Wadi Dawan
Przez miliony lat rzadkie deszcze wydrążyły w skałach wspaniały kanion – Wadi Dawan. Ludzka pomysłowość i ciężka praca w połączeniu z potęgą natury dały coś unikalnego. Można się zakochać w pustynnym krajobrazie, udekorowanym domami z gliny i bujnymi oazami.

Wzdłuż 140 kilometrowej doliny wszystkie widoki są spektakularne. Ludzie podróżują na wielbłądach i osiołkach, jakby czas się zatrzymał. Dolina nazywa się Wadi Dawan, tak jak rzeka, która pojawi się w porze deszczowej i leży w krainie Hadramaut.
Spis treści
Miód w Wadi Dawan
Miód z tego regionu od tysięcy lat jest ceniony za walory smakowe i lecznicze. Litr najlepszego miodu kosztuje 160 dolarów i ląduje na stołach bogatych Saudyjczyków jako afrodyzjak.

Żeby w pełni zrozumieć niezwykłość jemeńskiego miodu, trzeba zagłębić się w historię. Drzewo sydr, znane również jako głożyna cierń Chrystusa występuje kilka razy w Biblii.

Jego owoc był pierwszym pokarmem Adama wypędzonego z raju. W Koranie zostało nazwane drzewem rajskim, silnym i mocnym, tak silnie zakorzenionym, że przetrwa wszystko. Każda jego część jest lecznicza. Owoce mają działanie energetyczne i zawierają mnóstwo witamin. Z kwiatów drzew, które rosną nieuprawiane, jemeńskie pszczoły robią najlepszy i najdroższy miód na świecie.

Metoda pszczelarska jest bardzo tradycyjna, nie karmi się sztucznie pszczół, nie używa się żadnych środków chemicznych. Wszystko wykonuje się ręcznie za pomocą prostych narzędzi. Surowy miód wlewa się do pojemników, zachowując żywe składniki. Połączony z mieszanką ziół staje się afrodyzjakiem. Stosowany na choroby wątroby, żołądka, wzmacnia odporność, jest silnie antybakteryjny, gęsty jak żywica.

Pszczelarze z policjantem przydzielonym nam do ochrony. Bez niego nie dostalibyśmy pozwolenia na podróż do doliny.

Muzyka Jemenu

Muzyka arabska jest inna, trudna do polubienia, ale kiedy się jedzie godzinami przez Wadi, to brzdąkanie na oud jest jak oddech tej ziemi.
Jest właśnie taka jak powinna być, czyli w niczym nie przypominająca zachodnich rytmów. Bardzo mi się podobał podkład muzyczny dopełniający piękno widoków, kiedy przemierzaliśmy ten nierealny świat.
Al-Khuraybah
Al- Khuraybah to urocze miasteczko, w którym się zatrzymaliśmy na nocleg. Kucharz wypiekał bardzo smaczne chlebki dla każdego. Zdziwiło mnie, że w Jemenie popularne jest spożywanie śniadań w barach i restauracjach.

Zabawny świat, w którym tylko mężczyźni gotują, podają, sprzątają i prowadzą sklepy. Wszystkie budynki powstają z cegły mułowe od tysięcy lat, w ten sam sposób.
Wieczorem wychodziliśmy na balkon z widokiem na cmentarz.

Rubat
Z wioski Rubat pochodził ojciec Bin Ladena, który wyemigrował do Arabii Saudyjskiej jeszcze w latach 30-tych.




Al-Hajarayn
Wieś Al-Hajarayn wygląda tak, jakby pod wpływem erozji z góry wyłoniły się domki z gliny. Jakby artysta tak pieczołowicie dobrał wszystkie kolorystyczne akcenty.

Białe budynki nawiązują do kamyków na drodze, zielone kępy sprawiają, że krajobraz nie jest monotonny. W porze deszczowej po białych kamykach popłynie rzeka.

Zbliżenie pokazuje, że mieszkańcy nie dadzą się zaskoczyć wrogom.



wykorzystano tu każdą skalną formację na ulepienie domku.

Khaylia
Poniżej widzimy Khaylia, którą trudno mi nazwać wsią. Pochodzący stąd Bugshan, przedsiębiorca naftowy – który zarobił fortunę w Arabii Saudyjskiej – przekazał ogromne sumy na poprawę warunków życia ludzi z Wadi Dawan.

Ufundował stypendia zagraniczne dla zdolnych studentów. Odrestaurował pałac Khaila, posiadający 365 pokoi z przeznaczeniem na hotel. Kolorowy, wyróżniający się, jest naprawdę piękny.

Wypiliśmy tam herbatę z kardamonem, potem pokazano nam piękne dekoracje, malowidła, kunsztowne drzwi i apartament fundatora.

Ta wyprawa była wspaniałą wisienka na torcie. Myślałam, że już widziałam najpiękniejsze rzeczy w Jemenie, ale tam wszystko jest niezwykłe, inne, piękne. Mam nadzieję, że i Was zachwyciła ta odległa i nieznana kraina. A najpiękniejsza jest stolica- Sana, zajrzyjcie koniecznie.
Zapraszam do obserwowania.
Wciągnęłam się w tą fotorelację, bardzo klimatyczne zdjęcia, ciekawy opis, natychmiast ma się pragnienie samemu wszystko obejrzeć w realu. 🙂
Świetna fotorelacja, jakbym tam sama była 🙂
Kanion Wadi Dawan jest przepiękny. A opis miodu taki, że od razu chciałoby sie go spróbować żeby porównać z naszym swojskim miodem. Próbowałaś Eulampio? Piekne te kolorowe ule, które są chyba zrobione z położonych poziomo beczek. A czy skosztowałaś owoców sydru? Wiesz, w tych podrózach po swiecie dla mnie jedna z najfajniejszych rzeczy jest spróbowanie egzotycznych smakołyków. Bo smak i zapach to coś, co długo sie pamięta, co dodaje wielowymiarowosci i prawdziwosci poznawaniu świata. A zdjęcia i filmy nie oddadza wszystkiego. Tym niemniej zachwycam sie tym kolorowym pałacem – hotelem. I nocnymi zdjęciami.Zachwycajaca jest kolorystyka tej krainy – wszystko utrzymane w beżach i brązach z domieszką oliwkowej zieleni i odrobiny bieli. Lubiłam kiedys ubierać sie w stroje w takiej własnie kolorystyce. Oglądając fotografie i czytajac Twój opis słucham cały czas muzyki jemeńskiej, tego monotonnego śpiewu a jednak niosącego ze sobą jakąs pełną uczuc opowieśc. I dzięki muzyce wspaniale mi sie to wzystko splata w całość!Pieknie dziekuję Eulampio za kolejną niezwykłą podróż!:-))
Poproszę trochę tego miodu 😉
Dziękuję, to tak jak z Twoją recenzją książki, w podobnym klimacie i od razu chcę zacząć czytać:)
Dziękuję, staram sie, żeby tak było, pozdrawiam.
Olu, tam jest przepięknie. Zapiera dech, zdjęcia nie oddadzą tej przestrzeni i zapachu powietrza. Zauważyłaś jaki ład, jakie wszystko cudownie dopasowane? W tych miasteczkach każdy ma misternie rzezbione drzwi i okna, w środku też jest bardzo przyjemnie. Jedna wielka sala przeznaczona do spotkań z poduchami na podłodze. Tak, jedna grupa uli z beczulek, druga z jakichś skrzyneczek i niewiele ich. Widać, że stawia się na jakość. Próbowałam miodu oczywiście, były w różnych kolorach i gatunkach. Wydały się mniej słodkie od tego co znam i takie gęste, jak płynąca żywica. Smaki i zapachy pamiętam dobrze, po każdej podróży wprowadzam do swojej kuchni trochę. Pierwszy raz w krajach arabskich spotkałam kumin, dziwnie pachniały dania obficie nim przyprawione. Teraz mam u siebie wielki słój. Spotkałam się z nim w kuchni meksykańskiej i indyjskiej i uwielbiam mieć go w swoich mieszankach. Bardzo lubię arabską kuchnię, tam wszyscy są bardzo szczupli, więc musi być też zdrowa. Jezdzilismy po bezdrozach jeepem, nigdzie się nam nie spieszyło, słuchając muzyki. Takiego samego instrumentu uzywa się w Egipcie, Maroku, wszędzie brzmi trochę inaczej, ale tak bardzo pasuje tam. Dziękuję, że mi towarzyszysz i tak pięknie wszytsko odbierasz, to przyjemność dzielic się z Tobą moimi wspomnieniami.
Nazywa się "Yemeni sidr honey" i można go kupić na Alibaba.com, jest bardzo drogi. Ale jest do zdobycia. Pozdrawiam.
Zazdrocha z wyjazdu!
I ja mam czego Wam zazdrościć:) Te sama ścieżki w Jordanii zdeptałam. Iran boski.
Eulampio, pisze tutaj a nie pod Twoją odpowiedzia dla mnie, bo tam siecos zacięło i nie daje sie wpisywać komentarzy. (u mnei też sie takie cos czasem dzieje – zupełnie nie wiem, dlaczego).
Pewnie ,ze zauważyłam ten ład i harmonię. Wszystko pasuje do siebie.Szczegóły dobrane ze smakiem i swobodą. Tamtejsi ludzi na pewno maja ogromną wrażliwosć i wyczucie piękna.
Miód mniej słodki a gęstszy? odpowiadał by mi taki, bo tutejszy jest dla mnie za słodki. I kuminu też bym chetnie spróbowała, powąchała. Nie widziałam go jeszcze w tutejszych sklepach.Ostatnio bardzo lubie zapach gałki muszkatołowej i dodaje do wielu potraw.
No właśnie, tamtejsi ludzie są bardzo szczupli. Na pewno to, co jes=dzą ma ogromne znaczenie, ale i klimat, no i sam tryb zycia, wykonywana praca, no i geny. Ty też jesteś szczupluteńka, widzać to na zdjęciach. Chyba służą Ci podróże i te egzotyczne potrawy i przyprawy.Ja po 50-ce mocno przytyłam, nad czym mocno ubolewam, a schudnąc tak trudno, zwłaszcza zimą, gdy człowiekowi zimno i wciaz by cos do paszczy wrzucał!:-)Dobrze, że już wkrótce wiosna!:-)
Dobrego dnia, Eulampio!:-))
Kumin jest składnikiem curry i innych mieszanek indyjskich, dodaje się go do potraw meksykańskich. Razem z chili, kurkumą i imbirem tworzą zdrową mieszankę i niemal uniwersalną. Tamtejsi ludzie są szczupli, bo na pewno mięso jedzą od wielkiego święta, chlebki, fasola, kasze. Dziwne, bo bardzo lubię kaszę jaglaną, a proso widziałam pierwszy raz w Jemenie. Wyżej pisałam, że Yemeni sidr honey można dostać na Alibaba.com, ale tam się kupuje w hurtowych ilościach i będzie jeszcze drożej. U nas można dostać miód manuka, z Nowej Zelandii. Słynie z duzych właściwości antybakteryjnych, jest bardzo smaczny, gęsty. Swojego czasu podróżowaliśmy po krajach arabskich, jeszcze Liban mam do opisania. Teraz czas na kraje latynoskie, z powodu dostępności ale i zachwytu. Tam odwrotnie, większość okrąglutka i roztańczona. Ja też Ci zyczę pięknego dnia i żeby ta zoma wreszcie sobie poszła.
🙂 WoW – zazdroszczę 🙂 tyle egzotyki w jednym miejscu
Bardzo ciekawy tekst! Piękna podróż! I nie wiedziałam, że Jemen to kraina miodem płynąca 🙂
Przepięknie wyglądają takie domy, jakby zagubione w piasku. Z daleka wcale by ich nie zauważyła na tle tej wielkiej skały!
Dzięki, za ten ciekawy tekst, bo zdjęcia to same sie obronią:)
To prawda, tylko trochę bieli na szczytach pokazuje, że to jednak nie skały.
Cieszę się, że się podobało:)
I znowu bajka. Kraina ulepiona z gliny i słynąca z miodu. Bardzo dobry opis, czegoś takiego nie przeczyta się w przewodniku. Jestem zachwycona architekturą Jemenu, jej malowniczością, a te detale, rzeźbienia, zamki, skrzynie … wspaniałe. Czy to przetrwa wojnę ? Bardzo interesująca jest technologia budowy z gliny, chyba też mieszają z czymś w rodzaju słomy. Pozdrawiam Cię serdecznie
Łucjo droga, odkurzyłam tę historię dzięki Tobie i rozwinęła się na 4 posty. Dziekuję Ci za życzliwy odbiór, skrzydła mi wyrosły. Ja też Cię serdecznie pozdrawiam, kot na lodzie, poza napisem to najlepszy zwierzęcy żarcik na świecie:)
To bardzo mi miło. Jemen w Twoim obiektywie mnie zachwycił. Ale w tamtym poście były tylko zdjęcia. Było to dla mnie wspaniałe i zagadkowe oglądać przepiękną, koronkową architekturę i uśmiechniętych, życzliwych ludzi i … wszystkiego się domyślać. Potem opowiedziałaś mi historię pasującą do zdjęć. Dziękuję Ci za to!
Tak, dzięki temu kotu można by napisać małą rozprawkę filozoficzną. Scenka na lodzie też mi się bardzo spodobała.
Uwielbiam Twoje historyjki o zwierzętach, pisz koniecznie.
W Arabii Saudyjskiej nie spotkałam nigdy miodu o którym piszesz.
Genialny jest natomiast czarny miód egipski. Zawsze dodawaliśmy go do chleba, który piekłam dla naszych przyjaciół, których żony zostały w Polsce. Kiedy brakowało mi miodu dodawałam do chleba libańską melasę z karobu.
Karob dodawałam też do piernika, co wzbudzało zachwyt Saudyjczyków, którzy twierdzili że polski piernik to najlepsze ciasto dla mężczyzn 🙂
Ach, może dlatego, że nie jesteś jeszcze najbogatszą Saudyjką:)) Można go kupić online, a w USA na Amazon.com. Duży wybór u nas, ale egipskiego czarnego jeszcze nie widziałam, ani na karob nie trafiłam. Buszuję w Waszych przepisach i relacjach, bardzo mi się wszystko podoba. Pozdrawiam:)