Coal Mine Canyon. Indianie Hopi
Coal Mine Canyon leży na granicy rezerwatów Indian Hopi i Navajo. Pustynna kraina uzbrojona w grzechotniki i cierniste krzewy należy do Navajo, a wszystko co rozściela się w dole jest domem Hopi.
Płaskowyż Kolorado jest jednym z najbardziej hipnotyzujących obszarów na ziemi. W rejonie Four Corners istnieje aż 9 parków narodowych. Kaniony, kamienne mosty w Arches National Park, surrealistyczne rozpadliny w Canyonlands, oraz mało znany Coal Mine Canyon.
Jedyną żywą istotą jaką spotkaliśmy w Coal Mine Canyon była czerwona krowa, bo reszta turystów pognała podziwiać niedaleko położony Grand Canyon.
Chociaż nie udało nam się dostać do starożytnych wiosek Hopi, to i tak możemy uznać, że byliśmy na ich ziemi. Wizyta w malowniczym kanionie natchnęła nas do poznania kultury Hopi i ich słynnego tańca z wężem w ustach.
Spis treści
Na ziemi Hopi w Coal Mine Canyon

Coal Mine Canyon jest 300-metrowym wgłębieniem w płaskowyżu Moenkopi w północnej Arizonie. Między mieszaniną piaskowca, węgla zawieruszyły się muszle – pozostałości po płytkim morzu. Piękną panoramę można podziwiać z krawędzi, ale zejście też nie sprawia problemów.
Navajo nazywają go Postrzępioną Skałą z powodu setek skalnych wież – Hoodoo. To cienkie iglice i bajkowe kominy, z kamieniami na szczycie, które się nie dały erozji.
W mitologii rdzennej ludności słupy z czapeczkami w Coal Mine Canyon to zaklęci nikczemnicy. Woda wnikała w najdrobniejsze szpary, a kiedy zamarzała, rozrywała fragmenty skał. Natomiast nazwa Coal Mine Canyon – kanion kopalni węgla – wzięła się od złóż węgla, którego czarny pas można dostrzec gołym okiem.

W tym wybitnie suchym klimacie podzwrotnikowym, w najbardziej niegościnnej dla roślin pustyni, wyrastają krzaczki obsypane kwiatkami. Hopi też potrafili uprawiać ziemię bez nawadniania i radzić sobie z największymi suszami, w miejscach, gdzie kropla wody jest życiem.

Wygładzona biała figura pośrodku nazywa się The Ghost. Według legendy kobieta, która straciła męża i dziecko, wędrowała brzegami kanionu i wypatrywała swoich bliskich całymi latami. Kiedy umarła zamieniła się w kamień.

Przepiękną gamę kolorów w Coal Mine Canyon zapewniają piaskowce Dakota, piaskowiec Cow Springs i formacja Carmel.
W warstwie piaskowca Cow Springs są bogate złoża uranu, po nim następuje biały Carmel bogaty w gips, a wszystko wieńczy ruda Dakota. Tuz pod powierzchnią pojawia się ciemna smuga węgla. Kiedyś Hopi używali go do ogrzewania mieszkań, ale jest bardzo złej jakości.

Patrzymy na 100 milionów lat, kiedy w średniej jurze abstrakcyjne kształty ubrały się w odcienie pomarańczy, złota i żółci. Wtargnęliśmy na ziemię Hopi. Niedaleko stąd znajdują się ich wioski.

Historia Hopi w pigułce
Przodkami Hopi były plemiona Basketmakers i Anasazi, inaczej Ancestral Puebloans. W poprzednim wpisie opisałam ich tajemnicze wioski usytuowane w zagłębieniu klifów Mesa Verde. Około 1200 roku opuścili Kolorado i pojawili się w rejonie Four Corners.

Plemię Hopi zachowało swoją kulturę, ponieważ żyli w izolacji na wielkich obszarach. Współcześni Hopi mieszkają w trzech regionach – First Mesa, Second Mesa i Third Mesa.
W 12 wioskach żyje około 12 tysięcy Hopi, podzielonych na klany. Ich język i historia są podobne, ale każda z wiosek posiada unikalne tradycje i rytuały.
W Trzeciej Messie istnieje najstarsza nieprzerwanie zamieszkała osada w Stanach Zjednoczonych – Oraibi. Jej początek sięga 1150 roku. Ta data zbiega się w czasie z opuszczeniem Mesa Verde w Kolorado.
Pierwsza Mesa szczyci się wioską Walpi, gdzie rzemieślnicy sprzedają swoje wyroby ze srebra.
Druga Mesa posiada się Centrum Kultury Hopi, a Trzecia Mesa słynie z wioski Oraibi.
Budownictwo jest mieszaniną starych kamiennych domów i współczesnego budownictwa. Budynki wyrastają ze skał na szczycie płaskowyżu, a rozległe widoki zapewniają bezpieczeństwo od czasów hiszpańskich ataków.
Wioski Hopi otwierają się dla turystów, jednak proszą o nierobienie zdjęć i filmów. To nie są malownicze wsie, ale tylko tam można poznać prawdę o życiu w wioskach Hopi. Ich dziedzictwem jest duchowość a nie dobra materialne.
Kiedy się jedzie prostą jak stół autostradą, ruiny majaczące na szczytach wydają się bardzo tajemnicze. Pojawiliśmy się w fatalnym czasie, kiedy wielkie deszcze zalały drogi dojazdu do wiosek Hopi. Przewodnik powiedział, że dojazd jest niemożliwy. Wysuszona ziemia nie wchłania wody, dlatego kałuże zamieniły się w jeziora.
Klany Hopi

Klan tworzą ludzie, których łączy wspólny przodek w linii żeńskiej. Każdy z klanów ma określone obowiązki i własną historię, która składa się na historię Hopi.
Starsza kobieta, a także jej zamężne córki, a czasami nawet wnuczki, mieszkają razem przez całe życie ze swoimi mężami i razem wychowują dzieci. Mężczyźni przenoszą się do domu żony po ślubie. Jakie zadania mają klany i jak funkcjonują opisałam po wizycie u Cherokee w Karolinie Północnej.
Nie można zawierać małżeństw z członkami własnego klanu. Wszyscy tworzą rodzinę i opiekują się słabszymi. Najbardziej znanym klanem u Hopi jest Klan Niedźwiedzia.
Przepowiednie Hopi

O przepowiedniach Hopi krąży wiele niezwykłych legend. Wielki Duch, albo kosmiczni przybysze – Kachina– zostawili im wskazówki dotyczące przyszłości świata. Historie są zawiłe i niejednoznaczne, a ja próbowałam uprościć je dla lepszego zrozumienia.
Naród Hopi wierzy, że wcześniej istniały trzy światy. Każdy z nich kończył się katastrofą, ponieważ Wielki Duch musiał ukarać ludzi za porzucenie nauk, żeby czcić ziemię za życie i pożywienie.
Trzeci Świat zniszczyła powódź, kiedy ludzie stali się chciwi i krzywdzili się nawzajem. Przetrwało niewiele osób, podobnie jak w Arce Noego. Przysięgli Wielkiemu Duchowi, że nigdy się od niego nie odwrócą. Na początku Obecnego Czwartego Świata, Wielki Duch zebrał wszystkich ludzi i powiedział:
Wyślę was w czterech kierunkach, a wasza skóra będzie miała cztery kolory. Dam wam zadania, którymi będziecie się dzielić. Nastanie wielka cywilizacja i będziecie żyli w pokoju. Dostaniecie po dwie Kamienne Tablice. Jeśli którykolwiek z braci i sióstr podepcze przykazania, to nie tylko ludzie będą cierpieli, ale prawie sama ziemia umrze.
Czerwony lud otrzymał za zadanie opiekowania się ziemią. Ich zadaniem było poznanie roślin jadalnych i leczniczych, żeby mogli podzielić się wiedzą z innymi. Żółta rasa dostała opiekę nad wiatrem. Mieli uczyć się duchowości i oddychania. Czarni otrzymali opiekę nad wodą. Biali mieli opiekować się ogniem. Ogień jest w żarówce, w iskrze w samochodzie, pociągu i samolocie. Dzięki temu można zjednoczyć całą ludzką rasę.
Kamienne Tablice Hopi są przechowywane niedaleko wioski Oraibi. U podnóża góry Kenia plemię Kukuyu przechowuje tablice czarnej rasy. W Tybecie są tablice rasy żółtej. Czy Kamienne Tablice białych przepadły razem z Arką Przymierza?
Na początku był czas kamienia, potem czas roślin. Właśnie kończy się okres zwierząt, a po nim nadejdzie czas człowieka. Ludzie będą mogli sięgnąć po swoje ukryte siły. Musimy starać się utrzymać czyste powietrze, zdrową żywność, żeby Ziemia się odrodziła.
„Kiedy Błękitna Gwiazda Kachina pojawi się na niebie, pojawi się Piąty Świat”.
Lalki Kachina u Hopi

Hopi i Zuni wierzą, że wszystkiego nauczyli ich Kachina, nadprzyrodzone istoty, które przyleciały do nich na tarczach prosto z nieba. Kiedy sami przebierają się za Kachina, stają się kimś nadzwyczajnym. Są zdolni do przywołania deszczu, mogą leczyć i z sukcesem uprawiać ziemię.
Kiedy Hopi zaczynają szykować ziemię do siewów, za pomocą ceremonialnych tańców sprowadzają życzliwe bóstwa przodków i bóstwa natury do swoich wiosek na całe 6 miesięcy. Pod koniec lipca Kachina wracają w góry.
Lalki Kachina reprezentują potężne duchy bóstw i żywiołów, które swoją magiczną mocą przynoszą pomyślność ludowi. Jest tyle dziedzin wymagających wsparcia, że przywołują aż 350 Kachina od zadań specjalnych. Najsłynniejszym ze wszystkich jest Kokopelli, którego garbatą postać zobaczyliśmy wśród petroglifów.
Lalki Kachina są wykonane z korzenia topoli przez mężczyzn. Dziewczynki otrzymują co roku dwie lalki, ale to nie są zabawki. Mają im pomóc pokochać nature i zrozumieć religię Hopi.

Taniec z żywym wężem
Według Hopi wszystkie żyjące istoty są ze sobą spokrewnione duchowo. Ludzie, zwierzęta i natura zależą od siebie. Ziemia wiosną przypomina brzemienną kobietę. Zadaniem ludzi jest utrzymanie ładu we wszechświecie, a wszystko co robią i myślą wpływa na otoczenie. Złe myśli mają wpływ na rzeczywistość, a susza może być wynikiem złego kontaktu z Matką Ziemią.
Tańce i rytuały mają pomóc w naprawieniu relacji z wszechświatem. Najbardziej znaczącym i mrożącym krew w żyłach rytuałem jest taniec, podczas którego tancerze trzymają w zębach żywe węże.

Co dwa lata, podczas sierpniowych modlitw o deszcz, kapłani zbierają węże i budują jamę, która reprezentuje wejście do podziemi, czyli nieba Hopi. Węże zaniosą modlitwy do podziemnego świata i zapewniają bóstwa, że Hopi nadal podtrzymują tradycje ich przodków.
Chłopcy z klanu Węży od dziecka uczą się obchodzić z gadami. Wiedzą co zrobić, żeby wywabić węże z nor. Potrafią sprawić, żeby się wyprostowały i pozwoliły złapać za głowę.
Myją je i układają na piasku pilnując, żeby się nie rozpełzły. Podczas ceremonii przynoszą węże w wielkiej torbie na plac ceremonialny. Kolejno wkładają rękę do worka i wyjmują węże. Używają bicza, żeby gad się nie poskręcał, a potem wkładają gady w usta. Za tancerzami podąża zbieracz, który pilnuje, żeby nie popełzły w tłum. Układa sobie na ramieniu kilkadziesiąt węzy. Między nimi są nawet grzechotniki.
Ceremonia ma miejsce w porze deszczowej, która zwykle w Arizonie nadchodzi w sierpniu. Bywa, że deszcz zaczyna padać natychmiast, albo na drugi dzień. Hopi są przekonani, że to ich modlitwy przywołały upragnione opady.

Jak dojechać do Coal Mine Canyon

Żeby zobaczyć Coal Mine Canyon trzeba zdobyć pozwolenie od Navajo w Cameron Visitor Center znajdującym się na skrzyżowaniu autostrad 89 i 64. Dostęp do wnętrza kanionu wymaga pozwolenia Hopi, a także wynajęcia ich przewodnika.
Łatwo przeczyć zjazd do Coal Mine Canyon , ponieważ nie ma żadnych tablic informacyjnych, ani budek z pamiątkami. Znajdziecie go 16 mil od Tuba City wzdłuż autostrady 264, między słupami milowymi 336 i 337. Nam się udało. Polna droga przez pastwisko ciągnie się pół kilometra i kończy nad urwiskiem.
Muszę się przyznać, że nie zdobyliśmy pozwolenia, bo wszystko było zamknięte na głucho. Zaryzykowaliśmy i pozwoliliśmy sobie na eksplorację, ponieważ nie było żywego ducha, oprócz wspomnianej krowy.
Kiedy wyczołgałam się na krawędź klifu, zauważyłam łuski po nabojach. Obok szczerzyła zęby czaszka jakiegoś zwierzaka. To był znak, że trzeba się szybko wynosić z Coal Mine Canyon i dziękować Kaczynom za ochronę. Pojechaliśmy szukać wiosek Hopi położonych na równinie, okazało się, że są bardzo biedne i smutne.

W Tuba City wszystkie restauracje były już pozamykane, zostały nam tylko fast foody. To co kupiliśmy nie nadawało się do jedzenia, po pół kęsa śmieciowe żarcie wylądowało w koszu. Polski McDonalds oferuje kanapki, które w porównaniu do amerykańskich można nazwać wykwintnymi.
Brak mi słów zachwytu na opisanie Coal Mine Canyon, a wrażenia potęgowało całkowite odludzie. Poczułam się jak traperka, poszukiwaczka złota i biała siostra Winnetou, a marzenia z dzieciństwa jedno po drugim odhaczały się na zielono.
O Navaho dowiecie się z postu o Monument Valley. Na nas czekały jeszcze ślady dinozaurów na ziemi Navaho.
Inny, niezwykły Indiański świat…Inne rośliny, kolory, mity i legendy. Fascynujący swiat, w którym przeszłosc splata sie z teraźniejszościa i przyszłoscią. Żywa historia zapisana w ukształtowaniu terenu, w wielobarwnych skałach, w pielęgnowanych dotąd tradycjach. Z ciekawościa przeczytałam zwłaszcza o ich przepowiedniach. Wszyscy pomału zauważamy, że cos nieodwołalnie sie konczy a cos, niekoniecznie to, czego byśmy pragnęli, zaczyna sie. Cykle przyrody działają niezależnie od działalnosci człowieka, od tego ,czego chcemy a czego sie boimy. Tylko w Indianach była i pewnie nadal jest moc, wiara i ufność w opiekę duchów tej przyrody, w sens wszystkiego, co sie dzieje. W nas, ludziach Zachodu najczęściej jest bezradnosć i pustka duchowa, brak oparcia w czymkolwiek.
Właśnie skończyłam czytać fascynujacą ksiażkę Jeromin Gałuszki pt. „Legenda”. O świecie, który konczył się po wielekroć, ale i po wielekroc odradzał, dzieki sile uczuć, dzięki marzeniom i ufności w głos intuicji. Ksiązka niby fantasy, ale bardzo wiele majaca wspólnego z podejsciem Indian Hopi do natury i przeznaczenia oraz do tego, że prawdopodobnie i my doswiadczamy teraz jakiegoś końca świata i od nas tylko będzie zależeć, jaki świat nastąpi potem…
Dziekuję za piękną, słoneczna wyprawę,Marylko i pozdrawiam Cie gorąco z zachmurzonego dzisiaj Podkarpacia!:-)*
Fascynuje mnie ten inny świat, taki odmienny od tego co na co dzień. Legendy i opisy przyrody znałam z książek i filmów i marzyłam gorąco, żeby kiedyś zobaczyć wszystko na własne oczy, ale rzeczywistość przerosła wyobrażenia. Każda atrakcja zasługuje na poznanie i podziw. Fotografowanie jest wielkim wyzwaniem, ale za to można jeszcze w domu cieszyć się wspomnieniami. Tylko tam można dostrzec czas, w skałach i zwietrzałych formacjach. To prawda, że cykle przyrody działają jak chcą i wola człowieka nie ma tu nic do rzeczy, niemniej bardziej pasuje taniec deszczu na dzikiej prerii niż modlitwa polskich polityków w sanktuariach. Tam prosty lud, który kieruje się odwieczną tradycją, tu niby światli przywódcy. Rzeczywiście coś złowrogiego się zaczyna i chociaż nie wierzę za bardzo w przepowiednie, to trudno się nad nimi nie pochylić. Jeromin Gałuszkę uwielbiam, ale Legendy nie czytałam jeszcze. Koniec świata nastąpi wraz z naszym końcem, ale następnym pokoleniom należy się to, co nam zostawiono. Mam nadzieję, że tak będzie. Cała przyjemność po mojej stronie, dziękuję za wspólny spacer i pozdrawiam Cię serdecznie w słońce i w deszcz:)))
Witaj Mario, niesamowite jest to co nam pokazujesz. Niesamowity świat I jak ze inny w którym my żyjemy. Marzy mi się to zobaczyć i wiem że mojemu mężowi tez. On uwielbia takie miejsca 🙂
Spróbujcie wcześniej zarezerwować wycieczki do wiosek Hopi. My tak zrobiliśmy, niestety były ulewy o drogi stały się nieprzejezdne. Tam jak pada, to od razu robią się jeziora. Ale ten kanion był dostępny i kolory nas zaczarowaly. Byliśmy zupełnie sami na pustkowiu. Ciekawa jestem Waszych wrazen🙂