Antigua Guatemala. Kolorowy świat Majów
Antigua Guatemala jest najpiękniejszym miastem w Ameryce Centralnej. Kiedy hordy dzikich Hiszpanów dowodzonych przez Pedro de Alvarado dotarły do krainy Majów, ich kamienne miasta już od sześciu stuleci porastała dżungla. Hiszpanie założyli swoją stolicę w malowniczej dolinie po wyschniętym jeziorze, w otoczeniu trzech wulkanów w roku 1523. To nie przypadek, że sceneria przypomina planetę małego księcia. Antoine de Saint-Exupéry dochodził do zdrowia w Antigua Guatemala po kolejnej katastrofie lotniczej.
Poprzednia stolica – Ciudad Vieja – leżąca na zboczach potężnego wulkanu Agua – zniknęła pod lawinami wody i błota. Kolejna- Santiago de Guatemala przetrwała pożary, lawiny i trzęsienia ziemi, ale po jednym z nich już się nie podniosła. Władze zbudowały od podstaw nową stolicę – Guatemala City, a ruiny nazywano od tej pory Starą Gwatemalą – Antigua Guatemala.
W XVIII wieku w Antigua Guatemala pyszniły się monumentalne klasztory i niezliczone kościoły. Kiedy w w 1773 roku największe z kilkunastu trzęsień ziemi, obróciło miasto w perzynę, władze zabroniły jego odbudowy, dlatego nigdzie indziej na świecie nie ma tak autentycznego kolonialnego miasta. Dwieście trzydzieści trzy lata historii trafiły na listę UNESCO.
Niedoskonałe, lekko obdrapane, ze spektakularnymi fasadami ruin, z ogrodami jak z bajki, zdobyło moje serce bez walki. Miasto było naszą bazą wypadową, dlatego z przerwami spędziliśmy w Antigua cały tydzień, a i tak nie wszystko udało się zobaczyć.
Największym bogactwem Gwatemali są Majowie, ich piękne rysy twarzy, tradycje, dialekty i kolorowe stroje. Obserwowanie ich życia było jak łyk tajemnicy, bo podczas wędrówki po kraju mieliśmy przyjemność uczestniczyć w magiczno- religijnych obrzędach i podpatrywać pradawne zwyczaje. Wypatrywaliśmy oryginalnych twarzy i prosiliśmy z zgodę na zdjęcie. Zapraszam do kolorowej krainy Majów.
SPIS TREŚCI.
Antigua Guatemala. Arco de Santa Catalina
Łuk Santa Catalina – najbardziej rozpoznawany zabytek w mieście – wzbogacił się o wieżę zegarową w XIX wieku. Miasto zaczęło się budzić do życia, kiedy rolnicy odkryli, ze na wulkanicznych stokach wspaniale rosną zboża i kawa.
Historia łuku jest bardzo ciekawa, bo chociaż łuk jest bardzo dekoracyjny, powstał z palącej potrzeby. Po obu stronach ulicy mieściły się dwa klasztory klauzurowe, po lewej Santa Catalina, a po prawej klasztor Marii Panny. Mniszki ślubowały zerwanie kontaktów ze światem, ich widoczność dla innych też była zakazana. Jednak musiały się jakoś przemieszczać na drugą stronę ulicy, gdzie powstała szkoła, dlatego zbudowano łuk, który połączył oba klasztory.
Trudno się domyślić, ze w środku znajduje się tajemne przejście, którym przemykały zakonnice. Arco de Santa Catalina bardzo ucierpiał podczas trzęsienia ziemi w 1773 roku, ale przetrwał i stał się symbolem miasta.
W starych murach Convento de Santa Catalina dramatyczne podkolorowane posągi religijne szykują się do procesji na Semana Santa – Wielki Tydzień. W oparach kadzideł przejadą po wymyślnie usypanych dywanach z kwiatów i barwionych trocin. Niemal każdy kościół i klasztor ma własne procesje, widowisko jest przygotowywane przez cały rok, nic dziwnego, że swoja teatralnością przyciąga ludzi z całego świata.
Antigua Guatemala. Iglesia de la Merced
Na końcu ulicy żółci się imponujący klasztor otoczony straganami. Większość zabytków pochodzi z XVII wieku, dlatego w Antigua Guatemala króluje kolonialny barok. Fasada kościoła jest pomalowana na żółto, po kolumnach wiją się białe stiukowe gałązki, a w niszach stoją figury świętych. To kościół i klasztor La Merced otwarty w 1546 roku.
Plan Antigua Guatemala
Antigua była jednym z pierwszych miast Nowego Świata w którym Hiszpanie zastosowali symetryczny układ ulic. Z Północy na południe biegną aleje – Avenidas, a z ze wschodu na zachód Calles -ulice. W samym centrum stoi katedra, którą otaczają ważne budynki rządowe i gwarny Parque Central do którego zaproszę w drugiej części opowieści o tym mieście.
Wulkan Agua
Kiedy wiatr rozpędzi kłębiaste tumany, pokaże się wulkan Augua. Ten, który zniszczył pierwszą stolicę. Jego taniec ze słońcem mieliśmy zaszczyt obserwować z wioski Hobbitów, położonej 9 kilometrów od Antigua. Wyobrażacie sobie jazdę tuk-tukiem po hiszpańskim bruku? Na szczęście wszędzie da się dojść piechotą.
Wczesny poranek, ulice są jeszcze puste, ale zaraz wszystko się zmieni. Zaroi się od kobiet objuczonych kolorowymi tkaninami, podbiegną do wypatrzonego gringo i będą machać przed oczami coraz barwniejszymi odcieniami. Chętnie przystaną na zdjęcie, a te bardziej nieśmiałe zdziwią się, że dostały za to pieniądze. Pod murem usiądą artyści z pięknymi akwarelami, warczące tuk- tuki będą zachęcać do wycieczek, a ludzie będą czatować na dobre zdjęcie, zanim rząd samochodów wszystko zasłoni. Warto wcześnie wstać.
Wulkan Agua widziany przez Łuk Santa Catalina, to widok na który poluje każdy fotograf.
Wewnętrzne ogrody
Stare kolonialne domy mają grube ściany i zakratowane okna. W większości z nich znajdują się hotele, restauracje, albo sklepy z wyrobami artystycznymi. Mało kto podejrzewa, że za murami zaczyna się inny świat. Mnie odjęło mowę, biegałam po krużgankach i dachach, a potem w nocy obserwowałam z zachwytem rozgwieżdżone niebo nad miastem.
To Hiszpanie wprowadzili modę na wewnętrzne ogrody. Niepozornie wyglądający budynek otwiera się na bajeczne patio z fontanną, wokół którego ciągną się korytarze i sypialnie.
Nasz kolejny hotel był jeszcze piękniejszy, a posiłki jadaliśmy w podobnych plenerach.
Majowie
Prawie połowa mieszkańców Gwatemali to rdzenni potomkowie Majów, którzy pielęgnują swoje odwieczne tradycje. Obok żarliwego chrześcijaństwa wciąż żywe są wierzenia i tradycje sprzed setek lat. W Gwatemali używa się około 20 różnych dialektów Majów, a w szkołach podstawowych jest dwujęzyczny program nauczania.
Pozostali Gwatemalczycy nazywani są – Ladino, ich ojczystym językiem jest hiszpański.
Muneca guitapena – Lalki zmartwień
Księżniczka Majów- Ixmucane, dostała wyjątkowy dar od boga słońca, mogła rozwiązać każdy ludzki problem, rozwiać każde zmartwienie. Lalki zmartwień reprezentują mądrość księżniczki, trzeba przed snem powierzyć jej swoje troski i położyć pod poduszką.
Rano spłynie mądre rozwiązanie, a zmartwienie przejdzie na lalkę. Trzeba ją pogłaskać po brzuszku i po kłopocie. Wykonane z z drutu, wełny i kolorowych resztek mogą mieć zaledwie kilka centymetrów.
Takie lalki – motanki – występowały także w tradycji słowiańskiej, a na Ukrainie i Białorusi nadal są bardzo popularne. Nawiązują do kultu Wielkiej Matki- mówią badacze. Lalki amulety wykonane z powagą i intencją, maja pomagać kobietom w przełomowych momentach. Jakkolwiek infantylnie to brzmi jest urocze, poczytajcie sami.
Lalka jest symbolem duchowości ukrytej głęboko w człowieku. Pozornie to tylko lalka.
Wewnętrznie reprezentuje ona mały fragment duszy. To głos wewnętrznej wiedzy, wewnętrznej świadomości. To nasz pomocnik – intuicja.
Clarissa Pinkola Estes „Biegnąca z wilkami”
Antigua Guatemala. De las Capuchinas
W XVIII wieku w mieście było 18 klasztorów. Jednym z najbardziej interesujących i dobrze zachowanych jest klasztor Kapucynek z 1736 roku. Zbudowany na planie prostokąta, z licznymi krużgankami wokół fontanny, jest fascynującym ogrodem, po którym chce się błąkać godzinami.
Klasztor bronił się dzielnie przed wieloma kataklizmami i chociaż jego zniszczenia nie były duże, przez dwa stulecia stał opuszczony. Na szczęście w latach czterdziestych XX wieku został odrestaurowany i dzisiaj jego podwoje są otwarte dla publiczności.
Zakon Sióstr Kapucynek narodził się we Włoszech, a jego ideą było uświęcenie przez pracę, ubóstwo i pokuta. Klasztor Kapucynek w przeciwieństwie do innych nie wymagał wniesienia posagu, 28 zakonnic wiodło skromne życie w Antigua Guatemala, od razu wyrzekając się wszelakich dóbr i nie kontaktując się ze światem. Jest tak pięknie, że chyba niewiele traciły.
Surowe cele mieściły się w okrągłym budynku. W niektórych siedzą manekiny ubrane w habity, żeby pokazać jak niewiele miejsca miały dla siebie. Chociaż pakowanie się do grobu za życia budzi mój gorący sprzeciw, to uległam czarowi tego miejsca.
Quinceañera- szczęśliwa piętnastka
Quince – piętnaście, años – lata, to hucznie obchodzona uroczystość z okazji wejścia dziewczyny w dorosłość, obchodzona w wielu krajach latynoamerykańskich. Tak naprawdę dorosła będzie w wieku 18 lat, ale od tej pory może się malować i umawiać z chłopakami.
Uroczystość przypomina trochę wesele, bo odświętnie ubrana rodzina najpierw udaje się do kościoła, a potem na przyjęcie z tańcami. Taka inicjacja może wywodzić się z tradycji Majów, gdzie piętnastolatkowie również byli wprowadzani uroczyście w świat dorosłych. Dziewczyny były tak szczęśliwe, że z pozowały nam z radosnym uśmiechem.
Antigua Guatemala. Miasto ruin
Niszczycielskie trzęsienie ziemi zamieniło kościoły i klasztory w gruzy, wyglądają one dokładnie tak jak w chwili katastrofy. Porośnięte bluszczami i kwieciem przenoszą w przeszłość, a obalone kolumny i wieże są świetnym tłem do sesji zdjęciowych. Zapytam retorycznie, kto nie kocha tajemniczych ogrodów?
Antoine Saint-Exupéry i „Mały książę”
Naprzeciwko kościoła del Carmen przez jakiś czas mieszkał Antoine Saint-Exupéry, nigdy nie widziałam wzmianki o tym fakcie.
Autor czerpał inspirację do książek ze swoich doświadczeń pilota. W 1935 roku chciał pobić rekord prędkości przelotu na trasie Paryż–Sajgon, niestety rozbił się na Saharze.
Wypadki lotnicze prześladowały go niemal przez całe życie, w 1938 roku próbował przelecieć swoim jednopłatowcem z Nowego Jorku na Ziemię Ognistą i musiał zatankować w Guatemala City. Samolot przeładowany paliwem, rozbił się niedaleko lotniska. Poważnie ranny zapadł w śpiączkę, a potem przechodził rekonwalescencje w Antigua Guatemala.
Jest całkiem możliwe, że wulkany na planecie małego księcia są wzorowane na Agua, Acatenango i jednym aktywnym wulkanie Fuego, które otaczają Antigua. A baobabami mogły być święte drzewa Majów – ceiba. Słynna góra Cerro de Oro przypomina ilustrację z książki, tę w której boa połknął słonia. Jego salwadorska żona – Consuelo – bez wątpienia była różą.
31 lipca 1944 roku poleciał fotografować niemieckie wojska koło Lyonu, wtedy wszelki ślad po nim zaginął. Dopiero po 54 latach jakiś rybak wyłowił w okolicach Marsylii bransoletkę z podpisem – Antoine de Saint-Exupéry. Prawdopodobnie zestrzelił go pilot niemieckiego myśliwca.
Nauka hiszpańskiego
W budynkach, które kiedyś były częścią kościoła mieści się szkoła języka hiszpańskiego. Od poniedziałku do piątku trwają lekcje z nauczycielem przydzielonym dla każdego ucznia. Szkoła zapewnia zakwaterowanie i wyżywienie To nieco kosztowna, ale wspaniała przygoda, która przyciąga ludzi z całego świata.
Antigua Guatemala. Kościół San Francisco
San Francisco to najstarszy czynny kościół w mieście, zbudowany w stylu hiszpańsko-amerykańskiego baroku.
Na zewnątrz widać skręcone kolumny i nisze, w których których umieszczono kilkanaście figurek.
Mercado – lokalny targ w Antigua Guatemala
Na mercado można znaleźć wszystko, ale ja najbardziej lubię sekcję owocową. Naliczyłam kilka gatunków mango, niektóre owoce widziałam pierwszy raz.
Cashew Fruit – owoce nerkowca
Dowiedziałam się, że oprócz orzechów, bardzo cenny jest sok z jabłka nerkowca. Jego sok ma takie same garbniki jak herbata, a smak jest bardzo oryginalny. Jabłka nie da się zjeść, z powodu jego łykowatości, ale da się wycisnąć jak gąbkę. I tak właśnie zrobiłam.
Zielony owoc w kształcie nerki, który przypomina dziób papugi, zawiera truciznę, którą można znaleźć w trującym bluszczu. Trzeba uważać przy wyciąganiu orzecha. Z powodu tej substancji częściej wykorzystywano jabłko nerkowca.
Chicken bus
Kiedy amerykański szkolny autobus odsłuży 10 lat ostrożnie wożąc dzieci, dostaje szansę na drugie szalone życie.Tak jak niektórzy porzucają dotychczasową egzystencję, żeby spędzać emeryturę pod palmami, tak i te pojazdy zamieniają się w ryczące rumaki w Meksyku, Gwatemali czy Panamie. Aż miło popatrzeć jak pomalowane z fantazją pędzą wyprzedzając wszystkich i migocząc dyskotekowymi światłami przewożą za grosze ludzi i kurczaki.
Nasza przygoda z potomkami Majów dopiero się zaczynała, a Antigua miała tyle ciekawych zakątków, że musiałam je rozbić na dwa wpisy, zapraszam na drugą część, w której pokażę więcej twarzy i kolorowych strojów, ale przede wszystkim święte pisma Majów. Miło mi wspominać tamte przeżycia i mam nadzieję, że i Wam się spodobało to niezwykłe miasteczko.
Jeżeli ktoś nie widział jeszcze kolonialnych miasteczek w Kolumbii to poleca się Barichara, Villa de Leyva i przepiękna Cartagena de Indias.
Zapraszam do obserwowania
Piękne zdjęcia❗ Fajny opis❗ Brawo Wy 😊❗
Dziękuję pięknie, to bardzo przyjemne miasto, z lekcjami salsy, hiszpańskiego i mnóstwem fajnych kafejek.
Niezwykły, czarowny, pełen soczystych barw i orientalnych zapachów, wspaniałych strojów i tubylczej urody mieszkańców. Świetne to zdjecie z Gwatelamką ubraną tak, jak ubierano sie pewnie od wieków, ale z telefonem komórkowym w dłoni!:-) No i widoki uliczek z perspektywą jakiegoś wulkanu na horyzoncie. I jeszcze widok tylu przeróznych owoców – aż ślinka cieknie. Można by samymi owocami żyć w takim miejscu. Wszystko cudne, napatrzeć sie nie można. Dobrze, że istnieja takie światy. Szkoda tylko, że i tam muszą chodzic zamaskowani (ale przynajmniej maski mają kolorowe, kwieciste i wesołę jak ich suknie!:-)
Pozdrawiam Cie gorąco, Marylko i dziekuje za kolejną odsłonę Waszej fascynującej eksploracji świata!:-))
Tragiczne wydarzenia bardziej dotkliwie przemawiają, jeśli się zostawi gruzy. Ale te stare kościoły przy klasztorach są ciągle wzmacniane w jakimś stopniu odbudowywane. Tam zawsze było wielu turystów, a wstęp jest płatny. Tak, to wspaniały kolorowy świat. Na prowincji nie będzie tak miło, tylko natura i Majanki zawsze bez zarzutu. Musiałam coś zostawić na drugi raz, więc zapewnia cię droga Olu, że od wieków tak się ubierają i to nie tylko w Antigua na potrzeby turystów. W najodleglejszych osadach zawsze tak samo eleganckie. Mnie tez zachwyciło to zdjęcie z telefonem, nie patrzy, ze gringo się zbliża, że trzeba jak płachtą na byka tymi szmatkami, tylko ją pochłania ekran telefonu ekran:) Maski sobie utkały według tradycyjnych technik, ja wybrałam sobie najfajniejsze zestawienie barw nie patrząc na treść. Okazało się, że to czerwona Maryjka z Gwadelupy z gorejącymi promieniami na zielonym tle. Mocne, jakoś jej jeszcze nie nałożyłam, ale za to mogłam robić pani zdjęcia. Ręce nam się urywały jak nieśliśmy owoce do hotelu, z jakiegoś powodu w owocowych krajach podają śladowe ilości na śniadanie. Dziękuję za zawsze mile widzianą wizytę i zapraszam na kolejne odsłony. Pozdrawim i ściskam Olu:)
Marylko jeszcze nie przeczytałam części postów o Waszej podróży po USA, a tu już Gwatemala 🙂 Mam nadzieję w niedługim czasie nadrobić zaległości. Miasto bardzo przypomina mi kubański Trynidad. Taka sama zabudowa, kościoły, brukowane uliczki ale bez urokliwych wulkanów w tle. Ciekawa historia, niezwykli mieszkańcy. Kolorowe wyroby bardzo kuszą, nie wspomnę o targu owocowym. Pozdrawiam Cię serdecznie Marylko. Zaglądanie tu to wielka przyjemność.
Małgosiu, ja jeszcze nie skończyłam opisywać jesiennej objazdówki po USA, nie ucieknie. Spieszyło mi się do opisania najnowszych wrażeń i tez zaczęłam od końca. O urokach Trynidadu słyszałam, zapewne kiedyś polecimy, bo to tak blisko od nas. Wulkany są imponujące i chyba nigdzie nie widziałam wczesniej takiego dramatu na niebie, te słoneczne promienie przez granatowe cumulusy, te czapy obłoków na szczytach, czerwień wieczoru, cudo, tylko jeszcze, żeby się uśpiły na zawsze. Wróciliśmy ze stosikiem serwet i obrusików, dom będzie przypominał cepelię, ale wykonane przez artystów są eleganckie. To zielone mango z pomarańczowym miąższem było najlepsze. Dziękuję Małgosiu za miłe słowa, pozdrawiam gorąco:)
Piękna fotorelacja z tajemniczej Gwatemali. Niezwykłe budowle, przepiękne kolorowe stroje i smakowicie wyglądające owoce, aż kręci się w głowie od wrażeń.
Bardzo dziękuję za niezwykle interesujący opis i piękne zdjęcia. To zachęca do odbycia podróży w tamtym kierunku i pokazania tych cudownych ludzi i miejsc także na moim kanale 🙂 Dziękuję za inspiracje i pozdrawiam serdecznie:))
Inspiracji nie zabraknie, bo byliśmy tam całe 3 tygodnie. Dziękuję a miłe słowa i pozdrawiam serdecznie:)
Z wielkim zainteresowaniem zapoznałam się z tym wpisem i czekam na drugą część relacji.
Fajnie, że tu zajrzałaś, postaram się, żeby w drugiej części ( wyjdzie cały cykl, tyle jest atrakcji w tym kraju) było równie kolorowo, pozdrawiam:)
Woow, niesamowicie klimatyczne miejsce. Bardzo podobają mi się te uliczki i ich stroje.
Miło mi.
fakt, warto wstać wcześniej (albo w ogóle nie spać ;-)) żeby zrobić takie zdjęcia, totalnie oczarowałaś mnie Antiguą
To się bardzo cieszę, bo jest warta odwiedzenia. Najbardziej kolorowo jest w parku, wlasnie się przymierzam do drugiej części. Pozdrawiam Karolina:)
Mario, takie miejsca, gdzie ścierają się kultury w osobliwy sposób pobudzają do przemyśleń. Pomimo wielu kontrowersji, obserwowanie w jaki sposób wpłynęło to na ludzi, czy też miejsca jest niebywale interesujące. Wprawdzie Hiszpanie zdominowali świat Majów, budując monumentalne kościoły i klasztory, ale nie udało im się wykorzenić niepowtarzalnego ducha Majów, który aż od nich bije. Widać go w ich oczach na Twoich świetnych fotografiach. Nigdy nie zrozumiem powodu, dla którego ludzie skazują się na odosobnienie, zamykając się w klasztorach. Niemniej jednak, specyficzny urok takich miejs przyciąga. Zresztą, jak na te czasy nie prezentowały się zbyt ascetycznie… Nie dziwię się, że urzekłaś się tymi miastami, gdzie tynk platami odpada z elewacji, bo dla fotografki to klimatyczna przystań ziejąca historią kolpnializmu. Jednak te budowle są tylko tłem dla Majów, którzy są nadal głównym pierwiastkiem tych miejsc. Widać, że to jest ich świat na ziemi u podnóża tych groźnych wulkanów. Targi z kolorowymi owocami, które przypominają papuzi dziób są tak malownicze. nie dziwię się, że Majowie gustują w tak baarwnych strojach. Takie czasy, że nie stronią też od techniki… Te stare zwyczaje wchodzenia w wiek młodzieńczy, czy laleczki zmartwień znane sa faktycznie w wielu kultarach. Maja może inny charakter, ale prowadzą do jednego… Przypomniał mi się piórnikowy Plastuś. Uwielbiałam go. Książka bazowała przecież na takim duchowym przyjacielu… Ludzie już tak mają, że musza sobie coś unaocznić! Tak jak ja swoje wyobrażenia o Gwatemali, czytając Twój barwny, wiele mówiący o tym miejscu wpis! Było mi miło gościć w Twoich blogowych progach. Pozdrawiam Cię serdecznie!
To prawda, Hiszpanie nabudowali kościołów, zniszczyli święte księgi Majów i udało im się przekonać do nowej wiary. Majowie są bardzo gorliwymi chrześcijanami, ale wcale nie zapomnieli o dawnych wierzeniach. W kolejnych miastach widzieliśmy obrzędy na szczycie góry, a w kolorowych kościołach mnóstwo majańskich znaków. Ich dawne wierzenia nie prezpadły, podpbnie jak języki i Gwatemala jest jedynym krajem, w którym można to wszystko zaobserwować w ich codziennym życiu. Tak klasztory klauzurowe to grób za życia, ale wierzę, że mniszki z głęboką wiara i poświęceniem pełniły swoje zadania. A teraz te klasztory są ogrodami, piękną oprawa dla ślubów i innych wydarzeń. Targi to esencja, nie można wzroku oderwać, a patrząc na kolory owoców, wiadomo skąd brali inspirację. Ja też uwielbiałam „Plastusiowy pamiętnik” i miałam taki piórnik drewniany:) Laleczki zmartwień to fajna forma terapii dla dzieci. A mnie było bardzo miło gościć Ciebie, mam nadzieję, że zajrzysz po więcej historii z Gwatemali, pozdrawiam serdecznie:)
Kolejna ciekawa podróż, za którą dziękuję Mario. Ciężko mi oczy oderwać od tych cudownych widoków. Jestem pod wrażeniem historii I dzoeki Tobie znowu dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Świat jest niesamowicie piękne, tajemniczy a my tak mało o nim wiemy…
Aniu, Twoja wizyta jest dla mnie wielką przyjemnością:) Ja jeszcze mam przed oczami to niezwykła miasto, a przecież potem wydarzylo się jescze więcej ciekawych rzeczy. Tym razem pozdrawiam z Las Vegas:))
Witaj, Marylko w Twoim bajecznym świecie. Wszystko wokół pojaśniało pomimo szarości za oknem w pluskającej w deszczu Adelajdzie. Nie wiem, co bardziej wpłynęło na to uczucie: przepiękne fotki czy mistrzowska relacja z wojaży. Jesteś niesamowitą ambasadorką miejsc, które pokochasz: odkrywasz ich magię i czar. To, co oprócz tego urzeka mnie w Twoich opowieściach to czynnik ludzki. Niezmiennie potwierdza się, że chociaż tak odlegli czasowo, kulturowo czy religijnie, jesteśmy sobie bardzo bliscy pod każdym względem a najbardziej chyba w pragnieniu bycia szczęśliwym i bezpiecznym. Bardzo mnie zafascynowała historia motanek, jakże chciałabym taką mieć! Dziękuję Ci za zaproszenie do tego świata i za ciekawostki, których wcześniej nie słyszałam. Pozdrawiam
Witaj kochana 🙂 Ja nawet nie zauważyłam zimy w tym roku, a lato na pewno da w kość, ale nie narzekam, uwielbiam słońce. Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa, lubię wsiąkać w to co robię, a wędrowanie po kompletnie innym świecie było dla mnie bardzo fascynujące. To prawda, ludzie zawsze chcą tego samego i o to samo modlą się do swoich bogów. Przypominam sobie, że moja mama robiła mi takie motanki do zabawy. Dziękuję za odwiedziny ( oby nak najprędzej na żywo) i ściskam mocno:)