Plantacje w Luizjanie
Plantacje w Luizjanie rozkwitały jedna po drugiej w czasach niewolnictwa. W szczytowym okresie było ich aż 2 tysiące. Obecnie działa około 100, z czego tylko 20 jest otwartych dla turystów.
Po kilku dniach pobytu w Nowym Orleanie wyruszyliśmy do stolicy stanu Luizjana – Baton Rouge. To świetna baza wypadowa do starych plantacji w Luizjanie, położonych nad rzeką Missisipi.
Najbardziej znana plantacja- Oak Alley– zachwyciła aleją dębów jak z baśni, a Rosedown Plantation uroczymi ogrodami. Plantacje w Luizjanie otwierają wrota dla turystów, chciałabym zobaczyć jeszcze kilka.
Pod koniec XVII wieku Francuzi zajęli ogromne tereny, nazywając je Louisiana od imienia króla Ludwika XIV. Zasiedlano tereny bezrobotnymi i bezdomnymi Francuzami, oraz kobietami lekkich obyczajów.
Niestety rozwój był bardzo powolny, i nikomu się nie chciało pracować w gorącym, podzwrotnikowym klimacie, dlatego Francuscy plantatorzy zaczęli sprowadzać niewolników z Afryki do pracy.
SPIS TREŚCI.
Plantacje w Luizjanie. Oak Alley
W małej wsi Vacherie – oddalonej o 70 kilometrów od Nowego Orleanu – znajduje się piękna plantacja Oak Alley. Rozciąga się na terenie 400 hektarów.
Nazwa pochodzi od 300-letniej alei dębowej, zasadzonej na długo przed zbudowaniem dworu. Gałęzie tworzą przepiękne sklepienie nad 240 metrową aleją, a w każdym rzędzie rośnie 14 rozłożystych dębów. Posadził je francuski osadnik około 1710 roku, dużo wcześniej niż powstał dom.
The Live Oak – żywy dąb– to jedno z najbardziej charakterystycznych drzew na Południu. Są długowieczne, najstarsze drzewo ma około 1500 lat. Pionowo rosną tylko do określonej wysokości, a potem wypuszczają gałęzie, które są dwa razy dłuższe niż wysokość.
Liście zrzucają dopiero wtedy, gdy uformują się nowe, dlatego dąb nazywa się żywy. Jest najcięższy i najbardziej wytrzymały ze wszystkich dębów. Jego konary porastają paprocie i hiszpański mech. Podobna aleja zauroczyła mnie niedaleko Savannah.
Aleja dębowa była wykorzystana w filmie „Wywiad z wampirem” z udziałem Toma Cruise’a i Brada Pitta, jako rodzinne wampirze gniazdo.
Korzenie i konary wydają się tak dynamiczne, jakby wszystko pulsowało i mogło się przemieszczać. W upalne dni przez aleję ciągnie się chłodna bryza z rzeki Mississippi.
Architektura Antebellum. Plantacje w Luizjanie
Ante – bellum – czyli architektura przedwojenna, w stylu greckiego Odrodzenia była bardzo popularna wśród zamożnych plantatorów. Budynek posiada 28 wolno stojących kolumn.
Więcej na ten temat pisałam przy okazji wędrówek po Georgii, we wpisie o Amerykańskim Południu opisałam stu milową trasę po najpiękniejszych zabytkowych rezydencjach, które uniknęły marszu Shermana w czasie wojny secesyjnej.
Oak Alley najpierw należała do ” króla cukru”- Valcoura Aime. Był najbogatszym człowiekiem w Luizjanie. W 1836 roku ziemię kupił brat jego żony, Jacques Roman.
Właściciel Jacques Roman zakochał się w tym romantycznym zakątku i postanowił zbudować dom zgodnie z gustem swojej żony Kreolki – Celiny. Kreolami nazywa się dzieci Europejczyków, które urodziły się już w nowym kraju. Budowa domu trwała trzy lata (1837-1839).
Francuscy Kreole patrzyli z wyższością na Amerykanów, którym wg. nich brakowało ogłady. Tworzyli własną, odizolowaną społeczność.
Jacques Roman zmarł na gruźlicę w 1848 roku. Żona Jacquesa, Celina nie miała żadnego doświadczenia w prowadzeniu plantacji, doprowadziła ją do bankructwa.
Plantacje w Luizjanie. Trzcina cukrowa
Produkcja cukru była bardzo skomplikowana i wymagała dużej siły fizycznej. Po zbiorach, trzcina była kruszona w młynie napędzanym przez konie. Potem ją podgrzewano, klarowano, i odparowywano w kolejnych czterech fazach. Granulowany cukier pojawiał się po 24 godzinach.
Zaobserwowałam jak wygląda zbiór, specjalny kombajn ścina, mieli i wsypuje trzcinę cukrową na przyczepę. Kiedyś niewolnicy umierali z wyczerpania na tych polach, bo właściciele plantacji w Luizjanie posiadali po kilkuset niewolników.
Plantacje w Luizjanie. Niewolnicy
Najbardziej znanym niewolnikiem, który mieszkał na plantacji Oak Alley – był Antoine. Po śmierci właściciela wyceniono go na 1000 dolarów.
Był mistrzem szczepienia orzecha pekan, w 1846 roku, po wielu próbach, udało mu się wyprodukować taką odmianę, którą można było rozłupać rękami. Skorupa była tak cienka, że nazwano ją pekanem „papierową skorupą”.
Niewolnicy pojawili się na plantacji w 1835 roku. W Oak Alley było ich w sumie 220. Pracowali po 10 godzin dziennie w nieznośnym, wilgotnym i tropikalnym klimacie. Pochodzili z francuskich kolonii w Afryce. Mieszkali w prymitywnych chatach bez wygód.
W Luizjanie istniały przepisy dotyczące praw niewolników: zakaz tortur, oddzielania małżeństw i dzieci od matek, narzucenie wiary katolickiej. Ale nikt tego nie kontrolował. Na karaibskiej Martynice Francuzi posuwali się jeszcze dalej, zakładali niewolnikom żelazne maski, żeby nie mogli podjadać trzciny na polu.
Ostatnimi prywatnymi właścicielami tej nieruchomości była Josephine Stewart, na krótko przed śmiercią w 1972 roku przekazała posiadłość fundacji.
Plantacje w Luizjanie. Rosedown Plantation
Rosedown Plantation, to plantacja bawełny, założona w latach 30-tych XIX wieku, przez Daniela i Marthe Barrow Turnbull. Posiadali aż 150 hektarów ziemi, byli tak bogaci, że żadne zawieruchy historii nie odebrały im posiadłości. Była w rękach rodziny do 1950 roku.
W szczytowych latach uprawy bawełny Daniel posiadał 444 niewolników, z czego 250 pracowało w domu i ogrodzie.
Spanish moss
Welony zwisającego z dębów hiszpańskiego mchu to krajobraz widywany tylko w południowych stanach. Jeszcze piękniej prezentuje się na plantacjach w Karolinie Południowej. Jego preferowanym siedliskiem jest zdrowe drzewo w tropikach.
Indianie nazywali go Itla-okla, co oznacza „Sierść drzewa”. Francuzi nazwali go „hiszpańską brodą” od bród konkwistadorów. Hiszpanie mówili na ten falujący cud „french hair” francuskie włosy.
Piękne frędzle hiszpańskiego mchu zobaczycie w najpiękniejszym miasteczku w Karolinie Południowej. Tam, gdzie kręcono Forresta Gumpa.
Z czasem wyłoniła się nazwa- hiszpański mech, chociaż nie jest mchem. Nie jest też pasożytem, bo odżywia się wilgocią i unoszącymi się w powietrzu pyłkami. Ptaki budują z niego gniazda, żyją w nim pająki i żaby.
Krajobrazy z drzewami na których powiewa mech są przepiękne. Ku mojej radości ten, który przywieźliśmy przetrwał zimę w Georgii, za naszą werandą zieleni się na gałązkach.
Plantacje w Luizjanie. Bawełna
Nawet w czasie największego rozkwitu plantacji, plony bawełny nie były tak obfite jak współcześnie. Kiedy poczytałam ile nawozów środków chemicznych pakuje się w ochronę bawełny i jak to wpływa na człowieka, który nosi „przyjazną” dla skóry tkaninę, naprawdę się przeraziłam.
Wielu plantatorów budowało swoje miejskie rezydencje w Natchez, po drugiej stronie Missisipi. Miasto jest starsze o kilka lat od Nowego Orleanu i zachwyca romantycznymi ulicami,
Plantacje w Luizjanie i puste chaty niewolników
Kiedy się czyta informacje dostępne podczas zwiedzania, ogarnia groza. Puste chaty niewolników, nie dają wyobrażenia jak ciężko było żyć ludziom na małej przestrzeni w gorącym i wilgotnym klimacie. Jak potwornie było pracować po wiele godzin pod batem i jak niewiele czasu na wypoczynek zostawało.
Właściciele pięknych domów nie musieli robić nic, nawet wychowywać własnych dzieci. Czuje się niechęć do tych okrutnych wyzyskiwaczy, którzy kochali piękno i cudowne ogrody ale ich wrażliwość nie sięgała zależnych od nich ludzi.
Jednak zdarzało się, że los się odmieniał i byli niewolnicy stawali się właścicielami niewolników.
Wedle spisu z 1830 r. we wszystkich pięciu stanach Południa czarni posiadali łącznie ponad 10 tys. niewolników, a 30 lat później, przed wybuchem wojny, liczba ta wzrosła do 20 tys.
Jak to możliwe? Zapraszam do Charleston, gdzie opisałam kilka takich historii. Plantacje w Karolinie Południowej są tak piękne, że wykorzystano je serialach i filmach: „Północ- Południe” z Patrickiem Swayze, „Pamiętnik„, “Queen” z Halle Berry.
Ślady po minionej epoce budzą wiele kontrowersji, ale nie trzeba się ich pozbywać, ponieważ dzięki nim zanurzyłam się w przeszłość. Nie zmienię jej, za to lepiej zrozumiem. Plantacje w Luizjanie są niechlubną pamiątką przeszłości, ale dzięki wystawom i pamiątkom możemy się sporo dowiedzieć o życiu niewolników.
Zdarzyło się kiedyś coś tak nieprawdopodobnego, że córka niewolnicy i białego pana odziedziczyła ogromny majątek. W Georgii tropiliśmy ślady tych wydarzeń, a na ich podstawie których powstał nawet film.
Wizyta w Luizjanie nie będzie kompletna bez zobaczenia Dzielnicy Francuskiej.
Koniecznie zobaczcie najbardziej olśniewającą dzielnicę Nowego Orleanu – Garden District.
Obserwuj nas, żeby nie przegapić nowych wpisów
Dziekuje za mila wycieczke. Bardzo mi sie podoba Luizjana, a New Orleans to ukochane miasto zaraz po NYC:)
Dziękuję za pierwszy komentarz, hurra, już myślałam, że się nie doczekam.
Tak, tam jest przepięknie, a mosty nad jeziorami i bagnami to coś nieprawdopodobnego. Wiele drzew ma "falbanki" to pewnie szkodnik drzew, ale nigdzie na świecie tego nie widziałam. W Baton Rouge był koncert Boba Dylana, tuż po ogłoszeniu nobla dla niego. Potem pojechalismy na Florydę do Panama City Beach i to było zakonczenie wycieczki z przytupem. Cieszę się, że mamy tak blisko. Nastepny wpis zrobię o Tampie i Clearwater.
Nie komentowalam wczesniej, chociaz bardzo mnie paluszki swedzialy:)) ale mialas tak ustawione komentarze, ze ukazywaly sie z pelnym nazwiskiem i mysle, ze teraz bedzie ich duzo wiecej.
Ciągle się uczę, pałapałam się, że coś nie tak i zmieniłam:)
Piękny wpis! Mimo że za tak wspaniałą plantacją kryje się niezbyt ciekawa historia niewolnictwa w USA to teren wygląda fantastycznie! Najbardziej ujęły nas te niesamowite, stare drzewa i porosty z nich zwisające 🙂 Cudo!
Plantacje bawełny chętnie też bym kiedyś zobaczyła, miejsce absolutnie magiczne 🙂
To prawda, jest pięknie. Zachowane domki niewolników i te przerażające dane, sa jakimś hołdem złozonym tem biednym ludziom. Porosty sa na wielu drzewach wzduz autostrad i wyglądają niezwykle.
Narwałam sobie tej waty i się nacieszyłam. W środku sa małe ziarenka. Za czasow niewolnictwa bawełna nie byla az tak dorodna. Dzieki nawozom maja wieksze plony.
Największe wrażenie zrobiły na mnie te dębowe aleje, naprawdę coś niesamowitego! Pewnie powstaje tam wiele sesji fotograficznych, i zupełnie mnie to nie dziwi!
Własnie tak jest, najpierw zobaczyłam zdjęcie w internecie i szukałam gdzie to jest. Trudno zrobić dobre zdjęcie, rzeczywistość jest o wiele piękniejsza.
Ta aleja dębowa przecudowna!
Mogłabym tam namiot rozbic i zamieszkac.
Plantacje bawełny widziałam w Australii i Iranie,ale ta tutaj okupiona była ciężką,niewolnicza pracą.
Piękne miejsce,piękne wnętrza,piękny opis.
Pozdrawiam serdecznie-)
Tak, aleje są niezwykłe. Jeszcze inne są w Karolinie, może młodsze dęby, ale za to obrośnięte pieknym, zwisającym mchem hiszpanskim. Ciekawa jestem jak wygladają plantacje bawełny w Iranie, czy tez jest taka bujna? Dopiero teraz tak wyglada, kiedyś, znaim zaczęto uzywać nawozów plony byly duzo mniejsze.
Nie wiem czym się tu tak „jarać”. Tęsknota za czasami niewolnictwa na Głębokim Południu jest wciąż żywa. Nienawiść do Jankesów prawdziwa. To nie tylko dekoracje.
Cóż, jestem tu od sześciu lat, dzięki wyjazdom w pewne miejsca chce mi się zgłębiać historię. Nie wiem czy się jarałam życiem plantatorów, czułam skwar i w głowie mi się nie mieściło jak ci ludzie wytrzymywali na polach trzciny cukrowej. Kto tęskni za niewolnictwem? Chyba brytyjczycy, stracili swoje plantacje np. na Karaibach, zresztą dostali za to odszkodowanie, a ludzie nadal są skrajnie biedni. Południe jest bardzo piękne, zachwycam się budynkami w stylu greckiego odrodzenia, jest tak malowniczo. Czy mam pluć na to wszystko, bo ma straszną historię? To przyroda i martwe przedmioty. Watykan też ma paskudna historię, a jakoś pielgrzymki nieustająco ciągną. A może jadąc tam, poznając historię sklada się hołd ciemięzonym ludziom, a nie bogaczom, którzy nie mieli serca?
Bardzo ładnie Pani opisuje odwiedzane miejsca, ale podąża Pani za głównym nurtem opisującym tylko jedną stronę niewolnictwa. Zaznaczę że niewolnictwo jest strasznym złem i dobrze, że zostało zlikwidowane, ale wokół antebellum south urósł nieprawdziwy mit bezlitosnych białych i zamęczonych na śmierć czarnych. Zdecydowana Większość plantatorow dobrze traktowała swoich niewolników i się nimi opiekowała. czytałam kiedyś relacje naocznego świadka tamtych dni, który opowiadał, że właścicielka niewolników codziennie zmieniała opatrunki rannemu czarnemu dziecku, ponieważ jego matka była zbyt leniwa, żeby to robić. Oczywiście zdarzały się wyjątki, ale to były wyjątki a nie normalność. Wielu czarnych po wojnie cierpiało głód i z nostalgia wracali do czasów niewolnictwa, gdy byli dobrze nakarmieni i ubrani. Zaznaczam jeszcze raz: niewolnictwo to okrucieństwo ale wcale nie wyglądało tak jak się je teraz przedstawia. To nie jest moją osobistą opinia, to są tylko fakty historyczne. Odsyłam chociażby do lektury ’ Old plantation days’ Nancy Bostick czy Truth about the Old south J. Gleissnera, zawierają źródła w postaci wypowiedzi białych i czarnych świadków tamtych dni. Naprawdę wszyscy jako ludzie jesteśmy równi, i to jest najważniejsze. Mówmy prawdę, nie zaklamujmy historii. Przedstawiajmy wszystkie fakty, a nie tylko mały odsetek. Indoktrynacja i tworzenie tabu w moim odczuciu tylko powodują nienawiść i bardziej skłócają ze sobą ludzi 🙁
Dziękuję za komentarz i słuszne uwagi, więcej pisałam o tym w poście o Charleston. Nie tylko biali mieli niewolników, a kiedy role sie zamieniały byli tak samo okrutni jak biali. Wspominałam tez o tym co się działo w Liberii, gdzie udali się wyzwoleni niewolnicy( Niewolnica Kitty w kategorii Georgia). Jestem właśnie w podróży i w tej chwili wychodzę, dlatego moja odpowiedz jest byle jaka. Dziękuję za uzupełnienie i pozdrawiam serdecznie🙂