Murale-Diego-Rivera-Czlowiek-kontrolujacy-wszechswiat.-3

Podobne wpisy

4 komentarze

  1. Wspaniale murale! Spektakularne, pełne znaczeń i symboli. Aż dech zapiera, gdy się na nie patrzy na zdjęciach a wyobrażam sobie jak wielkie wrażenie robią, gdy sie widzi na zywo ich ogrom i piękno. Ileż pracy Diego Rivera musiał w nie włożyć! Stać godzinami na drabinie, wchodzic i shcodzić w nieskończoność żeby ocenic i zaplanować postęp prac. A ile farby na nie poszło! Kiedys widziałam na zywo jak pewna utalentowana dziewczyna malowała mural. Był to fascynujący widok jak spod jej rąk, w efekcie precyzyjnych psikniec farbą w sprayu wyłaniały sie istne cuda. A w porównaniu z muralami Rivery było to oczywiscie maleństwo i zupełnie inny poziom malowania.
    Dziekuję za wspaniała wędrówkę i opowieśc. Ściskam Cię mocno i serdecznie, Marylko!:-)

    1. Olu mam nadzieje, ze przeczytałaś moja odpowiedz na Twój komentarz, zanim zniknął. Przewracałam kopie zapasowa i przepadł. Serdecznie pozdrawiam i dziekuje😘

  2. Marylko dziś murale w wielu miastach nikogo nie zaskakują, a zapewne nie wszyscy wiedzą, że początki tej sztuki zawdzięczamy Rivierze. Dziś niby to oczywisty street art. Widać ogromne zaangażowanie społeczne artysty i wrażliwość na niesprawiedliwość jaka spotykała rdzennych mieszkańców, współczesna mu biedotę. To naturalne, że był zafascynowany ideologią równości i sprawiedliwości społecznej. Podobne fascynacje przeżywali inni artyści, choćby Marc Chagall. Riviera nigdy jednak nie żył w kraju, którym rządzili komuniści 😉 Bez wątpienia przemawiał w bardzo czytelny sposób w imieniu tych, którzy tego potrzebowali. Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie 🙂

    1. Z trójki najsłynniejszych meksykańskich muralistów najbardziej lubię Diego. Myślę, że w końcu zdał sobie sprawę z tego jaki wynaturzony komunizm zapanował w Rosji, spędził tam trochę czasu i wyjechał pospiesznie. Sam zorganizował azyl dla Trockiego, ale na pewno lubił prowokować i malować co mu się podobało. Lubię go za usilne starania ocalenia kultury prekolumbijskiej. To muzeum było naprawdę wyjątkowe. W jednej z nisz była tabliczka, że Frida i Diego mają nadzieję, że kiedyś się tu znajdą ich prochy. Przygoda to była przepiękna, b najpierw zobaczyłam jego dom rodzinny w Guanajuato, potem Casa Azul i wszystkie murale jakie udało się zobaczyć. Zaangażowanie rosło w miarę poznawania. Niestety częśc murali byla niedostęona, ale kto wie, bardzo lubię wracać do Meksyku. Ja Cię równiez serdecznie pozdrawiam Małgosiu i dziękuję za odwiedziny:))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *