Tadż Mahal w Agrze był naszym kolejnym celem w Indiach. Podróż z Delhi minęła tak szybko i miło, że nawet do kindle nie zajrzałam, zajęta gapieniem się na ludzi i serwis kolejowy. Obsługa uwijała się gorliwie, roznosili napoje, chipsy i jedzenie. Blaszana balia na ramieniu i mantra- woda, woda, woda. Ktoś inny nawoływał- kawa, czaj, lunch, lunch, lunch.
Elegancko było, jeden polał wodą podłogę lepką od brudu, a jego kolega jednym ślizgiem mopa zmywał cały wagon. Po przytłaczającym Delhi, Agra wydała się przyjemna i gościnna. Pierwsze krowy na ulicy i małpy na chodnikach. Ludzie bardzo mili, otwarci, chętnie nas zaczepiali, żeby pogadać. Skąd jesteś?-z Polski, dzień dobry. A raz- ładna dupa.
Zatrzymaliśmy się w Homestay, właściciel był przesympatyczny i pomocny. Mama gotowała, brat kelnerował a najlepszą jadłodajnia polecana na Trip Advisor -należała do rodziny. Lubię takie miejsca, kameralne i sprzyjające poznawaniu ludzi.
Pewien Niemiec opowiadał, że jest czwarty raz w Agrze, a widząc rozdziawione usta ze zdziwienia, tłumaczył- dla magii tu przyjeżdżam. Nie chciałam wyjść na niewrażliwą na piękno, ale śmietniki i stada bezpańskich psów odzierały mi z magii wszystko.
Wybraliśmy się na spacer po naszej ulicy, byliśmy witani jak długo oczekiwani goście. Nadciągała demonstracja. Pomyślałam z ubolewaniem, że gdyby oni pojawili się w polskiej bocznej uliczce, nie wróciliby ze wspólnymi fotkami i fajnymi wspomnieniami.
Potem były pierwsze prośby o wspólne zdjęcie. Zaraz za nimi ustawiły się zakryte Muzułmanki, ale Krzyś nie zdążył zrobić fotki.
Spis treści
Pierwszy kontakt z Agrą



Centrum handlowe w Agrze, gdzie wybraliśmy się do restauracji. Tak było blisko centrum, gdzie jest największe skupisko hoteli i restauracji. W mieście, które chce przyciągnąć turystów najsłynniejszym mauzoleum na świecie. Nieprawdopodobne.
Tadż Mahal

Następnego dnia wstaliśmy o świcie, żeby zdążyć na wschód słońca nad Tadż Mahal. Jeszcze się dobrze nie wygramoliliśmy z tuk-tuka, a już mieliśmy przewodnika. Człowiek wytłumaczył, że ma licencję przewodnika i opowie, oraz pokaże nam rzeczy, których sami nie dostrzeżemy.
Podziękowaliśmy i próbowaliśmy iść dalej, ja nawet pobiegłam fotografować małpy na śmietniku. Chcieliśmy sami się delektować i spędzić tyle czasu ile chcemy, bez ogona. Krzyś stał, słuchał i jego słynna asertywność mu nie pomagała, po prostu człowieczek zaczynał wszystko od początku, coraz żarliwiej. Zgodziliśmy się, niewiele rupii, a okazało się, że było naprawdę warto.
Brama do raju dla Mumtaz Mahal

W 1631 roku żona Szahdżahana – indyjskiego cesarza z dynastii Wielkich Mogołów – zmarła przy porodzie ich czternastego dziecka. Przeżyli razem 18 lat.
Kiedy Mumtaz Mahal umierała, poprosiła męża, żeby nigdy więcej się nie ożenił i postawił budynek, który ją upamiętni. Szahdżahan ogłosił dwuletnią żałobę w całym kraju.
Cesarz zakochał się w Mumtaz Mahal od pierwszego wejrzenia. Astrologowie wybrali najlepszy dzień na zaślubiny. Oprócz niej miał dwie inne zony, ale Mumtaz to była miłością jego zycia. Towarzyszyła mu we wszystkich wojennych wyprawach.

Sprowadził najlepszych rzeźbiarzy i architektów, którzy wraz z 20 tysiącami robotników – przez 22 lata tworzyli unikalne dzieło. Przypominają o tym 22 kopuły nad wejściem. Budowlę ukończono w 1654 roku.

Meczet z czerwonego piaskowca zobaczymy po jednej stronie, a po drugiej podobny budynek, który powstał tylko po to, żeby zachować idealną symetrię.


Mauzoleum
Grobowiec Tadż Mahal jest zachwycający. Widoczność była kiepska z powodu dużego zanieczyszczenia powietrza, ale z bliska widać szlachetne kamienie wpasowane idealnie w marmur. Przewodnik zwrócił uwagę na złudzenie wklęsłości, które tworzą. Wrażenie jest takie, że dreszcze przechodzą.
Legendy opowiadają, że po zakończeniu budowy oślepiono najważniejszego architekta, a wszystkim robotnikom obcięto kciuki, żeby nie byli w stanie odtworzyć równie cudownej budowli.

Wielka kopuła Tadż Mahal symbolizuje kobiecość. Cztery strzeliste minarety męskość mają wysokości czterdziestu dwóch metrów. Są one odchylone dlatego, żeby nie upadły na mauzoleum w razie trzęsienia ziemi.
Wewnątrz jest replika grobowca króla i królowej, prawdziwe grobowce znajdują się po główną komnatą. Ciało Mumtaz Mahal spoczywa w złotym sarkofagu. Jej imię zapisane w alfabecie arabskim znaczy – ozdoba pałacu.
Kiedyś wewnątrz sanktuarium leżały dywany i złote ozdoby. Srebrne drzwi stały się legendą, podobnie jak baldachim z pereł nad grobowcem Mumtaz Mahal. W dzień i w nocy 2000 żołnierzy pilnowało, żeby nikt nie zakłócił jej spokoju.
Niestety po upadku Mongołów najcenniejsze przedmioty zostały skradzione. Budowa Tadż Mahal ogołociła skarbiec. Cesarz Szahdżahan został uwięziony przez swojego syna.

Marmurowe ściany są wysadzane jadeitami, agatami i lapis lazuli. Kamienie szlachetne były sprowadzane z Rosji, Chin, Arabii, a nawet Cejlonu.
Oprócz nich są wyryte kwiaty i mozaiki z wersetami z Koranu. Wszystko otacza ogród, który symbolizuje muzułmański raj.

Mauzoleum Tadż Mahal wraz ze złotą iglicą mierzy 74 metry wysokości. Wszystko tu jest poczwórne, żeby nie zmącić idealnej symetrii. 300 metrowa aleja obsadzona cyprysami wiedzie do głównego budynku. Wszystko otaczaj 17 hektarów ogrodu.


Tadż Mahal i zabawa w Bollywood


A potem nasz przewodnik zrobił nam sesję w stylu Bollywood, która bardzo nam się podobała. Dyrygował jak mamy się ustawić, gdzie patrzeć i pstrykał bez końca. W życiu bym nie wpadła na takie pozy, zwykle połykam kij i stoję.
Kupiliśmy sobie wygodne hinduskie stroje – kurty. To koszule z bawełny lub jedwabiu, sięgające kolan, rozcinane po bokach. Są sprzedawane w zestawie ze spodniami.
To codzienny strój Hindusów. Na ramiona zarzuca się szal- dupattę. Sari jest eleganckie, ale do owinięcia się długim kawałkiem materiału potrzebna jest pomoc. Wybraliśmy się bardzo wcześnie, ale na dziedzińcu były już tłumy ludzi z całego świata.

Jeden z siedmiu cudów świata
Tadż Mahal mieni się kolorami. Jego fasada w porannej mgle wydaje się zjawiskowo biała, potem robi się różowa i złota. Kolejna legenda mówi, że tak pokazuje swoje nastroje małżonka cesarza.
W 2007 roku Tadż Mahal został jednym z siedmiu nowych cudów świata. Na liście znajdują się również rzymskie Koloseum, Chichén Itzá , Machu Picchu, Statua Chrystusa w Rio de Janeiro, Petra w Jordanii oraz Wielki Mur Chiński.

To zdjęcie zrobione z innego miejsca, podobno o zachodzie słońca miał być lepiej oświetlony. Urzekł mnie ten widok, zadumany piesek spogląda na wielki pomnik miłości. Niedostrzegalnie pomerdał koniuszkiem ogonka.
Red Fort w Agrze

Red Fort w Agrze – Czerwony Fort – był kiedyś siedzibą Wielkich Mogołów, którzy rządzili stąd rozległym królestwem. W tej największej metropolii starego świata przeplatał się islam, buddyzm i hinduizm.

Do środka wchodzimy przez bramę Amar Singh. Cały kompleks otaczają podwójne mury i fosa.

Fort rozbudował go ten sam cesarz Szachdżahan dla swoich dzieci. Ostatnie lata życia spędził tam uwięziony przez syna. Zza krat mógł patrzeć na grobowiec żony. Teraz by wiele nie zobaczył przez smog, a to tylko 2 km. Po śmierci dzieci zlitowały się nad nim i pochować go obok ukochanej żony w w grobowcu, który dla niej wybudował.

Hindusi mają wszędzie darmowe wejścia i bardzo często widziałam wycieczki szkolne w mundurkach.



W Indiach żyją zielone papugi i małe śmieszne wiewiórki.




Krowy w Indiach

Krowy mają pełną swobodę, ale nie są bezpańskie, ktoś je doi, karmi i potem wypuszcza na ulicę. Podczas wyjazdów widziałam przywiązane blisko domu. Albo pędzone przez kogoś ulicą, czasami same wracały.
Jak dojechać do Agry
Ciężkim doświadczeniem jest podróżowanie indyjskim pociągiem. Ilość ludzi przypadająca na metr kwadratowy szokuje, odbiera powietrze i wpędza w mocne poczucie zagrożenia.
W rozpędzonym pociągu drzwi są otwarte. Kiedy zbliża się stacja, pozostaje kurczowe trzymanie się czegoś. Ale wszystko da się przeżyć, a nawet miło wspominać. Trasę Delhi – Agra pokonaliśmy w 4 godziny. Z Delhi i Mumbaju latają samoloty do Agry linii Air India.
Świątynie Ajanta
W dżungli New Delhi
Zapraszam do obserwowania.
12 komentarzy
Indie wydają się być napeaaaawdę niesaowite! :) Mimo, iż nigdy nie odważylabym się tam zamieszkać, to wakacyjny wyjazd mogłabym kiedyś rozważyć! :) Klaudia
O Indiach słyszałam różne opinię, jednak chciałabym sprawdzić to na żywo! :)
Bardzo ładne zdjęcia, lubię takie prawdziwie reporterskie ujęcia – nie zawsze liczy się estetyka, ale właśnie ta prawdziwość. Super! :) Zapraszam do siebie http://www.alicjazell.pl
Mówię szczerze, najpierw szok i chęć ucieczki, potem powoli zachwyt. Nie żałuję, ale więcej się nie wybiorę.
Oczywiście, że tak, każdy widzi świat inaczej. Dobrze byc przygotowaną na wszytsko, bo łatwo nie jest.
Dziękuję Alicjo, chciałam pokazać, że niekoniecznie jest tak jak na pięknych folderach z biur podróży. Jest strasznie dla kogoś nieprzygotowanego, ale są też miejsca wyjątkowe. Chętnie do Ciebie zajrzę.
Piękne miejsce…to chyba jedyne,które chciałabym zobaczyc w Indiach.
Żadnych miast, milonów ludzi, świętych krów ,brudu i jazgotu.
Nigdy mnie Indie nie pociągały, kiedy widziałam relacje, gdy ktoś płynie w Waranasi po Gangesie i się zachwyca, kiedy obok płyną trupy, to miałam dosyc.
Nie zwiedzam kurortów i luksusowych miejsc. Bylam np. w kilku krajach Azji.
Tylko mam granice.
Piękna relacja z pięknego miejsca!
Pozdrawiam-)
Jest pięknie, ale przez zanieczyszczone powietrze nie można zrobić dobrego zdjęcia, wszystko w smogu. Zanim się dotrze do Tadż Mahal trzeba zmierzyć się z Agrą, zobaczyć stosy śmieci i małpy skaczące po budynkach. My byliśmy w dzielnicy muzułmańskiej, w pensjonaciku, czysto, miło. Zdecydowanie jedno z najciekwszych miejsc w Indiach. Spotkaliśmy Niemca, ktory był 4 raz z rzędu i powiedział, że przyjeżdża tu po duchowość. /widocznie ja malo wrazliwa jestem, bo w tym tloku i brudzie marzylam, zeby wyjsc zywa i nie mialam czasu na refleksje o duchowosci. Jaipur podobał mi się i jaskinie Ajanta i Ellora, ale nie aż tak, żeby pogłębiac znajomosc Indii. Masakra!
Dla mie Taj Mahal był wielkim WOW! Kolory Indii są nie do opisania… Fajnie się czyta Twoje posty!
Pozdrawiam!
A ja się cieszę, że znalazłam Twój blog. Zgadzam się, Taj Mahal jest imponujący, wyrywa się okrzyk. Szkoda tylko, że każde zdjęcie wychodzi zamglone przez smog. Również pozdrawiam.
Indie to jest szok, a Ty bardzo dobrze je pokazałaś i opisałaś. Ta ławeczka na której mieliście sesję podobnie jest gwarancją miłości, tzn. jak sie na niej usiądzie. Jak się skończy ten pandemiczny koszmar to bardzo chciałabym pojechać znowu do Indii. Marzy mi się Ladakh i Kaszmir, pozdrawiam
Nie wiedziałam o ławeczce, ale może mimo to działa:) Ja za nic nie chcę wrócić, ale Kaszmir i Mały Tybet to co innego. Trzymam kciuki za Ciebie Gabrysiu:)