meksyk-Angangueo

Podobne wpisy

6 komentarzy

  1. Marylko, późno do Ciebie zachodzę, ale w końcu jakos mi sie troszkę w głowie i sercu ułozyło i mogę czytac o czyms innym, niż o tym, co sie teraz za naszymi granicami wyprawia.Moze to tylko chwila taka, pewnie znowu dopadną mnie niepokoje, ale wykorzystuję ten moment ciszy i jestem tutaj.
    Piękne Wasze zdjęcia, jak zawsze. I ta kraina wielobarwna, kakao pachnąca i chili. Cudne te kamienie z błyszczącymi odrobinkami złota i innych minerałów. Jak czytałam o Twoim lęku na granicy, że nie wiadomo jak celnicy zareagują widząc Twoje kamienne skarby, to od razu przypomniała mi sie moja przygoda z Australii. Otóz wracajac z pierwszego tam pobytu wiozłam ze sobą do Polski w bagażu podręcznym dla córki piękną, znalezioną na plazy muszlę. Miała taką wspaniale połyskującą macicę perłową a na plaży, skad ja wziełam leżały tysiace podobnych.Nawet mi do głowy nie przyszło, że wywożenie muszel jest zakazane. W Melbourne mnie prześwietlili i nic. Mogłam lecieć dalej. Za to w Singapurze zaczęły sie problemy. Grupa celników wzięłą mnie w obroty wypytując o coś po angielsku a ja z nerwów nie umiałam kompletnie zrozumieć o co chodzi. Pamiętam, że próbując sie ze mną jakos porozumieć wyjęli jakas ksiażeczkę z tekstami w kilkudziesięciu językach i dali mi ją bym znalazła w niej zwroty w zrozumiałym dla mnie jezyku. Patrzę a tam same krzaczki chińskie i tym podobne. No to ja do nich, że niemnożko goworiu pa russki! A oni wybałuszyli na mnie oczy jakby nigdy o rosyjskim jezyku nie słyszeli. W końcu machnęli na mnie ręką i zabrali muszlę. A ja poszłąm do WC aby jak najszybciej sie przebrać, bo z nerwów tak sie zapociłam, że aż wręcz kapało ze mnie! Przygoda nie do zapomnienia!:-))
    Ściskam Cię mocno, kochana Marylko!***

    1. Olu, ciekawa historia z przemycaniem muszelki, potrafią być takie śliczne, że trudno im się oprzeć. Rozśmieszyła mnie wizja Ciebie z tabliczką w rożnich chiskich znaczkach przed nosem, ale próbowałaś:) Ja nie wiedziałam, że nie można i też sobie nawiozłam z różnych mórz. Myślę, że celnicy się nie zorientowali na co patrzą i na wszelki wypadek zabrali mi jeden:) Kiedy na świecie są takie niepokoje i dopadają wielkie niepokoje, dobrze jest wrócić wspomnieniami do pięknych miejsc. Dziękuję za Twoje urocze jak zawsze odwiedziny i odściskuję równie serdecznie:)))

  2. Piękne i ciekawe miasteczko. Mural z historią w szczególności, bo czytelny jest dla każdego, nie ma potrzeby znać język hiszpański. Marylko właściwie z każdego miejsca, gdzie jestem przywożę choć małe kamyczki. Potem wkładam to do szklanych pojemników z przykrywką i mam na to specjalne półki. Podobnie z muszlami z wszystkich możliwych miejsc gdzie byłam. Niestety i mi się raz zdarzyła podobna do Twojej sytuacja. Na Lanzarote, skąd wiozłam piękne kamienie wulkaniczne. Celniczka wszystko mi zabrała 🙁 Buziaki

    1. Jest wyjątkowo urocze, kolorowe, takie przyjazne, a punkty widokowe to bajka. Nie jest duże, ale mieszkańcy bardzo się starają i do tego są tacy pomocni i mili. Ja też z każdego miejsca coś przywożę charakterystycznego na pamiątkę, muszelki i kamyki tez. Kolekcjonujemy magnesy, można kupić gustownie wykonane, śmieszne Maryjki, świątki. A potem wystarczy spojrzenie, żeby się przenieść wspomnieniami. Szkoda Twoich kamyków, zabrała je bez powodu, ale próbować można. wielu cudownych kamyków i muszelek Małgosiu:)

  3. Miasteczko zamknięte górami z wymalowaną swoją historią przyciąga swoją odrębnością. Taki kondukt żałobny w maskach na twarzy musi robić niesamowite wrażenie. To wszystko w zestawieniu z piękną naturą porywa swoją odrebnością. Lecę obejrzeć kolorowe motylki. Pozdrawiam serdecznie!

    1. Dziękuję za pozdrowienia i odsyłam serdecznie:) Miejscowi mówią, że motylki pojawiają się w mieście przed odlotem, nawet nam się udało kilka zobaczyć. Miasteczko mnie zauroczyło, a najbardziej mieszkańcy. Witają jak swoich i są bardzo pomocni:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *