Sekrety Blue Willow i kuchnia Południa
Historie budynków snują się dłużej niż trwa ludzkie życie, dlatego Blue Willow wabił nas swoim wdziękiem i bogatą historią. Stuletni dom, w którym autorka „Przeminęło z wiatrem” spotkała prawdziwego Rhetta Butlera na jakiś czas przemienił się w kościół, a potem się odrodził z całą elegancją minionej epoki. Dwójka wizjonerów zaopiekowała się opuszczonym domostwem, a kuchnia Południa przyciągała ludzi ze wszystkich stanów USA.
Miasteczko miało szczęście do ambasadorów kuchni Południa. Programy kulinarne Nathalie Dupree nadawano w telewizji publicznej już w latach siedemdziesiątych, a sto pierwszych odcinków powstało w jej domu w Social Circle.
Ulice mogą wprowadzić zamęt w głowie, ale tak, takie miasteczka istnieją naprawdę.
Spis treści
Johna i Berta Upshaw

John i Bertha Upshaw przenieśli się do Social Circle na początku XX wieku. John postanowił wybudować rezydencję naprzeciwko domu swojego brata, Sandersa.
Najpierw John przesunął wiktoriański domek, a potem rozgorzała braterska rywalizacja budowlana. Domy są prawie identyczne, jednak Blue Willow jest okazalszy, ma dwie werandy i delikatną żółtą barwę. Kiedyś otaczały je sady pekanów, a hen daleko rozciągały się pola bawełny.
Romantyczny styl amerykańskich budynków rozwinął się po uzyskaniu niepodległości przez Stany Zjednoczone. Nastał czas zrywania z angielską tradycją. Architekci szukali inspiracji w starożytnym świecie. Dlatego tak często spotykamy przedwojenne domy z kolumnami.


Margaret Mitchell i Berrien „Red” Upshaw
Częstym gościem wiktoriańskiego domu, przeniesionego na tyły posiadłości, była młoda reporterka z gazety „Atlanta Journal”, Margaret Mitchell. W 1922 roku gazeta płaciła jej 25 dolarów tygodniowo i właśnie zaczęła zatrudniać kobiety. W ciągu następnych czterech lat Peggy Mitchell napisała 127 artykułów, a potem zwichnęła nogę i zaczęła pisać książkę wszechczasów.

Właśnie w tym czasie 22 letnia Margaret poznała swojego pierwszego męża, Berriena „Reda” Upshawa. Red był kuzynem braci Upshaw. Margaret wyszła za niego 2 września 1922 roku. Po trzech miesiącach małżeństwo się skończyło z powodu picia i gwałtownego temperamentu Reda.
Porzucił Margaret trzy miesiące po ślubie. A kiedy wrócił, dziewczyna spędziła dwa tygodnie w szpitalu.
Małżeństwo pary zostało unieważnione dwa lata później. W 1925 roku Margaret Mitchell poślubiła Johna Marsha, który był drużbą Upshawa na jej pierwszym ślubie.
Berrien Red Upshaw
Red prawdopodobnie zainspirował Margaret Mitchell do stworzenia postaci Rhetta Butlera w „Przeminęło z wiatrem”. Obaj nie zagrzali długo miejsca w szkołach wojskowych, byli gwałtowni, uprawiali hazard i nadużywali alkoholu. Rhett Butler dorobił się fortuny na wojnie secesyjnej, a Red Upshaw przemycał alkohol w czasach prohibicji w 1920 roku.
Red pochodzi z Between, maleńkiej miejscowości którą mijaliśmy po drodze. Na cmentarzu są nagrobki z nazwiskiem Upshaw, prawdopodobnie to dziadkowie Reda.
Nell Upshaw
Córka Johna i Berthy odziedziczyła dom po rodzicach, a potem przeznaczyła go na centrum życia towarzyskiego. Lokalne władze wybudowały basen. Bale, przyjęcia i wesela, ustały, kiedy w latach osiemdziesiątych posiadłość kupił Church of God.

Kuchnia Południa Louisa i Billie Van Dyke
Państwo Van Dyke kupili opuszczony i zaniedbany dom, żeby założyć restaurację. Musieli poprawić kolumny, wymienić dach i instalacje wewnątrz budynku. Wielkie otwarcie odbyło się w Święto Dziękczynienia 1991 r.
W ciągu kolejnego roku udało im się urządzić herbaciarnię na piętrze i salę bankietową. A potem przyszedł czas na basen, który od lat 60-tych nie widział wody. Kilka miesięcy po otwarciu restauracji, Lewis Grizzard, felietonista z Atlanty, napisał bardzo pochlebny artykuł wychwalający południową kuchnię. Kolumna ukazała się w 280 gazetach w całym kraju.
W restauracji królowała kuchnia Południa serwowana w formie bufetu. Tygodniowo restauracja przyjmowała blisko 5 tysięcy gości. Wszystkich witały panie w sukniach z epoki antebellum, częstując zimną lemoniadą.
Były bujane fotele na werandzie, ogród z szemrzącymi fontannami i sklep z pamiątkami. Wnętrza w kolorach ciemnej zieleni i burgunda rozświetlały kryształowe kandelabry. Otoczenie i wyśmienite jedzenie zapewniały wspaniały relaks.
Savanna Room miał piękny kominek, a Garden Room łączył się z szeroką werandą w ogrodzie. Charleston Room uosabiał południową elegancję, był jeszcze Lewis Grizzard Room, na cześć człowieka, któremu Blue Willow zawdzięczał tak wiele.

W największej sali mieścił się bufet, w którym goście mogli wybierać spośród dań głównych, zup, warzyw, sałatek, oraz niezliczonych ciast i deserów. Za około 20 dolarów można było spróbować wszystkich specjałów.
Magazyn Southern Living aż pięć razy uznał Blue Willow Inn za najlepszą południową restaurację.
Zmiany w Blue Willow
Po śmierci Louisa van Dyke w 2010 roku, jego żona nadal zajmowała się restauracją, ale musiała wszystko sprzedać. Kupił ją Donald Poss i prowadził Blue Willow Inn aż do marca 2020.
Kiedy przyjechaliśmy pierwszy raz, wszystko było zamknięte na głucho z powodu koronawirusa. Obawiam się, że restauracja przestała istnieć, dom jest wystawiony na sprzedaż.

Kuchnia Południa USA
Spóźnić się na wizytę w Blue Willow, to tak jakby się spóźnić na spotkanie z Margaret Mitchell. Na szczęście Louis i Billie Van Dyke wydali książkę z przepisami zatytułowaną „ Bible of Southern Cooking” i teraz sama mogę sprawdzić jaka jest kuchnia Południa.

Billie i Louis van Dyke zapisali receptury, którymi dzielą się Południowcy od kilku pokoleń. Kuchnia Południa to mieszanka wpływów afrykańskich, angielskich, francuskich i meksykańskich. Niektóre kombinacje nie przyszłyby mi do głowy.
Zielone pomidory
Były przysmakiem rdzennych Amerykanów, a potem polubili je osadnicy. Kościół katolicki zakazał im jedzenia dojrzałych pomidorów, ponieważ uznał, że ich skórka przypomina ludzką skórę, co jest bardzo nieprzyzwoite.
Collard Green
Kapusta galicyjska, albo kapusta pastewna. Ma duże zielone liście przypominające jarmuż. Kuchnia Południa nie może się obejść bez tego warzywa. Wrzuca się pokrojone liście do garnka razem z golonką i gotuje przez dwie godziny.
Kudzu Blossom Jelly
Okazało się galaretką z pachnących płatków strączkowego pnącza. Sprowadzone z Japonii kudzu miało zapobiegać erozji, ale uprawa wymknęła się spod kontroli. Drzewa otulone kudzu, z oddali przypominają zielonych gigantów.
Ale kiedy zapachną słodko groszkowym aromatem, chciałoby się zostać pszczołą.


Ciasto marchewkowe Billie jest pyszne, pod warunkiem, że się zmniejszy ilość cukru o połowę. Kuchnia Południa ma niebanalne przepisy, które bardziej pasują na jej prezentację.
Mom’s Sweet Potato Casserole. Zapiekanka z batatów.
Ponieważ życie jest zbyt krótkie, aby pominąć deser.
Klasyk kuchni Południa zwieńczony jest chrupiącymi kandyzowanymi orzechami pekan. Obowiązkowy na Święto Dziękczynienia.
- 4 duże bataty
- 4 łyżki masła
- 60 ml śmietanki kremówki
- 60 ml mleka
- 2 duże jaja
- szczypta cynamonu,
- gałki muszkatołowej
- i imbiru
- 2 łyżki brązowego cukru
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
Na CHRUPIĄCĄ POSYPKĘ Z PEKANÓW.
- 1/4 szklanki stopionego masła
- 1/2 szklanki brązowego cukru
- 1/2 szklanki mąki
- 100 g posiekanych orzechów pekan.
WYKONANIE.
Obierz bataty i ugotuj, a potem rozgnieć tłuczkiem do ziemniaków. Następnie dodaj mleko i jajka, śmietanę, masło, brązowy cukier, sól, cynamon, imbir, gałkę muszkatołową i sól do smaku. Ubij wszystko mikserem na gładką masę przez kilka minut i ułóż w naczyniu do zapiekania. Wsuń do nagrzanego do 190 stopni piekarnika na 25 minut.
ORZECHY.
W misce wymieszaj mąkę, brązowy cukier, masło i sól, aż powstanie wilgotna masa, dodaj orzechy. Wszystko rozłóż na podpieczonych batatach i zapiekaj jeszcze przez 15 minut, aż wierzch będzie lekko brązowy.
Porcelana Blue Willow

Nazwa karczmy Blue Willow Inn pochodzi od wzoru porcelany, którą Billie eksponowała w całym domu. Atmosferę starej, rodowej posiadłości tworzyły stoliki nakryte błękitna porcelaną.
Legenda Blue Willow
Dawno, dawno temu żył w Chinach bogaty mandaryn. Jego piękna córka zakochała się w skromnym księgowym, rozgniewało to ojca panny. Odprawił księgowego i zbudował wysokie ogrodzenie wokół domu. Chciał, żeby córka poślubiła podstarzałego, ale za to potężnego i bogatego księcia.Oblubieniec przypłynął łodzią z pudłem klejnotów i czekał aż z wierzby spadnie pierwszy kwiat, najlepszy czas na ślub. Ale księgowy w przebraniu służącego wślizgnął się do pałacu po ukochaną i nie zawahał się zabrać pudła z klejnotami.
Gnali przez most, a za nimi podążał mandaryn z batem w dłoni, ale udało im się im się ukraść statek księcia i uciec na wyspę.
Zdradzony książę dowiedział się, że schronili się w małej pagodzie. Jego żołnierze podpalili budynek, żeby kochankowie spłonęli w płomieniach. Zemsta się nie udała, bo bogowie zamienili ich w gołębie, które symbolizują wieczną miłość.
Wzór wierzby

Porcelana Blue Willow jest pełna symboli, można w niej dostrzec wiele elementów przeniesionych z legendy.
Widać ogrodzenie, które miało zatrzymać mandarynównę i most po którym ojciec ścigał kochanków. Wierzbę, statek, pagodę w której się ukryli i oraz parę gołębi.
Według chińskiej moralności, byłaby to przestroga, że tak kończy się nieposłuszeństwo i oszustwo. Kochanków bogowie by zamienili w gołębie, żeby dręczyły ich wyrzuty sumienia przez wieczność.
Wzór wierzby zaprojektował Thomas Minton około 1780 roku, a potem sprzedał go garncarzowi Thomasowi Turnerowi. Panowała właśnie moda na wschodnie pamiątki, dlatego ten projekt natychmiast stał się bardzo popularny i często kopiowany we wszystkich angielskich manufakturach porcelany, a potem na całym świecie. Legenda o nieszczęśliwej miłości przyczyniła się do sukcesu porcelany, chociaż była wymyślona, wpisywała się w romantyczne nastroje tamtych czasów.
Dla kolekcjonerów najcenniejsza jest angielska porcelana produkowana do 1820 r., jest lepszej jakości niż masowo produkowana w Chinach, Japonii i Stanach Zjednoczonych.
Kiedy czytałam o historii porcelany, przypadkiem zobaczyłam piękne, stare talerze w antykwariacie. Różowy talerz pochodzi z Anglii, a niebieski z Japonii.
Magnolia Manor
Ucieleśnia obraz starego Południa, ale bez plamy niewolnictwa. W 1911 r. nazywał się „Akridge Old Home Place, ale w 1941 roku dom zamieniono na zajazd „The Colonial Inn” z noclegami i wyżywieniem. Bardzo lubię jak domy mają imiona.
Teraz w przepięknych ogrodach można wziąć bajkowy ślub i zaprosić nawet 250 gości na bal.

Ratusz w Social Circle


Nathalie Dupree – kucharka Amerykanów
Bardzo lubię czytać o kobietach, które dzięki ciężkiej pracy i determinacji osiągają sukces na przekór wszystkiemu. Historia Nathalie jest wyjątkowo budująca.
Kiedy Nathalie powiedziała matce, że znalazła swoje powołanie, usłyszała: „damy nie gotują”.
W latach sześćdziesiątych Nathalie wyjechała z mężem do Londynu, gdzie wzięła udział w serii kursów dla gospodyń domowych w Le Cordon Bleu. Mieszkali potem w Atlancie, gdzie w maleńkiej kuchni Nathalie wypiekała ciasta marchewkowe do znanej restauracji.
Przenieśli się do Social Circle, stąd pochodził David, jej drugi mąż. Kupili stary magazyn i 16 akrów ziemi. David otworzył sklep z antykami, a Nathalie małą restaurację na tyłach sklepu, żeby pomóc mężowi spłacić kredyt bankowy.
Kupowała świeże produkty od rolników i zmieniała menu każdego dnia. W restauracji „Nathalie’s” zaczęli pojawiać się goście z Atlanty. Ktoś zaproponował Nathalie kierownictwo w szkole gotowania, a ona zażądała 18 tysięcy dolarów pensji i tyle dostała.
W Rich’s Cooking School przez 10 lat przekazywała tajniki francuskiej kuchni. Wśród jej uczniów był Pat Conroy.
Piękny dom Nathalie Dupree w Social Circle jest dużo większy niż się wydaje.


Następczyni Julii Child
W 1984 roku szkoła przestała działać, wkrótce potem Nathalie straciła kontrakt na książkę, bo nie chciała zrezygnować z południowych przepisów. Wierność kuchni Południa opłaciła się, podpisała lepszy kontrakt, tym razem na 35 000.
Sukces gonił sukces, Nathalie Dupree dostała propozycję z telewizji. Na antenie była naturalna, uczyła ludzi jak gotować codzienne posiłki. Lekko się uśmiechając przepraszała za drobne wpadki. „Oczywiście, ty byś tego na pewno nie zrobiła”.
Jej książki z romantycznymi wstawkami, sprzedawały się jak świeże bułeczki.
„Tak wiele ją nauczył, że mała, twarda część jej duszy stała się pulchna i delikatna, jak rodzynka nasączona winem. Bez dotyku i słów o miłości, dali sobie nawzajem nowy świat. Nigdy więcej nie zrobiła tej zupy, nie myśląc o nim”.
Nathalie napisała 14 książek z przepisami, w których królowała kuchnia Południa. „Chciałam, żeby ludzie gotowali łatwe dania przy użyciu dostępnych składników”.
Dupree była także gospodarzem w ponad 300 programów kulinarnych, a 100 z nich powstało w Social Circle. Obecnie mieszka w Charleston w równie pięknym domu ze swoim trzecim mężem i nadal gotuje.

Gunter Hall. 1840-1855
Jest siedzibą Towarzystwa Ochrony Historii w Social Circle. Dom służy jako muzeum, centrum edukacyjne i małe centrum imprezowe.

Zbudowany na początku lat pięćdziesiątych XIX w centrum miasta, był dwukrotnie przenoszony, zanim stanął naprzeciwko uroczej biblioteki.


Historia Social Circle
Miasto powstało na skrzyżowaniu starych szlaków Indian Creek i Cherokee, teraz na Cherokee Road i Hightower Trail stoją najpiękniejsze domy.
Ale najpierw zaczęły pojawiać się pierwsze chaty z bali, aż w 1832 roku powstała wioska.

Legenda o powstaniu nazwy miasteczka
Pewnego razu do grupy mężczyzn podszedł nieznajomy. Zaprosili go do siebie i poczęstowali tym co pili. Przybysz zachwycony gościnnością, wykrzyknął: „To z pewnością krąg towarzyski”. Tak powstała nazwa miasta, Social Circle. Można o tym przeczytać na replice indiańskiej studni.


Przed wojna secesyjną wieś była głównym węzłem komunikacyjnym, a potem linię kolejową zniszczyło Lewe Skrzydło żołnierzy Shermana podczas Marszu do Morza.










Blue Willow Inn stoi w sercu historycznej dzielnicy miasteczka na dawnym szlaku Indian Creek i Cherokee. Pokonany przez wirusa, opuszczony, czeka na nowego właściciela. Jestem bardzo ciekawa jakie będa jego dalsze losy.
W Social Circle byliśmy trzy razy i już zacieram ręce, bo w ten weekend odbędzie 26th Annual Friendship Festival. Uwielbiam spacerować ulicami i zastanawiać się jakie tajemnice kryją te wszystkie budynki. Znacie jakieś fajne historie domów, obok których nie mogliście przejść obojętnie?



Zapraszam do obserwowania.
Pozostaje mi tylko westchnąć z zachwytu i zazdrości, że nie będzie mi dane zobaczyć tych przepięknych miejsc. Pozdrawiam serdecznie.
Cześć Ela, wpadniesz mnie odwiedzić i wszędzie Cię zabiorę, to takie proste:) Zwiedzasz Europę, na pewno nie brakuje Ci na pewno widoków. Też Cię pozdrawiam serdecznie.
Nie znam takich budynków w Australii, których historię chciałabym poznać. / może jeszcze za mało widziałam ?/ Muszę to napisać bo jest to najszczersza prawda, jakkolwiek by to niefajnie nie brzmiało i cokolwiek by to o mnie świadczyło. Tutejsze historyczne budowle bardzo mnie przygnębiają, sączy się z nich proza życia : użeranie się z niemiłosiernym słońcem, ciężką pracą i taką małomiasteczkową atmosferą od strony, której nie lubię : nuda, stagnacja, bylejakość. I nawet, jeśli toczyło się tam niebanalne życie, to wchodząc do niskich pomieszczeń, gdzie światło ledwie się przedziera z powodu nisko opuszczonych dachów, nie czuję nIc poza radością, że nie przyszło mi tak mieszkać. Zresztą budynek stuletni jest już na liście zabytków godnych polecenia turystom. Styl, który uwieczniłaś jest bezapelacyjnie ciekawszy, nie dziwię się, że tak Cię zafascynował i zainspirował do poszukiwań. Budowle stawiane z rozmachem, przestronne, fantastycznie współgrające kolorystycznie z otaczającą przyrodą. Fajne opowieści i super fotki. Btw : Red Buttler nie taki romantyczny, jak go w filmie odmalowali 🙂
Ale za to w Australii są wyjątkowe widoki, endemiczne rośliny i przede wszystkim zwierzęta. Na zdjęciach z Australii można zobaczyć cuda przyrody, budynki czasami przypominają amerykańskie, bo i tu i tu byli angielscy koloniści. Ale Amerykanie zaczęli zrywać z angielska tradycją i stworzyli cos naprawdę wyjątkowego. Nie tylko budowle z kolumnami mnie zauroczyły, ale te maleńkie domeczki z werandami i koronkowymi detalami, spiczaste dachy i wieżyczki. Do tego pekany, pachnące krzewy, magnolie, są takie miejsca do których mogę wracać co tydzień. Jestem pewna, że w starych murach australijskich też działy się ciekawe historie, a wiesz, że mnie ostatnio zafascynował opuszczony szpital psychiatryczny, mozna kręcic horrory. Organizują wycieczki do opuszczonych budynkow, oczywiscie z kolumnami. Pozdrawiam serdecznie:)
Marylko – kawał wspaniałej pracy. Odsłaniasz nieznane zakątki i okraszasz to ciekawymi informacjami. Czytałam „Przeminęło z wiatrem” bardzo dawno temu. Film oglądałam kilka razy i za każdym razem inaczej patrzyłam na relację głównych bohaterów. Myślę sobie, że pisarze zwykle czerpią z otoczenia. Szkoda , że prawdziwy Red okazał się nieciekawy typem. Domy trwają, są piękne i ciekawie przedstawiasz losy mieszkańców. Nathalie Dupree nie znałam , intrygująca postać 🙂 Uwielbiam pekany i cenię je dużo bardziej niż nasze orzechy włoskie 🙂 Dzięki za kolejny odcinek z Południa. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Dziękuję Małgosiu, zapewniam cię, że tak się zachwyciłam tematem, ze oglądałam Nathalie Dupree na you tube, na jej stronie można zobaczyć przepisy i filmiki. Lubię ja za to, że na widok nieudanego wypieku powiedziała ” moja droga, bezy prawie nigdy nie udaja się podczas deszczowej pogody”. A potem zaprosiła do siebie i zrobily razem idealne. Wgryzłam się w menu Blue Willow, a wczorej weszłam po schodach i zaglądałam do środka, w gablotach stoją błękitne imbryczki, a na stolikach leżą błękitne podkładki z wizerunkiem budynku. Pokazałam tylko kilka domów, a dwie główne ulice są zbudowane w takim radosnym stylu, zabawę miałam na kilka tygodni. Acha, właśnie dojrzewają pekany, dziwię się, że kosztują 4-5 dolary za funta, drzewa są nimi oblepione, czasami można zbierać na chodnikach.
O Margaret Mitchel ciągle dowiaduję się czegoś nowego, a mam przed sobą jeszcze jedno muzeum i wycieczkę do miejsca gdzie stał dom jej dziadka. to pierwowzor Tary. To wycieczka z przewodnikiem, który opowie jakimi prawdziwymi postaciami się inspirowała.
Pozdrawiam Cię serdecznie Małgosiu.
Marylko czuję, że ciąg dalszy będzie równie pasjonujący. Oglądanie tego wszystkiego na żywo musi być bardzo ekscytujące, bo to niemal dotykanie historii. Spadające z drzew pekany….ach powzdycham sobie. Jedne z moich ulubionych ciasteczek są właśnie z nimi (przepis jest na blogu, polecam). Miłych wrażeń Marylko, pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
Zaraz poszukam przepisu na ciasteczka:) Zrobiliśmy wycieczkę trasą najstarszych budynków pierwszych osadników, najlepiej zachowany jest z 1790 roku, ale mam ochotę na przerywnik, udało nam się wyskoczyć w góry do wioski Indian Cherokee. Bardzo się cieszę, że podobają Ci się nasze szlaki. Uściski przesyłam i coś czuję, że będę wieczorem chrupała ciasteczka, bo kupiłam pekany:)
Świetny artykuł , z przyjemnością go przeczytałam i obejrzałam 🙂
Bardzo chętnie bym odwiedziła tamte okolice, ale to chyba już w następnym wcieleniu…
Bardzo lubię film Przeminęło z wiatrem i chętnie go oglądam w Tv jak tylko się pokaże 🙂
Dziękuję, bardzo się cieszę. To takie małe uzupełnienie tego, co nas wszystkich zachwyca w tym filmie. Tyle już widziałam i nigdy mi się nie znudziły takie eleganckie spacery:)
Super się czytało ten artykuł, dosłownie jednym tchem. Treść bardzo mnie zaciekawiła, zwłaszcza ta dotycząca kuchni. Od razu zgłodniałam 🙂 Piękny jest ten dom i ma taką niesamowitą historię. A zdjęcia przeniosły mnie w tamto miejsce. Świetna robota, pozdrawiam 🙂
Bardzo Ci dziękuję, napracowałam się, ale robiłam to z wielką przyjemnością. Przepisy są świetne, tylko nie rozumiem, dlaczego są takie porażające ilości cukru, a tu nawet cebula jest słodka:)
Przepięknie zachowana architektura z niezwykłą historią. Cały dzień mogłabym spędzić przyglądając się tym domom.
Ja tam byłam 4 razy, taki niedosyt miałam:)
Mario, dopóki będą takie osoby jak Ty, nic nie ma prawa przeminąć z wiatrem! Wspaniałe rezydencje wciąż przemawiają! Brakuje tylko zdjęć osób w strojach z epoki, aby dopełnić nastrój tamtych czasów… Serdecznie pozdrawiam!
Marto, jeszcze kilka lat temu osoby w strojach z epoki oprowadzały po rezydencjach w Jonesboro ( Tary nie było, ale w ramach zwiedzania muzeum był podobny dom). Podobnie było na plantacji Oak Alley w Luizjanie ( udało się zrobić zdjęcie zdjęcie). Ale teraz takie rzeczy są niepoprawnie politycznie, bo gloryfikują czasy niewolnictwa. Blue Willow i inne piękne budynki były zbudowana po wojnie, lekkość i fantazja budzą podziw, a do tego te wyjątkowe drzewa krzewy. Cieszę się, że też Ci się podobają:)