Święto Zmarłych w Meksyku
Święto Zmarłych w Meksyku jest świętem radości. To czas, kiedy można gościć dusze bliskich, które tego dnia mogą znowu wrócić na ziemię. Z tej okazji przygotowuje się przyjęcie ze smakołykami, pełne symbol i odniesień do przeszłości. To także chwila zadumy nad niekończącym się cyklem życia i śmierci.
Z każdej półki szczerzyły się do nas kościotrupy, ale prawdziwy horror przeżyliśmy na koniec. Jak to jest obudzić się w trumnie? Wstrząśnięta i zszokowana zrozumiałam co jest w życiu najważniejsze. Zapraszam wszystkich o stalowych nerwach.
Przybyliśmy do krainy Purepecha.- Tarasków – prastarego ludu z własnym językiem, którego nie zdołali podbić Aztekowie. Kobiety przebrane za Catriny prezentowały się intrygująco na tle pięknych kolonialnych miast w stanie Michoacán.

Spis treści
Święto Zmarłych w Meksyku. Purepecha
Chociaż Purepecha nie dali się podbić potężnym Azteków, w końcu ulegli hiszpańskim zaborcom. Narzuconą religię katolicką dostosowali do własnej kultury, i dzięki temu narodziły się nowe rytuały, z których najbardziej szczególne są obchody Dnia Zmarłych.
Od 3 tysięcy lat wierzą, że podczas tych szczególnych dwóch dni w roku – Día de los Muertos – otwiera się brama między naszym światem i światem duchów.
Przed wiekami obchody ku czci bogów śmierci odbywały się przez cały sierpień podczas zbiorów kukurydzy, którą można było złożyć w ofierze. Święto Zmarłych w Meksyku obchodzi się teraz w listopadzie, ale to co najważniejsze przetrwało niezmienione.
Wielki powrót motyli
Aztekowie wierzyli, że muszą karmić słońce krwią i jeszcze drgającymi ludzkimi sercami, żeby miało siłę wędrować po niebie, a wojownicy, którzy się poświęcili, powracali w postaci kolibrów lub motyli.
Purepecha również wierzyli, że dusze zmarłych przybywają do nich pod postacią motyli. Od setek lat obserwowali pojawianie się milionów monarchów w górskich lasach.
Pokrywały każdą gałązkę drzewa w lesie, który zmieniał się w żywy pomarańczowy organizm. Jak mieli nie wierzyć w cuda, skoro największy mieli przed oczami?
Zajrzyjcie koniecznie do naszego wpisu o wycieczce do sanktuarium monarchów.
Motyle Monarch migrują z całej Ameryki Północnej i mają do pokonania około 3 tysięcy kilometrów. Żyją tylko 3-4 tygodnie, ale pod koniec letnich miesięcy rodzi się pokolenie Matuzalemowe, które może żyć do 9 miesięcy!.
Pokolenie matuzalemów gromadzi paliwo, którym jest nektar z kwiatów z gatunku roślin milkweed. Mleczko z tych roślin jest toksyczne dla innych gatunków, ale larwy monarcha nie jedzą nic innego. Pokarm jest jednocześnie tarczą obronną monarchów przed drapieżnikami.
Monarchy podróżują w koloniach po 20 milionów, a do lotu wykorzystują ciepłe prądy powietrza podczas dnia. Około połowy listopada przybywają do Meksyku, żeby tam przetrwać zimę. Obserwowanie ich jest wielką atrakcją turystyczną tego regionu.
Święto Zmarłych w Meksyku. Kolorowe ołtarze dla przodków
W okresie od 1 do 2 listopada, duchy przodków podejmują wysiłek, żeby dotrzeć do tych bliskich, którzy jeszcze o nich pamiętają. Bez tej pamięci nie istnieją. Meksykanie robią wszystko, żeby w tych rodzina się połączyła, żywi i umarli.
Rozmowa o przodkach i opowiadanie sobie ich historii, jest sposobem na to, żeby dusza mogła wracać każdego roku. To również najlepszy sposób na to, żeby zapełnić pustkę, jaka po nich została. Na przyjęcie tak wyjątkowych gości trzeba się dobrze przygotować, dlatego przygotowuje się oferendas.
To kolorowe ołtarze, które są udekorowane pomarańczowymi aksamitkami, owocami, zdjęciami i ulubionymi przedmiotami zmarłych. Te przedmioty mają im wskazać właściwą drogę do domu. Są tworzone po to, żeby dusza wiedziała, że ma do kogo wracać.
Na Święto Zmarłych w Meksyku jest wypieka się specjalny chlebek – Pan de Muerto.
Pan de Muerto. Święto Zmarłych w Meksyku
Historia „Chleba śmierci” sięga czasów składania ofiar z ludzi. Hiszpanie byli świadkami poświęcenia azteckiej księżniczki bogom. Kapłan ugryzł jej wciąż bijące serce. Zbulwersowani makabrycznym obrządkiem, zaczęli wypiekać serca z ciasta, żeby oduczyć składania ofiar z ludzi.
La Catrina
Podczas naszej październikowej wędrówki po Meksyku widzieliśmy piękne damy w kapeluszach lub w ozdobach z kwiatów na głowie. Były niezwykle kolorowo ubrane, a ich najbardziej charakterystyczną cechą był makijaż na „kostuchę”.


Ten symbol śmierci ma przypominać, że nasz pobyt na ziemi trwa tylko chwilę, bo prawdziwe życie zacznie się po śmierci. Bez względu na kolor skóry i stan posiadania wszyscy i tak skończymy jako szkielety. Historia kostuchy korzeniami sięga głęboko, ale jej obecny wizerunek pojawił się dopiero w ostatnim stuleciu.
Diego Rivera i La Catrina
Burzliwe momenty, jakie przezywał Meksyk w XIX wieku, skłoniły ilustratorów do pokazania rzeczywistości w prześmiewczy sposób.
Jose Guadalupe Posada krytykował tych, którzy zapominając o własnej tożsamości udają Europejczyków. Zaczął rysować elegancko ubranych ludzi, ale zamiast twarzy rysował szczerzące się czaszki z pustymi oczodołami.

Mural waży 35 ton i mierzy 15 metrów. Po trzęsieniu ziemi w 1985 roku został przeniesiony do Muzeum Muralu Diego Rivera w Mexico City.
La Catrina pojawiła się w latach 40- tych na muralu namalowanym przez Diego Riverę, który pokazuje kluczowe postaci z 400- letniej historii Meksyku.
Szkielet ubrany w strojną suknie i kapelusz z piórami stoi pomiędzy Jose Guadalupe Posadą i Diego Riverą. Za jej plecami stoi Frida Kahlo, żona Diego Rivery.
La Catrina stała się bardzo popularną atrakcją turystyczną i można ją spotkać na każdym kroku.

W każdym sklepie z pamiątkami zobaczymy posążki wykonane z gliny albo papieru, a na ulicy pięknie przebrane kobiety z bardzo kreatywnie wykonanym makijażem. Święto Zmarłych w Meksyku jest obchodzone z humorem, a od kolorowych Catrin nie można oderwać wzroku.










Nawet laleczki mają odpowiednie twarzyczki na Święto Zmarłych w Meksyku.


Szkielety i Catriny. Święto Zmarłych w Meksyku
Święto Zmarłych w Meksyku zostało uznane przez UNESCO za Arcydzieła Ustnego i Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości.
Jedna z najistotniejszych reprezentacji żywego dziedzictwa Meksyku i świata, oraz jako jedna z najstarszych najsilniejszych form wyrazu kulturowego wśród rdzennych grup tego kraju.
Chrześcijańska tradycja wymieszana z dziedzictwem przodków stworzyły radosne święto, które upamiętnia zmarłych. Chociaż ze smutkiem żegnają swoich bliskich, to nadal mogą okazać im miłość w sposób, który złagodzi ich ból.
W restauracji, którą odwiedziliśmy, jedną ścianę pokrywają krzyże i Maryjki, a drugą najpaskudniejsze potworki z czaszkami na wierzchu, a jednak nikomu nie przychodzi do głowy doszukiwać się w tym czarnej magii.
Takiego dystansu życzyłabym wszystkim, którzy boją się dekoracji ze szmatek i plastiku. Mnie może wystraszyć cos o wiele potężniejszego. Ale o tym za będzie chwilę.
Kostucha z Guanajuato. Święto Zmarłych w Meksyku


Mumie z Guanajuato – oglądasz na własną odpowiedzialność
Guanajuato – jedno z miast na trasie Pueblo Magico – słynie ze swoich mumii. Widziałam wcześniej sympatyczną mumię zakonnika w Ekwadorze. innym razem mumię kapłana Muisca w Kolumbii, dlatego spodziewałam się, że i tu zobaczę jakieś niewinne starożytne szczątki.
Pomyliłam się, widok stojących na baczność kościotrupów obciągniętych skórą, ubranych w strzępy pogrzebowych strojów, ze sterczącymi warkoczykami i otwartymi szeroko ustami – był obrazem z koszmarów. Przez litość dla moich czytelników, nie zamieszczę drastycznych zdjęć.

Historia zaczęła się w 1833 roku, kiedy wybuchła epidemia cholery. Nie pomogły zaklęcia, ani modlitwy, ani lekarstwa, w krótkim czasie umarło wielu ludzi. Zwłoki pospiesznie grzebano, żeby zdusić zarazę. Wiele z nich było pochowanych w masowych grobach, a po wielu latach były ekshumowane, bo nie miał kto zapłacić podatku za utrzymywanie grobu.
Ludzie byli zszokowani tym, że zwłoki zostały zmumifikowane, jednak fascynacja makabrą wygrała i zaczęli się zakradać, żeby na nie popatrzeć. Wkrótce zaczęli za to płacić. Płynący strumyczek pesos skłonił władze do otwarcia muzeum.
Na wystawie można zobaczyć 59 mumii, a wśród nich jest kilka sławnych postaci.
Ignacia Aguilar wyglądała na martwą, dlatego rodzina szybko ją pochowała. Podczas ekshumacji była odwrócona w trumnie, jakby chciała ją podważyć plecami. Miała ramiona uniesione nad głową, pogryzione ręce, a w ustach zaschniętą krew.
Matka i płód. Kobieta w wieku około 40 lat i wyeksponowany 6- miesięczny płód, który jest jest najmniejszą ludzką mumią na świecie. Dodam, że maleństwo przypominające kosmitę pojawiło się na pocztówkach i magnesach na lodówkę.
Sławne mumie z Guanajuato

Przywieziono mnie na cmentarz pierwszego dnia 1903 roku. 19 lutego 1910 usunęli mnie z krypty nr 212 Cmentarza St. Paula. Byłem zapraszany do innych muzeów w różnych krajach, ale to nie przypadek- że jestem najlepiej zachowanym zmumifikowanym ciałem: mam protezę, a moja skóra nie ma dziur.
Juan Jaramillo


Miałam prawie 70 lat, kiedy przybyłam na spoczynek na cmentarzu w St. Paula, ale 20 stycznia 1973 roku zostałam odnaleziona. Odpoczywam w białej i gładkiej koszuli nocnej, która towarzyszy mi w tym wiecznym śnie.
Kobieta w koszuli nocnej
Młoda Chinka
Młoda Chinka jako jedyna leży w swojej oryginalnej trumnie, prawdopodobnie jej rodzina wyemigrowała do Ameryki w XIX wieku, a potem padła ofiarą cholery.


Przy zasuszonych zwłokach małych dzieci poczułam, że muszę natychmiast stamtąd wyjść. Kobiety, które fotografowały się ze swoimi zmarłymi dziećmi, miały twarze tak pełne bólu, że przeraziły mnie bardziej od mumii.
Wyszłam na zewnątrz, pozwoliłam się owiać wiatrowi i pogrzać słońcu, obejmowałam się ramionami i cieszyłam, że jeszcze jestem po stronie życia. Że najważniejszą wartością jest po prostu być, żyć, istnieć.

Piramidy Majów w Uxmal
Zapraszam również do Meridy i Izamal na Jukatanie.
Święto Zmarłych w Meksyku. Podsumowanie
Silny związek z przodkami, to jak przekraczanie czasu i przestrzeni. Snując opowieści o wojnach, złamanych sercach, narodzinach i śmierci, można poczuć się bardzo ważnym ogniwem w łańcuchu przeszłych i przyszłych pokoleń swojego rodu.
Wspominanie zmarłych w tak szczególny sposób przygotowuje na spotkanie z własną śmiercią. Dlatego temat śmierci w Meksyku nigdy nie był tematem tabu.
Chociaż spotkanie z mumiami było niezłym wstrząsem, to coś się w nas zmieniło. Nikt nie wie co będzie potem, mamy tylko teraz. Niech trwa, doceniajmy każdą chwilę i każde doświadczenie, powtórek nie będzie.
Warto poznać mądrości Tolteków, których ogromne posągi stoją na piramidzie niedaleko stolicy. Będąc w Meksyku nie można przegapić piramid w Chichen Itza. Wszystkich na pewno zachwycą cenote, czyli studnie krasowe.
Zamieszczone zdjęcia były zrobione w kilku magicznych miastach w środkowym Meksyku – Morelii, San Miguel de Allende, Guanajuato i Guadalajarze. Święto Zmarłych w Meksyku to czas, w którym warto odwiedzić ten kraj.
Na Jukatanie widzieliśmy dwa magiczne miasteczka – Meridę i pomalowane na żółto Izamal, serdecznie zapraszam.
Obserwuj nas, żeby zawsze być na bieżąco
Ojesu! Umarlam na widok tych motyli, to prawie nierealne, te ich ilosci! Wygladaja jak miliardy kwitnacych kwiatow, zywych kwiatow. I podejmuja taki trud, zeby pozyc tak krotko.
Takie wesole i kolorowe swieto zmarlych sama bym chetnie obchodzila, bez tej typowo polskiej smuty, martyrologii i zadecia. Oraz tysiecy ton kiczu zniczowo-kwiatowego. Znacznie bardziej podobaja mi sie kolorowe szkielety i Catriny. Mumie niespecjalnie robia na mnie wrazenie, wiec ogolnie podoba mi sie.
Aniu, monarchami interesuję się bardzo, bo przylatują do mojego ogrodu. Kilka razy udało mi się nawet zrobić zdjęcie. Na trasie ich przelotu sadzi się specjalne rośliny. Marzę, żeby wybrać się na wycieczkę do ich sanktuarium w górach, ale trzeba jechać 3 godziny od miasta. Nie dziwię się, że Purepecza i Aztekowie uznali je za duchy zmarłych.
Dekoracje w miastach przed Świętem Zmarłych są niezwykłe, ale nie brakuje codziennych symboli i będę się starała pokazać wszystko w kolejnych wpisach. Może i mumie ze zdjęcia Cię nie wystraszyła, ale kiedy weszłam do pierwszego pomieszczenia i otoczyło mnie 20 stojących szkieletów z ustami rozciągniętymi w upiornym grymasie, nogi się pode mną ugięły.
Ciekawostka: Powstał horror z tymi mumiami w roli głównej, podobno można go obejrzeć w internecie. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie:)
Marylko, niesamowite zdjęcia i piękny tekst, pełen refleksji i celnych spostrzeżeń. No i bardzo na czasie. Podoba mi sie sposób w jaki Purepecza podchodzą do śmierci, jak ją oswajają, jak jest ona z nimi nie jako tabu, ale jako część życia. Bo tak, każdy z nas będzie kościotrupem (albo prochem). Zwiędnie, zniszczy sie nasza cielesna powłoka, jak wszystko, co sie urodziło, co istnieje, co przemija. Nie ma co sie bać śmierci i z tego powodu popadać w paranoję bojąc sie w tym życiu wszystkiego, byle wirusa i bakterii, czy jakiegokolwiek ryzyka. Trzeba starać sie zyć pełnia zycia, bo trwa ono tak króciutko, bo tak jesteśmy kruchuteńcy, tak nie znający dnia ani godziny. Trzeba sie cieszyc tym, co jest, wspominać tych, co byli i nadal kochać ich albo obdarzać życzliwością. Śmierć jest przecież w nas od narodzin – jakże tu wiec spychać ja w niebyt i niepamięć?
Podobają mi sie te cudne stroje meksykańskich dam i ich niesamowite makijaże. I nie wstrząsają mną widoki mumii. Widziałam już podobne rzeczy, widziałam tez dużo gorsze. Ciała to tylko powłoka, zużywające się ubranie.Najważniejsze to, co w środku, co ulatuje z nas niczym motyl monarch. Jesteśmy jako te motyle, wiecznie odradzające się, wiecznie umierające, odwiedzajace nasz świat, bo nadal go kochające, bo chcące nas pocieszyć, dać znać, że nic sie tak naprawdę nie kończy. Chcę w to wierzyc. Staram się odnaleźć sens w tym naszym kole zycia i dzięki temu choć odrobine zwalczyć tęsknotę za tymi, których nie ma albo są daleko.
Marylko!Dziękuję za ten piekny tekst i wspaniały fotoreportaż, za możliwość zobaczenia niezwykłych filmików z Meksyku. I ściskam Cię mocno i gorąco!***
Dziękuję Olu:) To niesamowite, że Kościół szanuje ich potrzeby łączności z bliskimi, a nawet pozwala na „szkieletowe” dekoracje w kościołach. Podoba mi się to, że te piekne obrzędy są uznane za dziedzictwo kulturowe. Wierzą w świat zmarłych z taką dziecięcą naiwnością, czasami zbyt dosłowną ( flaszki i jedzenie na grobach). Nie ma co przywiązywać się do młodości i pięknej powłoki, to to najbardziej nietrwała rzecz na świecie. Ja się śmierci boję, a raczej umierania. Chcę być po tej stronie, a najmocniej to poczułam patrząc z bliska na mumie. Tylko wielkie cierpienie wzywa śmierć, reszta ludzi się jej boi, bo nie wie co będzie potem. Męksykańskie podejście do tematu wybija makabrze strach z ręki. To ja dziękuję za Twój życzliwy odbiór i zrozumienie. Ściskam serdecznie:)
Dziękuje Ci za ten wis i zdjęcia. Refleksyjny to czas. Oswojenie się ze śmiercią to takie niemożliwe…Zwłaszcza kiedy odchodzi ktoś bliski.
Ale świętowanie w ten sposób tego co nieuniknione bardzo mi się podoba.
Zgadzam się, nie możemy zaakceptować ani pogodzić się ze śmiercią bliskich i swoją. Listopadowa atmosfera i obchody pełne żałości są takim ostatecznym proroctwem co do naszego końca. Nawet jak owinięte w nadzieję życia wiecznego, to i tak wizyta na cmentarzu jest depresyjna. Podejście do Dnia Zmarłych robi kolosalną różnicę. Cieszę się, że Ci się podobało, pozdrawiam:)
Co kraj to obyczaj… mówi się…
Mario zaskoczyłaś mnie tym wpisem i to chyba jakiś zbieg okoliczności bo akurat w dzieł przed Wszystkimi Zmarłymi rozmawialiśmy z mężem gdzie to się na wesoło obchodzi ten dzień. Ja stawiałam na Filipiny, a mój maż właśnie ma Meksyk. No i trafił 🙂 muszę mu pokazać twój wpis, nich sobie przeczyta. Na Filipinach chyba pochówek jest na wesoło coś mi się korzarzy z jakiegoś reportażu, ale na 100% pewna nie jestem 🙂
W Norwegii obchodzą Halloween, no i można powiedzieć że też na wesoło. Nawet starsi lubią tą tradycję, zresztą oni kochają wszystko co amerykańskie .
Świetny wpis, fajnie jest się dokeidzeć coś o inny tradycjach. Te mumie wyglądają trochę jak z z filmu brrrrrr, przerażające to jest…
Aniu, sama siebie też zaskoczyłam. Bardzo przeżyłam wizytę w Muzeum Mumii ( najgorszego nie pokazałam) i nie miałam zamiaru nikomu tego pokazywać. Ale żal zatrzymywać tylko dla siebie tego wszystkiego, czego się dowiedziałam. Pięknych Catrin, atmosfery w miasteczkach i swojego oczarowania Meksykiem. A rację macie oboje, w różnych miejscach na świecie to radosny dzień. Ja też lubię Halloween, z radością kupuję wstrętne czarownice i makabryczne dzwonki do drzwi. Żałuję, że taka pyszna zabawa ominęła mnie w dzieciństwie. Uwielbiam spacery po osiedlach, żeby podejrzeć dekoracje. No tak mumie są okropne, nie powinni ich wystawiać, wzięły nawet udział w jakimś horrorze. Dziękuję i pozdrawiam ciepło Aniu:)
Niesamowite to wszystko! Tyle ciekawych informacji umieściłaś, nie miałam o tym pojęcia. Bardzo chciałabym to wszystko zobaczyć na własne oczy, choć trochę to przerażające, szczególnie te mumie.
W Hiszpanii też obchodzi się Halloween, ale nie tak barwnie I radośnie.
I ja nie miałam pojęcia o tylu rzeczach, to była naprawdę pouczająca wyprawa. Hiszpanie narzucili wiarę, ale nie udało im się zniszczyć wszystkiego. Im więcej poznaję kolonialnych miast w amerykach, tym bardziej zaczyna mnie interesować Hiszpania:) Pozdrawiam Edytko:)
„Wyszłam na zewnątrz, pozwoliłam się owiać wiatrowi i pogrzać słońcu, obejmowałam się ramionami i cieszyłam, że jeszcze jestem po stronie życia. Że najważniejszą wartością jest po prostu być, żyć, istnieć.” Bardzo ważne przesłanie. Nie wiem czy w tym wszystkim odnalazłabym się. Ale taki rodzaj świętowania podoba mi się. Żeby zobaczyć te wszystkie mumie to mnie musieliby bardzo dużo zapłacić żebym odważyła się tam postawić nogę. Śmierć jest nieunikniona dotknie każdego bez względu na kolor skóry wyznanie język. Ale to dokąd pójdziemy będzie zależało tylko od naszego postępowania tu i teraz.
Bardzo bym chciała, żeby było jakieś skrzyżowanie po drugiej stronie, ale tak naprawdę nic nie wiemy, oprócz niezliczonych religijnych obietnic. Takie świętowanie na pewno mniej przygnębia, tym bardziej, że wieczory są ciepłe, a ludzie bardzo lubią się gromadzić na zewnątrz. To takie odmienne od naszych listopadowych smutków, ale przecież tęsknią za najbliższymi jak my. Pozdrawiam Cię i dziękuję za komentarz:)
Niesamowite przeżycie i zdjęcia. Być w Meksyku w takim dniu to niezwykła przygoda. Zazdroszczę.
Właściwie to byłam w Meksyku prawie do końca października, a nie na Święto Zmarłych. Parada szkieletów, Katrin i dekoracji cmentarnych trwa cały miesiąc. To wyjątkowo ciekawy kraj i warto być o każdej porze roku:)
Wierzę, że każdy kres jest początkiem czegoś nowego… Odrodzenie się w postaci motyla to wcale nie taka najgorsza perspektywa. Święto Zmarłych w Meksyku nastraja wbrew pozorom bardzo optymistycznie, z całą gamą kolorów – niesie nadzieję na ponowne spotkanie dusz. Nasza tradycja nie pokazuje tak barwnie świata zmarłych, ale obiecuje też szczęście wieczne. Do mnie bardziej przemawia to meksykańskie oswojenie się z przemijaniem, bo realizm w postaci mumii mówi już sam za siebie… Piękne fotografie działają na wyobraźnię i tak szczerze, co nam pozostaje w zetknięciu z nieznanym!? Trzeba się znieczulić dystansem do śmierci, ciesząc się, jak sama napisałaś każdym dniem. Meksykanie to potrafią idealnie, tworząc uliczny teatr. Czymże jest życie w niewiedzy, jak nie wielką improwizacją…
Przesyłam listopadowe pozdrowienia z optymistycznym akcentem!
Ja takiej pewności nie mam, kres życia to ostateczny kres. Nie wiem jaki początek czekał na te nieszczęsne mumie. Kto mieszka w takiej bajkowej krainie łatwo może uwierzyć w motylą reinkarnację. Różne religie obiecują cuda w następnym życiu, ale musimy sobie zdawać sprawę, że w ten sposób chcieli złagodzić rozpacz a także strach przed własną śmiercią. Święto Zmarłych w Polsce, dodatkowo udramatyzowane przez aurę, jest smutne. Nieco naiwna wiara Meksykanów w obecność ich bliskich w tym dniu, odwraca uwagę od ich ostatecznego końca i pozwala na działanie. Na początku szkielety mnie niepokoiły, a potem chciałam kupić jakąś Catrinę. No ale odpuściłam na pytanie – naprawdę chcesz mieć coś takiego w domu? Pozdrawiam ciepło:)
Marylko niezwykle ciekawy wyjazd. Meksyk słynie z innego, niż powszechnie świętowania ostatecznych pożegnań itd. Jednak widzieć to na własne oczy, musi być niesamowitym przeżyciem. Cieszę się z Twojego wpisu i powoli nadrabiam zaległości w lekturze. Byłam ciekawa czy widziałaś stada monarchów, ale już w komentarzach doczytałam, że nie. Może kolejnym razem ? 🙂 To musi być widowisko. Zwyczaje dotyczące śmierci dla mnie są zawsze ciekawe i stanowią część kultury. Lubię zaglądać na cmentarze. Jeśli będziesz kiedyś w Palermo na Sycylii to w takim klimacie możesz odwiedzić Katakumby Kapucynów https://pl.wikipedia.org/wiki/Katakumby_Kapucyn%C3%B3w_w_Palermo. W Krakowie w podziemiach kościoła św. Kazimierza zakonnicy składają swoich zmarłych wprost na posadzce. Mikroklimat jest suchy i ciała ulegają naturalnej mumifikacji. Można zwiedzać. Marylko dziękuję za mnóstwo pięknych zdjęć i ciekawy tekst.
Tak Małgosiu, wiedziałam jak świętują i nawet pisałam o tym, ale widok przygotowań i tak mnie zaskoczył. Szybko jednak przestałam się bać kościotrupów i czaszek. Niestety nie widziałam jeszcze monarchów, dopiero zaczynał się ich czas i poza tym droga do sanktuarium trwa kilka godzin. Ale byłam w IMAX na filmie o nich i czasami mogę zobaczyć monarcha na swoich kwiatkach. Bardzo bym chciała to zobaczyć na żywo, bo najlepsze doświadczenia to spotkania z cudami natury. Ja tez zaglądam wszędzie na cmentarze. O wspomnianych przez Ciebie miejscach słyszałam, a nawet wyszukiwałam, ale i tak nie byłam przygotowana na to co zobaczyłam w Guanajuato. Cieszę się Małgosiu, że zajrzałaś i pozdrawiam serdecznie:)
Artykuł świetnie przybliża tradycję Dnia Zmarłych w Meksyku. Podoba mi się, jak szczegółowo opisuje różne elementy tego święta, takie jak ofiary, świątynie i dekoracje. Warto wiedzieć, że ta kultura ma zupełnie inne podejście do śmierci, które jest podkreślone pięknymi tradycjami i ceremoniami. Bardzo interesujący artykuł, który skłonił mnie do zgłębienia tej fascynującej meksykańskiej tradycji.
Cieszę się, że mogłam przybliżyć meksykańskie tradycje. Pozdrawiam.