Bob Marley i Rastafarianie
Jamajka urzeka od pierwszego wejrzenia, a Bob Marley wciąż jest najjaśniejszą gwiazdą. Ludzie zadziwiali swoją radością życia, widziałam jak sprzątaczka śpiewała głośno w łazience, a kelnerka tańczyła podczas nalewania kawy. Mężczyzna w dred lokach zapytał czy chcę mieć zdjęcie z Rasta za free, bo mam taką piękną sukienkę.
Wiatr rozwiewał zapach gandzi po plaży, gdzie był dostępny kurs preparowania jointa. Nie martwcie się, nie miały żadnej mocy, 3 łyki lokalnego piwa zrobiły mi więcej zamętu w głowie. Poznajcie ze mną Boba Marleya.


Spis treści
No woman, no cry. Bob Marley
Tu powstało reggae, ruch Rastafari i jerk chicken. Bob Marley jest kochany jak brat, wszędzie widać cytaty z jego piosenek. Nawet na przepływającej łódce dostrzegłam napis „one love”, a na płocie „no woman no cry”.
Zapragnęłam poznać Boba Marleya a także dowiedzieć się czegoś więcej o barwnych ludziach witających się gestami oznaczającymi pokój i miłość.
Brutalna historia Jamajki, korzenie ruchu Rastafarian , muzyka, wszystko się ze sobą płynnie łączy i tworzy niezwykłą kulturę. Ogólny szkic wydarzeń pozwoli zbliżyć się do bohatera dzisiejszej opowieści – Boba Marleya i wizyty w jego domu- muzeum.

Xaymaca
Najbardziej znanymi ludami, które zamieszkiwały Jamajkę do przybycia Hiszpanów byli Indianie Arawak. Tworzyli rolnicze wspólnoty zarządzane przez kacyków. Sadzili yuccę i kukurydzę, potrafili tkać i mieli nawet swój sport.
Ciekawostka, dziedziczyli w linii żeńskiej. Nie pierwszy raz spotykam się z tym na Karaibach, u Indian Kuna nadal tak jest.
Nazwa Jamaica pochodzi z ich języka. Xaymaca– oznacza wyspę wody i wiatru. Trafniejszej nazwy nie można wymarzyć.

Niewolnictwo na Jamajce
Kolumb dotarł na Jamajkę w 1494, z początku wyspa była tylko punktem zaopatrzenia dla statków. Właściwa kolonia powstała w 1534 roku. Podobnie jak na wszystkich skolonizowanych wyspach, europejskie choroby i przymusowa harówka dziesiątkowały Arawaków.
Wtedy zaczęło się sprowadzanie ludzi z Afryki do niewolniczej pracy. O odrażających praktyki plantatorów wspomniałam we wcześniejszych wpisach o Martynice i Gwadelupie
W 1655 roku Anglicy przejęli wyspę od Hiszpanów, wtedy 1500 pozostawionych niewolników zbiegło i ukryło się w górach. Byłych niewolników, walczących z Brytyjczykami w XVIII wieku nazywano Maroons.
Obecnie w Blue Mountain niedaleko stolicy Jamajki Kingston, uprawia się najlepszą i najdroższą kawę. Jest naprawdę smaczna, mocno palona. Funt (453,5 g) kawy kosztuje 20 dolarów i więcej, zależnie od plantacji i jej renomy.

Nanny of Maroons
Nanny of Maroons była czarownicą i zielarką. Uwolniła ponad tysiąc niewolników wprost z pól trzciny cukrowej.
Każda karaibska wyspa miała swoich bohaterów walki o niepodległość. Na honorowej liście Jamajki jest tylko jedna kobieta. Jej postać pojawiającą się w legendach i pieśniach, uhonorowano na 500 dolarowym banknocie. Jest jedyną kobietą, która otrzymała Order Bohatera Narodowego.
Dokumenty i ustnie przekazywane legendy opisują małą, żylastą kobietę o przenikliwych oczach i wybitnych cechach przywódczych.
Nanny urodziła się około 1686 roku na terenie obecnej Ghany, w plemieniu Aszanti. Członkowie jej rodziny byli zamieszani w konflikt między plemienny, dlatego cała wioska została schwytana i wysłana na Jamajkę. Byli dumnymi wojownikami, którzy cenią wolność nade wszystko.
Nanny Town
Nanny została sprzedana na plantację trzciny cukrowej, gdzie niewolnicy pracowali w skrajnie trudnych warunkach. Razem z czterema braćmi uciekła z plantacji w Góry Błękitne, wszyscy zostali przywódcami. Nanny z jednym z braci założyła osadę – Nanny Town.
Była zorganizowana na wzór osad Aszanti w Afryce. Wieś miała doskonałą strategicznie lokalizację, ponieważ strome 270- metrowe urwisko wychodziło na rzekę.
Wpływ Nanny na Maroons był bardzo silny. Wierzyli, że kryją się za tym nadprzyrodzone moce. Obeah to afrykańska religia, związana zarówno z dobrą, jak i złą magią, rzucaniem uroków i z mistycyzmem. Bardzo podobna do voodoo na Haiti. Poza tym Nanny była doskonałą zielarką, nie mógł jej dorównać żaden europejski medyk tamtych czasów.
Nanny prowadziła z Brytyjczykami wojnę partyzancką tak doskonale, że zawsze dali się zaskoczyć. Zakamuflowani liśćmi atakowali niepostrzeżenie, żeby potem znowu wtopić się w las. Stojący na czatach porozumiewali się dźwiękami roku, który imitował głos natury. Przez ponad 30 lat uwolniono około 1 000 niewolników, którzy przystąpili do społeczności Maroons.
Wolność dla Maroons
Właściciele plantacji tracili niewolników, sprzęt, a ich uprawy były palone. Domagali się od władz kolonialnych konkretnych działań. Po pierwszej wojnie rząd przyznał zbiegłym niewolnikom 500 akrów (2,4 km²) ziemi. na której mogli żyć , hodować zwierzęta i uprawiać rośliny.
To tylko pozornie dobry układ, na mocy traktatu każdy zbiegły niewolnik miał być zwrócony właścicielowi jak rzecz. Nanny bardzo się to nie podobało.
Wojny trwały od 1720 do 1734 roku. Nanny zginęła w 1733 roku z ręki kapitana Williama Cufe.
Nanny Town zostało zdobyte przez Brytyjczyków i zniszczone w 1734 roku.
Dzisiejsi potomkowie Maroons nadal cieszą się specjalnym statusem na Jamajce. Nie płacą podatków, a komunikacja między nimi a władzami Jamajki przechodzi przez królową Anglii.

Rastafarianie
Rastafarianie stworzyli nową religię, która sprzeciwiała się gwałtowi, uczyła pokojowego protestu bez przemocy. Rodziła się religia walcząca o sprawiedliwości i wolności czarnej rasy.

„Nie będą sobie strzygli głowy do skóry, nie będą golili brody, nie będą nacinali swojego ciała”.
“Ktoś kto tnie swoje włosy jest jak drzewo bez liści” mówi przysłowie Rastafarian. Dredy są symbolem łączności z naturą, powrotu do korzeni. Są symbolem przymierza Boga z jego ludem. Ich włosy rosły, matowiały i skręcały się w grube, sfilcowane sploty. Noszenie dredów ma symbolizować wędrówkę Mojżesza do Ziemi Obiecanej.
Dredy Rastafarianin symbolizują również grzywę lwa – zwierzęcia posiadającego moc i autorytet.


Marihuanę – ganję – uznano za źródło mądrości i siły. Cytowali wersety z Biblii na poparcie świętych właściwości zioła. Rastafarianie zachęcali do palenia podczas religijnych medytacji. Pali się wyłącznie żeńskie suszone kwiatostany.
Na Jamajce marihuana jest nielegalna. Zdjęcie było zrobione w wiosce Negril, rosła sobie przy chodniku w doniczce nie drażniąc nikogo.


Konopie zostały przywiezione na wyspę przez Hiszpanów około 1545 roku. Wielka Brytania oferowała kolonialnym plantatorom hojne dopłaty, by zachęcić ich do uprawiania tej rośliny. To miało złamać rosyjski monopol na len, którego włókna były używane głównie do produkcji lin.
Rastafarianie na Jamajce
Na Jamajce mówią na siebie Rastafari albo Rasta. Swoje przekonania wolą nazywać ruchem filozoficznym niż religią.
Dwanaście plemion, której Bob Marley był członkiem, to najbardziej liberalna wersja Rastafari, ponieważ każdy może do nich należeć, a afrykańskie korzenie nie są ważne.
Rastafarianie i wegetariańska dieta
- Rastafarianie nie jedzą mięsa, ani przetworzonej żywności. Spożywają dużo owoców i warzyw. Nie wolno im pić kawy, mleka krowiego ani alkoholu. Ogólną zasadą jest że żywność powinna być naturalna albo „czysta” i pochodząca z ziemi. Ital– pochodząca od słowa vital.
- Rastafarianie mają swój własny akcent i dialekt. Język używa zaimków inaczej, jak na przykład „ja i ja” zamiast „ty i ja”, aby objąć wszystkich ludzi jako jedną jednostkę.
- Rasta często nazywają Boga „Jah” lub „Jah Jah.”
- Idea podążania za Jah ukazuje rastafariańskie pojmowanie niezależności. Tylko pod przewodnictwem Jah ( skrót od Jahwe) można poznać prawdę.
- Jah nie jest tylko Bogiem, ale także wszystkim co nas otacza, całym światem.
- Jah może być widoczny w każdej istocie i w każdym obiekcie. Rastafari nie polega na nawracaniu kogokolwiek, po prostu chcemy miłości i pokoju na Ziemi.

Restauracja na plaży w Negril. Dieta Rastafarian świetnie działa na sylwetkę, są tacy smukli. Widzimy ich kolory: czerwony, czarny, zielony i żółty.
Czarny Mojżesz – Marcus Garvey
Kolejny ważny bohater Jamajki – Marcus Garvey – był potomkiem Maroons i skrajnym nacjonalistą. Założył organizację mająca na celu umożliwienie powrotu czarnym do Afryki ich prawdziwej ojczyzny.
Marcus Garvey wypowiedział słowa, które trzy lata później uznano za prorocze.
Spójrzcie na Afrykę, na koronację Czarnego Króla; on będzie Odkupicielem.

Potomek króla Salomona
Cesarz Etiopii, Haile Selassie przybrał imię Ras (książę) Tafari (straszliwy) Jego koronację uznano za spełnienie przepowiedni wygłoszonej trzy lata wcześniej przez Marcusa Garveya.
Po koronacji przyjął tytuł Króla Królów, Pana Panów, Zwycięskiego Lwa z Plemienia Judy.
Ponad 3 tysiące lat temu królowa Saby, Makeda wyruszyła w odwiedziny do króla Salomona. Chciała osobiście przekonać się o jego mądrości. Z sekretnego związku urodził się ich syn, Menelik I, pierwszy cesarz Etiopii.
Matka wysłała go na dwór ojca, żeby nauczył się jak rządzić krajem. Gdy wracał do domu, wykradł Arkę Przymierza. Przywiózł ją do Etiopii, gdzie według tradycji do dziś jest ukryta.
Haile Selassie, Ras Tafari, był 225 monarchą etiopskiej linii dynastii króla Salomona. Od tego czasu Etiopczycy należą do Izraelitów. Czarni Żydzi żyjący w Etiopii.
W 1931 roku uczynił z Etiopii monarchię konstytucyjną, która dawała cesarzowi władzę absolutną. Rządził krajem przez 44 lata. Po zaatakowaniu przez faszystowskie Włochy uciekł do Wielkiej Brytanii. Wrócił dzięki zbrojnemu wsparciu Brytyjczyków w 1941 r.
Głód w Etiopii
Głód w Etiopii w 1973 r. doprowadził do ostatecznego usunięcia Haile Selassie z tronu. Ostatni rok życia Hajle Sellasje spędził w „areszcie pałacowym”. Zmarł w 1975 r., prawdopodobnie został zamordowany.
Rastafarianie, potomkowie niewolników z Jamajki, uważają go za Zbawcę Świata, żyjącego Boga na Ziemi, ponieważ nie przyjmują do wiadomości, że Hajle umarł. Czekają aż wyprowadzi ich z domu niewoli do mitycznej Afryki.
Rastafarianie wierzą w to, że to ich historię opowiada Biblia, tyle tylko że została sfałszowana przez białych po to, żeby ich trzymać Afrykańczyków w niewoli.
„Cesarz” Ryszard Kapuściński
Haile Selassie opisany w słynnej powieści Kapuścińskiego pt. Cesarz”, jest postacią godną potępienia.
” Zaczęło się od tego, że w roku siedemdziesiątym trzecim, latem, przyjechał do nas dziennikarz z telewizji londyńskiej, niejaki Jonathan Dimbleby.”
” Pan Dimbleby pokazał w telewizji londyńskiej swój film pod tytułem „Ukryty głód”, ukazując tysiące ludzi umierających z głodu.”„Pokazał drogi, na których leżą dziesiątki szkieletów zagłodzonych biedaków, pola całe konających chudzieków, „
” i nasz monarcha ze srebrnej patery mięso swoim psom podający”
„Cesarz” Ryszard Kapuściński.
Jeśli interesują Was dziwne religie, to koniecznie przeczytajcie o Mormonach. Inni bogowie zamieszkali w Prambanan. Z Buddą medytowaliśmy w Borobudur.
Bob Marley – Wizyta w muzeum
Muzeum należy do Fundacji Rity Marley i mieści się w dawnym domu Marleya i jego żony. Rodzina przeniosła się do tej pięknej XIX-wiecznej posiadłości w 1975 roku. Bob zwykł siedzieć pod swoim ulubionym drzewem mango, aby pisać, grać, lub palić ganję.


Urodził się 6 lutego 1945 r. w Nine Mile. Jego ojcem był biały żołnierz z Manchesteru, kapitan Norval Marley. Miał 55 lat, a matka Boba 18, kiedy się poznali.
Pobrali się dla dobra dziecka, ale kapitan od razu ich zostawił. Bob dorastał w skrajnej nędzy, mieszkał z mamą w jednoizbowym domku. Kiedy chłopiec podrósł, ojciec próbował go odebrać matce.
Pod pretekstem, że w stolicy mały będzie mógł się kształcić, porwał go. Matka odnalazła Boba w Kingston dopiero po roku. Wychowywała go obca kobieta, ojca nie widywał.
Porwanie Boba Marleya
Mały zerknął w górę.To był biały! Starszy biały mężczyzna przy kości, którego wcześniej nigdy nie widział, miał na sobie żołnierski mundur.
Jego włosy miały kolor koziego mleka. Wywalał zęby w paskudnym uśmiechu. Na domiar złego nie chciał puścić ręki! Czy tak wygląda diabeł?
No, wstawaj, głupi. Cholera, to ja, twój ojciec, Robercie! – mruczał Norval, a chłopak bezwładnie wisiał mu u ręki. Wziął go na ręce i przeniósł nad szerokim wozem zaprzęgniętym w osiołka, by posadzić go na dwóch pękatych workach ryżu.” (Timothy White „Catch the fire, życie Boba Marleya”.)
„Mój ojciec był biały, więc płynie we mnie krew Białych i Czarnych. Moja muzyka dociera do wszystkich, bo wypływa z mojego serca. Reggae jest rzeką miłości stworzoną dla tych, którzy wiedzą, czym naprawdę jest miłość.”

Bob Marley odniósł wielki sukces. Zdobył poważanie wśród krytyków na całym świecie. Ponadczasowe przesłanie trafiało do serc. Na Jamajce był największą gwiazdą reggae i narodowym bohaterem. Dał rodakom dumę z kreolskiej kultury. Reggae jest podobne do Nyabingi, stylu który powstał z tradycjach afrykańskich.

Na muralu namalowany jest Bob Marley ze swoim guru Ras Tafari i synami. Na liście 30-tu najseksowniejszych czarnych mężczyzn naszych czasów wg. Time Magazine, Bob zajął drugie miejsce za Denzelem Washingtonem.



Hajle Sellasje na Jamajce
Hajle Sellasje złożył oficjalną wizytę na Jamajce 21 kwietnia 1966 roku Na płycie lotniska tłum około stu tysięcy Rastafari otoczył jego samolot.
Sellasje pozostał w kabinie przez pół godziny po wylądowaniu, przestraszony zbyt gorącym przyjęciem.
Podczas wizyty Sellasje nie wydał żadnego oficjalnego komentarza na temat swej roli duchowej w życiu jamajskiej grupy religijnej, ani swojej rzekomej boskości.

Jako młody chłopak Bob Marley imał się różnych zajęć, wyjechał do USA, pracował w fabryce samochodów. Potem wrócił na Jamajkę, założył zespół „The Wailers”.
Przez dłuższy czas nie mogli się wybić, jednak w 1972 roku zawarł umowę z producentem i nagrał album „Catch a Fire”.

Właśnie on spowodował nagły wzrost popularności zespołu, a piosenka „I Shot The Sheriff” stała się międzynarodowym przebojem.
Hipnotyczne i porywające piosenki kojarzono często z konfliktami Trzeciego Świata. Wyobraźnię słuchaczy podsycały nieznane zasady wiary, symbole i maksymy jamajskiej i afrykańskiej tradycji.

Tuff Gong Studio – Wytwórnia Boba Marleya
Nagrano tu wiele piosenek i albumów Boba Marleya. Wytwórnia płytowa Tuff Gong Studio nadal działa i zarabia miliony dolarów. Muzyka The Wailers wykorzystywała prosty język i wiejskie tradycje, żeby ich przesłanie mogło dotrzeć do wszystkich.

Wszystkie kolory Rastafarian: czerwony, zielony, złoty i czarny – są również kolorami Etiopii. Symbolizują krew czarnej ludności zabitej na Jamajce w czasach niewolnictwa, bujną roślinność kraju, utracone bogactwo Afryki.
Robienie zdjęć wewnątrz domu było zabronione, ale przecież to sanktuarium Boba Marleya, tu nagrywał, strzeliłam więc fotkę z biodra, wybaczcie jakość.

The Shot Room
Pokój prób znajduje się na parterze i ma osobne wejście. Dwie duże dziury na ścianie przypominają o strzelaninie.
W 1976 roku Marley zgodził się poprowadzić koncert Smile Jamaica. Koncert miał być wiecem poparcia dla urzędującego premiera Michela Manleya. Sytuacja polityczna była bardzo napięta, do brutalnej kampanii przedwyborczej włączyły się gangi.
Na dwa dni przed koncertem grupa zamachowców wtargnęła do domu Marleya, oddając serię strzałów z broni automatycznej. Pięć kul trafiło Dona Taylora, który rozmawiając w momencie ataku z Bobem Marleyem, nieświadomie zasłonił go własnym ciałem.
Ciężko ranna została także Rita. Sam Marley, główny cel ataku, został jedynie postrzelony w ramię; przedtem kula lekko drasnęła klatkę piersiową w okolicy serca.
Nikt nie zginął, bo napastników wystraszył przejeżdżający radiowóz policyjny. Nigdy nie udało się ustalić zleceniodawców ani sprawców zamachu.

One Love Peace Concert
Dopiero dwa lata później, 22 kwietnia 1978 roku, odbył się pokojowy koncert „One love” w Kingston. Był odpowiedzią na falę przemocy, którą wywołali politycy grający na emocjach gniewnej młodzieży.
Bob Marley wezwał walczących ze sobą liderów do wejścia na scenę i podania sobie rąk. Manley i Seaga przeżyli wstrząs, ale niezręcznie im było odmówić.
Od lewej: Michael Manley, Bob Marley i Edward Seaga na scenie.
Pomimo wysiłków Marleya, przemoc nasiliła się dopiero po koncercie pokojowym. Wybory w 1980 r. zmusiły Manleya do walki z Seagą i był to najkrwawszy rok, w którym około 800 osób straciło życie. Tym razem zwyciężył Seaga.
Bob Marley i dzieci
Marley jest biologicznym ojcem dziesięciorga dzieci z siedmioma kobietami. Adoptował dwoje dzieci żony, co czyni go ojcem dwunastki.
Sytuację komplikuje fakt, że ożenił się z Ritą kiedy miał 21 lat a ona 19 i miała jedną córeczkę. Nie zgadzały mi się rachunki, ale doczytałam, że Rita też miała jedno „zewnętrzne” dziecko w trakcie trwania małżeństwa.
Najwyraźniej nie mieli z tym problemu, bo w ich domu wychowywała się ósemka dzieci, a tylko dwoje wspólnych. Szczególny był rok 1972, kiedy w przeciągu miesiąca urodziła się trójka, w tym jedno małżeńskie. Najmłodsza Makeda urodziła się kilka tygodni po śmierci ojca.
Siedmioro dzieci Boba, to uznani na całym świecie muzycy: Sharon, Cedella, Ziggy, Stephen, Julian, Ky-Mani i Damian.

Na terenie posiadłości jest mnóstwo potężnych drzew mango, maj to pełnia sezonu. Tabliczki ostrzegały przed spadającymi owocami. Niepowtarzalna słodycz i aromat są dostępne tylko w tropikach.


„Wszystko będzie dobrze” to jamajska filozofia, a nie tylko teksty do melodii Boba Marleya. Jamajczycy są bardzo pozytywnie nastawionymi ludźmi, bo to wynika z ich wiary.
“Everything irie!” „No problem, man”. Bez względu na to jaki jest problem, wszystko będzie dobrze, bo zawsze jest jakieś rozwiązanie.

Lew traci grzywę – Śmiertelna choroba Boba Marleya
Bob Marley uwielbiał grać w piłkę nożną, obok domu było dość miejsca na boisko. Po jakimś urazie podczas gry, lekarz odkrył czerniaka pod paznokciem na stopie. W tamtym czasie najlepszym sposobem była amputacja.
Niestety nie zgodził się, ponieważ usunięcie części ciała było sprzeczne z religią Rastafarian. Wkrótce nastąpiły przerzuty na inne organy.
Rasta nie dopuszcza amputacji – odpowiadał im krótko. – Ja i ja nie zgodzimy się, aby człowieka dzielić na kawałki.
Jah, żywy Bóg, Jego Cesarska Mość Hajle Sellasje I, Ras Tafari, Zwycięski Lew Plemienia Judy uleczy mnie przez medytacje.
Nie zabijesz Jah, nie zabijesz Rasta. Rastaman żyje wiecznie!
Biedny lew stracił swoją grzywę w wyniku chemioterapii i już nic nie mogło go uratować. Ale w jednym miał rację, Rastafarianin Bob Marley nigdy nie umrze.

Marley pierwszy raz pojechał do Afryki w grudniu 1978 roku. Zobaczył wtedy takie same slumsy i głodne twarze, jakie oglądał na Jamajce. Taki sam skorumpowany rząd twardą ręką trzymał władzę nad biedą.
Dotarł do rozdartej wojną Etiopii. Tam dowiedział się, że jego ukochany Hajle Sellasje, człowiek, którego wielbił jak Boga, zmarł w niełasce. Brak szacunku dla byłego cesarza oraz pogarda, z jaką Etiopczycy go wspominali, wywarły na Marleyu wstrząsające wrażenie.

Śmierć Boba Marleya
Bob Marley zmarł 11 maja 1981 roku, miał 36 lat. Po kuracji na Bawarii – która przedłużyła mu życie o pół roku – pragnął wrócić na Jamajkę. Niestety nie zdążył, zmarł w Miami.
Został pochowany w Nine Mile, tam gdzie się urodził. Do trumny włożono mu kilka ulubionych przedmiotów: gitarę, piłkę, Biblię i pęczek marihuany.
Czekały na nas jeszcze krokodyle Jamesa Bonda, morze świecące algami, spływ tratwą i mnóstwo pysznego jedzenia. Wyczekujcie kolejnych wpisów, i zostawcie parę mi słów na pociechę.
Zapraszam na inne wpisy z Karaibów
Zapraszam do obserwowania.

Długi wpis, a dla mnie za krótki 🙂 Super ciekawa historia. Odpaliłam Marleya i przez chwilę czułam się tak jakbym tam była. Zwłaszcza że akurat czytam powieść o Jamajce. Pozdrawiam 🙂
Przeczytałam dwie książki i masę artykułów, wyciągnęłam esencję, a i tak tylko po łebkach. Jeśli poczułaś Jamajkę, to super. Więcej przyrody, marihuany i dziwnych zjawisk będzie pozniej. Bardzo polubiłam Boba i braci Rasta. Co czytasz? Ja dopiero teraz odkryłam „Cesarza” Kapuścińskiego, dorosłam do niego. Pozdrawiam Joanno:)
A brown stew chicken znasz? Już ugotowałam, smakowało tak samo. Jerk chicken jeszcze przede mną, ale naprzeciwko mam jamajską restaurację, gdzie od rana kopci się wielki kocioł barbecue. Rasta sprzedaje w Farmers Market, ale i tak robi wrażenie. Uwielbiam Jamajkę, to nasza piąta wyspa, jakieś pojęcie już mam. Różni się bardzo, bo ma coś wyłącznie swojego, charakterystycznego. Bardzo się zaprzyjaznilam z Marleyem ostatnio, cieszę się, że mogłam zobaczyć jak mieszkał. Jeden z pokoi był wyklejony wycinkami i zdjęciami z gazet. W skromnej sypialni stała gitara i oczywiście wisiał portret Ras Tafari. Chwilowo nie mogę patrzeć na mango:)
Jamaica jest nie tylko piekna jak wiekszosc wysp Karaibskich, ale ma swoj jedyny i niepowtarzalny klimat. Uwielbiam muzyke Marley’a i uwielbiam jerk chicken. Az sie zaslinilam na sama mysl:)
A brown stew chicken znasz? Już ugotowałam, smakowało tak samo. Jerk chicken jeszcze przede mną, ale naprzeciwko mam jamajską restaurację, gdzie od rana kopci się wielki kocioł barbecue. Rasta sprzedaje w Farmers Market, ale i tak robi wrażenie. Uwielbiam Jamajkę, to nasza piąta wyspa, jakieś pojęcie już mam. Różni się bardzo, bo ma coś wyłącznie swojego, charakterystycznego. Bardzo się zaprzyjaznilam z Marleyem ostatnio, cieszę się, że mogłam zobaczyć jak mieszkał. Jeden z pokoi był wyklejony wycinkami i zdjęciami z gazet. W skromnej sypialni stała gitara i oczywiście wisiał portret Ras Tafari. Chwilowo nie mogę patrzeć na mango:)
Znowu Twój tekst wraz z fotografiami i piosenkami Marleya to uczta dla ducha, Marylko! A także dla ciała, bo słuchając piosenek gibałam sie rytmicznie, oczy przymykajac i przenosząc sie na wyspę, gdzie ludzie potrafią szybko oddalac zmartwienia i po prostu cieszyc się życiem, jakie ono jest. Zafascynowała mnie postać Nanny – czarownicy, zielarki. Ależ to musiała byc silna i madra kobieta z charyzmą. Uwolniła tysiąc niewolników. Toż to brzmi prawie jak cud. Kojarzy mi się troche z postacia Joanny D’Arc. A podczas gdy Joanna znana jest na cały świat, o Nanny mało kto słyszał.
Marley umarł w wieku 36 lat, ale żył tak intensywnie, tak wiele z siebie światu dał, że zdaje się jakby żył ponad setkę. Bo chyba rzeczywiscie nie długośc życia, ale jego jakość, to co z nimi robimy, to co robimy dla innych w danym nam czasie ma znaczenie.
Miałam kiedyś znajomego z dredami – muzyka reagee, zresztą. Długo opierał sie przed ścieciem włosów, z podobnych przyczyn, co rastafarianie. W końcu to zrobił, musiał, bo łysiał. I jakos dziwnie sie potem jego życie potoczyło. Jakby naprawdę stracił duża część mocy i radosci…
Mango, ach, mango! Ty sie nim przejadłaś a mnie czeka dopiero mangowa przyjemnosc podniebienia. Nie jadłam mango ponad 10 lat a wczoraj udało nam sie kupic na promocji cztery owoce. Są troszke jeszcze twarde. Jak zmiękną wgryzę sie w nie słuchając, a jakze, Boba Marleya!
Dziękuję za tę cudowna wycieczkę na Jamajkę. Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej pracy nad tematem i zawarcia tak wielu ciekawych faktów i opowieści w tekście. Pozdrawiam Cię gorąco z gorącej Polski!:-))
Olu, po tak dramatycznej przeszłości nauczyli się pogody ducha. Nanny ma w górach piękny nagrobek, mieszkają tam potomkowie Maronów. To prawda, postać niezwykła, czarna Joanna. Niestety po traktacie, uciekinierzy byli wydawani Anglikom, bo dostawali nagrody. A kiedy niewolnictwo się zakończyło, biali dostali zadośćuczynienie za stratę darmowej siły roboczej! Niewolnicy nie dostali nic, oprócz odmowy, bo walczyli do tej pory. Bob Marley, to bardzo pozytywna postać, jak oni go kochają, nawet na łodzi go słuchalismy, znam slowa niektorych piosenek na pamięć:) U nas bardzo populatne sa warkoczyki, mistrzostwo świata zaplatania. Ale dredy skręca się inaczej i potem zostaje tylko zgolenie głowy. Może coś w tym jest, w tej sile, mnie się podoba, mężczyzni wygladaja świetnie. Może nie ten, którego pokazałam w poście, ale młodym bardzo pasuje. Mam w zanadrzu jeszcze kilka asów, mam nadzieję, że Ci się spodobają. Serdecznie pozdrawiam Olu:)
Długo czekałam na Twój nowy post i warto było.
Przeczytałam kilka razy.
Przeniosłaś mnie na Jamajkę i poczułam się, jakbym tam była.
Ten klimat,kolory, muzyka, zdjęcia ,tekst mnie oczarował.
Piękna ta Twoja opowieśc o wyspie pełnej słońca i radosnych ludzi.Lubię reggae, muzykę,która mnie uspokaja i przenosi w jakiś inny wymiar.
Wspaniałe wspomnienia o ludziach i głównie o Bobie Marleyu.
Dziękuję i pozdrawiam!
Dziękuję Irenko. Nie spieszyłam się, bo naprawdę nie wiedziałam jak się za to zabrać, co sobie umyśliłam. Mam nadzieje, że nie przynudziłam, zresztą wybór był dla tych co chcą więcej i tych, co ich interesuje sam Marley. Ale żeby zrozumieć Marleya, trzeba sięgnąć głębiej trochę. Jamajka jest cudowna, zupełnie inna, ma coś własnego i niepowatzalnego, a to nasz piata karaibska wyspa, nie licząc San Blas, gdzie mieszkają panamscy Indianie Kuna. Ja kocham te wyspy, jestem tam szczęśliwa, chcialabym zobaczyc wszystkie. a klimat? U mnie dużo cieplej:) Pozdrawiam serdecznie, mam nadzieję, że juz jestes zdrowa i wkrótce pogadamy.
Mario nie wiem czy juz Ci pisałam, a jak pisałam to napisze jeszcze raz że powinnaś wydać książkę z Waszymi podróżami. Jesteś niesamowita w tym co robisz. Zazdroszczę tamtych stron, a zarazem ciesze się że mogę to oglądać i czytać 🙂
Dziękuję Aniu, zawsze jak mam chwilę zwątpienia to pojawia się taka dobra dusza jak Ty i klepie po plecach:) Wasze podróże są również niesamowite, mieszkacie w pięknym miejscu i korzystacie z tego, jak my. Na Jamajkę lecieliśmy tylko 2 godziny. Pozdrawiam serdecznie Aniu.
Mario, tak bardzo się wciągnęłam w wyspiarską atmosferę Jamajki, że przeczytałam wpis jednym tchem. Zrobiłam sobie tylko małą przerwę, aby zaparzyć zwykłą kawę Jacobs, po tym jak zobaczyłam soczyste zdjęcie owoców kawy. Pomyślałby kto, że ludy żyjące w zgodzie z naturą doceniały swoje kobiety, jeszcze zanim powstały ruchy feministyczne! Nie sposób opisać Boba Marleya bez pokazania gdzie żył i jego filozofii. Szkoda mi tylko, że te przekonania nie pozwoliły mu sięgnąć po ratunek, kiedy zachorował. Do końca podążał w rytmie muzyki serca.
Dziękuję Ci kochana, bardzo się bałam, że będzie nudne, ale nie da się zrozumieć ich kultury bez kilku faktów. Jaka szkoda, że nie mogę Cię poczęstować mocną jamajską kawą i pogadać o feministkach. Tak, biedny Bob, nie posłuchał lekarzy, a potem kiedy już było za pozno poświęcił nawet dredy. Poddał się chemioterapii. Podziwiam go jak każdego kto wyrósł w nędzy i osiągnął wszystko o czym marzył. Wystarczyły tylko marzenia i praca. Rastafari są bardzo ciepli, więcej będzie w kolejnej części. Pozdrawiam serdecznie.
Marylko z przyjemnością przeczytałam wszystko. Bardzo ciekawy wpis z rejonu świata, do którego nie wiem czy się kiedyś wybiorę. Marley jest częścią naszej współczesnej kultury i dzięki za dokształcenie w tym temacie. Rastafarianizm bliżej poznałam będąc w Etiopii. Zresztą Szaszemenie, miasto rastafarian jest jedynym niebezpiecznym miejscem na mapie tego kraju. Tam cesarz Hajle Sellasie podarował ziemię Jamajczykom, którzy chcieli się osiedlić w ziemi obiecanej. Skoro czytałaś „Cesarza” to już sporo wiesz na jego temat. Jego życie nijak się miało do otaczającej rzeczywistości. Ale o tym już dosyć. Dodam tylko, że kawę z Blue Mountain piłam 🙂 Osobiście wolę Sidamo z Etiopii. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za piękny wpis.
Bardzo się cieszę, że mogłam poczytać u Ciebie o Etiopii, to było ważne dla mnie spojrzenie na tę obiecana ziemię. Lubię takie wymiany, Wasze niepowtarzalne zdjęcia zapadają w pamięć. O Szaszemenie słyszałam, ale dopiero jak napisałaś, że to jedyne niebezpieczne miejsce, poczytałam i obejrzałam kilka filmików. Są zajadli, jacyś tacy roszczeniowi, żądają zapłaty za wstęp nawet od czarnych. Jakby na wszystkich brali odwet za niewolnictwo. To się zupełnie nie zgadza z obrazem Rasty z Jamajki, czy innych karaibskich wysp. Widziałam ich na innych wyspach, są bardzo pokojowi i sympatyczni. Nie dla wszystkich Salie jest bogiem, Rastafari to filozofia życia w zgodzie z naturą. Pokój, miłość do ludzi. Mam wiele sympatii do Boba, niektóre jego wypowiedzi wydają się infantylne, ale niewątpliwie był dobrym, szczerym człowiekiem. Dziękuję Małgosiu za odwiedziny i miłą reakcję, pozdrawiam serdecznie.
Nastepny niesamowicie ciekawy wpis Marylko. Jamajke zawsze lubilam, ale teraz dopiero zaczynam lepiej jakby czuc i rozumiec…
Nie mialam pojecia, ze w Marleyu plynie biala krew – wydawal mi sie kwintesencja Afrykanczyka.
Im wiecej cie czytam tym swiat mnie coraz bardziej zdumiewa, zachwyca, uswiadamia jak malutko o nim wiem, jakim pylkiem jestem w tej ecosferze , jak ogromna moc ma natura wokol nas .
Zapisujesz i pokazujesz rzeczy, ktore powinny trwac w naszej pamieci – to nie moze zniknac ! Masz jakis szczegolny dar ubierania w slowa tego, co najwazniejsze.
Piekna podroz i piekna relacja. Dziekuje
Dziękuję Kitty, czuję dokładnie to samo. Świat zdumiewa, po zetknięciu z inna kulturą poszerza się percepcja. Nic nie jest gorsze ani lepsze, inność odsłania obszary o jakich się nie śniło. Usłyszeć muzykę Marleya na Jamajce, zobaczyć, że niemal 100 procent mieszkańców to potomkowie dawnych niewolników nakazuje sięgnąć do historii. Nawet kuchnia, kurczak w jeszcze innej odsłonie, bardzo pasujący polskim kubkom smakowym, a ryż z czerwoną fasolką ( nazywaną groszkiem, bo malutka) gotowany w soku kokosowym można jeść bez dodatków. Teraz będzie o Jamesie Bondzie, nieprawdopodobna historia, zauroczyła mnie. Dziękuję za piękny komentarz, serdecznie pozdrawiam.
Jakims cudem zniknęła moja odpowiedz na Twoj post sprzed kilku dni, to jeszcze raz. Marley nie miał powodów, żeby lubić swojego białego ojca, widzial go dwa razy w zyciu. Utożsamiał się z czarną częścią swojej rodziny i Afryką. Ja też dowiedziałam się o tym dopiero w jego muzeum, pokazano nam film dokumentalny o jego zyciu. Tak, ja tez ciągle sobie uświadamiam jak mało wiem i jak bardzo podróże wszystko zmieniają w postrzeganiu świata, nasze wartości gdzie indziej nie mają znaczenia, nikt nie jest lepszy ani gorszy, jest po prostu inny i to jest fascynujące. Ubierać w słowa myśli, które się pojawiają jest bardzo trudno, ale ciągle nad tym pracuję. Bardzo Ci dziękuję Kitty za piekny komentarz i pozdrawiam serdecznie.
Niesamowity tekst, właściwie niewiele dotąd wiedziałam o Jamajce, Marleya słuchałam namiętnie, nie zaglądając za kotary jego domu. Dla mnie to ikona cudownej, klimatycznej muzyki, która koi lepiej niż najlepszy balsam. Kiedy padało hasło „Jamajka” jawiły mi się widoki słonecznych plaż i leniwie poruszających się tubylców, którzy w miarę pogodnie podchodzą do swojego losu, akceptują niezbyt wysoki status ekonomiczny, radośnie witają każdy dzień i żegnają go ze zrozumieniem typowym dla południowców. Bardzo Ci dziękuję, Marylko za przybliżenie sylwetki Boba Marleya, to fantastyczne, jakim był człowiekiem. Twój tekst tak pięknie komponuje się z klimatem jego utworów, pozwala nawet rozgrzeszyć ze zdrad małżeńskich, bo pokazuje go przez szczególny pryzmat: widzimy fajnego, akceptującego człowieka, który potrafił albo próbował pogodzić wszystko i wszystkich w imię umiłowania pokoju i miłości. Czyta się to wszystko fantastycznie, po prostu poczułam klimat Jamajki każdą swoją cząstką.
Dziękuję za miłe słowa, kochana jesteś. Ja też niewiele wiedziałam o Marleyu, w jego domu obejrzeliśmy film, wysłuchaliśmy ciekawostek. O Ruchu Rastafari dowiadywałam się sama, bo też miałam spore luki. Kiedy się już ich poznało, polubiło, to historia zaczynała wciagać. Historia wszystkich pięknych wysp jest podobna, pojawiali się Hiszpanie, przeganiali rdzenną ludnośc, sprowadzali niewolników, a potem walczyli z Francuzami i Anglikami i władzę. Anglicy otrzymali wielkie pieniądze za pozostawione plantacje, tubylcy do tej pory walczą o odszkodowanie za niewolnictwo. Wiekszośc angielskich fortun bierze się z wysysku. Dziękuję za zyczliwość i pozdrawiam serdecznie:)
Świetny wpis – doskonale się to czyta! I przypomniałaś mi lata mojego liceum, kiedy wszystkie moje ciuchy obwieszone były naszywkami z „Bobem”, a ze schowanego w kieszeni walkmana wydobywały się słowa piosenki „Iron Lion Zion”. Piękne to były czasy…
Pewnie widziałaś, a jeśli nie, to polecam z całego serca film Kevina Macdonalda „Marley”.
I jeszcze jedna rzecz – to mam nadzieję będzie coś o czym nie słyszałaś: otóż Haile Selassie podczas wygnania w Wielkiej Brytanii w latach 1936 – 1940 mieszkał w Bath w hrabstwie Somerset. Wiem, bo miałem przyjemność spędzić w tym mieście 2 lata życia.
Pozdrawiam!
Dziękuje Paweł, aż zajrzałam co ja tam naskrobałam. Pewnie, że piekne to czasy jak kojarzą się z idolem i dorastaniem. Wystarczy jedna piosenka, żeby przenieść się w czasie. Już nie pamietam czy widziałam film, dziękuję za polecenie. Za to na pewno widziałam film o Bath, bardzo mi podobało, masz szczęście, ale ja uwielbiam wszystko co angielskie. Jasne, że nie wiedziałam, że akurat tam przebywał Haile Selassie. Spozniam się z odpowiedzią, bo znowu byłam na małym weekendowym wypadzie. Pozdrawiam serdecznie:)
Abstrahując od tematu posta, ale nawiązując do Twojego komentarza – z tym uwielbieniem wszystkiego co angielskie to bym uważał…
A pogoda (deszcz)? A jedzenie (ryba, frytki i dużo Heinza dla zabicia smaku)? A oddzielny kran do zimnej i ciepłej wody? A wykładziny dywanowe w łazienkach? A wilgoć? A piwo w pubach serwowane w temperaturze pokojowej? Sama widzisz, że tutaj wcale nie jest tak różowo 😉
Weekendowy wypad… Coś mi mówi, że było to dalej niż do wioski za miedzą. Wszystkiego dowiem się z Twojego posta!
Pozdrawiam serdecznie z morza!
Ja to wszystko wiem, bo udało mi się spędzić 5 tygodni, ale była bujna wiosna, ogrody mają cudne, nawet z betonu wyrastają naparstnice, wzdłuż torów fioletowe budleje. Po Georgii to coś wyjątkowego. Także jedzenie jest lepsze, w USA nic nie nadaje się do jedzenia. Nie tylko ryba, zawsze cos pysznego podali na prowincji w małych restauracjach. Dobrze zrobione angielskie śniadanie jest pyszne, w USA dostaniesz jaja na twardo z lodówki i gofry z gotowca (substytut jajek). Dwa krany pewnie można wymienić, a miasta wynagrodzą ciepłe piwo (w USA można kupić ciekawe piwa karaibskie). No własnie, miasta, pełne historii i zabytków, piękne. W południowych miasteczkach USA poza parkami nie zobaczysz spacerujących ludzi. Nasze miasteczko jest urocze, ale zawsze puste, ludzie których mozna zobaczyć idą z samochodu do restauracji albo odwrotnie. Sam mówiłes kiedys, że obejrzałes całego Poirota, więc zrozumiesz więcej powodów. Pięć tygodni, to nie normalne zycie, słyszałam jak może dokuczyć pogoda, ze się tych wszystkich zabytków odechce. A ja robię coraz więcej rzeczy w domu i doceniam to, że mamy dostep do wszystkich owoców na świecie. Byliśmy w Santo Domingo:) Pozdrawiam serdecznie tych co na morzu:)
Dziekuje za piekne zdjecia i klimat Jamajki! Bardzo ciekawa atmosfera, jednak co do podróży to mam trochę mieszane uczucia. Pewnie z powodu opowiesci znajomych, ktorzy czuli sie tam nieswojo. Pozdrawiam!
Kingston nie jest bezpieczny i nie robi dobrego wrażenia. Trzeba trzymać się bezpiecznej trasy, ale reszta wyspy jest bajkowa i mam piękne wspomnienia. Zajrzyj do innych wpisów, może Cię przekonam:)