Ceremonie Majów. Xela
Na zachód od Antigua Guatemala rozpościera się ziemia rdzennych mieszkańców Gwatemali – Kicze. Świat w którym ważne ceremonie Majów nadal wyznacza słynny kalendarz, a język i religia sięgają czasów potężnej cywilizacji. Bajecznie kolorowe kościoły aż kapią od przedkolumbijskich symboli, bo żarliwe chrześcijaństwo wcale nie przeszkadza im czcić pradawnych bogów.
Gwatemalę nazywa się sercem świata Majów – Corazon del Mundo Maya– a ja chcę pokazać, że nie ma w tym ani cienia przesady.
SPIS TREŚCI.
Quetzaltenango – Xela
Naszą bazą wypadową do kolorowych kościołów i miejsca, gdzie odbywają się ceremonie Majów było Quetzaltenango. Pierwszego dnia trafiliśmy na demonstrację.
W Dzień Kobiet Majanki postanowiły zawalczyć o lepsze życie. Z napisów na transparentach można się domyślić, że żądają transportu do swoich wiosek i miasteczek.
Kobiety Kicze noszą tradycyjne stroje, ale widać, że ubierają się inaczej niż modnisie z Antigua. Muzeum tkanin o którym pisałam wcześniej znajduje się właśnie w Xela.
Miasto Quetzaltenango leży na wysokości 2 333 metrów. Mieszkańcy nazywają je Xela, bo w Gwatemali z upodobaniem skraca się długie nazwy miast. Xela w języku Majów oznacza dziesięć pomysłów, albo dziesięć mądrości. Jest drugim największym miastem w kraju. Nowoczesność nie zakłóca wiary w cmentarnego króla.
Ceremonie Majów. San Pascual el Rey
Na obrzeżach Xela, stoi kaplica poświęcona San Pascualito. Święty był czczony w wielkiej tajemnicy od czasów kolonialnych, bo Kościół nigdy go nie uznał.
Kiedy w 1600 roku przez ziemie Majów przeszła cholera, jeden z umierających miał wizję.
Szkielet ubrany w purpurową pelerynę z koroną na głowie obiecał, że oddali straszliwą chorobę, jeśli tylko ludzie zaczną go czcić.
Pascualito jest odpowiednikiem boga śmierci Majów, również związanego z leczeniem chorób.
Obecnie cmentarnemu królowi zapala się świece w różnych intencjach, nawet tych niecnych.
Historyczne centrum Xela – Parque Centro America
Kiedy wkroczyli Hiszpanie, Xela istniała od 300 lat. Chociaż spalili ich święte księgi, to Majom udało się spisać ustne przekazy w języku Kicze, o czym pisałam przy omawianiu glifów Majów. Popol Vuh – święta biblia Majów – jest ciągle obecna w ich życiu.
Nie widzieliśmy żadnych turystów, a Oscar – nasz gospodarz – zapytany czy miasto jest bezpieczne spojrzał na nas zdziwiony. Uspokojeni spacerowaliśmy po uliczkach o każdej porze dnia. Oscar zaproponował, że zawiezie nas w ciekawe miejsca, a potem był jeszcze bardziej zdumiony, że chcemy mu za to zapłacić.
Catedral del Espiritu Santo
Katedra z 1535 roku była kiedyś najważniejszym kościołem w kraju, ale do dzisiaj przetrwała tylko fasada. Z tyłu mieszkańcy dobudowali drugi kościół. Na ławkach wypoczywają ludzie, wieczorem można zjeść kukurydziane taco z wkładką, smażone na wielkich patelniach pod gołym niebem.
Teatr miejski
Cerro El Baul
Nad Xela rozciąga się piękny sześćdziesięciohektarowy park. Podziwialiśmy panoramę ze wzgórza El Baul.
Gwatemalska kawa
Wulkan Santa Maria
Nad całą okolicą góruje wulkan Santa Maria, który ma 3 772 metrów wysokości. To czwarty pod względem wysokości wulkan w Gwatemali. Do ostatniej wielkiej erupcji doszło w 1902 roku, magma rozlała się w promieniu 8 kilometrów. W Xela leżało pół metra pyłu wulkanicznego.
W Gwatemali jest aż 37 wulkanów, a 5 z nich mogliśmy obserwować z gwatemalskiej wioski Hobbitów.
Kiedyś wracaliśmy z wycieczki tuk- tukiem i bardzo chcieliśmy zatrzymać się na zdjęcie. Ciekawi byliśmy czy kierowca zna miejsce, z którego wulkan będzie dobrze widoczny. Zadzwonił do kogoś, a ja wyłapałam powtarzające się słowa – dos gringos. Dwoje gringo zawracało mu głowę, a żadnego punktu widokowego przecież nie ma.
Bardzo mnie to rozśmieszyło, że zostałam nazwana gringo. Zupełnie jak w książkach o Indianach, którymi zaczytywałam się w podstawówce. Dopiero Oscar nas tu przywiózł.
Ceremonie Majów. Kolorowe kościoły
Silny związek Majów z kościołem katolickim może dziwić po tym co zgotowali im konkwistadorzy, jednak na każdym kroku można zauważyć, że nie zapomnieli o dawnych wierzeniach. Obie religie miały świętych od zadań specjalnych, dlatego starzy bogowie dostali nowe imiona i nadal byli czczeni w świeżo wybudowanych kościołach.
San Jacinto – najstarsza kaplica w Ameryce Centralnej
W 1525 roku Hiszpanie podbili królestwo Maja Kicze i w tym samym roku zbudowali pierwszy kościół w w miasteczku Salcaja. Wewnątrz średniowiecznej bryły stoją najstarsze ołtarze i obraz Matki Boskiej przywieziony z Europy.
San Andres de Xecul. Ceremonie Majów
Wesoły żółty kościół z XVII wieku, jest najbardziej rzucającym się w oczy przykładem synkretyzmu jaki można zobaczyć w świecie latynoamerykańskim. Tak bardzo różni się od znanych kościołów, że aż wywołuje uśmiech rozbawienia.
Podczas jego budowy przez kilka lat parafia nie miała księdza, który by nadzorował wykonanie. Dlatego mieszkańcy puścili wodze fantazji i wykończyli fasadę łącząc swoje symbole z chrześcijańskimi.
- Żółty kolor symbolizuje kukurydzę, która podstawą wyżywienia Majów, a też nawiązuje do stworzenia ludzi z kukurydzy i krwi przez bogów.
- Kolor czerwony wiąże się ze słońcem, ale przede wszystkim z krwią ofiar przelaną podczas podboju.
- Fasadę zdobi 200 figur aniołów i świętych. Niektóre postaci na górze mają skarpetki i buty.
- Na ścianie są namalowane kwezale, małpy i jaguary, kukurydza, paprocie i inne rośliny.
Silny związek z naturą sięga dawnych czasów, kiedy ludzie wierzyli, że dusza każdego człowieka jest związana z życiem jakiegoś zwierzęcia. Gdy jedno ginie, drugie też musi umrzeć.
Targowy dzień przyciągnął do miasteczka wielu ludzi. Z pobliskiego przystanku kierowcy chicken busów głośno wykrzykiwali nazwy wsi i miasteczek. Stragany rozłożone dookoła kościoła mieniły się kolorowymi strojami, a trochę dalej można było cieszyć oczy warzywami i egzotycznymi dla nas owocami.
Było coś szczególnego w tym obrazku. Do kościoła co chwilę wchodzili ludzie po to, żeby się pomodlić i zapalić świece. Mogłoby się wydawać, że nie ma w tym niczego wyjątkowego, dopóki nie zobaczyłam kobiety klęczącej na kamiennej posadce. Modliła się na głos z wielkim żarem. Ten kościół czekał na ludzi, a oni szli do niego z prawdziwą potrzebą modlitwy.
Potem na wzgórzu w Momostenango widzieliśmy ceremonie Majów i taką samą żarliwość.
Iglesia de Zunil. Ceremonie Majów
Żółty kościół w Zunil również nawiązuje barwą do kukurydzy i słońca. Największą osobliwością tego miasteczka jest to, że jego patron – święty Szymon – nie mieszka w kościele tylko z ludźmi w ich domach.
Każdego roku figurka świętego przenosi się do innej rodziny. Wszystko ma swoje korzenie w przeszłości, a mieszkańcy nie chcą słyszeć o oddaniu świętego Szymona do kościoła.
Legenda o Szymonie rozpustniku. Ceremonie Majów
Przed wiekami – 200, a może 300 lat temu – w mieszkał w Zunil ksiądz, który prowadził hulaszczy tryb życia. Lubił alkohol i kobiety, ale był bardzo oddany ludziom i chętnie im pomagał. Gdy ktoś tracił dach nad głową, zawsze mógł schronić się w kościele.
W końcu Kościół ekskomunikował Szymona za jego rozpustne życie. Ksiądz zbudował własny kościół, który miał jeszcze więcej wiernych niż ten poprzedni. Szymon zaczął mieć poważne problemy z władzami kościelnymi i musiał się ukrywać u swoich parafian. Dlatego teraz przygarniają jego figurkę.
W kilku sanktuariach w Gwatemali, posążek Szymona jest ubrany w kapelusz, okulary przeciwsłoneczne, a w ustach trzyma papierosa. Obok zwykle stoi szklanka z alkoholem. Wyznawcy przynoszą świętemu flaszki i sobie z nim popijają.
Kościół San Cristóbal. Ceremonie Majów
Kolonialny kościół jest piękny i ma zachowane oryginalne malowidła ścienne. Niestety nie ma związanej z nim legendy o kreatywnych Majach, a jego patron prowadził się godne życie.
Ale za to odbywają się doroczne pokazy Tańca Podboju. Zespół odgrywa dramat o hiszpańskiej inwazji, podczas której zginął w bitwie książę Tekup. Historia kończy się przyjęciem wiary chrześcijańskiej przez lud Kicze.
Ceremonie Majów. Paclom
Jesteśmy w Momostenango, w najbardziej konserwatywnej części kraju, wśród ludzi pochodzących z głównego rdzenia Majów. Dotarliśmy na szczyt starożytnego centrum świata. Właśnie trwają ceremonie Majów, bo według ich kalendarza jest na to najlepszy czas. Wszyscy zachowują się naturalnie i chętnie udzielają informacji. Najbardziej ciekawi ich ile kosztowała podróż z Polski do Gwatemali. To skomplikowane, bo przylecieliśmy ze Stanów zjednoczonych i podróż trwała zaledwie 4 godziny. Okazja cenowa była niesamowita.
Utz ipetic w języku K’iche znaczy– witamy.
Przez bramę oznaczoną glifem Majów widać paleniska oznaczone trzema krzyżami. Trochę dalej, w dole widać podwójny krzyż.
Hiszpanie bardzo się zdziwili, że Majowie znają krzyż, jednak nie miał nic wspólnego z Jezusem. Krzyż służył do wyznaczenia czterech stron świata. Ceremonie Majów odbywają się mimo wielkiej wiary w chrześcijańskiego Boga.
Krzyż był także osią świata – axis mundi- miejscem, który łączy trzy światy:podziemny, świat zamieszkały przez człowieka i zaświaty.
Jest to miejsce gdzie zatrzymuje się czas i jest możliwy kontakt jednocześnie z przeszłością i przyszłością.
Podwójny krzyż oprócz wskazywania stron świata, łączy serce ziemi z sercem nieba.
Reprezentuje również sześć ważnych rzeczy, które spaja rodzinę: zdrowie, zrozumienie, własność, praca, przyjaźń i działanie. Nazwa Paclom jest związana z szóstką.
podczas Ceremonie Majów składa się ofiary w podzięce za wszystko, co spotkało ich w życiu. Ale również za wszystko co trzeba naprawić i co chcą otrzymać.
Ja jestem innym Tobą – Ty jesteś innym mną
To piękne pozdrowienie przypomina o empatii i to tym, że powinniśmy szanować każdą żywą istotę. Wszyscy jesteśmy tacy sami i tak samo potrzebujemy miłości, bezpieczeństwa i przyjaźni innych ludzi.
Kiedy widziałam szczery uśmiech przy powitaniu, a potem rękę położoną na sercu, czułam się szczerze pozdrowiona i coś mnie łapało za gardło. To samo działo się przy ołtarzach ceremonialnych.
Chociaż nie rozumiałam o czym szepczą i dlaczego właśnie w takiej kolejności wrzucają do ognia zioła, kadzidło i świece w różnych kolorach, trzepotało we mnie wzruszenie.
Ceremonie Majów w Momostenango.
Ceremonie Majów i krwawe ofiary dla bogow
Według biblii Majów – Popol Vuh – bóg nieba współpracował z bogiem morza przy stwarzaniu świata.
- Najpierw powstała ziemia, a potem stworzyli zwierzęta. Ale one nie potrafiły mówić i oddawać bogom należnej czci, dlatego postanowili stworzyć człowieka.
- Pierwsi ludzie byli zrobieni z gliny, ale glina była słaba.
- Ludzie z drewna również nie zadowolili bogów, zamienili je w małpy
- Dopiero ludzie stworzeni z kukurydzy i krwi potrafili wielbić bogów. Pojawiło się czterech mężczyzn dla których bogowie stworzyli żony. Zaczęli się rozmnażać i tak powstało plemię Majów Kʼicheʼ.
Majowie wierzyli, że bogowie żądają od nich krwawych ofiar. Dlatego władcy nacinali sobie genitalia, nasączali skrawki papieru sączącą się krwią, które po spaleniu ulatywały do nieba. Ich żony nacinały sobie języki, a przez otwór przeciągały sznur nadziany kolcami.
Ofiary były składane po to, żeby bogowie znowu nie zniszczyli ludzi. W czasie wielkich świąt na ofiarę bogom poświęcali jeńców wojennych, oraz przegraną drużynę piłkarską. Zasady tej morderczej gry opisałam na przykładzie Tolteków w Meksyku. Film można zobaczyć w Chichen Itza.
Mordercza gra w pelotę. Ceremonie Majów
Ulubiony sport Majów miał najsurowsze reguły na świecie. Kapitanowi przegranej drużyny wyrywano serce żywcem, a pozostałych składano w ofierze bogom.
Rozgrywka miała wiele znaczeń, symbolizowała walkę dobra ze złem, między nocą a dniem, życiem i śmiercią. Miało też odniesienie do kosmosu, piłka jako słońce, zawodnicy ciała niebieskie musieli utrzymać ład na niebie.
Dwie drużyny liczące do 5 osób, grały gumową, ponad 2 kilogramową piłką.
Średni rozmiar boiska miał 8 metrów szerokości i 30 metrów długości, a po bokach znajdowały się ściany, od których piłka się odbijała.
Nie można było jej dotknąć głową ani stopami, nie mogła upaść na ziemię. Odbijano ją za pomocą bioder, łokci, barków i kolan.
Celem było przerzucenie kuli przez kamienny pierścień umieszczony wysoko na środku boiska, to kończyło grę i było prawie niemożliwe. Przegrywała drużyna, której nie udało się przemieścić piłki na pole przeciwnika.
Byli tak bardzo zdeterminowani, żeby wygrać, że łamali sobie kości. W wielu krajach Ameryki Środkowej gra nadal jest popularna, bez ofiar naturalnie.
Ceremonie Majów są związane z kalendarzem
Majowie mają aż trzy połączone ze sobą kalendarze. Pierwszy nazywa się Tzolk’in. Składa się z dwustu sześćdziesięciu dni i służy do wyznaczenia świąt religijnych. Drugi kalendarz – Haab – składa się z 365 dni. Za pomocą trzeciego kalendarza Majowie śledzili historię.
Tzolkin – święty kalendarz Majów
Kalendarz Tzolk’in ma 20 miesięcy, a każdy z nich po 13 dni, co tworzy cykl 260-dniowy.Tyle ile trwa ciąża u kobiety i okres wzrostu kukurydzy od siewu do zbioru.
Z pomocą graficznej zębatki można prześledzić, że nazwa dnia spotykała się z numerem dopiero po 260 dniach. Za pomocą tego kalendarza Majowie wyznaczali najlepsze daty do swoich ceremonii. Ale żeby data była precyzyjniejsza potrzebny był jeszcze jeden kalendarz.
Kalendarz Haab
Ten kalendarz składał się z 365 dni. Miał 18 miesięcy po 20 dni i dodatkowe 5 nienazwanych dni. Te dni były uważane za nieszczęśliwe, ponieważ bogowie nie obserwowali Ziemi w tym czasie.
Nie przepowiadał wydarzeń, tylko zapowiadał fazy księżyca i porę deszczową tak ważną dla rolników. Podpowiadał też jakie zadania stają przed ludźmi w wybranym dniu. Co człowiek z tym zrobi, zależało od daty jego urodzin.
Kalendarz długiej rachuby
Trzeci kalendarz pokazywał cykl wszechświata który trwał 2880 000 dni, czyli około 7 885 lat słonecznych. Jeden z takich cykli zakończył się 21 grudnia 2012 roku i na szczęście nie oznaczał końca świata.
Jeśli Majowie chcieli zapisać na kamiennej steli doniosłe wydarzenie, używali wszystkich trzech kalendarzy.
W piramidzie Kukulcana w Chichen Itza są wpisane 3 kalendarze Majów.
Na szczyt prowadzą schody, które które otaczają całą piramidę i jest ich po 364. Symbolizują każdy dzień roku. Szczyt stanowi 365-ty schodek.Tyle, ile dni w roku według kalendarza Haab.
Każda strona piramidy składa się z 9 tarasów oddzielonych klatkami schodowymi, które tworzą 18 sekcji po każdej stronie piramidy – tyle samo, ile wynosi liczba miesięcy w roku.
Matematyka nigdy nie była moją mocną stronę, więc pozostaje mi zaufać, ze reszta wyliczeń również się pokrywa.
Momostenango
Targowy dzień w mieście znowu był okazją, żeby obserwować ludzi.
Riscos – ciekawe formacje skalne
W wyniku długich procesów erozji wzgórz powstało wyjątkowe miejsce. Dotarliśmy z ryneczku tuk- tukiem w kilka minut. Warto było. Formacje nie są wysokie i dość łatwo udało nam się wspiąć i pospacerować wewnątrz nich.
Prawdziwe życie Majów z Gwatemali można podejrzeć z dala od turystycznej Antigua. Kolorowe kościoły, które ożywiają główne place miasteczek, są wielką dumą mieszkańców.
Największe wrażenie zrobiły na mnie ceremonie Majów. Widziałam ludzi modlących się w tysiącletnich meczetach, synagogach, hinduskich i buddyjskich świątyniach, i zawsze czułam, że dotykam czegoś mistycznego.
Ale obrzędy prostych ludzi przemówiły do mnie najmocniej. Nie potrzebowali żadnych dachów nad głową, żeby wznosić modły do swoich odwiecznych bogów. Zapraszam do Uxmal w Meksyku, gdzie znajdziecie bogato zdobione piramidy Majów.
Do magicznych doświadczeń zaliczam wirujący taniec derwiszy i kiwających się Żydów przy Ścianie Płaczu, ciekawa jestem jakie religijne obrzędy najbardziej Was wzruszyły. Może majowe nabożeństwo przy wiejskiej kapliczce w dzieciństwie?
Zapraszam do obserwowania
Fascynujący tekst. Cudne zdjęcia, przyznam, że Majowie zawsze mnie interesowali, ale tak mało o nich wiemy, że to aż wstyd, poza tym nie wiemy nic o współczesnych Majach. Tak jakby nie istnieli, zresztą podejrzewam, że tak jest wygodniej, państwo nie za bardzo dba o mniejszości etniczne. Ceremonie, te synkretyczne musza być ciekawe i piękne, jednak nigdy nie zdarzyło mi się w czymś takim uczestniczyć. Czy żałuję? Sama nie wiem. Jako turysta z pewnością byłabym zachwycona, ale czy odczułabym? Nie jestem pewna. każdy jest inny. A swoją drogą to stwierdzenie „Jestem innym tobą…” genialne!
Dziękuję Ci bardzo:-) chyba każdego Majowie interesowali, w końcu w 2012 mocno się zastanawialiśmy co się stanie. O współczesnych Majach mało kto wie, wydaje się, że wyginęli, albo się zasymilowali, a tu taka niespodzianka, dla mnie oczywiście też.
Wszystkie ceremonie w jakiś sposób mnie poruszały i nie ma to nic wspólnego z religia. Jak ktoś głęboko w coś wierzy i jest w tym autentyczny, to jest naprawdę magiczne. „Jestem innym Tobą” też bardzo mi się podoba.
Kolorowe, radosne i piękne. Mnóstwo klimatu w Twojej relacji. Miło popatrzeć i pobyć tam wirtualnie.
Dziękuję, przez 3 tyg. pobytu w Gwatemali kolorów nie zabrakło:)
To się jest podróż, prawdziwa z cudownymi przeżyciami i informacjami 🙂 Mario coś niesamowitego nam znowu pokazałaś. Uwielbiam podróżować z Tobą, bo pokazujesz mi cuda świata 🙂 Majowoe to marzenie mojego męża, może kiedyś je spełni 🙂
Nardzo podobają mi się te dziwne skaly 🙂
Aniu, to jeszcze nie wszystko, potem pojechaliśmy nad jezioro Atitlan, wokół którego są bajeczne wioski Majów, bajka. Myślę, że Twój mąż ma rację, Przez Meksyk, Gwatemalę i Belize, to dopiero podróż życia śladami Majów:) Bardzo się cieszę, że Ci się podobało. Skały były fajne, dość łatwo było po nich się wspinać. Pozdrawiam ciepło:)
Wierze Mario 🙂 Arek na moje pytanie gdzie chciałby pojechać, zawsze mi odpowiada MEKSYK 🙂
Pokazałam Mu Twoje zdjęcia, to patrzył jak zaczarowany 🙂 czekam na kolejną relację
pozdrawiam Ania 😉
Bo Meksyk jest wspaniały, Arek ma rację. My na pewno wrócimy. To trzymam za Was kciuki Aniu:)
Jakież egzotyczne I ciekawe klimaty opisujesz. Majowie zawsze kojarzyli mi się z kolorami, nadprzyrodzonymi mocami I magią. Tak się cieszę, że mogę dowiedzieć się czegoś więcej o tych niezwykłych ludziach 🙂
Cześć Edyta, bardzo się cieszę. Ty mi pokazujesz pięknie Hiszpanię, a ja Tobie to, co Hiszpanie zostawili w Nowym Świecie:) Żałuję, że nie zdążyłam lepiej zwiedzić Hiszpanii. Magii u Majów nie brakuje, a od kolorów można dostać zawrotu głowy, przywiozłam tyle fajnych tkanin, które już zawsze będą mi przypominały tamten świat:-)
Świetny fotoreportaż, przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem. Zdjęcia wprost urzekające
Bardzo Ci dziękuję, strasznie się namęczyłam z wyborem zdjęć. Tak to jest, jak się robi tysiące:-)
Jestem pod wrażeniem ogromnej wiedzy przede wszystkim. Miejsce takie że na pewno nigdy tam nie pojadę ze względu na sytuację w której się znajdujemy dlatego też jestem wdzięczna podwójnie że mogłam chociaż z Twoimi oczami być w miejscu niedostępnym dla mnie. Fantastyczne zdjęcia które pokazują właściwie wszystko
Dziękuję bardzo. Takich informacji jak na miejscu, nie zdobędzie się nigdzie indziej. Bardzo duzo się nauczyłam dzięki podróżom. Sytuacja się kiedyś zmieni, a są kierunki, które przenoszą do zupełnie innego czasu. Zdjęcia może pokazują część, ale nie smaki, zapachy, gwar i świadomośc, że się uczestniczy w czymś tak odległym od naszej codzienności. Pozdrawiam ciepło:)
Fascynująca opowieść, Ameryka Południowa i historie majów to chyba wciąż miejsca które inspirują i przyciągają swoją niezwykłą tłumy.
Bardzo przyciągają, nawet w tych ciężkich czasach hotele i restauracje były zapełnione:)
Bardzo dziękuję za wspaniały, pełen ciekawej wiedzy artykuł. Przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem, to niesamowicie fascynujące i egzotyczne.
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
Dziękuję Ci Agnes za miłe słowa. Starałam się jak mogłam i upraszczałam, żeby nie przynudzać zawiłościami. Również pozdrawiam serdecznie:)
Marylko mnóstwo ciekawych informacji i pięknych zdjęć. Ludzie ciekawi, inni, charakterystyczni. Przy okazji odkryłam kwezale, dzięki ;D Żółty kościół najbardziej mnie ujął, bo jest specyficzny i oddaje charakter miejsca, gdzie stoi. Piszesz, że bardzo ujęły Cię religijne obrzędy. Widać, że religia jest bardzo mocno zakorzeniona i obecna w życiu tych ludzi. A życia jak widać niełatwe. Do mnie w przypadku pytań o wspomnienia zawsze na pierwszym miejscu wracają wspomnienia z ghatów Waranasi. Z kościołów – powraca wspomnienie niedużego przy Via Appia w Rzymie zwanego „Domine Quo Vadis”. Nie przepadam za okazałymi, wielkimi świątyniami z ich blaskiem. Stare, drewniane, w Kioto najmilej wspominam. Buziaki
Kwezale poznałam ( ale nie widziałam, bo to bardzo trudne) już podczas wizyt w Meksyku. W Gwatemali tak nazwali swoje pieniądze. Kiedyś wyrywano mu piórka z ogona do najważniejszych uroczystości. Każdy z tych kościołów bardzo mi się podobał, bo dookoła chodziły tradycyjnie ubrane kobiety, ale masz rację żółty – San Andres – jest najbardziej oryginalny. Do Waranasi nie dotarłam, ale to właśnie takie podobieństwo. Czyjaś żarliwa praktyka, która jest nam kompletnie obca, może chwycić za gardło. Magią jest ta wiara. Na mnie zrobił wielkie wrażenie mały kościół Marii Magdaleny w Rennes-le-Chateau, bo był pełen zaszyfrowanych zagadek. (pisałam o nim). Pozdrawiam Cię serdecznie Małgosiu:-)
Mario! Ja jestem innym Tobą, Ty jesteś innym mną. Pozdrawiam Cię tym powiedzeniem Majów, które bije z tekstu i nie można go zapomnieć. Od razu nasunęło mi nasze przykazanie miłości, które właściwie to samo znaczy… Świetny wpis pełen barwnych kulturowych różnic, ale wyobraźnia Majów wcale nie wykracza poza znane mi bardziej mitologie. Ten żółty kościół jakby łączył świat Boga, przybierając w ściennych freskach gesty, miny zwykłych śmiertelników w postaci aniołów. Robi wrażenie, bo przywodzi na myśl kościół żywy. Piszesz, że Majowie potrafią się żarliwie modlić, mieszając tradycje, ale przecież nie ważne są drogi, ale efekt celu. Piękne miejsce, piękni ludzie i piękny kraj pradawnych tradycji wspaniale oddany z Twojej perspektywy, okraszony cudownymi fotografiami. Miło było u Ciebie gościć, pozdrawiam Cię serdwcznie!
Witaj Martusiu, Ty jestes inny mną, a potem trzeba dotknąć serca. Jakkoliwie ckliwie to brzmi, robi wrażenie. Jasne, że te słowa kojarzą się z przykazaniem miłości, jednak wyrażone w kilku prostych słowach odkrywają je na nowo.
Stworzenie świata według Majów i ich rozliczni bogowie mogą konkurować z grecką mitologią, starałam się maksymalnie streścić, bo to przecież wpis o kolorowych kościołach:) Przed nam jeszcze jezioro Atitlan otoczone wulkanami i wioskami Majów na ich zboczach, a tam kolejne cuda. Dziękuję za miłe słowa i serdecznie cie pozdrawiam Marto:-)