Żółwie morskie w Las Penitas
W rybackiej wiosce nad Pacyfikiem zobaczyłam jak maleńkie żółwie morskie biegną do oceanu. Wzruszyłam się kiedy fala zgarnęła żółwiki niczym matka kwoka. Był las namorzynowy i wspaniała plaża. A kiedy wracaliśmy rikszą do hotelu, kąt oka zarejestrował polską flagę. O tym co z tego wyniknęło opowiemy słowem i obrazem.

Spis treści
Żółwie morskie na wyspie Juan Venado
Naprzeciwko wioski Las Penitas leży Rezerwat Przyrody Na Wyspie Juan Venado. Wąska wyspa jest obrośnięta lasem namorzynowym, który jest królestwem ptaków, skorupiaków i krokodyli. Popłynęliśmy łódką krętymi wodnymi ścieżkami i co chwilę zatrzymywaliśmy się, żeby wypatrzyć w gęstwinie jakiegoś ptaszka i posłuchać o jego zwyczajach. Nas przewodnik miał dużą wiedzę i w ciekawy sposób nam ją przekazywał. Informacje o faunie przeplatał historią swojego życia.
Szybko zrozumiałam ku czemu wszystko zmierza. Kolumbijczyk, który stracił swoją ziemię, a jego rodzina została wymordowana, niedawno pochował też żonę. Niekomfortowo było słuchać o bezlitosnym losie człowieka, którego los smagał raz za razem. Nikt go nie nakłaniał do zwierzeń, ani tych zwierzeń nie odwzajemniał. Tragizm dziwnie kontrastował ze spokojem tego człowieka. Wycieczka do tanich nie należała, a on dawał do zrozumienia, że to właśnie my jesteśmy jego tratwą. To wspaniale, że masz pracę, którą kochasz, usłyszał, i mogłeś zamieszkać w tym pięknym kraju.

Drzewa namorzynowe filtrują słoną wodę i występują tylko w klimacie tropikalnym. Nic dziwnego, że w jego przepastnych gałęziach ma kryjówkę ponad 100 gatunków ptaków i wiele gatunków zwierząt. Na Jamajce namorzyny stworzyły środowisko odpowiednie dla bioluminescencji.
W Nikaragui aż 4 z pięciu gatunków morskich żółwi składa jaja na plażach Pacyfiku: żółwie oliwkowe, zielone, szylkretowe, karetta i skórzaste.



Żółwie morskie

Po drugiej stronie wyspy huczy Ocean Spokojny. Tam, gdzie żółwie oliwkowe składają swoje jaja.
Po wyjściu na ląd samice poruszają się niezgrabnie i zaczynają rozglądać za odpowiednim miejscem do złożenia jaj. Muszą wykopać dołek, a po złożeniu jaj, dobrze je zakamuflować. Wszystko to tylnymi łapkami, które zdecydowanie lepiej radzą sobie w wodzie. Żeby dać potomstwu szansę na przeżycie, wracają co kilka tygodni i składają do 150 jaj. Ta praca zajmuje im wiele godzin, wyobrażam sobie z jaką ulgą wracają do oceanu.
Na wyspie istnieje program ochrony żółwi morskich. Największymi zagrożeniem oprócz bezpańskich psów i ptaków są kłusownicy. Jaja i żółwie mięso są wciąż uważane za doskonałe źródło białka.
Ośrodki ratujące żółwie zaczęły płacić mieszkańców za jaja, żeby mogły w bezpiecznych żłobkach doczekać narodzin. To ogrodzone miejsce na plaży, gdzie każde jajo ma swoje miejsce w ciepłym piasku, zakopane na takiej głębokości jaką by wybrała samica.
Po około 55 dniach żółwiki się wykluwają, a wtedy są wypuszczane na plażę, gdzie bezpiecznie dotrą do fal oceanu. Mają wrażliwe brzuszki, dlatego resztki kosmetyków na naszych rękach mogłyby im zaszkodzić. Tylko pracownicy w rękawiczkach mogli mieć kontakt z pojemnikiem, w którym czekały na uwolnienie.
Taka sama krzywda przytrafia się ibisom na Trynidadzie. Chociaż szkarłatne ibisy są chronione, od dawna uchodzą za przysmak i afrodyzjak. W czasie hucznie obchodzonego karnawału z piór ibisów robi się ozdoby na głowę, a na jedną rodzinną kolację potrzebują 5 ptaków.
Żółwie morskie. Bieg po życie

Młode żółwie morskie wykluwają się w tym samym czasie, a ich płeć zależy od słońca. Samice potrzebują więcej ciepła, więc embrion nabierze cech żeńskich powyżej 29 stopni. Natomiast przy niższej temperaturze, może pojawić się na świecie więcej samczyków.
Mają większą szansę na przeżycie, jeśli wyklują się nocą. Wdrukowany instynkt ciągnie żółwie morskie w stronę blasku księżyca wirującego na falach. Wszystko co zakłóca naturalne światło może zagrażać ich życiu.
Nasze żółwiki wysypały się z kosza i pomknęły w stronę morza. Nie mogłam zapanować nad wzruszeniem. Zjawisko było tak doniosłe, że z całej siły życzyłam im powrotu za 20 lat. Jeśli przeżyją to wrócą tu kiedyś dać życie kolejnym pokoleniom. Linie pola magnetycznego pozwoli im powrócić do miejsca, w którym się narodziły.
Młode żółwie były tak delikatne, że błysk flesza mógł im zrobić krzywdę, a za chwilę miały zniknąć w oceanie, gdzie jest pełno wielkich i głodnych ryb. Fala je zgarnęła jak opiekunka, przygarnęła jak matka i po chwili nie było po nich śladu. Stałam oczarowana, bo znowu udało nam się być świadkiem cudu natury. To zjawisko było tak niezwykłe jak historie o pingwinach.



Z początku żółwie morskie będą wędrować w grupie, bo wtedy chociaż część z nich ma szansę przetrwać ucztę drapieżników. Jeszcze mogą zaplątać się w rybackiej sieci, albo zginąć od kawałka plastiku. Żółwie skórzaste jedzą meduzy, a plastikowa torba przybiera w wodzie jej kształt.

Żółwie morskie – ciekawostki
- Do mórz i oceanów trafia około 12 ton plastiku, który zabija żółwie.
- Żółwie morskie są najstarszymi istotami na Ziemi. Zamieszkują oceany od przeszło 200 milionów lat, są starsze od dinozaurów dinozaurów.
- Całe życie przebywają w oceanach, dlatego ich obserwacja jest bardzo trudna. Nie są towarzyskie, spotykają się tylko w okresie godów. Mają wtedy od 20 do 50 lat.
- Oddychają powietrzem, chociaż mogą przebywać pod wodą kilka godzin. Przepływają całe oceany w pogoni za pożywieniem, a każdy gatunek ma inne upodobania.
- Żółw oliwkowy lubi kraby i krewetki, inne zadowolą się glonami.
- Żółwie morskie boją się światła latarni, wypłoszyć może także błysk latarki czy światełko telefonu. Dlatego to takie ważne, żeby nic nie zakłócało spokoju żółwic, które składają jaja na plaży.
- Osiągną około pół metra długości i będą ważyły około 40 kilogramów. Podczas swojego życia przepłyną tysiące kilometrów we wszystkich oceanach.
- Żółwie morskie mają duży wpły na oceany. Każdy gatunek ma ważną rolę do odegrania. Niektóre z nich odzywiaja się trawą morską i w ten sposób regulują jej wzrost, co pomaga przeżyć małym rybom. Rośliny na plaży otrzymują nawóz z jaj i skorupek. Rozsiewają nasiona roślin.

Czy bardzo się zdziwicie jak powiem, że obserwowaliśmy wszystko w towarzystwie polskiej wycieczki?

Restauracja Mniam w Las Penitas

Jak wspomniałam wcześniej wracaliśmy rikszą, bo do hoteliku było kilka kilometrów. Pan pedałował i witał się z każdym kogo zobaczył. Chyba nie za wiele się działo, skoro nasz przejazd wniósł trochę życia w senne popołudnie. Brzmiało to mniej więcej tak: turystów wiedziesz? Tak, i tu padała nazwa naszego hotelu. Bardzo nas to rozbawiło, że teraz cała wieś wie gdzie nas szukać.
Tymczasem zafurkotała na wietrze polska flaga i mignął napis Polonia. Restauracja była w sąsiedztwie, więc czym prędzej pobiegliśmy sprawdzić co to za niespodzianka. Polska para, która znalazła swój raj na ziemi z wielką pasją prowadzi restaurację. Polecamy każdemu ich niesamowite pierogi serwowane w czwartek. Spędziliśmy z nimi trzy wspaniałe wieczory i do tej pory wspominamy z sentymentem to miejsce.

Błogie chwile na hamaku tuż przed powrotem do domu. Taki to był luty piękny tego roku.

Na plaży w Las Penitas


Las Penitas to plaża, która się ciągnie jakieś pięć kilometrów, a towarzyszą jej restauracje i kawiarnie przy plaży. Fale były zbyt silne, żeby pływać, a parze, która sobie baraszkowała na brzegu woda zabrała majtki. Za to zachód słońca był nie z tej ziemi, słońce miało promyczki, a niebo zalało się czerwienią.


Na zakończenie chciałam napisać, że nie jestem przekonana, czy organizacja, która chroni żółwie morskie podjęła dobrą decyzję odkupując jaja. Skup żółwich jaj, jakby były grzybami w lesie, jest dla wielu biednych ludzi sposobem na zarobienie pieniędzy. Część z nich to kłusownicy, którzy i tak by je komuś sprzedali. Może by wystarczyło postawić strażników na wyspie i nałożyć wysokie kary, a natura sama by sobie poradziła.
Dopiero od niedawna zakazano na świecie spożywania mięsa i jaj żółwi morskich, które uważane za afrodyzjak, cieszą się popularnością. Takie uwalnianie żółwi ma miejsce również na plażach w Meksyku, Kostaryce, a także w innych częściach świata. Ale to już inna historia i ratowanie żółwi przed szopami praczami, skunksami, psami i sępami ma uzasadnienie. Ciekawa jestem jakie macie zdanie na ten temat.
Zapraszam również do Granady, kolonialnego miasta pełnego kolorów i ciekawostek.
Co do sposobów na radowanie żółwi i w ogóle wszelkich innych zagrożonych stworzeń ideałem byłoby, gdyby polujacy na nie ludzie zozumieli w końcu, że robia źle, gdyby zmienili swoją mentalność, no i żeby zmienił się ich status materialny, by zdobyli inne, korzystniejsze źródła dochodu, bo od tego najwięcej chyba zależy. Bieda kształtuje obyczaje. Ale nie tylko bieda, niestety. Mam tego przykład tu, na miejscu. Jest tu paru osobników, którzy choc nieźle im sie wiedzie finansowo, to i tak kłusują. A czemu? Bo lubią, bo ich ojciec i dziadek kłusował. Ot, taka „przyjemna”, rodzinna tradycja. I nie ma na nich rady a żadne argumenty nie przemawiają do rozumu. Nawet najmłodsi potomkowie tych rodzin, wychowani już na internetach i srajfonach lubują sie w kłusownictwie. Co gorsza wszyscy o tym wiedzą, ale nie powiedzą. I tak to sobie będzie trwać, póki członkowie tych rodzin nie wyginą, albo nie wyemigrują…
Co do smutnej opowieści tego Kolumbijczyka – przewodnika, to bardzo takie opowieści cenię. Prosto z zycia. Pełne prawdy i nagich uczuć. Uważam, że takie opowieści są nieodłaczną częścią każdej historii i kulltury, są solą ziemi, okolic, które sie poznaje. Bo przecież poza pocztówkowym pieknem istotne jest takze to, co kryje sie pod spodem. Każdy po swojemu przezywa swoje zycie. Każdemu inny jest przydzielony los. A my, którzy tez czasami na swój los narzekamy, dopiero po wysłuchaniu albo przeczytaniu takich opowieści dostrzegamy, że właściwie to wygralismy los na loterii. Ale to chwilowe spostrzeżenie tylko. minie chwila, zatrze sie wrażenie, wyschną łzy wylane nad cudzą biedą… i znowu wracamy do siebie, do swoich emocji, lęków, tęsknot, rozczarowań…Bo dla każdego on sam koniec końcem jest najwazniejszy.
Ja te sobie cenię opowieści pełne prawdy i nieudawanych emocji, są bezcenne, tak jak niepowtarzalny jest los każdego człowieka. Ale nie wyczułam w tym człowieku prawdy, wręcz przeciwnie, biło fałszem, a historia chociaż w jakimś stopniu prawdziwa, miała na celu wyciągnięcie od nas pieniędzy. Wycieczka kosztowała prawie 50 dolarów, a dobry obiad w tej miejscowości kosztował 10 dolarów. Nie obchodziło go nasze współczucie, sprzedał historię i oczekiwał zapłaty. Dlatego przepadała cała radość z eksplorowania lasu namorzynowego. Bo podczas naszych podróży ciągle ktoś próbuje nas naciągnąć oszukać, albo coś wyłudzić. Czasami aż złość ogarnia, kiedy wypatrzą nas w tłumie i biegną z wyciągniętą ręką. Kupujemy u lokalnych sprzedawców rękodzieła, wspieramy i dziękujemy napiwkami za pomoc i serdeczność, ale przecież nikt nie lubi być traktowany jak worek pieniędzy, który przybył, żeby rozdawać na oślep. Nie w każdym bidnym kraju tak jest, wręcz przeciwnie, ludzie mają tam dużo godności, oferują wartościowe usługi i bardzo to szanuję.
Za to zafascynowała mnie historia Polaków, którzy postanowili zostawić Europę i zbudować dom i restaurację w Nikaragui. Pokochali to miejsce, pracują sprawnie ramię w ramię, posadzili drzewa i rozpięli hamak. Biło od nich szczęście, mimo kłopotów z biurokracją.
Kłusownicy są plagą na całym świecie, uważam, że kary za to powinny być tak surowe, żeby nie opłacało im się ryzykować. Nie lubię myśliwych, którzy sobie dorobili filozofię do mordowania zwierząt, a na pewno przyroda sama potrafi rozwiązać liczebność niektórych zwierząt. Dziękuję pięknie za Twój komentarz i ściskam serdecznie:)
Skoro opowieśc przewodnika była naciąganiem Was, to przykre (widzocznie nie wyczytałam tego z Twojego opisu, nie odczułam tego fałszu w tym człowieku, naiwnie wzięłam spotkanie z nim za dobrą monetę). Cóż. Taki też jest świat. Podstępny i obłudny. Na wszystkim da sie zarobić. Nawet na tragediach i łzach. Najgorsze, jeśli to są wymyślane tragedie, obliczone tylko na zarobek. Rzuca sie to cieniem i na miejsce, które sie zwiedza i na późniejsze wspomnienia stamtąd. Niesmak…Wrażenie, że wszędzie można znaleźc ludzkie hieny…Na szczęście jest ich o wiele mniej, niż lwów, antylop i gepardów! No i żółwi, rzecz jasna, które oby ocalały w swej populacji, oby oparły sie żądzy pieniadza tychze hien i innych pozbawionych współczucia drapieżników.
A co do kłusowników i myśliwych…I dla mnie w zasadzie są oni z tej samej szufladki. Tyle, że jedni zabijają w majestacie prawa a drudzy nie. A właśnie zaczął sie u nas parę dni temu sezon na polowania. I w te nasze niby tak spokojne i baśniowe okolice zaczęły wjeżdżać co rano korowody jeepów. A w każdym z nich spragniony trofeów myśliwy…Ech!
Tylko natura nie oszukuje, ludzie manipuluj na wszystkie możliwe sposoby. Widocznie nie dość jasno napisałam jak bardzo ta opowieść była naciągana i jak beznamiętnie ją snuł. W Jemenie przemiły człowiek dołączył nieproszony do naszej dwuosobowej wycieczki i zaczął oprowadzać po rynku. W końcu zaproponował punkt widokowy na dachu, to skorzystaliśmy. Widoki były piękne i warte tego, żeby mu zapłacić. A on na to honorowo, że pieniędzy nie chce, ale ma małe dziecko i możemy mu kupić mleko. Zaprowadził nas do sklepu i wskazał wielką jak beczka puszkę z bardzo drogim zachodnim mlekiem w proszku. Wymagające dziecko:) Wczoraj oglądaliśmy jakiś podróżniczy vlog i dowiedzieliśmy się, że to stara psychologiczna zagrywka. Kupuje się komuś mleko, a potem człowiek zwraca towar i dzieli się pieniędzmi ze sprzedawcą. Biały na horyzoncie oznacza dla niektórych okazję do wyłudzenia. Ale to jednostki, bo w arabskich krajach króluje gościnność i szczodrość. A dzisiaj do takiego kraju odlatujemy na dwa tygodnie i bardzo nas to cieszy.
Współczuję polowań w Twojej okolicy, każdy strzał może oznaczać śmierć i to podłe odgłosy. Mam nadzieję, że kiedyś się to skończy raz na zawsze.
Bardzo wzruszająca opowieść o żółwiach morskich. Widziałam kiedyś film przyrodniczy o ich życiu I pamiętam, że wywarł na mnie duże wrażenie. Nie wątpię, że Twoje emocje były ogromne. Też uważam, że póki ludzie nie zrozumieją, że zabijanie tych zwierząt powinno być zabronione I obłożone surowymi karami, niewiele się zmieni niestety 🙁
ps. to niesamowite, że na krańcach świata można spotkać żyjących tam rodaków 🙂
Taką samą smutną historię słyszeliśmy w Trynidadzie, tam ludzie polują na czerwone ibisy. Są kary, są strażnicy, a oni dalej zabijają te piękne ptaki. Tradycje mają ciemne strony. Bardzo mnie wzruszyły maluchy, być tak blisko cudu natury robi ogromne wrażenie. To prawda, spotkać Polaków mieszkających tak daleko od kraju jest kolejnym cudem. Pomijam wycieczki, bo niemal wszędzie słyszymy polskie głosy. Pozdrawiam ciepło Edytko:)
Jestem bardzo poruszona czytając o życiu żółwi morskich. wspaniałe stworzenia o których przetrwanie trzeba walczyć! Macie ogromną wiedzę na ten temat, i dzięki Wam mogłam dowiedzieć się o tym, co naprawdę ważne, co dzieje się na innych kontynentach.
Dziękuję za wyjątkową przyrodniczą podróż.
Magdalena z Weekendownik
Bardzo się cieszę, że podobał Ci się wpis o tych maleństwach. To nie do wiary, że przetrwają we wściekłych falach oceanu. Są takie delikatne przecież. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za przemiły komentarz:))