Mexico City i imperium Azteków – Tenochtitlan
Polubiałm Mexico City dopiero od drugiego wejrzenia. Tym razem byłam lepiej przygotowana i wiedziałam co chcę zobaczyć. Zaprzyjaźniłam się ze spuścizną Diego Rivery i Fridy Kahlo, a słupek mojego podziwu przekroczył skalę. Jednak najpierw chcę Wam pokazać co się kryje pod tętniącą życiem meksykańską stolicą – Mexico City. Meksyk prekolumbijski. Centrum świata Azteków – Tenochtitlan. Kultura stłumiona przez Corteza i jego ludzi. Przepych, który wprawił konkwistadorów w osłupienie. Po wrażeniach z Teotihuacan z ciekawością prześledziliśmy losy Azteków. Sprawdźcie z nami co zostało z wielkiego imperium.
Spis treści
Legenda o założeniu Tenochtitlan
Diego Rivera przywrócił do życia pogrzebane miasto. W 1945 roku namalował fresk w Pałacu Narodowym w Mexico City. Przedstawił gwarny rynek w Tenochtitlan na tle stolicy Azteków położonej na jeziorze Texcoco.

Mexica – których dzisiaj nazywamy Aztekami – szukali miejsca, w którym będą mogli osiąść i zbudować swoją stolicę. Zwrócili się o pomoc do – boga słońca i wojny – Huitzilopochtli. Wędrowali w upiornym skwarze według jego wskazówek przez bagna pełne gadów, aż zobaczyli wyspę na słonym jeziorze.
Na kaktusie siedział orzeł z wężem w dziobie. To był znak. Aztekowie zbudowali swoją stolicę nad jeziorem Texcoco w 1325 roku. Połączone groblami wyspy miały obszar 13 kilometrów kwadratowych. W Tenochtitlan mieszkało 200 tysięcy osób. Legenda ma tak doniosłe znaczenie, że orzeł trzymający węża stał się herbem Meksyku.
Pływający ogród- chinampa. Mexico City
Z błota i lekkich bali Aztekowie tworzyli chinampy, małe pływające ogrody. Potem odkryli, że dzięki głębokim korzeniom drzew ahuejote wysepki się umacniają. Mogli sadzić więcej kukurydzy, pomidorów i chili, których nie trzeba było nawadniać, ponieważ korzenie były zanurzone w wodzie. Między wyspami powstawały mosty, a nawet osiedla.
Chinampy były wspaniałym siedliskiem dla ryb i ptaków. Pozostałości azteckiej historii to kanały Xochimilco, po których można do dzisiaj pływać łodziami przy muzyce Mariachi.
„Miasto jest tak duże jak Sewilla czy Kordoba. Główne ulice są bardzo szerokie i bardzo proste; niektóre z nich są na lądzie, ale reszta i wszystkie mniejsze są w połowie na lądzie, w połowie w kanałach, w których płyną kajakami.
„Wiek podróży: 1350-1600”, Mary Wiesner-Hanks

Hernán Cortes i podbój Meksyku
Pierwsze wieści o przybyciu obcych dotarły do Montezumy II w 1518 roku. Władca Azteków zginął już na początku hiszpańskiej inwazji, a inni władcy, którzy go zastąpili również krótko cieszyli się życiem.
Wiele źródeł podaje, że Aztekowie uznali przybyszy za zapowiedziany powrót bogów, jednak ich zaciekła obrona świadczy o tym, że po wstępnych uprzejmościach uznali Hiszpanów za śmiertelnych wrogów.
Przybysze spodziewali się spotkania z dzikusami, a zastali wysoko rozwiniętą kulturę. Kiedy Montezuma podarował Cortesowi kalendarz wykonany ze złota i ze srebra, ten go przetopił, podobnie jak wiele innych unikalnych arcydzieł, którymi sam siebie obdarował.
Hiszpanom towarzyszyło około sześciu tysięcy Indian, w tym przede wszystkim Tlaskalanowie, odwieczni wrogowie Azteków — przemaszerowało przez groblę łączącą stały ląd z miastem na wyspie i weszło na wielki most zwodzony.
Gdy doszli do głównej ulicy przecinającej środek miasta, po przeciwległej stronie ukazał się zmierzający ku nim barwny orszak strojnych ludzi. Za trzema urzędnikami państwowymi, trzymającymi w ręku złote laski, niesiona na barkach dostojników kołysała się złota lektyka. Jej baldachim utkany był z różnobarwnych piór, usiany klejnotami i obramowany srebrem.
Niosący go dostojnicy szli boso, miarowym krokiem, z oczyma spuszczonymi ku ziemi. W należnej odległości, jak nakazywał szacunek, pochód zatrzymał się. Z lektyki wyszedł wysoki, szczupły mężczyzna w wieku około czterdziestu lat.
Kolor jego twarzy był jaśniejszy niż u prostego ludu, włosy miał czarne, gładkie, niezbyt długie, brodę rzadką. Ubrany był w zapięty pod szyję płaszcz haftowany perłami i drogocennymi kamieniami. Na stopach miał złote sandały, których pozłociste rzemyki były spięte na kostkach.
Gdy wsparty na ramionach dwóch dostojników począł się zbliżać ku Hiszpanom, słudzy słali przed nim bawełniane chodniki, aby nie pobrudził swych stóp. Tak Montezuma II, cesarz państwa Azteków, stanął przed Cortezem.
W niespełna rok po tym pierwszym spotkaniu z Cortezem, Montezuma już nie żył. Minął drugi rok, a przepyszne miasto Tenochtitlan było zburzone.
C.W. Ceram. „Bogowie, groby i uczeni.
Nasze spotkanie z Aztekami w Mexico City








W XVI wieku Hiszpanie przemocą narzucili Aztekom swoja religię. Prawie 500 lat później przed katedrą zbudowaną na ruinach azteckich świątyń uformowała się kolejka do rytualnego oczyszczania ciała i umysłu. Obrzędy w wykonaniu azteckich szamanów w takim miejscu to prawdziwy chichot historii.
Dmuchali dymem z czary, okładali zielonymi gałązkami, zrzucali złą energię dłońmi i byli bardzo na swoim miejscu. Ludzi przybywało, ale ja uznałam, że aztecka magia działa tylko na lud urodzony na tej ziemi.
Katedra Metropolitalna w Mexico City

Pod koniec życia Cortesa rozpoczęła się budowa kościoła wzorowanego na katedrze w Sewilli. Budowa trwała prawie 200 lat. Ten mroczny przybytek jest przykładem meksykańskiej architektury kolonialnej. Gmaszysko zapada się w gąbczaste podłoże i wymaga podpór już na stałe.

Plaza de la Constitución – to gigantyczny plac o boku 240 metrów, pośrodku powiewa flaga Meksyku. Kiedyś w tym miejscu mieściło się centrum miasta Azteków.
Na północy straszy Katedra Metropolitalna, dalej wznosi się Pałac Narodowy – siedziba prezydenta Meksyku. Jest zbudowany na ruinach dużo większego azteckiego pałacu.
W 1978 roku w okolicach Pałacu Narodowego elektrycy odkopali rzeźbiony kamienny krąg, który przedstawiał poćwiartowaną i pozbawioną głowy kobietę. Była to bogini księżyca- Coyolxauhqui, siostra Huitzilopochtli – patrona Azteków.
Odkrycie Tenochtitlan w Mexico City

Odkrywanie Tenochtitlan zaczęło znalezienia rzeźby bogini, dalsze wykopaliska doprowadziły do odkrycia Templo Mayor, głównej świątyni w Tenochtitlan. Prawdziwa bogini rezyduje w muzeum.

Ruiny miasta Azteków zniknęły pod kolonialnymi kamienicami, które tymczasem same zdążyły zostać chronionymi zabytkami. Odkrycie wywołało tak wielkie wrażenie, że rząd pozwolił na wyburzenie 13 budynków.
Templo Mayor – Wielka Świątynia
Katedra zbudowana na gruzach Tenochtitlan i resztki miasta Azteków na jednym ujęciu.

Największe emocje wzbudziło odkrycie ruin – Templo Mayor – Wielkiej Świątyni – zbudowanej w kształcie piramidy schodkowej. To właśnie tam podczas ważnych świąt składano krwawe ofiary z ludzi.

Zdjęcie przedstawia model świątyni – Templo Major – w Tenochtitlan. Ogromna piramida była zwieńczona dwiema świątyniami. Do każdej prowadziły osobne schody.
Jedna była poświęcona bogu deszczu – Tlalocowi, a druga bogu wojny – Huitzilopochtli.
Templo Mayor była sercem fizycznego, mitycznego i duchowego wszechświata. Stała w samym centrum Tenochtitlan. Razem z 78 innymi budowlami tworzyły świętą dzielnicę.
Powstała za panowania w latach 1427-1440 n.e., a potem była ulepszana i powiększana przez kolejnych władców. Każdy z nich chciał zostawić po sobie bardziej imponujące dzieło niż poprzednik. W kolejnych warstwach chowano z fanfarami dary ofiarne.
Podczas równonocy można było zobaczyć wschód słońca dokładnie między dwiema świątyniami ustawionymi na szczycie. W miejscu gdzie stała świątynia krzyżowały się cztery główne groble, które łączyły Tenochtitlan z lądem.
Świątynia osiągnęła 10 pięter, zanim ją splądrowała banda Cortesa. Po najbardziej okazałej strukturze niewiele pozostało, ponieważ Hiszpanie potrzebowali materiałów do budowy katedry.
Składanie ofiar z ludzi
Według azteckich wierzeń bogowie oddali życie za to, żeby świat mógł dalej istnieć. Bernardino de Sahagun spisał ustną legendę o ich poświęceniu.

Tak potężni bogowie jak Tlaloc i Huitzilopochtli musieli być regularnie zasiani darami, żeby harmonia we wszechświecie była utrzymana.
Kwiaty, jedzenie, korale, muszle i ofiary ze zwierząt wystarczały bogom tylko na co dzień. Ale kiedy kalendarz wyznaczał kluczowe daty, trzeba było składać niewiarygodne ilości ofiar z ludzi.
Kapłan obsydianowym nożem wycinał serce leżącemu na kamieniu człowiekowi. Potem ćwiartował, obcinał mu głowę i zrzucał szczątki ze schodów piramidy. Ofiara spadała wprost na kamienny krąg przedstawiający boginię Coyolxauhqui. Tę samą, którą wykopali robotnicy. Rzeźba również była poćwiartowana i pozbawiona głowy.
Tzompantli – stojak na czaszki
Aztekowie umieszczali głowy ofiar na specjalnych stojakach – tzompantli – które ustawiali u podstawy piramidy.

W latach 2015-2017 archeolodzy wykopali 6 – metrową konstrukcję wykonaną z ponad 650 czaszek usztywnionych wapnem. Należały do mężczyzn, kobiet, a nawet dzieci. Każda z nich miała otwór nad uszami służący do przeciągnięcia pręta. Prawdopodobnie obcięte głowy były wystawione na widok publiczny, zanim trafiły do wieży.
Zobaczcie jakie tzompantli jest w Chichen Itza u Majów.

Stanęli przed blokiem z jaspisu, na którym zarzynano ofiary nożem z obsydianu. Ujrzeli obraz boga Huitzilopochtli, którego budząca grozę twarz zdawała się w oczach Hiszpanów utożsamiać z maszkarami wcielonego diabła.
Wysadzany perłami i drogocennymi kamieniami wąż oplatał olbrzymimi kręgami ciało obrzydłego bożka. Gdy Bertal Diaz odwrócił oczy, wzrok jego padł na rzecz jeszcze straszliwszą: boczne ściany tego pomieszczenia świątyni były od góry do dołu obryzgane zakrzepłą krwią ludzką. „Mdła woń — pisze Diaz — była bardziej nieznośna niż w rzeźniach Kastylii.
Gdy niezliczonymi stopniami zeszli znowu na dół, zauważyli stojący na pobliskim pagórku budynek z bierwion. Weszli do środka. Okazało się, że był aż po samą powałę wypełniony starannie ułożonymi czaszkami pomordowanych ofiar. Jeden z hiszpańskich żołnierzy przeliczył je. Było ich 136 000.
C.W. Ceram. „Bogowie, groby i uczeni.
O wieży z czaszek wiadomo również z zapisków żołnierza, który towarzyszył Cortesowi w podboju Meksyku w 1521 roku. Naliczył dziesiątki tysięcy czaszek. Niektóre były przekształcone w maski z gałkami ocznymi z muszli i pirytu. Hiszpańska Święta Inkwizycja była równie pomysłowa w zadawaniu śmierci,
Chacmoll



W ruinach świątyni zachowała się figura Chac Mool. To męska postać ułożona na plecach, która trzyma na brzuchu naczynie przeznaczone na ofiary. Miska na klatce piersiowej służyła do przechowywania tortilli, tytoniu, piór i kadzideł. W wersji azteckiej misa była przeznaczona na jeszcze drgające ludzkie serca.
Piedra del Sol – Kamień Słońca

Aztekowie ukryli Kamień Słońca tuż po hiszpańskim ataku. Pojawił się w 1790 roku podczas remontu katedry. Bóg Słońca umieszczony w centrum tego ceremonialnego ołtarza, nadał mu nazwę. Wykonany jest z bazaltu i waży 24 tony. Jest najważniejszym eksponatem w Sali Mexica poświęconej sztuce i historii Azteków w Narodowym Muzeum Antropologii, o którym pisałam już wcześniej.
La Malinche – tajna broń Cortesa
La Malinche jest symbolem zdrady własnego ludu. To ją obarcza się winą za szybki podbój Meksyku. Wypowiedzenie jej imienia jest równe przekleństwu. Ale to plemię z którego pochodziła wcześniej ją zdradziło. Aztekowie sami narobili sobie wrogów, którzy chętnie dołączyli do Hiszpanów.

Urodziła się około roku 1500 w zamożnej rodzinie. Po śmieci ojca – kiedy miała osiem lat – matka sprzedała ją w niewolę. Wiadomo, że wędrowała po Jukatanie pracując dla kolejnych właścicieli. Była bardzo inteligentna i szybko uczyła się języków.
Kiedy Hernan Cortes przybył do Tabasco, po wygranej potyczce otrzymał 20 niewolnic jako gałązkę pokoju. Wśród nich była La Malinche. Dziewczyna nauczyła się hiszpańskiego i od tej pory brała udział we wszystkich spotkaniach. Bez dobrego tłumacza konkwista nie odniosłaby takiego sukcesu.
Objaśniała zawiłości religii i obyczajów, była przewodnikiem w terenie, ale przede wszystkim brała udział w negocjacjach i podpowiadała strategie. Zdobyła podziw i zaufanie Cortesa. Została jego kochanką i towarzyszyła mu podczas konkwisty w Hondurasie. Ich syn został uznany za pierwszego Matysa w Nowej Hiszpanii.
Kiedy do kolonii miała przybyć zona Cortesa, ten wydał ją za mąż za swojego kapitana. Została wolną, hiszpańską szlachcianką. Ale to nadal nie był jej własny wybór. Zmarła w 1529 roku na ospę. Trzeba pamiętać, że była niewolnicą i musiała wykonywać polecenia swojego pana, jeśli chciała żyć. Zniewolona już jako dziecko nie miała powodu być bardziej lojalna wobec tubylczych ludów.
Muzeum Templo Mayor w Mexico City
W sąsiedztwie znajduje się muzeum, w którym zobaczymy wiele artefaktów należących do Azteków. Między innymi boginię Coyolxauhqui. Rzeźba przedstawia nagą boginię, bez głowy i poćwiartowaną przez brata – Huitzilopochtli – za to, że sprzeciwiła się bogom.





Te figury znaleziono nad głównymi schodami Templo Mayor, oznacza to, że zostały złożone jako ofiary przez Azteków, kiedy rozpoczęli budowę następnej warstwy w 1454 roku.
James Bond na Placu Konstytucji. Mexico City

Wielki plac pojawił się w filmie „Spectre” podczas obchodów Día de los Muertos. James Bond w kostiumie kościotrupa wszedł do Gran Hotel. O obchodach tego święta w Meksyku można przeczytać w naszym wcześniejszym wpisie, a dla fanów Bonda przeznaczyliśmy długą relację z Jamajki.

Gran Hotel w Mexico City jest wyjątkowym i klimatycznym miejscem. Witrażowe sklepienia, staroświecka winda i wytworny wystrój hotelowych pokoi pozwalają poczuć się jak w filmie.

Prawie codziennie obserwowaliśmy jakieś protesty i demonstracje pod Pałacem Prezydenta.



Pomnik Rewolucji w Mexico City

Monument z 1938 roku upamiętnia rewolucję meksykańską. Weszliśmy do panoramicznej windy, która strzeliła 57 metrów w górę. Potem jeszcze trzeba było pokonać bardzo strome spiralne schody, żeby znaleźć się na szczycie. Ale najpiękniejsze widoki są z niższych tarasów, gdzie nie ma brzydkich zabezpieczeń.

Casa de los Azulejos. Mexico City
Casa de los Azulejos jest najbardziej charakterystycznym budynkiem w centrum Mexico City. Cała jego fasada jest pokryta ręcznie wykonanymi niebieskimi płytkami – talaverą z Puebla.
Przez 200 lat budynek był rezydencją hrabiów Nowej Hiszpanii. Słynne niebieskie kafelki pojawiły się około 1735 roku, a na ich temat krążą dwie legendy.
Według jednej z nich hrabina Del Valle de Orizaba ozdobiła dom po śmierci męża, żeby błysnąć bogactwem.
Druga legenda opowiada o ojcu, który wściekły na imprezującego syna powiedział mu, że „nigdy nie zbuduje swojego domu z płytek”, nigdy niczego nie osiągnie. Syn potraktował jego słowa dosłownie i kiedy odziedziczył dom, kazał go pokryć niebieskimi azulejos.

Wewnątrz pałacu jest mnóstwo sklepów i tradycyjna meksykańska restauracja. Jedzenie dość podłe, ale za to od malowideł na ścianach nie można oderwać oczu. Do tego piękna fontanna i kelnerki w kolorowych strojach.

Widok z Torre Latinoamericana w Mexico City

Kolejnym punktem, którego nie można ominąć w Mexico City jest Torre Latinoamericana z 1965 roku. Z tarasu widokowego na 44 piętrze można podziwiać rozświetloną 20 milionową aglomerację z górami na horyzoncie. Dzięki solidnej stalowej konstrukcji nie uszkodziły jej liczne trzęsienia ziemi.

Palacio de Bellas Artes w Mexico City

W tym przepięknym pałacu są murale Diego Rivery, które rzucają na kolana, opowiem o nich w kolejnym odcinku o stolicy.


Na widocznym z góry deptaku jest wszystko. Restauracje, sklepy, kawiarnie, kataryniarze. Parę ulic dalej wchodzi się w kolorowy świat chińskiej społeczności.

Po odwiedzeniu Guanajuato, San Miguel i Morelii stolica Meksyku -Mexico City – może rozczarować. Nie widać folkloru, a główny plac zamiast zielonych alejek z przygrywającymi mariachi – straszy betonem. Za to są tu niezwykłe muzea i murale Diego Rivery, które nadrabiają wszystko. W następnym odcinku pokażemy dom Fridy – Casa Azul -, oraz Muzeum Anahuacalli, w którym Diego zgromadził tysiące artefaktów z całego Meksyku.
Niewiele zostało z Tenochtitlan, ale wygrzebane z ziemi szczątki dawnej cywilizacji zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Współcześni Aztekowie, którzy odprawiali stare obrzędy, byli jak wisienka na torcie.
Copan – stolica głównego królestwa Majów w Hondurasie.
Chichen Itza – X-wieczne miasto Tolteków w Meksyku.
Tenochtitlan – stolica Azteków w mieście Mexico City.
Teotihuacan – w Meksyku
Tula – stolica Imperium Tolteków w Meksyku
Uxmal – jedno z najważniejszych stanowisk kultury Majów w Meksyku
Tikal – miasto Majów, położone w Gwatemali
Lamanai – ruiny Majów w Belize
Niesamowicie kolorowy i róznorodny świat. Po przeczytaniu Twego bardzo ciekawego tekstu i po obejrzeniu wspaniałych fotografii nasuwa mi sie takie spostrzeżenie, że piękno i okrucieństwo to nieodłączne i zawsze razem występujące części ludzkiego świata. Tak było, jest i będzie. Cudowne monumenty, budowle, rzeźby, malowidła pamiątki a tuż obok miejsca mordów, stosy czaszek, misy na drgajace jeszcze serca….Taka jest ludzkosć. Inna nie będzie, co widać z tego, co dzieje się także obecnie. Zawsze jest cos, co zachwyca, wzrusza, oszałamia a w tym samym czasie przeraża, odstręcza, obrzydza. To, jaki jest świat jest odbiciem tego, jacy my jesteśmy, każdy z nas z osobna, w sobie. Kryje się w nas dobro i zło. Piękno i brzydota. Raz jego, raz drugie na górze. Ale spajają to wszystko jakos i tłumaczą silne uczucia, tradycje, potrzeby, poziom rozumienia świata i innych ludzi. Po Aztekach zostało mnóstwo niezwykłych, nie pozostawiających nas obojętnymi pamiątek. A co zostanie po nas i co warte będzie pamiętania? Czas pokaże.
Pozdrawiam Cię gorąco, Marylko i dziekuję za tę meksykańską opowieść, która jest ucztą dla oka, duszy i serca!:-))
Olu, dokończyłaś za mnie ten post:) Dziękuję, bo myślałam o takim zakończeniu, tylko byłam już zmęczona tematem. Kończyłam go po powrocie Salwadoru i zabrakło mi energii. W Meksyku można się rozsmakować, a my mamy to szczęście, że możemy wracać i odkrywać kolejne cuda. Czuje się ciągłość z minioną kulturą, a to zawsze jakby odkrywać Nowy Świat od nowa, dla siebie. To dużo więcej niż przeczytanie przewodnika. Nie oceniam Azteków, przyglądam się zboku i próbuję zrozumieć tę potrzebę składania ofiar z ludzi. Majowie robili to samo. Świetnie znali się na astronomii, ale kierowali zabobonnymi lękami. Czyli nie z samego okrucieństwa mordowali i składali w ofierze nawet dzieci. Jaki byłby świat bez religii, bez ludzkiej potrzeby służenia jakiemuś bogu, dla którego zabija się do tej pory?
Myślę ze smutkiem, że masz rację, ludzkość już inna nie będzie. Nigdy nie wykorzeni się wściekłego i bezrozumnego zła.
Dziękuję Ci Olu za miłe słowa i cieszę się, że byłaś tam ze mną. Pozdrawiam gorąco:)))