Valley of the Gods, podziwiana z klifu Cedar Messa, rozciągała się w niezmierzoną dal. Udało nam się wyjść cało z szaleńczych serpentyn Moki Dugway i następnego dnia weszliśmy do Doliny Bogów. Przez kilka czarownych godzin podziwialiśmy misterne iglice, zamki i kamienne sylwetki.
Legendy mówią, że w tych geologicznych osobliwościach są zaklęte dusze wojowników Navajo. Łatwo jest w to uwierzyć, bo dookoła nie ma żadnej żywej duszy, tylko cisza, tętniące kolory i kłębiaste chmury, które dodawały dramatyzmu naszym zdjęciom. Oto Valley of the Gods, zapraszam.

Maleńki punkcik po prawej stronie, to niewielki pensjonat. Ranczo z kamienia pochodzi z 1933 roku. Napis na tablicy intryguje, jakby się miało dokonać nasze wtajemniczenie. Święta ziemia Navajo, w której człowiek jest tylko gościem, nie każdego wpuszcza.

Spis treści
W Dolinie Bogów – Valley of the Gods

Valley of the Gods znajdziemy niedaleko Parku Stanowego Goosenecks, Moki Dugway. Od Monument Valley dolinę dzieli 60 kilometrów.
Skręt z autostrady 163 w żwirową drogę blokowała gigantyczna kałuża. Na szczęście od strony Moki Dugway droga była przejezdna, a po zrobieniu pętli po wodzie nie było już śladu.
Przez Valley of the Gods wiedzie bardzo kapryśna 27 kilometrowa trasa. Po deszczu staje się nieprzejezdna nawet dla samochodów z napędem na cztery koła. Można ją przejechać w godzinę, ale widoki są tak oszałamiające, że przystawaliśmy co kilka metrów.

W Dolinie Bogów nie ma wytyczonych szlaków, opłat ani restrykcyjnych godzin odwiedzin jak w Dolinie Monumentów. To dzika przestrzeń jest wypełniona fantazyjnymi formacjami, którym ludzie nadali nazwy.

Valley of the Gods leży u podnóża Cedar Mesa, piaskowca uformowanego 270 milionów lat temu. Po ustąpieniu płytkiego morza, lód, woda i wiatr rzeźbiły krajobraz przez miliony lat.
Zjawiskowe monolity wyłaniają się z mgieł i porażają żywymi kolorami. To żelazo wymieszane z tlenem nadało rude odcienie ziemi i skałom. W poziomych pasach są utrwalone całe stulecia, jak lata w słojach drzewa.
Lady in the Bathtub


W tej boskiej krainie około 20 skalnych figur ma imiona. Pierwsza przywitała nas dama w wannie – Lady in the Bathtub.
Światło i cień wyczarowują ludzkie twarze, sceny balistyczne, a nawet skojarzenia ze świętym Mikołajem. Po pustyni płynie statek, jest tez siedmiu żeglarzy z czapeczkami na głowach, jest kogut i kura na grzędzie. W tej wędrówce najpiękniejsze jest to, że można snuć własne fantazje.
Inną nazwą tej skały jest Balanced Rock, ale ja wolę myśleć, że to strażnik doliny, który czuwa nad jej spokojem. Wysokość tej wspaniałości wynosi 1692 metry.

Rośliny w Valley of the Gods

Pustynia jest pełna roślin, które ożywają kiedy tylko spadnie trochę deszczu. Rabbit brush kwitnie na żółto jesienią, a zielone listki sagebrush dają schronienie małym ssakom i ptakom. Nie brakuje dzikich kwiatów i leczniczych ziół. Większość z tych roślin ma kolce, ale są wielką ozdobą czerwonych połaci ziemi. Trzeba niestety pamiętać, że mają tam swój raj grzechotniki.
Mity o stworzeniu w Valley of the Gods


W wierzeniach ludu Navajo, Hopi, Ute i Zuni, bogowie stworzyli plemiona w Valley of the Gods. Dusze ich wielkich wojowników są zaklętych w skalnych iglicach. W czasie wielkiej próby zapewnią ochronę i dodadzą sił do walki.
W Bears Ears National Monument i Dolinie Bogów – która jest częścią Niedźwiedzich Uszu – ukryte są setki tysięcy artefaktów rdzennych plemion. Tu jest zapisana cała ich historia, groby przodków, pisma naskalne i ruiny domostw.
Przodkowie współczesnych plemion budowali wielkie miasta w Chaco Canyon i Mesa Verde, a około 1150 roku nagle je opuścili. Do indiańskich osiedli sprzed 1500 lat, zbudowanych między skalnymi półkami w Messa Verde jeszcze wrócimy.
O narodzie Navajo i ciekawostkach z nimi związanych pisałam już wcześniej.




Przede mną wznosi się wysoki na 1646 metrów Castle Butte.
Można wyróżnić trzy rodzaje formacji: messy, wielkie wzniesienia przypominające stół, buttes – messy, które się skurczyły pod wpływem erozji i iglice, ostatni etap erozji.


De Gaulle and His Troops, czyli De Gaulle i jego żołnierze.

Gaz, ropa i uran w Valley of the Gods
Pisałam wcześniej, że podczas wyścigu zbrojeń w okolicy istniała kopalnia uranu „Happy Jack” i przetwórnia w Mexican Hat. Wielu górników zachorowało na raka płuc, a wyniku zatrucia wód gruntowych zdrowie całych plemion było zagrożone.
Zgodnie z ustawą o starożytności z 1906 r. zabytki narodowe mogą być wyznaczane przez Kongres lub prezydenta.
W 2016 roku prezydent Barack Obama ustanowił Bears Ears pomnikiem narodowym, a Dolina Bogów weszła w jego obszar.
Rok później prezydent Trump zmniejszył National Monument Bears Ears o 85 procent. Dolina Bogów znalazła się poza obrębem Bears Ears. W niedługim czasie firmy związane z górnictwem wydzierżawiły tysiące akrów na pozbawionych ochrony obszarach.
Prezydent Joe Biden przywrócił granice pomników narodowych w stanie Utah, które tak drastycznie zmniejszył Trump.
Strach nawet pomyśleć jak by wyglądały te cudowne miejsca obstawione wieżami wiertniczymi. Ale zagrożenie staje się realne w obliczu tego, co się teraz dzieje na świecie. W filmie Lecha Majewskiego pt. „Dolina Bogów” ten temat ożywa.

Film Lecha Majewskiego – „Dolina Bogów”
Film Lecha Majewskiego „Dolina Bogów”, to polsko-amerykańska produkcja z Johnem Malkovichem w roli głównej. Przedstawia próbę przejęcia świętej ziemi Navajo, żeby drążyć tunele i wydobywać rudę uranu. Ta ingerencja w naturę niszczy nieskalany pejzaż i drzemiących przodków. Ze skał rodzi się mściciel.
Inne filmy to dwa odcinki serialu „Doctor Who”, serial „Airwolf”, „Powrót do przyszłości III” i Easy Rider z 1969 roku. Niedaleko stąd zakończył swój bieg „Forrest Gump”.

Kolejna formacja nazwana Rudolph and Santa Claus – Rudolf i Święty Mikołaj.



Battleship Rock – kamienny pancernik, który naprawdę wygląda jak groźny okręt wojenny.

Teraz wyłaniają się Setting Hen Butte i Rooster Butte, czyli kura i kogut.

Warstwy piasku wklejone przez wiatr w szczeliny błyszczą odcieniami złota, czerwieni i fioletu.

Widok wszystkich osobliwości obok siebie rzuca na kolana. Nie ma słów, żeby opisać ich piękno.

Horyzont zdobi Dolina Monumentów oddalona o 60 kilometrów. W tej krainie to żadna odległość. Na pierwszym planie wyłaniają się formacje, które do złudzenia przypominają schodkowe piramidy w Egipcie.
Tę magiczną krainę zobaczyliśmy wcześniej niż Dolinę Monumentów, a z pierwszą miłością trudno rywalizować. Dała nam poczuć dzikość, wolność i bezmiar. Chociaż jest o jedną czwartą mniejsza od swojej wielkiej siostry, to jej przewagą jest całkowity spokój, brak ludzi i samochodów. Takie doświadczenie już nigdy się nie powtórzyło, bo w innych miejscach ludzie deptali sobie po piętach.
Miejsce mocy, w którym chce się oddychać głęboko, a szczęście i spokój wnikają przez wszystkie pory skóry. Chciałabym tańczyć przy ognisku, bić pokłony naturze, a najlepiej zastygnąć w kamieniu na tysiące lat.
2 komentarze
Fajny artykuł. Pojadę tam za miesiąc :-)
Dziękuję bardzo. Już zazdroszczę i życzę wspaniałych wrażeń.:)