Forrest Gump z Beaufort
Forrest Gump jest wciąż obecny w Beaufort, gdzie kręcono większość scen do filmu. Także w Beaufort mieszkał i tworzył Pat Conroy, czołowy pisarz amerykańskiego Południa. Wymawia się „bju- fort” jak piękny.
Zakochałam się w tym miasteczku już podczas planowania podróży do Karoliny Południowej. Stare dęby stały się częścią dziewiętnastowiecznych domów, a powiewające firanki hiszpańskiego mchu nadają nierealnej atmosfery. Zapraszam na spacer po miejscach związanych z niezapomnianym Forrestem Gumpem.
Spis treści
Spanish moss, czyli hiszpański mech

Nie jest mchem ani porostem, to epifityczna roślina, która wodę i składniki pokarmowe pobiera z powietrza. Kwitnie przez 3 miesiące i rozmnaża się przez nasiona. Umiera poniżej 10 stopni C.
Welony zwisającego z dębów hiszpańskiego mchu, to krajobraz widywany tylko w południowych stanach. Jego preferowanym siedliskiem jest zdrowe drzewo w tropikalnych warunkach.
Indianie nazywali go Itla-okla, co oznacza “Sierść drzewa”. Francuzi nazwali go “hiszpańską brodą” od bród konkwistadorów, zaplątanych w gałązki. Hiszpanie mówili na ten falujący cud “french hair” francuskie włosy.

Tak pisał o tym zjawisku znany przyrodnik John Muir w 1867 roku.
“Zajmuje wszystkie gałęzie od góry do dołu, zwisając w długich srebrzysto-szarych motkach, a gdy powoli falują na wietrze, wytwarzają uroczysty, pogrzebowy efekt, który jest imponujący.”
Historia Beaufort
Miasto ma swój początek w 1710 roku, co czyni go drugim najstarszym miastem w Południowej Karolinie, ale historia tego miejsca sięga 500 lat wstecz, kiedy zostało odkryte przez Hiszpanów.
Ameryka zaczęła się w Beaufort
Hiszpańska osada na wyspie Parris powstała 11 lat wcześniej niż St. Augustine na Florydzie. To 38 lat przed Jamestown i 51 lat przed przybyciem angielskich pielgrzymów na Plymouth Rock. To pierwsza próba europejskiej kolonizacji Nowego Świata.
Uprawy ryżu, bawełny i indygo pomogły miastu rozwijać się i stać się arystokratycznym centrum Południa. Bogaci właściciele ziemscy i kupcy zbudowali wiele pięknych rezydencji w różnych stylach architektonicznych.
Wojna secesyjna
Kiedy wybuchła wojna secesyjna, Beaufort zajęły wojska Unii , dzięki temu ocalało. Armia Williama Shermana paliła i niszczyła wszystko podczas swojego „marszu do morza”.
Kiedy pisałam o Charleston, całym sercem byłam po stronie zniewolonych i wykorzystywanych ludzi. Tym razem czuję odrazę do kogoś, kto w imię niesienia wolności musiał palić domy, rabować i zabijać cywilną ludność.
W liście do generała Granta, Sherman napisał :
„Savannah jest w naszym posiadaniu, w przyszłości, jeśli nie teraz, możemy ukarać Karolinę Południową tak, jak na to zasługuje . Szczerze wierzę, że całe Stany Zjednoczone cieszyłby się, gdyby armia zniszczyła to państwo … „
„Istnieje grupa ludzi, mężczyzn, kobiet i dzieci, których należy zabić lub wygnać, zanim będzie można liczyć na pokój i porządek”. (21.06.1864)
To bezmyślne niszczenie przypomina przemarsz Armii Czerwonej przez Ziemie Odzyskane.
W 1861 roku 12 000 żołnierzy Unii wpłynęło do portu w Beaufort. Nie było wielkiej bitwy, biali właściciele plantacji bawełny uciekli wcześniej. W mieście zostało około 10 000 niewolników. Z dnia na dzień stali się wolni, w sercu rozdartej wojną Południowej Karoliny.
Forrest Gump. Filmowy Wietnam

Wiele scen do filmu „Forrest Gump”. powstało w Beaufort. „Wietnam” znajdował się na pobliskiej Hunting Island. Tu Forrest założył swój biznes krewetkowy, tu mieszkała mama jego przyjaciela Bubby.
Zauważyłam to miejsce z okna samochodu. Leśny staw z dzikim ptactwem, ale to nie był zwyczajny las, a ptaki nieznane, wydaje mi się, że pośród nich było kilka flamingów o lekko różowym upierzeniu. Scena dzika i egzotyczna. Ta wyspa mogła udawać Wietnam z powodzeniem.
Pamiętacie to zdanie? Często cytowane i znajome nawet dla tych, którzy nie znają książki. Forrest Gump powtarzał słowa swojej mamy.
Forrest Gump. „Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, co ci się trafi „

Tom Hanks każdego roku otrzymuje na urodziny czekoladki z Beaufort, z tego sklepu. Forrest Gump też by je pokochał. Nadciągał huragan Dorian, następnego dnia wejście było zasłonięte workami z piaskiem, wchodziliśmy tylnym wyjściem..
To było straszne, cukier oblany czekoladą, albo przesłodzony karmel oblany czekoladą. W sklepie zauważyłam interesująca tabliczkę.

Film Forrest Gump zaczyna w Savannah


Forrest Gump opowiadał swoją historię kolejnym osobom czekającym na autobus w Parku Chippewa w Savannah.
Forrest Gump. Biegnij Forrest, biegnij
“Forrest Gump” to historia chłopca o niskim IQ i wielkim sercu. Przypadkowo bierze udział w najważniejszych wydarzeniach historycznych od lat 50- tych. do 70 tych.
Staje się gwiazdą footballu, bohaterem wojennym i bogatym biznesmenem. Kocha swoją przyjaciółkę z dzieciństwa Jenny ( Robin Wright). Film zdobył 6 Oscarów. Główną rolę zagrał Tom Hanks.
Bajeczna aleja dębowa w Edisto
Na wyspie Edisto, Forrest Gump rozpoczął swój bieg, który zmienił jego życie.
Kilka kilometrów romantycznej drogi pod baldachimem z gałęzi. Jest bardzo popularna i często fotografowana. Pięknie, zatrzymywaliśmy się co kilka metrów, bo sceneria była tego warta.

Forrest Gump. Krewetki Bubby

Tuż za mostem sfilmowano większość scen z łodziami krewetkowymi. Forrest Gump i Bubba byli przyjaciółmi z Wietnamu. Bubba wciąż opowiadał o krewetkach, chciał kupić kuter krewetkowy na którym Forrest Gump miał być bosmanem gdy tylko skończy się wojna.
Bubba zginął, ale Forrest Gump spełnił jego marzenie, założył biznes krewetkowy, a zyskiem podzielił się z mamą Bubby. Jej dom stoi na Alston Road, przy strumieniu.

Forrest Gump biegnie przez most w Beaufort.

To ten sam most z tabliczką “Rzeka Mississippi” Forrest Gump zaczął biegać, kiedy Jenny odrzuciła jego miłość. Nie zatrzymał się przez ponad trzy lata, biegł przez całe Stany Zjednoczone. Niedaleko Atlanty jest miejsce okrzyknięte Hollywoodem Południa.

Pewnego dnia bez powodu Forrest Gump zakończył bieg w tym miejscu. W tle majaczą ostańce Monument Valley, zapraszam do wpisu.
Spacerkiem przez Beaufort
Nic tu nie przypomina wymuskanego Charleston, najstarsza dzielnica wygląda jak nieco zapuszczone prowincjonalne miasteczko. Miejscami nie ma chodników, zarośla wciskają się w ozdobne bramy, panuje wiejska cisza i spokój.
Dlatego właśnie jest tak wyjątkowo, bo to nie jest sztucznie stworzona oaza bogactwa, tylko naturalna, stara osada. A historia każdego budynku, to gotowy scenariusz na film, sporo ich tu nakręcono.
Edward Means House
Zbudowany w latach 1855-1857. Dom był używany jako Szpital Unii nr 2. podczas wojny secesyjnej.

John Archibald Johnson House (1850)
Rezydencja powstała w okresie wielkiego dobrobytu. Apartamenty otwierają się na tarasy, które przynoszą chłodząca bryzę. W czasie wojny secesyjnej mieścił się szpital nr. 3. widać flagę Karoliny: Palmetto i półksiężyc na tle w kolorze indygo.


Dom Johnsona
„Zamek”z 1850 r., jest jednym z najczęściej fotografowanych budynków w USA. Posiada niezwykły średniowieczny styl. Budowę dwupiętrowej rezydencji zaczęła się w 1859 r. Rodzona się wprowadziła w 1861 roku, kiedy jeszcze nie był dokończony. To ostatni dom zbudowany przed wojną.

Z tym miejscem związana jest scena z filmu „Podróż przedślubna” (tytuł oryginalny Forces of Nature). Główne role w filmie zagrali Ben Affleck i Sandra Bullock.
W zamku był szpital wojskowy, murowana przybudówka przeznaczona na kuchnię, służyła jako kostnica. Tam wcześniej zakopano porcelanę i inne cenne rzeczy. Z powodu często wybuchających pożarów i potwornych upałów, kuchnie budowano poza głównym budynkiem. Dzięki temu właściciel mógł zapłacić absurdalnie wysoki podatek.
Dom ma nowych właścicieli, przeczytali ogłoszenie i postanowili kupić go dla zabawy. Na stałe mieszkają w Wirginii. Urządzili go minimalistycznie, a dzięki temu, że pokazali go w czasopiśmie Veranda, i my możemy zajrzeć do środka.
Ludzie wciąż snują legendy o kosztownościach ukrytych pod podłogą i duchach, które nawiedzają dom.
Prawie w każdym z tych pięknych domów był szpital








Anchorage z 1770 roku
W tym pięknym domu mieszkały trzy pokolenia rodziny Elliotów. William Elliot był politykiem plantatorem i pisarzem. Zmuszony do ucieczki w 1861 r., opuścił dom, a wtedy wojska Unii przeznaczyły go na szpital.
Dzisiaj Anchorage jest eleganckim pensjonatem typu Bed & Breakfast.

Cuthbert House
Dom bogatych właścicieli plantacji . W 1861 roku rodzina Cuthbertów musiała uciekać z Beaufort. Generał Rufus Saxton przygarnął sobie ten piękny dom natychmiast.

Gościł tu samego Shermana, pod koniec stycznia 1865 r. Po wojnie generał Saxton kupił Cuthbert House na aukcji za tysiąc dolarów. Mieszkał tu przez następne 10 lat.

Paul Hamilton House. „The Oaks”

Ten dom zdobył moje serce od pierwszego wejrzenia. Trochę na odludziu z widokiem na rzekę, jest inny. Zamarłam w zachwycie i najchętniej zostałabym tam do końca życia. Jeszcze niedawno snułam wizje, że go kupię jak wygram wielka kumulację na loterii.
Jest absolutnie piękny, a atmosfera która tu panuje, to jakieś czary. Zaprosiłabym wszystkich, którzy to czytają i pilibyśmy kolorowe drinki na werandzie.
Pułkownik Hamilton i jego żona, zbudowali ten wspaniały budynek w stylu włoskim, krótko przed wojną secesyjną. Rodzina opuściła go w 1861, i w tym domu był szpital nr. 1.
Po wojnie przesiedlone rodziny powoli zaczęły wracać do Beaufort, ale ich domy były zajęte przez uwolnionych niewolników lub rodziny z Północy. W 1866 r. większość domów rząd sprzedał „za należne podatki”.

Margaret Mitchell opisała ten powojenny chaos w „Przeminęło z wiatrem”. Po wojnie dom był wystawiony na licytację. Pułkownik oświadczył, że zapłaci milion dolarów, byle tylko nie zamieniono go na szkołę dla byłych niewolników.
Miał trzy dni na zdobycie tej sumy, niezwłocznie popłynął statkiem do Charleston. Ale już następnego dnia syn Hamiltonów dowiedział się, że dom będzie sprzedany o zachodzie słońca. Na szczęście przyjaciele zebrali pieniądze i kupili dom w imieniu pana Hamiltona.
Pierwszy Afrykański Kościół Baptystów
Zbudowany po wojnie secesyjnej przez uwolnionych niewolników, którzy kupili ziemię i wspólnie zbudowali kościół.




PAT CONROY
Wśród zachwycających domów sprzed wojny secesyjnej, znajduje się skromny domek, w którym mieszkał i pisał jeden z czołowych przedstawicieli literatury Amerykańskiego Południa– Pat Conroy. Autor zekranizowanych w Beaufort powieści: „Książę przypływów” i „Wielki Santini”.
Pat Conroy miał przyjaciela w Beaufort. Znali się całe życie, w młodości razem podróżowali po Europie, a w latach siedemdziesiątych, kiedy mieszkali w Atlancie, zapisali swoje dzieci do tej samej szkoły.
Mieli zwyczaj umawiać się w każdy czwartek na lunch w Griffin Market, włoskiej restauracji w centrum. Posiłek mógł się ciągnąć godzinami. Tak wiernie utrzymywali tę tradycję, że fani zaczęli także prosić o rezerwacje w czwartek, licząc na zdobycie autografu Pata, lub podsłuchanie jednej z jego legendarnych historii. Nie zdążyłam.
Mieszkańcy zorganizowali przyjęcie dla swojego ulubionego mieszkańca z okazji 70- tych urodzin. Pojawiło się 400 osób! To były ostatnie urodziny autora, odszedł pół roku później.
„Książę przypływów”

Na podstawie bestsellera „Książę przypływów”, Barbra Streisand nakręciła w 1991 roku film pod tym samym tytułem, który otrzymał siedem nominacji do Oscara.
W rolach głównych wystąpili Barbra Streisand i Nick Nolte.
W filmie pt. “Książę przypływów” pojawia się piękny dom w stylu greckiego odrodzenia. Trójka rodzeństwa zrobiła psikusa rodzinie Newbury, bo bardzo na to zasłużyli. Po latach w tym domu zamieszkała ich matka. Niżej mój ulubiony fragment z książki:

Porwaliśmy żółwia i tak szybko, jak tylko mogliśmy, wnieśliśmy po schodach wprost do sypialni, gdzie Luke starannie odgiął kołdrę na wielkim łóżku o czterech kolumnach.
Ułożyliśmy gada starannie z łbem na poduszce, a potem dokładnie przykryliśmy.
Savannah włączyła pełne ogrzewanie, Luke znalazł jeden z czepków Isabel Newbury i przyodział weń wielką żółwią głowę.
W pokoju śmierdziało jak w ładowni kutra, żółw zaczynał się już rozkładać
Newbury nie mogli mieszkać w swym domu przez pół roku po powrocie z Barbadosu, nigdy już zresztą tam nie pojechali.
W ogromnym upale dokonał się straszliwy rozkład żółwia.
Łóżko i materace zostały spalone; przez miesiąc żadna służąca nie mogła wejść do pomieszczenia, nie dostając torsji.
Dwa filmy: „Wielki Santini” i „The Big Cill”
W obu filmach rolę odegrał ten piękny dom nad rzeką.

„Wielki Santini” to kolejna ekranizacja książki Pata Conroya.
W filmie „The Big Chill” wystąpili: Glen Close, Kevin Kline i Jeff Goldblum.

„Obiecujący naukowiec popełnia samobójstwo. Pogrzeb staje się okazją do spotkania jego kolegów, absolwentów uniwersytetu w Michigan.
Wszyscy należą do pokolenia „dzieci kwiatów”. Byli hippisi obecnie mają ponad trzydzieści lat. Okazuje się, że życie zweryfikowało ich dawne ideały.
Dziś liczą się nie wolność i miłość, lecz pieniądze, kariera, wygodny dom, drogi samochód i dobrobyt dający poczucie bezpieczeństwa i namiastkę szczęścia.
Osiągnęli wszystko, o czym marzyli, tylko nie są w stanie stwierdzić, czy aby na pewno są szczęśliwi. ” Filmweb.
Palmetto

Karolina Południowa jest nazywana Palmetto State. Drzewo palmetto widnieje na pieczęci Południowej Karoliny od 1777 r. Dodano je też do flagi państwowej w 1860 r. po odłączeniu od Unii.
Palmetto składa się z włóknistego materiału, dzięki któremu drzewo się nie łamie w porywistych wiatrach i huraganach. Wytrzyma opady śniegu, które zdarzają się tu czasami. Dobrze znosi sól morską, jego liście świetnie nadawały się na dach w chatach niewolników i ubogich ludzi.
Jest tak kultowe, że znalazło się na tablicach rejestracyjnych samochodów, odzieży i biżuterii.

Amerykańskie Południe
Zapraszam na 100- milową wycieczkę po najpiękniejszych miasteczkach Georgii.
Hunting Island
O zachodzie słońca, 1 lipca 1859 roku, latarnia wysłała swój pierwszy sygnał świetlny dla marynarzy, chroniąc ich przed niebezpieczeństwem zdradliwych prądów w pobliżu wybrzeża. Latarnia wyposażona była w soczewkę Fresnela, co 30 sekund światło skupione w prostej lampie olejowej rzucało promień o długości 17 mil w ciemność.
W 1861 r. cofająca się armia Konfederacji wysadziła w powietrze pierwszą latarnię na Wyspie Myśliwskiej, aby spowolnić armię Unii. Latarnia którą widzimy jest z 1875 roku, z dala od plaży, żeby nie uległa erozji. Można się na nią wspiąć i podziwiać ocean.
Plaża jest zachwycająca, nie ma ludzi, wieje lekka bryza a woda oceaniczna jest ciepła. To tak niezwykłe doznanie, że ma się ochotę rzucić wszystko i nie odchodzić stamtąd.
Część plaży została taka po huraganach, bo w tym stanie jest piękna. To temat do wariacji fotograficznych.

Czuję się wspaniale, wyszukuję coraz to nowsze drewniane formy wymuskane przez fale. Kto to widział, żeby Atlantyk był ciepły, a plaża niemal bezludna.
Jest jeszcze inna plaża, z całymi drzewami wbitymi w piasek, obmywają je oceanu. Byliśmy tam kiedy nadciągał huragan Dorian.

Ruiny kościoła Sheldon
Kościół Sheldon to pierwsza próba naśladowania stylu świątyni greckiej w USA. Ruiny zachowały klasyczną prostotę, solidna konstrukcja przetrwała dwa pożary w swojej 250-letniej historii istnienia.

Sheldon Church, tak jak nazywała się rodzinna rezydencja rodziny Bull w Anglii. Plantacja Williama Bulla graniczyła z terenem kościoła.
Kościół podpaliły wojska brytyjskie podczas wojny o niepodległość w 1771 r. Odbudowany w latach 1825-26 roku.
Oddziały generała Shermana spaliły kościół po raz drugi pod koniec wojny secesyjnej.

Podobno to miejsce jest nawiedzone. Pojawia się kobieca postać ubrana w prostą brązową długą suknię, stoi nad grobem dziecka. Uczucie cierpienia ogarnia każdego, kto znajduje się w tym miejscu.
Prawda, zawsze ogarnia mnie smutek, kiedy widzę grób dziecka. Konary starych dębów, to najpiękniejsza dekoracja ruin, jakby ktoś je dorysował dla pogłębienia dramatyzmu.
Takie ruiny są czymś niezwykłym w USA. Mocne wrażenie robią groby rodziny fundatora. Córka, która zmarła w 38 roku życia i czyjaś młoda żona, Charlotte , która zgasła w 22 wiośnie, jeszcze przed wojną.
Beaufort, to miejsce, gdzie zatrzymała się historia, ale na szczęście poprawiona. Dla mnie to jedno z najpiękniejszych przeżyć turystycznych, bogactwo natury i cudne, nieprawdopodobnie urocze domy. Lubię takie połączenia. Nie wiem jak inni, ale ja natychmiast chciałabym usiąść na jednej z werand i zostać. Forrest Gump mieszkał w podobnych okolicznościach przyrody.
O świcie jechać na plażę, żeby popatrzeć jak wykluwają się żółwie, zbierać drewniane konary, wyrzeźbione przez ocean i nigdy nie zaznać zimy. Zostawcie jakiś ślad, na dowód, że podzielacie moje marzenia i zachwyty. Jak nie podzielacie, to też zostawcie.
Zajrzyjcie koniecznie do Savannah i na najbardziej nawiedzony cmentarz Bonaventure.
Zapraszam do obserwowania.
Coś wspaniałego!
Połknęłam Twój post, przepiękne zdjęcia i opisy.
Zachwyciło mnie Beaufort,zachwyciły niezwykłe drzewa i domy.
Zauroczył leśny staw z dzikim ptactwem,wyspa Edisto,ruiny kościoła Sheldon.
Hutting Island wspaniała.
Wspaniałe miejsca,tylko kręcic filmy.
Niezwykła relacja i dziękuję Ci,że się nią podzieliłaś!
Prawdziwa uczta i dla ducha i dla oczu!!!
Pozdrawiam serdecznie-)))
Dziękuję Ci Irenko za to, że podzielasz mój zachwyt tym miejscem. Każdy z tych domów ma swoją historię, ale już nie miałam siły na opisy:) Może uzupełnię jak odpocznę. Nigdy nie widziałam takich drzew, nawet w Luizjanie, ktora slynie na całe USA z alei dębowej. ani takich domów, które stoją jeden obok drugiego wokół małych uliczek. Nie jestem w stanie pokazać wszystkiego, powiem Ci tylko, że było koszmarnie gorąco, a ja na nic nie zwracałam uwagi, taka byłam zachwycona. Pozdrawiam Cię serdecznie Irenko.
Świetne miejsce do zwiedzenia! Ta aleja zamknięta w konarach starych drzew wygląda obłędnie z tym woalem zwisającego mchu. Czułabym się wspaniale mogąc to wszystko połączyć z fotografowaniem sieweczek- śliczne maleństwa! Piękna relacja, jak zwykle z mnóstwem ciekawostek i emocjami. Ty nigdy nie zawodzisz 🙂 jeśli kupisz dom w takiej okolicy wpraszam się na drinka na tarasie 😉 pozdrowionka! <3
Czuj się zaproszona Beatko:) Będzie jeszcze wiele kumulacji na loterii. Ale pomieszkać można nawet bez wygranej, w kilku pięknych budynkach są pensjonaty, tyle jest do zobaczenia w okolicy, że przydałby się tydzień takich wakacji. Ciekawostek jest mnóstwo, tym bardziej się ucieszyłam, że moje ulubione książki tam zekranizowano. Pozdrawiam Beatko.
Ależ posiadłości! Ciekawie byłoby w takiej zamieszkać… A okolica świetna, nic dziwnego, że kręcono tam „Gumpa”
Nie tylko „Gumpa”, kilka kultowych filmów jeszcze, ale niestety doczytałam o tym po powrocie i nie zrobiłam zdjęć tych domów. ale nie szkodzi, wchłonęłam atmosferę, może uda się wrócić i nadrobić.
Piękne miejsce! Wpisałam na listę! ❤
Cieszę się, że dzięki mnie niesamowita podróżniczka wpisała coś na listę:)
Forest G… to świetny film, który przemyca wiele ciekawych wartości. 😉 Dzięki za wpis!
Obejrzyj jeszcze „Książę przypływów” i „wielki Santini”, nie mniej pouczające, psychologiczne filmy, a „Forresta” uwielbiam. Pozdrawiam.
Mario, a to tym sie zajmowalas !
Nie wiem jak to opisac, po prostu sie zaczarowalam…
Zaczarowalas mnie widokiem tej plazy, tymi drzewami z wiszacym mchem, tymi domami…
Z Beaufort naprawde emanuje cos niezwyklego, az mnie zatchnelo z wrazenia jak tam pieknie.
Gdybym tak mogla choc na tydzien sie tam przeniesc i usiasc na takiej werandzie…
Ogladanie tych miejsce uswiadomilo mi, w jak okropnie brzydkim miejscu mieszkamy – i jakis swiat jest cudowny,
ile piekna do ogladania. Trudno sie dziwic mieszkancom Poludnia, ze chcieli to zachowac, ze walczyli o swoja ziemie.
Armia gen. Shermana zawsze kojarzyla mi sie z przejsciem Sowietow – palili , grabili i mordowali wszystko co napotkali na swej drodze.
Czy dokopalas sie moze w czasie swoich poszukiwac , z kogo sie ta armia rekrutowala? Kim byli ci zolnierze?
Bezrobotnymi robotnikami z Polnocy? Farmerami? Zolnierzami zawodowymi?
Twoje zdjecia sa po prostu cudowne, jak ogladane w Telewizji HDR , zapomnialam cie zapytac
jakim aparatem robicie te zdjecia? Po prostu fantastyczna jakosc, az oczy bola od patrzenia.
To zdjecie tytulowe oczywiscie moje ulubione, bo nad woda, na tak pieknej plazy, ze moglabym po niej spacerowac tygodniami…
Zaraz za nim zdjecia drzew i domow… To w ktorym z nich nakrecano Forresta Gumpa?
Hamilton i the Oaks wydaja mi sie prawie identyczne, i pasuja do filmu…?
Film jest aboslutnie genialny , oczywiscie dzieki Hanksowi i calej oprawie, do dzis po raz kolejny i kolejny potrafi mnie rozbawic i wzruszyc do lez.
Jeden z filmow, ktory zostawia po sobie slad w czlowieku.
Ksiaze Przyplywow to tez piekny, wzruszajacy film – uwielbiam Nicka Nolte.
Przepiekna ta relacja, nastepna perla w Twojej koronie 🙂
Tak Kitty, mam nadzieję, że wybaczysz mi zaległości, wszystko nadrobię. Nie mogłam się oderwać od czytania tych wszystkich historii. Miałam wielki kłopot z wyborem zdjęć, bo bardziej mi się podobały domy wrośnięte w naturę, takie tajemnicze prześwitywanie z oddali. Nie mogę odżałować tego, że ominęłam dom z filmu „The Big Chill”, Zobacz ile filmów tam zrobiono, nie tylko mnie zaczarowało to miejsce znalezione w internecie zupełnie przypadkiem. Ale „Forrest” i „Książę” to moje ulubione. Niezwykłą rzeczą jest podążać śladami bohaterów, przecież kiedys to było jak kosmos odległe dla mnie. https://www.beauforttoursllc.com/the_beaufort_tours_story.html
Fajnie, że Ci się podobało, nie ukrywam, że się napracowałam przy tym. Różne piękne miejsca widziałam w zyciu, ale pierwszy raz chcialam zostać na zawsze. Czary. Pozdrawiam gorąco.
Wiesz, ja mialam takie uczucie ze chce tam zostac ogladajac Forresta Gumpa… tam w jego domu, w tamtym miejscu. Teraz powrocilam tam za sprawa Twojeo przekazu – nie wiem jak to zrobilas, ale wczarowalas mnie tam spowrotem w to miejsce, mam wrazenie ze moge je dotknac reka … Niezwykle uczucie ?
Książkowy Forrest mieszkał w Alabamie, a dom zbudowano na potrzeby filmu i potem rozebrano. Ławka na której opowiada swoje losy oczekującym na autobus, znajduje się przed szpitalem w Savannah. Mam nadzieję, że tam dotrę tez. W Beaufort pensjonat http://www.rhetthouseinn.com/, tam się zatrzymywali aktorzy z kręconych w mieście filmów. Fajnie byłoby tam wpaść na tydzień, co? Mam zdjęcie tego budynku, a wiesz, że Margaret Mitchell pożyczyła sobie nazwisko rodziny i dała tak na imię Rhettowi Butlerowi. Pewnie jeszcze pozmieniam i powstawiam sporo do tego postu, aż się rozrośnie nieprzyzwoicie. Ja będę sobie odświeżała Pata Conroya, uwielbiam, już mam książki, jak chcesz, to Ci wyślę e-booki. Acha, zapomniałam, że cały bagażnik spanish moss przywiezliśmy do Georgii. Jeszcze powiewa na krzaczkach, ale wkrótce zrobi się za zimno dla niego. Gdyby mógł, to by biedaczek sam się rozsiał. Zaczyna się na połudnoy Georgii, jest na Florydzie, Luizjanie, ale nigdzie tak bujnie jak w Karolinie. Czy to nie urocze, że miasto tak pięknie honoruje swoich bohaterów, te czekoladki dla Toma Hanksa, te urodziny dla Conroya z 400 gośćmi, jak w amerykańskim filmie:)
Dopisuję odpowiedz na Twoje pytanie, bo mi umknęło. Zdjęcia robione Canonem lustrzanką. Nie mam pojęcia skąd rekrutowali do armii Unii, uczę się historii USA stopniowo, tak naturalnie, to wypływa z okoliczności. Ty chyba jesteś nadzwyczaj przychylna osoba, bo wyczarowanie atmosfery jest dopiero moim niedościgłym celem:) Dziękuję.
Mario, jestem chyba przede wszystkim szczera – mowie z serca co mysle, nie kadze pustymi komplementami byle tylko kadzic.
Jak pisze, ze widze piekno, to widze, jak pisze , ze czuje niezwykly urok plynacy z Twoich slow w polaczeniu ze zdjeciami
to czuje go calym sercem.
Przepieknie udaje ci sie przeplatac historie miast amerykanskich ze wspolczesnoscia, zdjecia z wlasnymi
odczuciami, komentarzami, spostrzezeniami, z kawalkami historii.
Bardzo sprawiedliwie i tak spokojnie opisujesz to, co widzisz i czego doswiadczasz.
Usilujesz dotrzec do wielu zrodel zanim podasz jakis fakt czy opiszesz historie i
i nie narzucasz czytelnikowi jak ma to odbierac, tylko jakby prowadzisz go leciutko za reke i wraz z Toba zagladamy w te wszystkie wspaniale
miejsca i poznajemy tylu ciekawych ludzi…
Od tej strony Ameryki nie znalam, Poludnie zauroczylo mnie calkowicie – gdybym mogla tam zamieszkac,
zamieszkalabym…
Dziekuje Ci kochana, ze moglam dzieki Tobie tego doswiadczyc.
Czulam sie, jakbym weszla miedzy te kartki i chodzila posrod tych domow , reka dotykajac powiewajacy na wietrze mech …
Taki troche smutek pozostaje, ze nie bedzie mi chyba dane, aby tam zawitac – ale kto wie?
Nigdy nie mow nigdy – teoretycznie jest to mozliwe, choc wymaga duzej logistycznej orki 🙂
Dziękuję Ci, jestem przeszczęśliwa czytając to. Widzisz teraz jak trudno dusić w sobie takie przeżycia i widoki, które trzymają mocno po miesiącu jeszcze. Patrzenie na skomplikowane sprawy Południa tez zalezy od punktu widzenia. W „Przeminęło z wiatrem” pokazano niezaradnych niewolników, którzy po wyzwoleniu poruszali się jak dzieci we wrogim świecie. A było jeszcze gorzej, bo przecież Ku-Klux-Klan trzymał na tym łapę, żeby było im jeszcze gorzej. Więc taka „Tara”, gdzie dobrze ich traktowali i mówili co mają robić, dawali jeść, przedstawiała bezpieczny świat. Z punktu widzenia ludzi, którym sprzedano dzieci wyglądało to zupełnie inaczej. Już teraz rozpoznasz hiszpański mech na każdym filmie:)
Jestem tu juz trzeci raz i oczywiscie czytam, ogladam trzeci raz. Ale ciagle mam problem z komentarzem:))
Beaufort jest piekne, a moze czarujace jest lepszym okresleniem. Moglabym tam pojechac i zobaczyc, bo w Beaufort nie bylam.
Jednak moj stosunek do Poludnia jest jaki byl i taki zostanie.
Na pewno jestem stronnicza, ale nie bede udawac, ze Poludnie mnie zachwyca az na tyle, ze chcialabym tam mieszkac. Owszem widze piekno i potrafie go docenic ale to wszystko. Nie wiem skad sie to bierze, ale tak jest. Moze zylam tam w poprzednim zyciu? Licho wie:))
Najbardziej podoba mi sie plaza:)))
A wiesz, że i ja nie mogę zapomnieć plaży? Bo bez ludzi, dzika, piękna i te drewniane formacje do dekoracji. Ja bym chciała mieszkać blisko takich cudów, bo przecież wysp jest wiele, flora i fauna powala na kolana. I nie zwracałabym uwagi czy to wschód, czy zachód, czy może południe:)
Bardzo pięknie opisałaś to miejsce. Na początku jak patrzyłam na zdjęcia kojarzyło mi się z mroczą scenerią z horrorów. Jednak poźniej przerodziło się w historyczne miejsce, które warto odwiedzić. Zdjęcia wraz z opisem dają obraz tego co można tam zobaczyc. Dzięki za inspiracje
Może coś jest z horroru, w takiej basniowej scenerii musi się cos za chwilę wydarzyć. Pojawi się wampir, albo zombie:)
Przepiękne zdjęcia. Na pewno odwiedzę to miejsce , bo podziwiając Twoje zdjęcia widzę ,że warto tam być 😉
Jak masz okazję, to pewnie, że tak, to piekne miejsce.
Z lekkim opóźnieniem przychodzę do Ciebie, ale musiałam poczekać aż dam radę skupić sie na czymkolwiek…
Przyszłam do Ciebie po oddech, odpoczynek, po czyste piekno, romantyzm i pełne ciepła refleksje z kolejnej niezwykłej Twej wędrówki. I nei zawiodłam się kochana. Odetchnęłam. Oczy i serce ucieszyłam. Forresta Gumpa wspomniałam (to jeden z moich ulubionych filmów)i „Ksiecia przypływów” (widziałam go jakis miesiąc temu, och przejmujący film, świetna rola Barbry Streisand).
Piękna ta aleja pod drzewami…Można pobiec, pobiec jak Forrest. Odrzucić to, co boli i po prostu biec. Chociaż w myślach…
Serdeczne myśli Ci przesyłam, Mario!***
Tak myślałam Olu, że to dla Ciebie trudny czas. Jeżeli podzielasz mój zachwyt i lubisz Forresta, to już warto było siedzieć nad tym postem:) Dziękuję Ci za budujące słowa. Zresztą niewielka w tym moja zasługa, miejsce jest wyjątkowe i chyba nikogo nie zostawi obojętnym. chciałabym tam wrócić, bo ominęłam kilka ważnych rzeczy. Zaczęłam czytać „Księcia przypływów”, już niewiele pamiętałam. Niesamowite, jak zmieniło się moje postrzeganie, pisze o monarchu, a ja juz wiem, że to wyjątkowy ciemnopomarańczowy motyl, który przyfruwa na moje kwiaty. Pisze o krewetkach, a ja już się na nie napatrzyłam. O stosunku ludzi z Północy do ludzi z Południa i rozumiem. Aleja prowadzi na kolejną plażę przez kilka kilometrów, ale tak naprawdę wszystkie drogi tak wyglądają. Jest w tle jeszcze historia Indian. Jesteś jak dobry duch z zawsze zyczliwym słowem, pozdrawiam serdecznie kochana.
Uwielbiam sposób w jaki piszesz. No i zdjęcia – piękne. Bardzo lubię czytać o historii danych miejsc.
Stany podobają mi się zwłaszcza te południowe, kolonialne, mimo, że związane z niewolnictwem i prześladowaniem człowieka ze względu na kolor skóry. A jednak jest w tych stanach coś interesującego – może ich powolny lifestyle? Nie wiem, ale chciałabym się pewnego dnia dowiedzieć osobiście 🙂
Bardzo Ci dziękuję, wiele dla mnie znaczy Twoje uznanie. Ja bardzo lubię poznawać historię każdego miejsca, wtedy je rozumiem. Stare rezydencje w innym miejscu może by miały ogrody, pełne kwiatów, ale tu powiewa hiszpański mech, rośnie palmetto, wilgoć i upał wyciska poty, ale jest niepowtarzalnie. I te dęby jak z bajki i długie, puste plaże. Pozdrawiam serdecznie.
Jestem pod wrażeniem tego postu i tych widoków, takich drzew to ja jeszcze nigdy nie widziałam. Ten film to ulubiony mojego męża ja nie koniecznie go lubię ale to miejsce sobie dopisze do listy miejsc odwiedzin a Ameryce. Wizy juz mamy tylko teraz plan i fru 🙂
Aniu, jak masz wizy, to rzeczywiście Karolina w zasięgu ręki, jest przecudownie. Plantacje, Charleston, puste plaże, aleje dębowe zapierają dech. Uwielbiam wyprawy w takie miejsca, ktore znam z książek lub filmow. Wczoraj byliśmy w miejscu, gdzie kręcono „Smażone zielone pomidory”, to całkiem blisko Atlanty, jakbym się przeniosła w lata 30-te. Już obmyslam posta na blog. Taką sama przyjemnośc sprawiło mi wędrowanie po ślalach Margaret Mitchell in „Przeminęło z wiatrem”. Ciekawa jestem co wybierzecie do zobaczenia w USA, wszyscy wybierają raczej zachód. Pozdrawiam serdecznie.
Marylko na początkowych zdjęciach mnie najbardziej zachwycają drzewa. Tak mało widziałam rosnących z wielkimi rozłożystymi konarami, pokryte kępami hiszpańskiego mchu. Dzięki temu, że mają wokół siebie mnóstwo przestrzeni rozrastają się w pełnej krasie, prawie bez ograniczeń. Podobne drzewa wdziałam tylko na Filipinach, a hiszpański mech na Kubie. Trudna ta historia, wojna jest zawsze porażką, sieje zniszczenia. Zgadzam się z Tobą.
Obejrzałam „Forresta Gumpa”. Dopiero teraz po kolejnym obejrzeniu filmu (nie widziałam go od wielu lat) postanowiłam przeczytać Twój wpis. Poznaję miejsca i sceny. „Kobieta w bieli” przeczytana. teraz czas na „Księcia przypływów” ;). W nazwie ptaka wkradła się literówka. Zapewne chodziło o sieweczkę. To urokliwe ptaki, przebierają małymi nóżkami niezwykle szybko. Jest dużo różnych sieweczek na świecie. ale w tym roku widziałam najmniejsza w Australii…może wielkości wróbla lub sikorki. jednak zachowanie takie samo jak innych sieweczek. Bardzo ciekawy wpis, dzięki wielkie 🙂 Zdjęcia z wyrzuconymi szczątkami drzew robią na mnie wrażenie, szczególnie podoba mi się ostatnie. Pozdrawiam serdecznie
Małgosiu, „Książę przypływów” to bardzo dobra książka. Po powrocie z Karoliny miałam wciąż przed oczami ten piękny świat, widziałam gdzie łowili krewetki, ale najbardziej poruszyła mnie wrażliwość autora. Przez wiele długich wieczorów delektowałam się lekturą i nie chciałam się z nią rozstać. „Kobieta w bieli” była w domu rodzinnym, dlatego dośc wczesnie ją przeczytałam, drugi raz jako dorosła osoba. Jak na XIX wieczny dreszczowiec naprawdę niezle napisany, prawda? Hiszpański mech uwielbiam, wyobraz sobei, że przeżył u nas! Rzuciłam go na krzak nandiny pod werandą, gdzie zawsze grzeje słońce. Mróz go nie zniszczył, widzę zielone, żwawe listki. Dęby w Karolinie i Luizjanie są imponujące, może widziałas tytułowe zdjęcie „Plantacje w Luizjanie” aleja ma 300 lat. To samo na plantacjach w Karolinie. Jestem zakochana w falującym mchu i mam nadzieję, że jeszcze go zobaczę w pełnej krasie. Forresta oglądałam wiele razy i czytałam, rozumiesz chyba moje wzruszenie:) Już w poprzednim komentarzu wspaminalam, ze marzę o Savannah. Koniecznie musze zobaczyć ławeczkę na której opowiadal swoje losy, jest oznakowana. Plaże z konarami drzew zapierają dech. Nie ma ludzi, woda ciepła, tylko woda i wiatr. Chyba nawet bardziej mi się tam podobało niż na Karaibach, chciałabym mieszkać blisko takiej plaży, spacerowałabym o świecie i wieczorem:) Bardzo się cieszę, że zajrzałaś akurat do tego posta, jest mi bardzo bliski. Aż boję się zaglądać tam, bo znowu będe niezadowlona, a juz nie mam sily poprawiac po sobie:)
Marylko wczoraj, po lekturze posta zaczęłam czytać „Księcia przypływów”…ależ ta lektura mi 'płynie”. Język, styl jest jak dla mnie piękny, czyta się świetnie 🙂 Nieco zaczyna mi rozświetlać pamięć dotycząca filmu. Nie chcę jednak nic oglądać i wiedzieć zanim nie dokończę książki.
„Kobieta w bieli ” też mi się podobała. Pamiętam miasteczko i okolice gdzie żyły siostry Bronte. Ta książka wpisywała mi się w tę scenerię.
Hiszpański mech wygląda zjawiskowo. Mam nadzieję, że będzie sobie rósł u Ciebie i rozmnażał się 🙂 Kiedy planujesz dotrzeć do Savannah ? Z pewnością będę śledzić kolejne wpisy. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Ja też miałam niejasne wspomnienia z filmu, nie mogłam się pozbyć twarzy aktorów. Jeden z tych okazałych domów z Beaufort zagrał w filmie. Książka jest taka emocjonalna i pełna psychologii, że trudno uwierzyć, że napisał ją mężczyzna. Bardzo się cieszę, że Tobie też się podoba. Jak nie znasz, to gorąco polecam „Szkarłatny płatek i biały” Fabera, też niestety widziałam film kilka lat wcześniej. Takie lektury zostają na zawsze w nas. Charleston mnie zachwycił, a po savannah spodziewam się jeszcze więcej. Mech powiewa na krzaczkach i tam pewnie zostanie. Niesamowite drzewa z falbankami zaczynają się przy granicy z Florydą, Karoliną, czyli bardzo na południu, tam gdzie nigdy nie ma mrozu. Niedawno czytałam, skąd nazwa „hiszpański”, jakiś Hiszpan gonił Indiankę a jego broda zaplątała się w gałęzie:)Pozdrawiam Małgosiu.
Marylko dzięki za polecenie kolejnej lektury 🙂 Oprócz pisarzy magicznego realizmu czytam głównie książki z zakresu psychologii. Tak jest w ostatnim czasie. Dla mnie to co mi polecasz, to miłe urozmaicenie. Pozdrowienia 🙂
Małgosiu, te książki, to czysta psychologia:)
Mario, posłuchałam Cię i udałam się do Beaufort. Domy piękne, ale przyroda jest osobliwa. Przyznam, że o tym mchu dowiedziałam się od Ciebie. Nic dziwnego, ze Cię zachwycił. Otoczenie gdzie się zadomowi zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki królowej śniegu. To wcale nie bajka, ale rzeczywistość. Zdjęcia starych drzew są piękne. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś nawet pomyślał o wycięciu – o zgrozo! To chyba najwierniejsze ,,istoty”. Zawsze czekają, kiedy powracamy do swoich domów. Forres Gump to bohater ponadczasowy. Ja najpierw czytałam książkę i zawsze mam niedosyt, kiedy oglądam film.
Pozdrowienia!
Martusiu, wróciliśmy po roku do Beaufort i odkrylismy jeszcze inne historie i rezydencje. Ale najpiekniej dęby wygladały w na najstarszej plantacji, kilka kilometrów bajkowego tunelu. Teraz będziesz zwracała uwage na filmach na mech, w „Forreście” bardzo wyraznie go widać, ja też kocham Forresta, znalazłam jego ławeczkę w Savannah:) Ale to wszytsko czeka na opisanie.
Potrafi Pani ciekawie pisać. Przez chwilę poczułam się jakbym tam była. Może coś mi się przyśni? Będę wracać do Pani na pewno.
Pozdrawiam.
Dziękuję pięknie:)
Super blog Maria i przepiękne zdjęcia! Jestem tu po raz pierwszy i na pewno nie ostatni, widzę że sporo rzeczy do przeczytania 🙂 Miałam lecieć w tym roku do USA, ale przez pandemię musiałam odłożyć plany. Jestem pełna podziwu dla Was, ile zwiedziliście. Dzięki tym zdjęciom choć przez chwilę poczuje się tak, jakbym też tam była 😉 Pozdrawiam!
Kochana z Ciebie Kowalska, dziękuję. Za pomocą bloga daję upust wrażeniom, a planowanie kolejnych podróży też ma nowy smaczek. USA poczeka na Ciebie, ja pokazuję południowe stany bo tu mieszkam. Każdy ma zbyt mało czasu i pędzi na zachód, a przecież cała historia USA tu się zaczyna i jest na co popatrzeć. Pozdrawiam gorąco i dziękuję:)