, które zaglądały do okien tych domów. Mnie podoba sie bardzo, że koncentrujesz się na historii, całej tej otoczce niewygodnych dla niektórych faktów, bo inaczej pisanie nie miałoby sensu… Ten nieludzki handel ludźmi… Ludzie, ludziom… Przepych rezydencji i wnętrz jest wprost proporcjonalny do wyzysku! Natchez jest tym naznaczone i nawet Missisipi nie wypłucze tego cienia. Świat już taki jest, że zawsze ścierają się dwie siły… Bardzo fajnie mi sie czytało Twój artykuł i czekam na jeszcze.

    1. Nie mieści się w głowie, prawda? Dopiero jak się popatrzy z bliska, dociera całe okrucieństwo. Muzeum niewolnictwa było zamknięte, ale sporo się dowiedzieliśmy w Centrum Turystycznym. W Nowym Orleanie, do którego potem pojechaliśmy dopiero od niedawna stoją tabliczki nad rzeką informujące o targach niewolników.
      Te cudowne dęby rosną w południowych stanach, są niewiarygodnie piękne, już o nich pisałam w poście – „Savannah”. Dziękuję Ci za zaangażowany komentarz i uwagę, bardzo to sobie cenię. Pozdrawiam bardzo ciepło:)

  3. Justyna pisze:

    Witaj Mario, od niedawna jestem wielbicielka Twojego bloga, trafiłam przypadkiem I okazało się że to miłość od pierwszego wejrzenia. Przepięknie napisałaś o kolejnym mieście Południa,pozwolilas w swojej relacji powiedzieć o tych okrutnych rzeczach ,których nie wymazemy.Koniecznie trzeba pisać o tym okrucienstwie,by ludzie zawsze mieli świadomość na czym to wszystko zostało zbudowane. Pewnie nigdy nie zobaczę na żywo tego miaste,ale dzięki tobie przeniosłem się dziś tam,wróciły wspomnienia z dzieciństwa kiedy oglądałam serial Polnoc -Poludnie,i podziwialam ta piękne rezydencje,A wszystko i tak okraszone ciężką pracą, bólem i krwią niewolników.
    Pozdrawiam,A teraz jeszcze raz poczytam o Charestlon

    1. Witaj Justyno, jest szalenie przyjemnie przeczytać coś takiego, dziękuję Ci bardzo. I ja oglądałam kiedyś serial „Północ -Południe”, ale jak pamiętasz wszystko było pokazane z punktu widzenia białych, dobrych oczywiście dla swoich niewolników. Tylko gdyby byli dobrzy, to by ich nie mieli, bo czarni w nosie mieli ich dobroć, skoro nie mogli się oddalić. Nie byli służącymi, którym się płaci, a kimś w rodzaju zwierzęcia. Moje spojrzenie na te sprawy wyostrzyło się jak zobaczyłam pola bawełny i poczułam pot na plecach. Ale film był bardzo fajny, jak znajdziesz czas, to zajrzyj do https://pakujwalizy.pl/boone-hall-plantation/, ten dom zagrał rodową siedzibę Orry’ego Maina.
      Cieszę się, że znalazłaś u mnie coś dla siebie i serdecznie pozdrawiam:)

  4. Niewiarygodnie bogate, przeładowane wszystkim rezydencje. Niczym zamki z bajki. Ale w prawie każdej bajce jest jasna i ciemna strona. Często o tej ciemnej nie chcemy pamiętać, wolimy utożsamiać baśń z czymś pięknym, beztroskim, niewinnym.
    Chyba od czasów lektury „Chaty wuja Toma” zastanawiałam się jak to jest możliwe, by być jednocześnie dobrym i złym. Dobrym dla swoich, okrutnym dla innych. A wszystko w tym samym czasie. Jak to możliwe, że kraj kojarzący sie nam do niedawna (do czasów sprzed pandemicznych) z wolnością mógł u swych podstaw mieć ogrom ludzkiego cierpienia i zniewolenia. Ale tak przecież było. Podbijanie, niszczenie kultury Indian, wykorzystywanie pracy czarnoskórych, traktowanie ich jak rzeczy…Kultura anglosaska ma do do siebie, że niby z jednej strony jest taka postępowa i pełna ideałów a z drugiej opiera sie na wyzysku, kontroli, nietolerancji i bezlitosnym niszczeniu wszystkich nie wpisujących sie w obowiązujący wzorzec. To miało miejsce w Kanadzie, Australii, RPA i w USA. Anglosasi wyznaczyli ścieżkę postępowania dla późniejszego radzieckiego reżimu komunistycznego i niemieckiego faszyzmu. Nie są wiec od nich w niczym lepsi.
    Zostały ślady dawnej swietności. Te piękne, ale jednocześnie brzydkie poprzez swoją historię domy. Stoją i kłuja w oczy. Mam nadzieję, że dają ludziom do myślenia. Że nie chodza tylko po nich zachwycajac sie bezmyślnie wystrojem i ogromem i zazdroszcząc, że sami tego nie mają i mieć nie będą, że budzi sie w nich jakaś gorzka refleksja…Bo przecież, pominąwszy nawet odium niewolnictwa, nic nie trwa wiecznie. Ci właściciele rezydencji tyle zgromadzili, tyle mieli, ale ich samych dawno już nie ma. Rzeczy i domy ich przeżyły. Śmierci nie da sie przekupić. Ale można zostawić po sobie przynajmniej dobre wspomnienia, szacunek i podziw. Po tych ludziach nawet to nie zostało. Tylko domy bez duszy, tylko wstyd i hańba, tylko puste piękno…
    Marylko, dziekuje za kolejną opowieść, za pokazanie tego miasteczka i opowiedzenie o jego historii, gorzkiej historii…Dziekuje za piękne zdjecia. To z rzeką i niebem jest niesamowite!
    Ściskam Cię mocno i serdecznie!***

    1. Olu, to się ciągle powtarza, bycie dobrym i złym jednocześnie. Kochać ludzi, ale o jedynym słusznym odcieniu, orientacji, religii. Ironia losu była taka, że czarni byli dużo odporniejsi na malarię i żółtą febrę, tak jak napisałaś miliony nie pomogły wykupić się śmierci. Mnie zabolało jeszcze coś, te przepiękne domy ( wszystkich nie zobaczyłam, bo covid, ale wkleiłam linka w tekście) powinny być sprzedane, a zyski przeznaczone na odszkodowania dla żyjących wciąż w tym mieście potomków byłych niewolników. Dlaczego mają należeć do organizacji? Jaki cel ma pokazywanie tego przepychu? Na obrzeżach miasta stoją małe szeregówki, wiadomo do kogo należą. Kwitły obficie kamelie, wielkie krzaki uginały się pod ciężarem białych i różowych kwiatów. Ciepłe wieczory listopadowe w Missisipi i wyłaniające się elegancie kształty kolumn, nie mogłam powstrzymać okrzyków zachwytu. Dlatego to jest takie trudne, ale z pomocą przyszedł Martin Luter Kong, niesamowity człowiek. Dziękuję Ci Olu za mądre słowa, wiesz, że zawsze z wielką przyjemnością czytam Twoje komentarze. Pozdrawiam serdecznie z krainy Majów, jeszcze dwa tygodnie będziemy w Gwatemali.

  5. Witaj Mario 🙂
    Właśnie skończyłam czytać kawał świetnie napisanej lektury i powiem Ci, że chwilami aż ciarki mi przechodziły czytajac te informacje… Byli tacy co cudowne życie wiedli ale i byli tacy co szczęścia nie zaznali… smutne to…
    Muszę przyznać że rezydencje robią wrażenie, a ta osmiokątna w realu musi wyglądać niesamowicie…
    Tyle ciekawych jest miejsc na świecie i wszystkie chciałoby się zobaczyć, ale sie nie da, a szkoda…

    1. Witaj Aniu:) Takie rzeczy, od których przebiegają ciarki po grzbiecie, to tylko w podróży. Bardziej nas przejmuje to co sami zobaczymy. Miasteczko jest cudowne, w listopadzie kwitły kwiaty i wszędzie byly krzaki kamelii w rozkwicie. Wszystkiego się nie zobaczy, ale i tak podróżowanie niesamowicie zmienia człowieka. Pozdrawiam Cię serdecznie:)

  6. Mario to szczera prawda, każda podróż, każda wyprawa zmienia człowieka i daje dużo do myślenia. Ja po każdym wyjeździe ciesze się że jestem juz w domu i jeszcze bardziej doceniam to co mam, ciesze się też że urodziłam się tu gdzie sie urodziłam i jestem tu gdzie jestem, bo nie każdy ma lub miał życie usłane różami.
    Czytajac twój wpis przypomniała mi się książką
    którą ostatno czytalam „Służące” o białych i czarnych… zawsze bardzo utożsamiam się z bohaterami i dlatego bardzo marzy mi sie podróż w tamte regiony 🙂
    Bardzo lubie Twoje opowieści Mario, dzięki nim przenoszę się w tamte czasy i wyobrażam sobie jak to było 🙂

    1. Bardzo się cieszę Aniu, że mogę Ci przybliżyć miejsca znane z książek i filmów. To samo mnie przyciąga i przypomina. Pojutrze wracamy do domu i z radością przywitam ład i dobre drogi, ale tak jak napisałaś, to co się zobaczy i doświadczy jest bezcenne. Szacunek dla inności, do innej kultury, wiedza jakiej się nie wyczyta i smaki, ktore adoptuję w mojej kuchni. Pozdrawiam pięknie i mam jeszcze w zanadrzu Nowy Orlean, odwiedzony drugi raz:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *