Las Vegas. Spacerkiem po Strip
Przygodę z Las Vegas zaczęliśmy w hotelu Las Vegas Paris, bo w Grzesznym Mieście hotele się zwiedza. Żeby zrozumieć fenomen tego miejsca musiałam wywołać duchy, które uczyniły go rozpoznawalnym na całym świecie.
Elvis Presley, Frank Sinatra i słynni gangsterzy niczego by już nie rozpoznali na głównej ulicy. Stare kasyna – zburzone w latach 90- tych XX wieku – zwolniły miejsce mega hotelom. Zapraszam na sentymentalną wycieczkę śladami dawnych gwiazd.
Spis treści
Przejdź się główną ulicą Las Vegas
Zaczęło się typowo: są tanie bilety do Las Vegas, chciałabyś polecieć? Czy ja chciałam? Oczy mi rozbłysły jak światła Las Vegas widziane z kosmosu. Chociaż w wielu relacjach czytałam, że to nie ich bajka i ach jaki straszny kicz, to bardzo chciałam.
Wyobrażałam sobie, że zatrzymamy się w skromnym hoteliku na uboczu, a potem będziemy podglądać światowe życie. Z okien samolotu widziałam pustynię, która łagodnie przeszła w osiedla, a potem trafiłam w samo serce wydarzeń, bo wszystko jest dostępne dla każdego.
Chociaż Krzysztof wie, że nie znoszę niespodzianek – krócej się potem cieszę – to do końca trzymał w tajemnicy cel naszej wyprawy. Podał taksówkarzowi nazwę hotelu, ale jeszcze nie dowierzałam, dopóki nie zatrzymaliśmy się przy Las Vegas Paris. Poczułam się tak, jakbym wstępowała do zakazanej krainy pięknych i bogatych. Jak było naprawdę? Zapraszam z nami.
Las Vegas Paris

Wielkie otwarcie hotelu Paris Las Vegas nastąpiło 1 września 1999 roku. Z wieży Eiffla wystrzeliły fajerwerki, a Catherine Deneuve włączyła wszystkie światła.

Tematem przewodnim jest Paryż, dlatego po otwarciu drzwi przenosimy się na francuskie ulice.


Wrażenie jest niesłychane, bo kamieniczki, świecące latarnie i sufit wymalowany w chmury, przenoszą do europejskiej stolicy.


Kasyno
1700 najnowszych automatów do gier jest ustawionych na tle paryskich krajobrazów, fontann i posągów. Ku mojemu zdumieniu średnia wieku graczy wynosiła 65 plus. W szortach i klapkach spędzali czas do rana, popijając darmowe drinki.

Część wieży Eiffla przebija się przez sufit wprost na podłogę kasyna.


Okazało się, że kasyna są najmniej ciekawą atrakcją i szybko mnie znudziły. Przynoszą właścicielom miliardy zysku rocznie, więc chyba częściej się przegrywa, a nam nie chciało się nawet tego sprawdzić.



Widok z okna hotelowego był imponujący o każdej porze, teraz możemy zauważyć, że basen znajduje się na dachu kasyna.


Fasada Las Vegas Paris przypomina Luwr, Muzeum Orsay i Paryską Operę.

Łuk Triumfalny ma wielkość dwóch trzecich oryginału.

W tle jest widoczny balon braci Montgolfier.

Restauracja Mon Ami Gabi w Las Vegas
Zawsze mamy problem ze znalezieniem czegoś do jedzenia w amerykańskich miastach, na szczęście Mon Ami Gabi była uroczą restauracją.

Spacerowanie po The Strip – odcinku Las Vegas Boulevard o długości około 6,8 km – jest sportem ekstremalnym. Żar wyciska strumienie potu, a przecież wszystko trzeba sfotografować na pamiątkę. Na szczęście można wędrować od kasyna do kasyna przechodząc przez połączone ze sobą hotele i się trochę ochłodzić.
W lśniącym budynku odbijają się kładki dla pieszych. Dzięki nim można podziwiać miasto z góry i bez problemu przedostawać się na drugą stronę ulicy.

Planet Hollywood i Elvis Presley w Las Vegas

W latach 50 – tych i 60 – tych na scenach w Las Vegas pojawił się Elvis Presley. Jego koncerty biły rekordy popularności. W 1964 roku razem z Ann Margret zagrał w filmie „Viva Las Vegas”. Poczuli się bratnimi duszami i po zakończeniu zdjęć spotykali się jeszcze przez rok.
Priscilla – z którą Elvis był zaręczony – czekała na niego w Graceland ( zajrzyjcie do wpisu). Elvis dotrzymał zobowiązania, ale zawsze wysyłał kwiaty Ann-Margaret, kiedy był w Las Vegas.
1 maja 1967 Elvis poślubił Priscillę w hotelu Aladdin. On miał 32 lata, a ona 21. W tym miejscu stoi teraz Planet Hollywood, który sąsiaduje z Las Vegas Paris.
W 1971 drgnęła przygasająca sława Elvisa, podpisał kontrakt na występy dwa razy w roku. Ale niestety Elvis zmarł w Graceland 16 sierpnia 1977.
W tych czasach w Las Vegas koncertowali: Frank Sinatra, Ronald Regan i The Beatles.
Szybkie śluby w Las Vegas
Złagodzone przepisy przyciągały do Las Vegas pary, które od 1947 roku mogły wziąć szybki ślub bez zbędnych formalności. W 1987 roku pojawił się w popularnej kaplicy sam Elvis Presley, i chociaż wszedł tylko na chwilę, kaplica zmieniła nazwę na Graceland Wedding Chapel.


I szybkie rozwody
Tytuł „Światowej Stolicy Rozwodów” pomogła miastu zdobyć Ria Langham, która rozwiodła się z Clarkiem Gable w 4 minuty.
Fani z zapartym tchem śledzili romans Clarka Gable z Carole Lombard. Ria – z którą Clark był w separacji – żądała za rozwód 300 tysięcy dolarów ( dzisiejsze 5 milionów). W tym czasie Gable wahał się jeszcze czy przyjąć rolę w „Przeminęło z wiatrem”, więc MGM wypłaciło mu potężną zaliczkę. Gdyby rozwód odbył się w Kalifornii, zakochani musieliby odczekać rok, zanim mogliby się pobrać.
Ria Langham pojechała do Las Vegas i 8 marca 1939 roku otrzymała rozwód. 29 marca 1939 roku Clark Gable zrobił sobie urlop od pracy nad „Przeminęło z wiatrem” i uciekł z ukochaną do Arizony, gdzie wzięli ślub i biwakowali na łonie natury.
Carole Lombard zginęła tragicznie niedaleko Las Vegas w katastrofie lotniczej 16 stycznia 1942 roku. Samolot wleciał w zbocze góry Potosi, zabijając 22 znajdujące się na pokładzie. Spieszyła się do męża i dlatego wybrała lot, zamiast jazdy pociągiem.
Marihuana w Nevadzie
Prawo stanu Nevada pozwala każdemu – kto ukończył 21 lat – kupować, posiadać i spożywać marihuanę do użytku własnego. Ale jest wiele obostrzeń, nie można używać jej publicznie, jednak powietrze nad Strip było intensywnie aromatyzowane.



W centrum handlowym należącym do Planet Hollywood w niebieskie sklepienie strzelały wieże arabskich budowli i minaretów.

Szokujące scenki uliczne
Na ulicy można zrobić zdjęcie z kowbojami, półnagimi anielicami i oczywiście Elvisem.


Bugsy z Hotelu Flamingo w Las Vegas
Pamiętacie film z Annette Bening i Warrenem Beatty pod tytułem „Bugsy”?
Prawdziwy Beniamin „Bugsy” Siegel nie był typem romantycznego gangstera, zgadza się tylko jego charyzma, urok i zamiłowanie do szytych na miarę garniturów. Był bezlitosnym i okrutnym zabójcą, który miał na sumieniu życie tysiąca ofiar.
Hotel nazwał „Flamingo” na cześć swojej ówczesnej ukochanej Virginii Hill, która miała smukłe i długie nogi jak flamingi.
26 grudnia 1946 roku nastąpiło wielkie otwarcie Flamingo Hotel, a Virginia wystąpiła w czerwonej sukience za 3 500 dolarów. Ostatecznie Bugsy zapłacił życiem za swoją zachciankę.

Beniamin Siegel
Beniamin Siegel urodził się w skrajnej nędzy w ortodoksyjnej żydowskiej rodzinie. Żeby poprawić swój los został przemytnikiem w czasie prohibicji. Podczas zasadzek na ciężarówki z alkoholem w strzelaninach ginęło wiele osób, dlatego konieczne było wprowadzenie porządku.
Gangsterzy się zjednoczyli, a Bugsy i jego przyjaciel z dzieciństwa – Meyer – stworzyli duet egzekucyjny – Murder Inc. Zabijali za pieniądze bez wyrzutów sumienia. Od każdej skrzynki alkoholu, którzy przypływała statkiem do Nowego Jorku dostawali dolara.
Ale nawet i taki bandzior miał marzenie – Hollywood. Był zauroczony Rudolfem Valentino i innymi gwiazdami kina niemego. Koniec prohibicji zmusił bandziorów do szukania innych źródeł zysku. Ameryka była pogrążona w Wielkim Kryzysie, ale przecież gwiazdy filmowe zarabiały wielkie pieniądze, które z pewnością zechcą wydawać na grzeszne rozrywki. Siegel został delegowany do Kalifornii.
Bugsy otaczał się gwiazdami Hollywood takimi jak Clark Gable, Cary Grant, Fred Astaire, Gary Cooper, Tony Curtis, Marlene Dietrich i Frank Sinatra. Romansował ze znanymi aktorkami, które ciągnęły do niego jak zahipnotyzowane.
Zbudował 23-pokojową rezydencję dla nowych przyjaciół, Którzy przybywali zafascynowani eleganckim gangsterem.
Siegel marzył o stworzeniu świątyni hazardu, która będzie przypominała sceny z jego ukochanych filmów. Zagroził śmiercią swojemu partnerowi, jeśli mu nie sprzeda wszystkich udziałów w hotelu Flamingo.
Na budowę pożyczył od mafii milion dolarów, ale wydatki go przerosły. Postanowił otworzyć wcześniej kasyno, żeby odrobić straty. Wynajął trzy samoloty dla przyjaciół z Hollywood, ale nie miał dla nich przygotowanych pokoi i już w pierwszym tygodniu stracił pół miliona. Kiedy zwrócił się do mafii z prośba o więcej pieniędzy, gangsterzy uznali, że już nie można mu ufać.
Siegel wrócił do mieszkania i usiadł z gazetą na kanapie. Virginia w tym czasie była w Paryżu ze spadkobiercą wielkiej fortuny. Ktoś już na niego czekał za oknem z załadowanym pistoletem. Zginął w wieku 41 lat.
Został pochowany niedaleko swojego idola Rudolfa Valentino. Jego marzenie o wielkiej roli poniekąd się spełniło, gdy w jego postać wcielił się Warren Beatty w 1991 roku.

Virginia Hill
Kochanka wielu mafiosów urodziła się w 1916 roku w bardzo biednej 10 – osobowej rodzinie. Kiedy miała 15 lat wyjechała do Chicago ze starszym mężczyzną. Zaczęła pracować jako prostytutka i kelnerka. Księgowy Ala Capone – Joe Epstein – nazwał ją Flamingo z powodu jej długich nóg.
W latach 30- tych była dziwką mafiosów, którzy dopuszczali ją do swoich tajemnic. W tajnym dzienniku notowała przepływ pranych pieniędzy, żeby się zabezpieczyć na przyszłość.
Miała już domy w Acapulco, Nowym Jorku i Los Angeles i przyjaciół w Hollywood, kiedy zakochał się w niej Bugsy.
Po zamordowaniu Siegela pojawiła się w sądzie w pelerynie z norek, unikała niewygodnych pytań i twierdziła, że jej pieniądze pochodzą wygranych.
Ta femme fatale naprawdę potrafiła rozkochiwać w sobie mężczyzn. Hans Hauser, instruktor jazdy na nartach dla bogatych, zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. W 1950 roku para wzięła ślub i w tym samym roku urodził się ich syn.
Podczas wielkiego procesu mafii kręciła, że nic jej nie wiadomo o zbrodniach jej znajomych. Uciekła do Europy, ale dobrze wiedziała do czego zdolna jest mafia. Dostała szansę na samodzielne zakończenie życia i 20 tabletek nasennych. Przed śmiercią zostawiła list, w którym napisała, że jest zmęczona życiem.

W The Mob Museum można zobaczyć zdjęcia, dokumenty i interaktywną prezentację na temat potężnych organizacji przestępczych w Stanach Zjednoczonych.
Howard Hughes i mega kasyna

Przed luksusowymi hotelami Wynn i Encore stała kiedyś ikona Las Vegas – hotel Desert Inn. Otwarty w 1950 roku, był dopiero piątym kasynem na Las Vegas Strip. To właśnie tam powstał film „Ocean’s 11” z Frankiem Sinatrą i Deanem Martinem.
W Święto Dziękczynienia w 1966 roku ostatnie dwa piętra hotelu Desert Inn zajął ekscentryczny miliarder Howard Hughes. Był jednym z najbogatszych ludzi na świecie, bo jego ojciec wynalazł wiertło, które kruszyło twarde skały stojące na drodze do nafty. Ogarnięty paranoją na temat zarazków, nigdy nie wychodził z hotelu.
Niestety Hughes nie uprawiał hazardu, dlatego dyrektor poprosił go o opuszczenie hotelu, bo spodziewał się wielu gości w Sylwestra. Hughes się nie wyprowadził, tylko kupił hotel za ponad 13 milionów dolarów. A potem zaczął kupować inne hotele.
Nie mógł spać w nocy, a ponieważ nie było w tym czasie całonocnych programów telewizyjnych, to kupił stację telewizyjną za 3,6 miliona dolarów. Dostał licencję na prowadzenie kasyn, bez zwykłych formalności.
Cztery lata później opuścił hotel równie niespostrzeżenie jak przybył, ale Las Vegas już już nie było takie samo. Jego nieruchomości w Nevadzie były warte 300 milionów dolarów. Nigdy już nie wrócił do Vegas, w końcu był ekscentrykiem
The Mirage w Las Vegas

Stare kasyna zostały wysadzone dynamitem, żeby zrobić miejsce dla nowoczesnych budowli. Przy Las Vegas Strip znajdziemy dziewiętnaście z dwudziestu pięciu największych hoteli na świecie. To coś więcej niż kompleksy hotelowe, to całe miasta z tysiącami pokoi, kasynami, restauracjami i centrami handlowymi.
Pierwszy z mega hoteli – The Mirage – powstał w 1989 roku. W oknach migocze złoty pył, a wieczorem między palmami wybucha wulkan. Gejzery podświetlonego gazu tak realistycznie imitują rozlewającą się lawę, że ludzie krzyczą ze strachu. W ogrodzie przechadzają się tygrysy, a w basenach pływają delfiny.
Odmieniona ulica oszałamia atrakcjami atakującymi z każdej strony. Laureaci programów telewizyjnych i mega gwiazdy zapraszają na koncerty i widowiska: Sting, Celine Dion, Gwen Stefani, Rod Steward. Kto jeszcze pamięta spektakularne sztuczki Davida Copperfielda?

Fremont Street
Zanim powstały tańczące fontanny i wybuchające wulkany istniała dzielnica Fremont Street. W przeciwieństwie nieobliczalnej Strip, w śródmieściu znajdziemy stare hotele i kasyna działające od 1905 roku.



Budowa zapory Hoovera w latach 30-tych przyciągnęła tysiące pracowników. To dla nich budowano bary, kasyna i burdele. Golden Gate, Las Vegas Club i Golden Nugget, są nadal otwarte. Ulica zamknięta dla pojazdów, przekształciła się w zadaszony pasaż z wieloma atrakcjami.
Kasyno Golden Nugget

30 sierpnia 1946 otwarto kasyno Golden Nugget.

Hotel Bellagio i słynne fontanny

Właśnie knujemy skok stulecia.

W hotelu można podziwiać unikalny żyrandol – Kwiaty Como, bo cały resort jest inspirowany prawdziwym Bellagio położonym właśnie nad jeziorem Como.

W zadaszonych ogrodach znajdziemy kwiaty i motylarnię.



Na sztucznym jeziorze o wielkości 3,6 hektara umieszczono tysiąc fontann, które tańczą w rytm muzyki i świateł.
Na kilka sekund przed rozpoczęciem widać jak dysze nabierają wody, a potem w zależności od rodzaju muzyki tworzą delikatne wzory, albo tryskają na wysokość wielu metrów. Wieczorem do tańca rusza 4000 świateł, które razem z wodą tworzą trójwymiarowy spektakl.



Wieża Eiffla
Wieczorem Wieża Eiffla jest oświetlana kolorami francuskiej flagi. Replika jest zbudowana w skali 1:2 i można na nią wjechać.

Pokazy tańczących fontann zaczynają się od 15:00, a wieczorem można je podziwiać co 15 minut.

Panorama Las Vegas widziana z Wieży Eiffla.

W następnej części wybierzemy się do Luksoru na wystawę artefaktów wydobytych z Titanica. Zapowiedzią jest zrekonstruowana replika Sfinksa.
Pierwsze automaty do gier zobaczyłam już na lotnisku, ale nie wpadłam w szpony hazardu. Było tyle ciekawych rzeczy do zobaczenia, że szkoda było na to czasu. Pokazałam zaledwie część naszych przygód w Las Vegas, bo Wenecja, Rzym i Luksor wymagają osobnego wpisu.
Byłam oszołomiona, ale dobrze jest na chwilę zmienić scenerię, jednak szybko zatęskniłam za spokojną i zieloną Georgią. Ciekawa jestem jak odbieracie to miasto? Czy kicz to właściwe słowo dla określenia miasta rozrywki?
I co z tego, ze kicz? Czlowiek czuje sie jak dziecko w Disneylandzie i oby tylko nie ulec pokusie, bo do domu mozna wrocic w samych skarpetkach i na piechote 😉
W Disneylandzie dla dorosłych w dodatku:) Ja właśnie nie nazwałabym hoteli zbudowanych za ciężkie miliony przez najlepszych – kiczem, Jest kolorowo, zuchwale, wszystko przyciąga uwagę, a automaty wzorowane są na najnowszych trendach w pop kulturze. Chyba, że ten rodzaj rozrywki uzna się na kicz. Stylizacja na minioną świetność też ma swój urok. W kolejnej części chcę pokazać Luxor, Wenecję i Rzym, będzie na bogato:) Krążą legendy, że w podziemnych tunelach żyje ponad tysiąc bezdomnych, którzy stracili wszystko co mieli. A to chyba tylko legendy, bo pracy w stanach Zjednoczonych nie brakuje.
Ojej, przepraszam i nie wiem, dlaczego skomentowalam jako anonim. Zapomnialam sie podpisac.
A ja próbowałam zgadywać:) Dobrze, że wróciłas, pozdrawiam:)
Może i kicz, może przesada we wszystkim, ale czemuż by nie miała istnieć taka kraina? Na świecie jest i powinno byc miejsce na wszystko. Miejsce, gdzie jest przede nierealnie, kolorowo, różnorodnie, bajkowo. I dobrze sobie taki swiat pooglądać, a szczególnie n takich fantastyczne, jak Wasze zdjęciach. Bo zdjęcia jak zawsze zresztą, zachwycajace. I zabawa obróbką tych zdjęć. No i Paryż w Las Vegas piękny. Złudny, bo nieprawdziwy, ale tym niemniej piękny i co ważne, dla turystów dostępny. A na pewno przyjemniejszy w zwiedzaniu niż obecny prawdziwy Paryż, gdzie trwa koszmarny, covidowy zamordyzm i nawet do byle kafejki nie da sie pójść bez wiadomo czego.
Fajnie wyglądacie w tych tajemniczych maskach, Marylko! :-))
Usmiech serdeczny zasyłam Ci Marylko z coraz bardziej jesiennego Podkarpacia!:-))
Czytałam, że każdy Amerykanin musi zobaczyć Las Vegas raz w życiu, a mieszkający bliżej raz do roku. Musi być z przepychem, poza tym amerykańskie miasteczka są zwyczajne i podobne do siebie. Każdy może poczuć się światowo w Las Vegas. Oj tak, dobrze sobie pobyć w takim świecie, a potem z radością wrócić na spokojne osiedle. To specjalna funkcja w aparacie, bo nie zawsze jest możliwość zrobienia zdjęcia w dobrym oświetleniu. Dzięki temu wyłania się to, co zbyt wyblakłe. Paryż bardzo mi się podobał, czułam się tak, jakbym wędrowała po francuskiej ulicy.
Maski są z filmu „Dom z papieru”, gdzie grupa przyjaciół zrobiła skok. Nie wyobrażam sobie jak było w Las Vegas przed pandemią, skoro teraz są tłumy. I ja pozdrawiam Cię serdecznie z lekko jesiennej Georgii:)
Byłam raz w życiu i dość. Kicz, przerysowanie i nadmiar. Dodam jeszcze komercję i marketing tak nachalny, że aż boli.
Hmm, domyślam się, że nie zatrzymałaś się w The Venetian, ani w Caesar Palace. Koncerty światowych gwiazd, wystawy, muzea, jest wszystko dla każdego. Na bardzo wysokim poziomie i całkiem średnim. Wrzucać wszystko do jednego worka z napisem – kicz, to nieporozumienie.
Niesamowite miejsce, oglądałam i czytałam i też czuje się oszołomiona. A czy kicz, trochę tak, ale jest to miasto rozrywki, więc wybaczalny 🙂
Właśnie tak, myślę, że jak nadarza się taka możliwość jak nam, to naprawdę warto poznać takie miejsce. No i nie zapominajmy o legendzie, która wisi nad miastem:)
Miejsce, które chyba musi być pełne kiczu, blichtru i blasku, bo taka jego uroda :))) Zabawa, to zabawa :)) Wiele osób to przyciąga i zachwyca,a jak się bawić to na maxa 🙂
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
Widziałam raczej więcej blichtru i blasku niż kiczu, ale zgadzam się z Tobą, że taka właśnie jest jego uroda. Ja też pozdrawiam ciepło:)
Mimo ze na twoich zdjęciach las vegas wyglada niesamowicie to jest to chyba jedyne miasto które mnie nie ciągnie. Wystarczy ze obejrzę je sobie na filmach jak Kac Vegas 😉 ale relacje przeczytałam jednym tchem.
Bernadeta, ja też się nigdy nie zastanawiałam czy chcę je zobaczyć, ale jak mogłam, to chciałam:) Chodziłam jak zaczarowana i przemierzałam te 7 kilometrów tam i z powrotem, żeby wszystko zobaczyć za dnia i o zmroku, doświadczenie bezcenne:)
A ja chętnie zobaczyłabym to słynne Las Vegas. Nie jest to może moim marzeniem, bo wolę spokojniejsze miasta, ale myślę, że znalazłabym tam mnóstwo interesujących miejsc I nie narzekałabym na nudę 🙂
Dziękuję Ci za tak ciekawą rekację I piękne zdjęcia!
No widzisz, i ja bez namysłu powiedziałam, że chcę polecieć do Vegas. Nawet w najdroższych hotelach są wielkie promocje, a darmowych atrakcji jest bez liku. Wypad na weekend, bo chyba każdy woli spokojniejsze miasta. Fajnie, że Ci się podobało:)
Mario jestem pod wrażeniem Twojej relacji i tego jak pokazałaś to miejsce. Mam nadzieję ze kiedyś będzie mi dane tam byc i spacerować Twoimi śladami 🙂
Uwielbiam film Kac Vegas bo mogę sobie popatrzeć na slynne miasto rozrywki, chodz sa tacy co uważaj ten film za dno, tak jak całe Vegas. Nie wiem z czego ludzie się cieszą i cierpią radość nazywając takie miejsca kiczem….
Aniu, miasto robi ogromne wrażenie, a każda atrakcja w hotelach jest tak dopracowana, że buty lecą. Np. te tańczące fontanny zaprojektowali ci sami ludzie co największa fontannę na świecie w Dubaju. My staliśmy tam 2 godziny, bo wieczorem pokazy są co 15 minut i za każdym razem była inna muzyka i układ. A każde miejsce oferuje coś równie wyjątkowego. Niedaleko jest Wielki Kanion Kolorado, a dalej najpiękniejsze parki narodowe, więc trzymam za Ciebie kciuki:)
Widzieliśmy te fontanny w Dubaju, to coś przepięknego także wiem o czym mówisz 🙂
Marzenia trzeba mieć i w coś trzeba wierzyc 🙂
Muszę sobie wygooglować te fontanny w Dubaju koniecznie. W tym roku realizowaliśmy amerykańskie marzenia i było fantastycznie. Arizona i Utah są niezwykle piękne. Tylko ten żal jest nie do wytrzymania. Pozdrawiam Aniu:)
Nie byłam, nie będę. Bardzo interesująca relacja. Takie kiczowate miejsca też są potrzebne.
Twój wpis zrobił na mnie ogromne wrażenie. Super, że mogłaś tam być.
Mnie się podobało i z ogromną przyjemnością przeczytałam i zobaczyłam.
Moi znajomi brali tam ślub, a w Polsce i tak się rozwiedli.
Pozdrawiam Marylko serdecznie 🙂
I ja bym nie była, gdyby nie to, że trafiła się okazja, uderzenie było naprawdę mocne. Trudno mi było sobie wyobrazić jak tam jest, nawet nie przypuszczałam, że wszystko jest takie nowe. Nie interesował nas hazard, ani kolorowy alkohol w wielgachnych i fantazyjnych pojemnikach, 5 dni to aż za dużo. Te popularne kaplice ślubne to dopiero kicz, maleńkie i stojące przy ulicy budki. Łącznie z tą z Elvisem, więc lepiej wziąć ślub tradycyjnie. I ja Cię pozdrawiam serdecznie Irenko:)
Nawet jeżeli jest to kicz to musi być takie miejsce na ziemi które zobaczymy i które po skończonym dniu zwiedzania sprawi ,że zatęsknimy za naszą spokojną sielskością… Nie wiem dlaczego ale bałabym się tam pojechać Coś mi mówi wewnętrznie że nie jest to miejsce dla mnie dlatego Dziękuję że mogłam się tam wybrać Dzięki fotografiom. Wszystko pokazane w sposób idealny. I po takim wpisie Szczerze powiedziawszy to chyba nic mnie nie zdziwi ha ha można powiedzieć że jadąc tam mamy do czynienia dosłownie ze wszystkim
Kasiu, to miejsce nie jest takie straszne jak się wydaje, no i jak ktoś leci z Polski, to zagląda przy okazji. My tu mieszkamy, dlatego skorzystaliśmy z okazji. Ale i ja miałam już dość tych zasadzek i nie mogłam potem nacieszyć się naszym spokojnym zakątkiem. Pozdrawiam:)
Mnie w USA najbardziej fascynuja krajobrazy I przyroda ale gdybym miała okazję to z chcecia zobaczyłabym to slynne neonowe miasto na pustyni. W Las Vegas zdecydowanie glowa kręci się dookoła,tyle się tam dzieje i pokazałaś naprawdę wiele a jak się domyślam to i tak czubek góry lodowej. Viva Las Vegas !
Violu, po powrocie z Arizony ciągle mi się śniły kaniony, jest tak pięknie, że słów brak, nie wiem jak mi się uda to opisać. Oj kręci, chociaż szczerze mówiąc co komu po absurdalnych sklepach, drinkach z tablicą Mendelejewa i niezdrowym jedzeniu. No wierzchołek, druga częśc będzie nie mniej imponująca:)
Kicz czy nie kicz, nieważne. Ważne jest to, że komuś się podoba. Ja zdecydowanie wolę spokojniejsze miejsca, ale… Chyba, żeby w pełni wyrobić sobie zdanie, trzeba to zobaczyć na własne oczy. W szpony hazardu ja też raczej nie wpadłabym, nie mam takich zadatków ;)))
Miejsce na pewno urocze i baaardzo oryginalne. Dziękuję Ci za wspólną wycieczkę 🙂
Legenda przyciąga, postarali się. Słyszałam, że w tunelach pod Strip żyje tysiąc bezdomnych. Hazard jest za bardzo stresujący dla mnie, a automaty zwyczajnie nudne:)
Ozywilas mi wspomnienia z naszej wyprawy tym wpisem. Dziekuje ci za to. Super napisane, super foty. I …. no coz. teraz znow chce tam pojechac!
Dziękuję Kasiu, ja chyba bym się nie wybrała drugi raz, bardziej mi się podobały miasta- duchy na tle naprawdę dzikiej przyrody. Pozdrawiam:)
To nie jest miejsce dla mnie 🙂 Zbyt krzykliwe, sztuczne, sprawia wrażenie niedającego wytchnienia. Mam znajomą z Alabamy, która kiedyś mieszkała w Las Vegas. Pozwól, ze przytoczę jej „sprawozdanie” 🙂 :
„When I was 19, I moved to Las Vegas and all of the houses there are the same. There is no character. The landscape is all desert. I missed the trees. I missed the front porches. Everything.”
….chyba nie chciałabym tam jechać nawet na 1 dzień. Obawiam się.
O Alabamie powiedziałabyś to samo, że to nie jest miejsce dla Ciebie, serio. Zbyt pusto, chatki zabiedzone, a na wielkich przestrzeniach ani upraw, ani pasących się zwierząt. Ameryka szokuje i z wielka przyjemnością ja zwiedzam. A pustynie są cudowne, nie widziałam niczego piękniejszego od Arizony.
Jako autor części zdjęć pozwolę sobie również na krótki komentarz. Otóż – cytując definicję – „Kicz (z niem. Kitsch – lichota, tandeta, bubel) – utwór lub rzecz o miernej wartości, schlebiający popularnym gustom, który w opinii krytyków sztuki i innych artystów nie posiada wartości artystycznej”. Artefakty z Las Vegas to wierne, wykonane fachowo i z wielką starannością kopie znanych budowli. Wieża Eiffla w skali 1:2. Łuk Triumfalny w skali 3:4. Fontanna Trevi. Pałac Dożów w Wenecji. Z uwagi na wierność kopii oraz dbałość o szczegóły należałoby również nazwać kiczem te wszystkie oryginały. Dlaczego? Ponieważ fachowcy z tego forum raczyli się wypowiedzieć. Czytając czyjąś pracę proponuję zwrócić uwagę na czas i wysiłek włożony w jej powstanie (no, i może troszkę to docenić?…), bo nic nie powstaje za darmo, ale kosztem pracy innego człowieka. Komentarze typu „a ja nie lubię owadów”, jak zawsze, świadczą jedynie o ich autorach. Z poważaniem.
Dziękuję za wsparcie:)
Wiem, ze jestem mocno spozniona z moim komentarzem ale nie moge sie powstrzymac.
Jak latwo jest krytykowac, szczegolnie to czego i tak nie mamy szansy zobaczyc. Wszyscy tu piszacy sa Polakami bez wzgledu na to gdzie mieszkaja i zastanawia mnie czy ci krytykujacy Las Vegas jako kiczowate miasto byli kiedys na polskim cmentarzu 1 listopada?
Tam jest dopiero kicz. Ale to nasz wlasny kicz, ktory fundujemy sobie co roku za wlasne pieniadze i ten nam sie podoba, prawda?
Zakladajac, ze cos mi sie nie podoba, czy to naprawde tak ciezko pominac milczeniem chocby dlatego, ze ktos wlozyl w to prace zeby nam pokazac?
A mnie sie Las Vegas bardzo podobalo i podoba, bylam tam trzy razy i kto wie czy jeszcze nie wroce, ba ja nawet bralam slub w Las Vegas:) i wcale nie byl ekspresowy:)))
A malzenstwo trwa juz prawie 17 lat.
Dziekuje autorce bloga jak i autorowi zdjec oraz serdecznie pozdrawiam.
Witaj Gwiazdeczko:) Nie jestes spózniona, bo chociaż znajomi komentują tylko na świeżo, to wciąż przychodza nowi z wyszukiwarek. Właśnie trafiłas w sedno, jak ktoś nie ma szansy zobaczyć tego miasta, to wystawia sobie podpis krytykujac coś, o czym nie ma pojęcia. Jeszcze raz zajrzałam do wpisu, żeby zobie odświezyć jakie zdjęcia wstawiłam. Cmentarze, miasta oblepione marnymi reklamami, odstraszają, ale są polskie, więc nikt nie powie, że mieszka na kiczowatym osiedlu. Nie wiem jakie Vegas oni widzieli, bo moje rzucało na kolana. Zanim poleciałam do Las Vegas z opinią, że jest kiczowate spotkałam się na wielu blogach podróżniczych, może to taka maniera pozowania na kogoś, na kim nic już nie robi wrażenia. Najlepsze galerie, wykonawcy, aktorzy, hotele jak z bajki.
To aż 3 razy byłaś? Nie dziwię się, przecież miasto bardzo się zmieniło, a Ty mieszkasz bardzo długo w US. Bawiłam się wspaniale przez 5 dni i nigdy tego nie zapomnę:) Dziękuję i pozdrawiam serdecznie:))
Witam. Właśnie z żalem skończyłam spacer po cudownym, czy – jak niektórzy uważają
– kiczowatym mieście. Zadyszałam się jak przystało na starszą panią, zrosiłam paryski bruk strugami potu, bo mnie już wykańcza plus 24, przegrałam wirtualnie trochę kasy / nie za dużo,żeby nie puścić osobistego Strusia z torbami,/ , ale wystarczająco, żeby poczuć dreszczyk emocji. W końcu usiadłam w towarzystwie pląsających zmysłowo fontann, uznając, że to miejsce będzie tym najwłaściwszym do napisania, jak mi w mieście Rozpusty było. A było fantastycznie, światowo, niebanalnie, tak, jak kocham. Spora liczba komentarzy, uderzyło mnie to, że niektóre nie bardzo dotyczą tego, co zwykle ocenia się w blogu: rzetelności i unikatowości informacji, oryginalności zdjęć, które tutaj po prostu zniewalają, przekazu- jasnego, logicznego i podanego wysokich lotów polszczyzną. Oceniane jest miasto samo w sobie. A to nie plebiscyt na najpiękniejsze miejsce świata, lecz zapiski z podróży, którymi autorka z literackim zacięciem się z nami dzieli. Ktoś wpadł na pomysł, żeby ono takie właśnie było i kapitalnie zrealizował swoje fantazje. W Dubaju od 2003 roku powstaje Dubailand z podziałem na 6 kontynentów, gdzie doświadczymy tropików, znajdziemy się na pustyni, będziemy opływać norweskie fiordy, czy sunąć saniami zaprzężonymi w renifery. I to wszystko być może jednego dnia, jeśli się wystarczająco sprężymy. Czy to będzie kicz? A czy to ważne? Ktoś swoje marzenia przekuwa w rzeczywistość, bo ktoś drugi jest gotów to sfinansować, żeby potem cała rzesza chętnych dobrze się tutaj bawiła bez żalu składając wymierny hołd twórcom i pomysłodawcom. Żeby już nie przeciągać dodam, że w Australii można spotkać stare zdezelowane maszyny rolnicze, czy samochody przyozdobione kwiatami, przy których strach tupnąć, żeby się nie rozleciały. Ale ktoś uważa, że są warte tego, żeby posadzić w ich zakamarkach rośliny.. Są tu spalone drzewa uznane za piękne tylko dlatego, że pomysłowo spłonęły, dając pole do popisu wyobraźni albo takie rosnące na środku brukowanej drogi jak we Flinders Ranges. I nie tylko nikt ich nie usuwa, lecz jeszcze każdy się zatrzymuje, pstryka fotki i cmoka z zachwytu. Ale z naturą się nie dyskutuje, bo jak tu zarzucić roślinie, że kiczowato wyrosła, czy wichrom, że niegustownie powyginały gałęzie? To tyle odnośnie mojego zdania n.t kiczu. A teraz dziękując Marylko przepięknie za wspaniałą, wirtualną podróż, pstryknę sobie jeszcze fotkę z jakimś przystojniakiem w kowbojkach. A co mi tam! Jak rozpusta to rozpusta!. Pozdrawiam.
Moje pytanie było troche prowokacyjne, bo wszyscy w swoich relacjach opisują to miasto jako kiczowate. Pokazałam ciekawe obiekty na głównej ulicy, bo każdy projekt to mistrzostwo świata. Las Vegas Paris z wieżą, basenem na dachu kasyna, przepieknymi zdobieniami budzi podziw. Zdania mogą być różne, ale bardzo zdziwiła mnie zdecydowana niechęć typu – nie pojachałabym tam nawet na 1 dzien. Masz rację, to zapiski z podróży i nawet jak są bardzo subiektywne, to dzieki nim można zobaczyć słynne miasto. Poza tym – jak wspomniał Krzysztof – nazywając kiczem kopie najsłynniejszych europejskich budowli, nalezy tak nazwać równiez oryginały. I u nas stoją stare samochody obsadzone kwiatami, wyglądają uroczo, ja myśle, że malkontenci i roslinom by zarzucili, że krzywo wyrosły, bo polskie lasy sa najładniejsze:) Kowboje i dziewczyny ubrane w pióra do fajne nawiązanie do przeszłości i bardzo mi się ten koloryt podobał. Dziękuję Ci za miłe słowa i komentarz, który świadczy, że naprawdę jesteśmy pokrewnymi duszami:)
Chętnie wybiorę się tam na żywo. Na razie pozostaje mi lektura wpisu.
Od listopada będzie można latać do USA🙂
Las Vegas to skuteczna pigułka obiecująca świetną zabawę zatracenia się w Paryżu świateł… Wznieść się tam też można na Wieżę Eiffla, wygrywając milion dolarów… Mnie się podoba taki kicz, bo nie udaje niczego innego… Pokazuje, że pieniądze mogą stworzyć wiele, tym samym reklamując hazard w jaskini hazardu. Świetnie się bawiłam, podążając za Tobą ulicami Las Vegas i wcale nie dostałam oczopląsu, więc ten kicz na krótki czas jest całkiem przyjemny…
Wszystkiego dobrego dla Ciebie!
Czy nam się to podoba czy nie, takie miejsca istnieją i dobrze jest zobaczyć jak bawią się inni ludzie, jak spędzają czas i jakie cuda na nich czekają. Nie trzeba wydawać pieniędzy, a do każdego kompleksu jesteśmy zapraszani z ulicy, bo czasami nie da się ominąć idąc chodnikiem. Dobrze być na chwilę częścią tego świata, bo jest naprawdę pięknie. Dziękuję Ci za wizytę i również życzę wszystkiego najlepszego Marto:)
Marylko dziękuję za kolejną relację. Pięknie pokazałaś/pokazaliście miasto. Pamiętam film „Bugsy”, o którym wspominasz, choć oglądałam go dawno temu. Ciekawa opowieść też o H H, którego postać kojarzy mi się z filmem „Aviator”. Co do odbioru miasta, wszystko jest rzeczą gustu. Z pewnością jest niepowtarzalne, też bym je odwiedziła 🙂 Nie ma to jak przekonac się osobiście 🙂 Pozdrawiam serdecznie i zawsze doceniam moc pracy, którą wkładasz w pisanie postów. Ich treść jest różnorodna, ciekawe i szerokie spektrum spojrzenia na odwiedzane miejsca. Uściski dla Obojga 🙂
Miasto oszałamia, nigdy nie widziałam tylu atrakcji w jednym miejscu. Byłam bardzo ciekawa jak wyglądają kasyna i hotele i przez kilka dni przeżywałam niesamowite chwile. codziennie jakieś odkrycie. Jest wszystko, luksus i tanie błyskotki, bez których nie ma rewii i wspomnień dawnego blichtru. Historia miasta jest taka ciekawa. Pisanie o Vegas pochłonęło mnie na długo i bardzo Ci dziękuję, że to doceniasz:) Pozdrawiam Małgosiu:)