Conyers-Georgia-mural

Podobne wpisy

12 komentarzy

  1. Stany Zjednoczone są barwne i ciekawe, jak wielki park osobliwości 😉 Uwielbiam Wasze spacery po amerykańskich miasteczkach! I jak zawsze widać bolesny paradoks – bogactwo zabytków, które podziwiamy, powstałe z ludzkiej krwi i krzywdy. W każdym razie narożna kawiarenka wśród małych, uroczych kolonialnych budynków jest miejscem, w którym mógłbym siedzieć cały dzień! 😉 Już miałem pytać, czemu tam tak pusto, ale jak wszędzie – wszystkiemu winny koronawirus (a raczej kwarantanna!), przykro patrzyć na tak piękne i tak opustoszałe miasteczko, ale fajnie, że udało Wam się w tej sytuacji tam znaleźć 🙂

    Domy z porchami mogę oglądać bez końca, więc nie bądź zbyt restrykcyjna w selekcji zdjęć 😛

    1. Na razie widziałam tylko kilka południowych stanów i chociaz w moich wpisów wyziera szczera sympatia, to wszystko jest bardzo zacofane w stosunku do Europy. Na szczęście staroświeckość małych miasteczek bardzo mi się podoba. Zabawne, bo wszystko jest takie znajome z filmów, a porche mi się nigdy nie opatrzą. Cieszę się, że je lubisz, bo mam mnóstwo zdjęć z kolejnych miejsc. Historia boleśnie pokazuje jacy mogą być ludzie, w pogoni za bogactwem, niestety wszędzie na świecie było podobnie. Myślałam, że już więcej nie da się wykrzesać z nasze okolicy, a pojawiają się nowe historie do poznania.

      1. Erynia pisze:

        Na czym polega „zacofanie” południowych stanów w stosunku do Europy? Pytam z czystej ciekawości, bo w USA jeszcze mnie nie widzieli, stąd nie mam porównania.

        1. Brak komunikacji, co przy dużych odległościach jest koszmarne. Atlanta ma metro, które co prawda jedzie poza miasto, ale nie za daleko. Restauracje są tak obskurne, że w Polsce nikt by do takich nie wszedł. Ściany z odklejającym się tynkiem, podłoga z dziurami. O takich luksusach jak obrus to nikt nie słyszał, pewnie cena by podskoczyła. Zresztą i tak najbardziej oblegane są fast foody, a tam jest dość estetycznie. Nie mogę pić przesłodzonej herbaty z lodem, nie piję gazowanych napojów, a podawana za darmo kranówka z lodem też mi nie idzie, a gorącej herbaty nie podają, dlatego widzę zawsze uniesione brwi ze zdziwienia, że nic nie zamawiam. Typowo amerykańskie jedzenie jest paskudne, na szczęście jest dużo europejskich sklepów i można się ratować normalnym chlebem. To tak w skrócie, acha, kawę kupują na stacjach benzynowych i piją po drodze, jak pomyślę o europejskich kafejkach, to sama rozumiesz.

          1. Erynia pisze:

            Co prawda nie jestem wielbicielką USA, ale…
            Transport publiczny: weź pod uwagę skalę: jednak gabaryty USA, są ponad dwa razy większe niż UE. Chyba że masz na myśli transport lokalny pomiędzy miasteczkami położonymi kilkadziesiąt kilometrów od siebie, co już zmienia postać rzeczy. Ale i tu Polska nie ma się czym pochwalić, przy likwidowanych liniach kolejowych, PKS-ach. A w moim, czterdziestotysięcznym mieście, pod pretekstem pandemii okrojono linie autobusowe do (sic!) dwóch. Bez samochodu, ani rusz.
            Co masz na myśli mówiąc „typowe amerykańskie jedzenie” – burgery, frytki i cola? Tego syfu nie jadam również w Polsce. Ale wydaje mi się, że przy odrobinie wysiłku, dałoby się znaleźć jakieś lokalne potrawy, chociażby te smażone zielone pomidory, które tak zachwalałaś. W końcu Stany to to kraj imigrantów, a każda nacja przywiozła swoje tradycje kulinarne ze sobą. Warto poszukać i z nich skorzystać.
            Brak kafejek w europejskim stylu? Tak, TO BOLI…

          2. Chodnik to luksus, wszędzie trzeba dojechać. Dlatego ludzie muszą jechać do parku, żeby pochodzić. Nie ma ścieżek rowerowych. Kuchnie całego świata są, jasne, ale wiadomo, że wszystko jest przemysłowe, do restauracji idziemy w ostateczności. Na szczęście są fantastyczne farmerskie markety, gdzie można kupić wszystkie warzywa świata i najbardziej egzotyczne owoce. Jak się chce zdrowo odżywiać, to trzeba wszystko przygotować we własnej kuchni. Dla kogoś z 40-tysięcznego polskiego miasta byłby ciężko się przyzwyczaić. Ale budynki są śliczne i fantazyjne, a klimat jest łagodny.

  2. Marylko dziękuję za kolejną wycieczkę. Urokliwe miasteczko i dramatyczna historia Indian w tle. Zawsze gdy dociera do mnie, jak niedawno zmieniło się prawo dotyczące dyskryminowanych ras, nie mogę wyjść ze zdumienia. Dobrze, że poznajecie lokalną historię i kulturę. Składa się to wszystko w bardzo ciekawy przewodnik po okolicach Atlanty 🙂 Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na kolejny odcinek. Gratuluję zdjęć ptaków 🙂

    1. Zaczęłam się interesować Indianami ze zwględu na ciekawe nazwy np. rzeka Chattahoochee. Dopiero jak zobaczyłam znacznik historyczny, szukałam czegos więcej. W Karolinie Północnej jest wioska Indian Cherokee, za wydzień jedziemy do nich. Planowaliśmy w maju, ale wszystko było zamknięte. Myślę, że będzie bardzo ciekawie. Ja też nie mogę się nadziwić, że tak niedawno jeszcze była segregacja rasowa. Wiem, że warto i trzeba szukać dalszych informacji niż podają lakoniczne foldery, wszystko jakoś wiąże się z tym, co mnie zawsze interesowało. Pozdrawiam Małgosiu:)

  3. Irena -Hooltaye w podróży pisze:

    Bardzo interesujący wpis.
    Historia Szlaku Łez przejmująca. Niewiarygodne, że tak późno zniesiono przepisy ograniczające prawa Indian Creek.
    Podobały mi się drewniane mosty.
    Samo miasteczko urocze, chociaż teraz puste. Wiktoriańskie domy z koronkami zachwycają. Podobne są w Australii, bo to też kraj imigrantów.
    Cieszę się, że przybliżasz tyle ciekawych opowieści z okolic Atlanty.
    Pozdrawiam serdecznie-)

    1. Ciągle coś jeszcze poprawiam i dodałam kolejny most, bardzo mi się podoba, z boku jest ścieżka dla pieszych, dołem przepływają łódki i można poobserwować przyrodę, nad brzegiem lubią wylegiwać się żółwie. Tak, historia Indian jest przejmująca, ale wkrótce dowiem się więcej po wizycie u Cherokee. Niektórzy z nich mieli rezydencje i wielkie plantacje, historie które można poznać tylko na miejscu. Sama jestem zdziwiona jak ciekawie można spędzić czas, ale trzeba się napracować i naszukać. Fajnie, że jeszcze Ci się nie znudziły moje opowieści, ja też cię serdecznie pozdrawiam. 🙂

  4. Mario dziękuję z kolejny cudowny spacer z Tobą po niesamowitym miejscu 😉
    Dziś po ładnych paru latach miałam okazję obejrzeć jeden z odcinków słynnej Dr. Quinn i akurat byli tam Indianie… przez chwilę przeniosłam się do ich świata i zastanowiłam się nad ich losem… nie mieli łatwo…

    1. Cześć Aniu, teraz tylko nazwy rzek i miasteczek przypominają kto tu był pierwszy, ale w ubiegły weekend udało nam się pojechać w góry do Indian Cherokee. Mieszkają normalnie, jak wszyscy, ale w lesie odtworzyli dawną wioskę z domami z bali i wszystkimi miejscami rytualnymi. Ja też oglądałam „Dr.Quinn”, może dlatego tak pociągają mnie zapomniane miejsca. Nie ma nic milszego od dzielenia się swoimi odkryciami. Cieszę się, że zajrzałaś Aniu i pozdrawiam serdecznie:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *