Nowy Orlean – Dzielnica Francuska
Nowy Orlean jest miejscem, którego się nie zapomina. W tym mieście nie ma zwyczajnych ulic, zobaczysz koronkowe balkony w Dzielnicy Francuskiej i oszałamiające rezydencje w Dzielnicy Ogrodów. Staroświeckie tramwaje zabierają w przeszłość ulicami wysadzanymi palmami, a po Missisipi – jak dawniej – pływają stare parowce.
W miejscu, w którym wymieszało się tyle kultur, powstała wyjątkowa architektura, kuchnia i muzyka. Czarnoskórzy niewolnicy z Afryki Zachodniej stworzyli jazz i unikalne połączenie smaków. Zapraszam na kolorową ulicę pełną muzyki.

Spis treści
Nowy Orlean – Dzielnica Francuska

Dzielnica Francuska przylega do nadbrzeża rzeki Mississippi i jeziora Pontchartrain. Francuzi założyli miasto w dogodnej dla żeglugi lokalizacji w 1718 roku i nazwali je Nowy Orlean.
W 1762 Luizjanę na 40 lat przejęli Hiszpanie, i to pod ich panowaniem Nowy Orlean stał się zamożny. Na rzece rozwinął się handel z Amerykanami, którzy właśnie uzyskali niepodległość.
W 1788 roku pożar pochłonął drewnianą zabudowę Dzielnicy Francuskiej. Hiszpanie odbudowali miasto, ale zadbali o to, żeby ściany zewnętrzne chroniły tynki, a dachy były ognioodporne. Dzielnica Francuska nabrała hiszpańskiego charakteru, ale silne wpływy francuskie zachowały się do teraz.
W XVIII wieku zapanowała moda na ręcznie kute żelazo, ale ze względu na swoją cenę, zdobiło tylko najbardziej okazałe budynki. Masowa produkcja tańszego żeliwa pozwoliła nadać balkonom koronkowy wygląd, tak charakterystyczny dla architektury Nowego Orleanu.
„Tramwaj zwany pożądaniem” kursował po Nowym Orleanie

Harriet Beecher Stowe napisała „Chatę wuja Toma” po tym jak zobaczyła targ niewolników. Mieszkała wtedy w hotelu Cornstalk w Dzielnicy Francuskiej.
W Nowym Orleanie mieszkało wielu znanych pisarzy: Truman Capote, Anne Rice, William Faulkner, Mark Twain i Tennessee Williams.
Po Nowym Orleanie jeździł tramwaj z napisem Desire, stąd właśnie Tennessee Williams wziął pomysł na tytuł swojej sztuki. „Tramwaj zwany pożądaniem”.
Jeden z najważniejszych dramaturgów XX wieku, po latach wynajmowania mieszkań, kupił dom przy 1014 Dumaine Street mieszkał w nim do swojej śmierci w 1983 roku.
Na corocznym Festiwalu Literackim Tennessee Williamsa – mężczyźni ubrani w podkoszulki w stylu Stanleya Kowalskiego – biorą udział w konkursie krzyków. Wołają jak najgłośniej Stella, a kobiety wrzeszczą – Stanley

Chociaż Hiszpanie nie odtworzyli oryginalnej architektury, to i tak Nowy Orlean bardzo przypomina europejskie miasta.

Nowe budynki zaprojektowali zgodnie z panującymi aktualnie trendami. Można zobaczyć ocalałe z pożaru oryginalne kamienice w stylu francuskim i hiszpańskim z początku XIX wieku. Kolorowe koraliki mają chronić przed urokami, wiszą wszędzie, na gałęziach drzew i ogrodzeniach.


Nawiedzony The LaBranche House

Według znawców zjawisk nadprzyrodzonych ten historyczny budynek nawiedzają duchy aż dwóch kobiet. Bogaty plantator trzciny cukrowej – pan LaBranche – miał kochankę, Melissę. Jego zona dowiedziała się o niej już po śmierci plantatora. Zwabiła Melissę, odurzyła wzmocnioną herbatką, a następnie przykuła łańcuchami na strychu.
Mściwa wdowa mieszkała z zasuszonymi zwłokami nad głową jeszcze 15 lat. Duchy obu kobiet nadal tu się kręcą, wdowa w niebieskiej sukni na piętrze, a wyżej niespokojny duch Melissy.

Piękna rezydencja jest najczęściej fotografowanym budynkiem w Dzielnicy Francuskiej. Zbudowany w latach 30 – tych XIX wieku, słynie z koronkowego żeliwnych ornamentów z liśćmi dębu. Na wszystkich trzech kondygnacjach balkony przechodzą w łuki na rogach budynku.




The Royal Sonesta Hotel jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Nowym Orleanie. Otwarty w 1969 roku architektonicznie przypomina typowy dom z lat trzydziestych XIX wieku.

Mardi Gras w Nowym Orleanie

W Nowym Orleanie zawsze się coś dzieje, ale najsłynniejsze są dwa wydarzenia: Mardi Gras w lutym i New Orleans Jazz Festival w kwietniu.
Mardi Gras, to inaczej tłusty wtorek, który wypada ostatniego dnia karnawału, dzień przed Środą Popielcową. Świętowanie zaczyna się już 6 stycznia, piecze się wtedy królewskie ciasto, rzuca plastikowymi koralikami, a kończy wielkimi paradami dwa tygodnie przed Mardi Gras.
Najbardziej krzykliwe parady można zobaczyć pięć dni przed Środą Popielcową. Co ciekawe pierwsza taka parada odbyła się 2 marca 1699 roku.
Mężczyźni i chłopcy, kobiety i dziewczęta, związani i wolni, biali i czarni, żółci i brązowi, starają się wymyślać i pojawiać się w groteskowych, zagadkowych, diabolicznych, strasznych, dziwnych maskach i przebraniach.
Widziane są ludzkie ciała z głowami zwierząt i ptaków, zwierząt i ptaków z ludzkimi głowami; pół-bestie, pół-ryby, głowy i ciała węży z ramionami małp; nietoperze z księżyca; syreny; satyrowie, żebracy, mnisi i rabusie paradują i maszerują pieszo, konno, w wozach, wozach, powozach, samochodach
opis Mardi Gras z XIX wieku.
Nowy Orlean – Bourbon Street

Nagle Burbon Street zaatakowała. Właśnie tak to poczułam. Dekoracje na Halloween, tłumy ludzi, głośna muzyka i mnóstwo neonów. Taki wielobarwny, zmasowany kicz. Coś nieprawdopodobnego, głowa latała mi dookoła, żeby zdążyć zarejestrować całe to przeładowanie dekoracjami.
Masa klubów z muzyka na żywo, z propozycjami dla każdej orientacji i konfiguracji. Kiczowate koraliki rozdawane na szczęście i odczynianie uroków. Sprzedają je na ulicy, ktoś mi rzucił z balkonu dwa sznury.
Pani z odkrytymi piersiami, z którą można zrobić zdjęcie i Michael Jackson. Następnego dnia widziałam tylko rozrywkę dla mało wybrednych, ale te pierwsze wrażenia bardzo mnie rozbawiły. Nowy Orlean szykował się na Halloween.

Burbon Street jest jedną z najbardziej znanych ulic na świecie. Jej nazwa pochodzi od nazwiska francuskiej rodziny królewskiej. Od 1700 do 1880 roku była zwyczajnym osiedlem mieszkaniowym.






Royal Street

Royal Street i Bourbon Street to dwie główne ulice Dzielnicy Francuskiej, które biegną równoległe do siebie. Na Royal Street można posłuchać ulicznych muzyków grających lokalne klasyki.


Muzyka na ulicach Nowego Orleanu rozbrzmiewa od rana do wieczora. To jest naprawdę niezwykłe. W amerykańskich miasteczkach zwykle jest pusto, można zobaczyć wyłącznie samochody, ludzie spacerują w parkach a nie po ulicach swoich miast. Tu jest inaczej, prawie jak w Europie, to największy komplement jaki mogą ode mnie usłyszeć.

Wzdłuż Royal Street znajdują się jedne z najpiękniejszych hoteli butikowych, galerie sztuki, sklepy z antykami i stare wyrafinowanie Dzielnicy Francuskiej.
Stare budynki z arkadami i balkonami z kutego żelaza, dachami pokrytymi czerwonymi dachówkami i malowniczymi dziedzińcami mogą mieć nawet 300 lat. W wielu z nich mieszczą się hotele, restauracje i sklepy z pamiątkami.

Marie Laveau, królowa voodoo

Tu mieszkała królowa voodoo ze swoimi dziećmi. W sklepie można kupić pamiątki związane z voodoo, a na zapleczu spotkać doradcę duchowego, który powróży z kart tarota. Niestety nie można było robić zdjęć. Do obrzędów należy muzyka, rytm bębnów, śpiew i taniec. Wpływy voodoo przyczyniły się do narodzin jazzu. To na ulicach Nowego Orleanu Louis Armstrong zaczął śpiewać i grać.
Marie Laveau urodziła się we francuskiej dzielnicy Nowego Orleanu prawdopodobnie w 1801 roku. była nieślubną córką Francuza – Charlesa Laveau Trudeau i Indianki Choctaw.
Wysoka, z długimi czarnymi włosami i jasną cerą Marie, była prawdziwą pięknością. Poślubiła Jacquesa Parisa, który przybył do Nowego Orleanu z Haiti po rewolucji haitańskiej.
Popularność voodoo w Nowym Orleanie zaczęła się właśnie od rewolucji haitańskiej. Kapłan voodoo poświęcił świnię w ofierze w intencji obalenia Francuzów. Zbuntowani niewolnicy podpalali plantacje i zabijali swoich białych panów. Kolorowa społeczność rozpowszechniła afrykańskie obrzędy, które wywoływały popłoch i grozę wśród białej społeczności.
Voodoo
Wszystko co dotyczy Marie, pochodzi z ustnych przekazów, które przez lata były wzbogacane o nowe fantastyczne szczegóły. Przyjmowała do domu chorych, opiekowała się skazanymi na śmierć, a nawet wykonywała drobne operacje. Najpierw zniknął jej mąż, a ona zaczęła się podawać za wdowę. Zaczęła czesać białe, bogate kobiety, które zwierzały się jej z najskrytszych sekretów.
Za pieniądze i drobne czary służące opowiadały jej plotki zasłyszane w domach swoich państwa.
Moc Marie opierała się na siatce informatorów, a jej dar jasnowidzenia był inteligentnym wykorzystaniem ludzkich słabości. Nie ma co się temu dziwić, skoro nawet w obecnych czasach wróżki mają się całkiem dobrze.
Około 1826 związała się z Ludwikiem de Glapion i mieszkała z nim aż do jego śmierci. Wspólnie wychowywali 15 dzieci, dlatego zrezygnowała z innych zajęć i została jedną z królowych voodoo.
Połączyła tradycje katolickie z wierzeniami afrykańskimi, włączyła do obrzędów wodę święconą, kadzidło, świętych i modlitwy. Stworzone w ten sposób hoodoo, było bardziej akceptowalne przez wyższe warstwy społeczne.
Rozpoznawała życzliwe duchy i wstawiała się do nich w ważnych sprawach swoich klientów za pomocą tańca, śpiewu i ofiar ze zwierząt. Dla każdego, kto potrzebował uroku, przygotowywała amulety gris gris, można je zamówić online.
Zmarła 15 czerwca 1881 roku w swoim domku, przed swoimi 80 – tymi urodzinami. Jej grób przyciąga tysiące odwiedzających. Rysują serduszka, pentagramy, oraz trzy iksy z wiarą, że duch Marie Laveau spełni ich życzenia.


Wiele domów jest „nawiedzonych”. O zmierzchu organizowane są wycieczki na historyczne cmentarze albo szlakiem wampirów.
LaLaurie House – najbardziej nawiedzony dom w Ameryce

LaLaurie House należał do Madame Delphine LaLaurie i jej męża Louisa. Madame była ścigana za potworne okrucieństwo. Torturowanie i mordowała niewolników traktowała jak najlepszą rozrywkę. Pewnego razu goniła z batem w dłoni 12-letnią niewolnicę, a przerażona dziewczyna wolała skoczyć z dachu, niż dać się złapać.
Delphine należała do kreolskiej elity, jej wspaniała rezydencja – wyposażona w europejskie meble i dekoracje – była przedmiotem zachwytów. Tak było do czasu, aż ludzie zauważyli, że niewolnicy z jej domu znikają w tajemniczy sposób, a z poddasza dobiegały mrożące krew w żyłach zawodzenia.
Kiedy wieści o potwornym traktowaniu niewolników rozniosły się po mieście, śmietanka towarzyska zaczęła unikać Madame LaLaurie, ponieważ tortury były nielegalne.
Mroczne tajemnice wyszły na jaw dopiero wtedy, gdy wybuchł pożar w rezydencji. Wznieciła go niewolnica, która chciała popełnić samobójstwo, bo już nie mogła znieść tortur. Na strychu znaleziono kilkunastu niewolników, niektórzy byli zamknięci w klatkach, niektórzy byli przymocowani do prowizorycznego stołu operacyjnego, a dookoła były porozrzucane rozkawałkowane ciała. Obok biczów w wiadrach leżały ludzkie głowy. Wściekły tłum wdarł się do domu, posiadłość została splądrowana ale właścicielom udało się zbiec.
Delphine LaLaurie stała się bohaterką jednego z odcinków „ American Horror Story ”. Serial kręcono na ulicach Nowego Orleanu.
Dom na krótko kupił Nicolas Cage, zachwycony jego upiorną przeszłością. Dom był wystawiony na sprzedaż za 3.5 miliona dolarów, a teraz jest w posiadaniu kogoś z branży filmowej.
Nowy Orlean – Kuchnia kreolska
Amerykańskie restauracje są obskurne, nikt tu nie dba o estetyczny wygląd lokalu. Do picia można dostać słodzone napoje gazowane, kranówę z lodem, albo lurę zwaną kawą. O jakiejkolwiek herbacie można tylko pomarzyć, a mrożona z wielką ilością cukru nie nadaje się do picia. Bardzo lubię podróże po USA, ale wiążą się one z walką o zdobycie czegoś do jedzenia, co nas nie zabije. Kuchnia Nowego Orleanu jest wyjątkowa i smaczna. Jednak od słynnych paczków posypanych kilogramem cukry pudru trzymaliśmy się z daleka. Chętnie używamy luizjańskich przypraw do naszych dań, a oryginalne prezentowały się tak.
- Po-boy, to kanapka na francuskim pieczywie, z owocami morza lub mięsem, która jest serwowana wszędzie. Jej powstanie ma związek ze strajkiem tramwajarzy. Byłam zrozpaczona, wszystkie bary oferowały tylko to i było zagrożenie, że będziemy musieli to jeść jak wszyscy. Na szczęście kuchnia w Nowym Orleanie jest bogata.
- Blackened fish to ryba zanurzona w roztopionym maśle, potem w przyprawach cajun. Cajun- to kuchnia prosta, chłopska, przeważnie jednogarnkowa. Bardzo lubię tą mieszankę i od tej pory używam w swojej kuchni.



- Żeberka BBQ wszędzie smakują cudownie.

- Gumbo, nie wygląda za dobrze. To zupa z owocami morza, zagęszczona okrą i ryżem. Okra jest bardzo smaczna, mam ją w ogrodzie. Owocuje do pierwszych przymrozków.
- Jambalaja, danie Luizjany. To kuchnia kreolska, czyli kuchnia potomków białych kolonizatorów. Do ryżu dodaje się owoce morza lub mięso.

Rzeka Missisipi i niewolnicy w Nowym Orleanie

W tym miejscu potężna rzeka kończy swoją 3766 kilometrową podróż z Minnesoty, podczas której przepłynęła przez 9 stanów. Wraz z dopływami jest czwartą najdłuższą rzeką na świecie.

Parowiec „Creole Quinn”, to jeden z historycznych parowców kursujących po rzece Missisipi. Rejs obejmuje kolację w formie bufetu i występ zespołu jazzowego na żywo.
To piękne miasto oraz okoliczne dwory na rozległych plantacjach rozwijały się dzięki niewolnictwu.
W czasie, kiedy transatlantycki i międzynarodowy handel niewolnikami został zabroniony i do Nowego Orleanu przestały docierać statki z Karaibów i Afryki, zaczął się ogromny popyt na darmową siłę roboczą.
W Luizjanie rozkwitały plantacje bawełny i trzciny cukrowej, dlatego siłą sprowadzano niewolników z innych stanów rzeką Missisipi. Kiedyś w Nowym Orleanie były 52 targi niewolników. Zajrzyjcie na plantacje w Luizjanie, żeby zobaczyć jak wygodnie żyli biali bogacze i jak ciężko pracowali niewolnicy. Piękne plantacje w Karolinie Południowej były równie okazałe.
Dzisiaj widzimy domy zbudowane przez niewolników, zachwycamy się kuchnią Afryki Zachodniej i muzyką wywodzącą się od niewolników, a dopiero od niedawna pojawiają się znaczniki upamiętniające ich dramat.

Nowy Orlean – Katedra St. Louis

Katedra św. Ludwika jest najstarszą nieprzerwanie czynną katedrą w Stanach Zjednoczonych. Oryginalny budynek spłonął podczas wielkiego pożaru w 1794 roku, który zniszczył 80 procent zabudowań. Obecna konstrukcja pochodzi z lat pięćdziesiątych XIX wieku.


W tle katedra St. Louis i posąg Andrew Jacksona na koniu. To ten prezydent, który wyrzucił Indian Creek z ich ziemi.
Andrew Jackson był siódmym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Wygrał z Brytyjczykami bitwę o Nowy Orlean w 1815 roku. Dzięki temu zwycięstwu został prezydentem USA w 1829 roku. Posąg jest dziełem rzeźbiarza Clarka Millsa.


Nowy Orlean – Jackson Square

W XVIII i na początku XIX wieku Place d’Armes– jak nazywali go Hiszpanie- było miejscem publicznych egzekucji, wieszano tam zbiegłych niewolników. Placem zarządzali Hiszpanie na zmianę z Francuzami do 1803 roku, kiedy to Luizjanę kupiły Stany Zjednoczone.
Jackson Square jest najbardziej rozpoznawalną ikoną Nowego Orleanu. W 1718 roku francuski architekt wzorując się na paryskim placu, zaprojektował miejsce przeznaczone na wojskowe defilady i miejskie targi. Plac łączył katedrę, pałac gubernatora i rzekę Missisipi.
W pierwszej połowie XIX wieku nazwę Place d’Armes zmieniono na Jackson Square na cześć generała Andrew Jacksona.

Presbiter

Ten budynek z 1791 roku jest uznawany za jeden z najlepszych przykładów kolonialnej architektury hiszpańskiej w Stanach Zjednoczonych. Jest siedzibą części Muzeum Stanowego Luizjany. Można w nim zobaczyć wystawę na temat huraganu Katrina i Muzeum Mardi Gras.
Wieczorem do pracy przychodzą wróżki. Również tu zaczynają się o zmroku wycieczki do nawiedzonych miejsc.


Chciałabym kiedyś tam wrócić! Każdego wieczora koncerty na żywo, fantastyczna muzyka, zabawne przebrania. Nowy Orlean rozrusza każdego. Rankiem, kiedy nie jest tak kolorowo i barwny tłum nie przemieszcza się ulicami, czar trochę pryska, wieczorem zabawa zaczyna się na nowo. Następny przystanek- Plantacje w Luizjanie. Z zaraz potem pojechaliśmy na Florydę.
Koniecznie zobaczcie najbardziej olśniewającą dzielnicę Nowego Orleanu – Garden District.
Zapraszam do obserwowania.
Zdjęcia na prawdę urocze, a samo miejsce jeszcze bardziej…
Wędrówki po kuchni
Co za niesamowity klimat miasta! Mam wrażenie, że miasto naprawdę żyje! Pięknie <3 bardzo lubię takie fotorelacje 🙂
Piękne klimaty:) I to żarcie amerykańskie.
zdjęcia super, można poczuć jak się jakby się tam naprawdę było 🙂
świetne, zdjęcia, uwielbiam czytać takie relacje! mam nadzieję, że uda mi się kiedyś odwiedzieć Nowy Orlean :3
…jedyne, co mnie trochę drażni w poście to data i godzina na niektórych zdjęciach :>
Ależ tam barwnie. Wampirzątka to zdecydowanie nie mój klimat 😉 Ale za to muzyka i żeberka- to jest to 😉 Pozdrawiam
Ja też jestem zła, że miałam ustawioną datę. Będę musiała usunąć i wstawić od nowa.
To dlatego, że byłam w okolicach Halloween. Muzyka rzeczywiście cudna, a żeberka rozpływają się w ustach.
Dziękuję, próbowałam taki efekt uzyskać, dlatego wstawiłam filmiki.
Żarcie kreolskie nie jest złe:) Ale te kanapki sa bardzo popularne i przeważnie w barach ludzie właśnie to jedzą.
Dziękuję pięknie. Tak, wieczorem wszyscy wychodza na ulicę i jest niesamowicie, jeden grajek obok drugiego.
Gosia od rogalików:) Nowy Orlean jest super, dziękuję za odwiedziny.
Świetnie pokazałaś Nowy Orlean.Jego mieszkańców i klimat miasta.
Chętnie weszłabym w ten tłum i delektowała się atmosferą.
Jedzonko kapitalne.
Super relacja-)
Warto kliknąć w filmiki, to naprawdę dobrzy artyści. Atmosfera niepowtarzalna, chociaz to straszny kicz:)
Niesamowite miejsce, które miałam okazję zwiedzić dwa tygodnie temu i jestem oczarowana Halloween w Nola nigdy się nie kończy. Miasto inne, niż wszystkie połączenie Paryża i Karaibów. Do tego ta nieziemska kuchnia. W końcu zjadłam coś normalnego, co miało smak i aromatyczne przyprawy. Następnym razem jak będziesz w Luizjanie polecam Lafayette i okolice. Zakochałam się w cajun, tym pysznym lokalnym jedzeniu i ludziach- francuskie USA.
Lafayette tylko przez zamkniętą bramę widziałam, czasu nie starczyło, ale widziałam takie cmentarze na Martynice. Ja też lubię tamtejszą kuchnię, mam przyprawę cajun- jest świetna do ryby. Poza dobrym jedzeniem, co jest ewenementem w USA, inne jest także to, że tam ludzie normalnie chodzą po mieście jak wszędzie na świecie. No i ta muzyka, są świetni, mam nadzieję, że kiedyś wrócę. Jak dacie radę, to polecam plantacje nad Mississippi. Śledzę Waszą trasę i kibicuję, pozdrawiam:)
Ale świetnie! Bardzo bym chciała tam pojechać i spróbować tej nowo orleańskiej kuchni 🙂
Natalia, rowerem z Europy byłby problem, bo tu na Południu nie ma tras rowerowych. Ale życzę, żebyś pojadła z kuchni cajun:)
No powiem szczerze, że się i zaskoczyłam i zaciekawiłam takim obliczem Nowego Orleanu. Co za misz-masz! Voo-doo, jazz, mydło i powidło! 😀
Bardzo podoba sie mi kolejna Twoja relacja. Dzięki Tobie trafiam do miejsc, do których zdecydowanie mi za daleko. Poza tym ja też uwielbiam Scarlett a Tomka Sawyera czytałam namiętnie jako dzieciak! Byłam wtedy też wielką fanką całego Dzikiego Zachodu he he… 😉
Takie statki wycieczkowe to wielka atrakcja, te czerwone koła młócące wodę chyba też w „Chacie wuja Toma” wystepowały. Fajnie tak skonfrontować swoje wyobrażenia po latach. Tak, korzystam z tego co los podsuwa, ale Wasze podróże są naprawdę piękne i ciekawe, bo mieszkacie na najlepszym kontynencie:) W Nowym Orleanie jest bar przy barze z żywą muzyka a jeszcze na ulicy co krok, to robi wrażenie.
Cieszę się , że mieszkam w Europie. Jestem dumna ze słowiańskiego pochodzenia i niesamowicie dobrze czuję się na Bałkanach ? nikt Ci tego Mario otwarcie nie powie, ale Europa ma dwie prędkości. Nie chodzi o rozwój, czy bogactwo materialne (choć to istotne). Chodzi o podział na Wschód i Zachód. Poprawność polityczna w Europie Zachodniej nieudolnie maskuje hipokryzję i uprzedzenie do przedstawicieli z Europy Wschodniej. Szkoda. Ci ludzie nawet nie starają się nas poznać, na wakacje wybierają głównie hiszpańskie kurorty (UK). Europa Wschodnia jest dla nich synonimem wszystkiego, co najgorsze. Postanowiłam napisać tak szczerze, bo doświadczam tego na własnej skórze. Po ostatnim wypadzie na Bałkany obywatelka Szkocji zapytała mnie jak mogłam pojechać do Albanii i wydawać pieniądze w tak mafijnym kraju! Że tam mieszkają sami przestępcy. Niestety, stereotypy podsycane przez wstrętne brukowce nasilają się w obliczu Brexitu. A wystarczy śledzić np. Edinburgh News na fb i praktycznie co drugi dzień: morderstwa, przemoc, kradzieże i handel twardymi narkotykami na ogromną skalę. A to wszystko w mieście wielkości Szczecina… Tak Mario! Jestem szczęśliwa, że żyje w Europie, ale czuję że najwyższy czas wracać do mojej Europy. I bardzo się cieszę! ?
To wstrząsające, „lepsi” bo posiadający więcej, a przecież to nie jest miarą wartości człowieka. Mają więcej może, ale trach przed samotnym wieczornym spacerem, kiepskie żarcie, masówka, to cena wysoka. Jasne, że każdy chciałby żyć na wyższej stopie, bezpieczeństwo finansowe jest bardzo ważne, ale coś się traci bezpowrotnie, naturalność, oryginalne, zdrowe produkty, nieskażoną przyrodę. Gdyby Bałkany i Wschód cały nagle się wzbogacił, widzielibyśmy te same paskudne amerykańskie bary wszędzie, zniknęłyby sklepiki i wzrosłaby przestępczość. Rozumiem dlaczego Was tam tak ciągnie, pewnie w swoich Beskidach odnajdujesz to samo. Ja podobną naturalność spotykam w Ameryce Południowej, po prostu teraz mam tam bliżej i taniej. Ale i w USA są świetne miejsca, spokojne miasteczka i osiedla. Najbardziej cieszę się z klimatu, zima łagodna i wczesna wiosna. Ale Europa jest najlepsza dla nas tam urodzonych, zawsze będzie ciągnęło do znajomych klimatów. Wszędzie można sobie stworzyć dom, trochę ziemi, swoja kuchnia, ogród i zachowane tradycje. Życzę Ci, żebyś mogła być Słowianką w najlepszym dla Ciebie miejscu.
Mnie się jednoznacznie Nowy Orlean kojarzy i będzie kojarzył z obchodami Mardi Gras. Nie wiem czy to prawda, ale w Stanach chyba nigdzie indziej nie obchodzi się go huczniej niż w „Wielkim Luzie”. Pewnie go nigdy nie zobaczę, ale może będę mieć małą namiastkę gdzieś na Sycylii – tam karnawał też jest z pompą obchodzony.
Widziałam zakończenie karnawału w Niemczech i na you tube w Nowym Orleanie, w tym drugim jest bardziej wesoło i tanecznie. Ale to tłum i trudności w poruszaniu się, trochę mnie przeraża. Przed Halloween było już dość ekscentrycznie i to mi wystarczy:)