Sana, stolica Jemenu
Sana, stolica Jemenu, ukryła się w malowniczej górskiej dolinie na wysokości aż 2200 metrów. Stare Miasto Sany to prawdziwy skarb – istnieje ponad 6000 wieżowców, z których wiele liczy sobie aż 400 lat. Ich wygląd przypomina domki z piernika ozdobione lukrem, co dodaje miastu bajkowego uroku. Od 1986 roku Sana jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Jemen, znany w starożytności jako Arabia Felix – Arabia Szczęśliwa – leży na terytorium legendarnego królestwa Saby, które istniało już w VI wieku p.n.e. To żyzna kraina, słynąca niegdyś z produkcji kadzidła i mirry. Co więcej, Sana jest jednym z najstarszych nieprzerwanie zamieszkanych miast na świecie – jej historia sięga dwóch i pół tysiąca lat! Legenda głosi, że miasto zostało założone przez syna Noego.
Pomimo swojego piękna i historycznego znaczenia, Sana jest obecnie niedostępna dla turystów z powodu trwającego konfliktu zbrojnego w Jemenie. Wojna domowa, która rozpoczęła się w 2014 roku, doprowadziła do poważnego kryzysu humanitarnego. Miasto, będące jednym z głównych punktów konfliktu, stało się miejscem niebezpiecznym dla mieszkańców i zamkniętym dla odwiedzającym.
Mieliśmy to szczęście, że zobaczyliśmy to wyjątkowo piękne miasto w czasach, kiedy było otwarte dla świata. W roku 2009 samoloty latały z Frankfurtu do Sany. Mieszkaliśmy w zabytkowym hotelu i cieszyliśmy się życzliwością Jemeńczyków. Pewnego razu trafiliśmy nawet w środek jemeńskiego wesela. Zapraszamy na spacer po Sanie.
Spis treści
Sana w powieści Danikena – „Wszyscy jesteśmy dziećmi Bogów”

Erich von Daniken w książce – „Wszyscy jesteśmy dziećmi Bogów” wspomina, że Starożytny Rzym założono około 733 roku p.n.e., a słynne miasto Majów – Tikal – powstało sto lat wcześniej. Początki Aten sięgają mniej więcej 1500 roku p.n.e., natomiast Jerycho, jedno z najstarszych miast na świecie, zbudowano prawdopodobnie około 6000 roku p.n.e.
Czy istnieją jeszcze starsze miasta na naszej planecie? To całkiem możliwe, ponieważ według arabskich kronikarzy Sana jest najstarszym miastem świata. Legenda głosi, że zostało ono założone zaraz po opadnięciu wód potopu biblijnego przez Sema, syna Noego.
To dzięki Danikenowi zainteresowaliśmy się miejscami, które są wymienione w Biblii. Jednak już w tamtym czasie wiele miejsc było zamkniętych dla osób z zewnątrz, bo ataki terrorystyczne były wielkim zagrożeniem.
Marib, starożytna stolica Jemenu, wciąż kryje w sobie tajemnice biblijnej przeszłości. W ruinach miasta można znaleźć pozostałości tamy, dzięki powstawały oazy rozciągające się na tysiące kilometrów. Było to osiągnięcie inżynieryjne na skalę niespotykaną w tamtych czasach.
Marib jest także nierozerwalnie związane z legendarną królową Saby, Bilkis, znaną ze Starego Testamentu. To ona odwiedziła króla Salomona, słynącego z mądrości i bogactwa. Ich syn, Menelik, został pierwszym władcą Etiopii i jest łączony z tajemniczym zaginięciem Arki Przymierza. Ta historia ma również swoje odbicie w ruchu Rastafari, który nawiązuje do dziejów Menelika jako symbolu afrykańskiej dumy.
Wszystko to rozpalało naszą wyobraźnię, ale rzeczywistość przerosła wszelkie oczekiwania. Sana, ze swoimi piernikowymi budynkami, „średniowiecznym Manhattanem” na pustyni, zamkami i fortecami na szczytach gór, a także wyjątkową gościnnością mieszkańców, sprawiła, że ten kraj zapisał się w naszych sercach na zawsze.
Sana, stolica Jemenu

Unikalna Sana jest szczególnie zachwycająca wieczorem, gdy zapalają się światła, można się przenieść w średniowieczną rzeczywistość. Dolne kondygnacje budynków zbudowano z solidnej bazaltowej skały, natomiast ich ściany wzniesiono z mułowych cegieł wypalanych na słońcu. Zewnętrzne fasady zdobią misternie wykonane ornamenty z białego gipsu, dodając im niezwykłego uroku.
Dolne pomieszczenia tradycyjnych budynków zajmują zwierzęta, wyżej znajduje się izba gościnna – diwan, a na najwyższym piętrze mieszka rodzina. Diwan to typowe miejsce do przyjmowania gości i organizowania biesiad. Wnętrze zdobią kolorowe poduszki ułożone wokół, które dodają przytulności i zapraszają do wspólnego spędzania czasu.
Najbardziej charakterystyczną ozdobą jemeńskich budowli są witraże w oknach, zwane qamarias. Te kolorowe szkiełka osadzone w gipsowych ramach wypełniają wnętrza wielobarwnymi refleksami światła słonecznego. Nocą natomiast, gdy podświetlają je lampy, ich piękno wychodzi na zewnątrz, rozświetlając mrok w spektakularny sposób.
Podobny klimat glinianych miasteczek odkryliśmy niedawno w Arabii Saudyjskiej, tuż przy granicy z Jemenem. Ten kraj otworzył się na świat gościnnie, a bardzo podobny sposób tworzenie miast zachwyca równie mocno.


Sana – Bab al Yemen

Bab al-Yemen to brama prowadząca do magicznego Starego Miasta. Tuż za nią zaczyna się świat pełen orientalnych czarów – zapach kadzidła unoszącego się w powietrzu, specjalne kominki do jego palenia i bogactwo egzotycznych przypraw.
W ulicznych restauracjach ludzie siedzą na ławach w stylu tureckim, jedząc ryż palcami, co tworzy niezwykłą atmosferę swojskości i tradycji. Na targowiskach znajdziesz wszystko, czego próżno szukać w Europie – od kolorowych dżalabii po unikalną biżuterię.
To miejsce przenosi w inny świat, pełen barw, zapachów i niespotykanej kultury.



Jambija

Przechodnie zatrzymywali się, prosząc o wspólne zdjęcie i z ciekawością pytając, skąd pochodzimy. Jeden z mężczyzn miał na sobie tradycyjną futę – tkaninę owiniętą wokół bioder – oraz jambiję (dżambiję). To charakterystyczny, zakrzywiony sztylet, noszony w ozdobnej osłonie i przymocowany do skórzanego pasa
Jambja to nieodzowny rekwizyt mężczyzny. Uchwyt noża wiele mówi o jego statusie. Może być z rogu nosorożca, kości słoniowej, lub z kości wielbłąda. Albo zwyczajne, z ozdobionego metalu czy skóry. Do futy albo dżalabiji wkłada się marynarkę. W Nizwa w Arabii Saudyjskiej spotkaliśmy Jemeńczyka, który dopasował dla nas pas.
Podobne noże można kupić w Omanie. Khanjar – Handżar – misternie wykonany nóż – zobaczycie na fladze i banknotach. Jest symbolem Omanu od XVII wieku, czego dowodem są zapiski historyczne. Wykonanie takiej broni wymaga dużych umiejętności.


Sana, stolica Jemenu i Wielki Meczet
Sana kryje w sobie jeden z najcenniejszych zabytków świata islamu – Wielki Meczet. Został on zbudowany w VII wieku, jeszcze za życia Mahometa, i jest najstarszym meczetem w Jemenie oraz jednym z najstarszych na świecie. Jego budowa rozpoczęła się między 630 a 715 rokiem. Starsze od niego są jedynie meczety w Medynie i Mekce.
Podczas prac remontowych w meczecie odkryto najstarszą znaną i nienaruszoną kopię Koranu, która zawiera wersety różniące się od współczesnej wersji. W meczecie odnaleziono również tysiące arabskich rękopisów związanych z początkami islamu, które stanowią bezcenne źródło wiedzy o historii tej religii.
Pewnego dnia, w piątkowe popołudnie, elegancko ubrany mężczyzna, wybierający się do meczetu, zainteresował się naszym aparatem fotograficznym. Jego ciekawość i otwartość były dla nas kolejnym dowodem na to, jak życzliwi są Jemeńczycy.









Dar al-Hajar
Podczas wycieczki za miasto warto zobaczyć Dar al-Hajar, spektakularny pałac wzniesiony na szczycie ogromnej skały. Powstał w latach 30. XX wieku jako letnia rezydencja islamskiego przywódcy duchowego, Imama Yahyi. Chociaż został zamordowany w 1948 roku, jego niezwykły dom przetrwał jako muzeum, które chętnie odwiedzają zarówno turyści, jak i miejscowi.


Wszyscy prosili o wspólne zdjęcia, chętnie pozowali i wspólnie z nami oglądali efekty. Mam całą serię zdjęć z dziewczynami z zakrytymi buziami. Najważniejsze, że wszyscy wspaniale się tym bawiliśmy.
W tamtym czasie telefony komórkowe były proste i nie miały aparatów fotograficznych. Może właśnie dlatego pozowanie do zdjęć sprawiało im taką radość. Chętnie ustawiali się przed obiektywem, a potem z uśmiechem oglądali siebie na wyświetlaczu aparatu, ciesząc się tą wyjątkową chwilą.







Uliczkami Sany
Wąskie labirynty ulic, ceglane domy wypalone słońcem i polukrowane gipsem niczym pierniczki, uśmiechy mieszkańców i zapach egzotycznych przypraw – wszystko to wciągało nas w zaczarowany świat.
Stare Miasto zostało wzniesione na wyższych poziomach, aby chronić gliniane budynki przed niszczycielskimi monsunowymi deszczami. W czasie ulew ulice poniżej ścisłego centrum zamieniają się w rwące rzeki, otaczając Starówkę niczym średniowieczna fosa.





Paradowałam w dżalabiji, co okazało się niezwykle wygodne i praktyczne. Na szczęście mój strój wzbudzał sympatię wśród kobiet, które z uśmiechem spoglądały w moją stronę. Dzieci, pełne radości, wołały wesoło: „Sura, sura, sura!” (zdjęcie).

Kuchnia Jemenu

Posiłki były zapiekane w metalowych menażkach lub glinianych garnkach i podawane bezpośrednio w nich, co dodawało im wyjątkowego smaku. Fasulja – gęste danie z fasoli w pomidorach – serwowana była już od śniadania, bo była pożywna i bogata w białko, podobnie jak w wielu innych biedniejszych krajach. Kurczak pieczony nad ogniem smakował jak najlepszy na świecie, a do tego podawano niezwykłe, świeże sałatki.
Pewnego razu zjedliśmy pyszną rybę z hummusem w restauracji, gdzie danie przygotowano z produktów kupionych na targu przez naszego kierowcę. Ryba była grillowana i tak smaczna, że do dziś uwielbiam to połączenie z hummusem. Na stołach rozkładano wielkie bele foliowe w kwiatki lub paseczki, odrywając tyle, ile potrzeba, by przykryć blat. Zawsze była dostępna woda do mycia rąk, serwetki, ale sztućców brakowało – do jedzenia służyły ręce, a konkretnie prawa.
Raz wprawiliśmy kucharza w osłupienie graniczące z zakłopotaniem, prosząc o łyżkę do zupy o nazwie salt. Mieli tylko jedną, więc jedliśmy na zmianę z jednej miski. Często jadaliśmy też z Jemeńczykami, którzy chętnie dzielili się posiłkami.
Przechodząc ulicami, widywaliśmy ludzi jedzących na zewnątrz, bo tam życie toczy się w grupie, na świeżym powietrzu. Bardzo często zapraszali nas, „niewiernych”, do wspólnego posiłku. Odłamywaliśmy kawałek chleba, wymienialiśmy uśmiechy i dzieliliśmy tę chwilę. Chleb, bardzo podobny w smaku do naan, zawsze podawano gorący, prosto z pieca. To był świat, w którym nieznajomych przyjmowano z wielką ciekawością i życzliwością.
Jednak osoby, które nigdy nie były w żadnym arabskim kraju ani nie poznały żadnego Araba, często boją się ich panicznie. A prawda jest taka, że prędzej w Polsce można oberwać za kolor skóry niż wtedy w Jemenie czy obecnie w Indiach.
Sytuacja kobiet w świecie islamskim była i nadal jest tragiczna. Przemoc domowa, wydawanie dziewczynek za mąż bez limitów wiekowych – to wciąż codzienność. Ludzie kierują się przestarzałymi plemiennymi prawami, które dla osób spoza tego świata są trudne do zrozumienia. A jednak, mimo tych wyzwań, jakoś sobie radzą i żyją dalej.

Prawidłowo ubrany mężczyzna.


Po wypchanym policzku widać, że zbliża się popołudnie, chłopak zaczyna żuć qat.

Jemeńska używka – Qat
Qat ( czuwaliczka jadalna) to łagodny narkotyk, podobno nie uzależniający.
Mętny wzrok i dziwna wierność temu kosztownemu nawykowi wskazują na coś więcej. Za cenę paczuszki qatu można nakarmić całą rodzinę, co jest jedną z przyczyn dotkliwej biedy w regionie.
Żucie qatu to rytuał, który trwa całe popołudnia. Mężczyźni zbierają się w grupy, wpychając liście do policzków, co wygląda komicznie – jakby wszyscy razem puchli. Brak alkoholu? Mężczyźni znaleźli inne rozwiązanie. Niektórzy przynoszą nawet zmielony qat, by ułatwić sobie ten proces.


Rozczulały mnie dzieci, które wołały: „Sadik, mumkin sura!” – „Przyjacielu, mogę zdjęcie?” Zwracały się do mnie per sadik, co było niezwykle serdeczne. Tak zaczynali każde zdanie, z uśmiechem i uprzejmością. Co ciekawe, nikt nigdy nie prosił o pieniądze – to była czysta radość z chwili i wspólnego zdjęcia.

Prawidłowo wyglądający mężczyzna w fucie.

Kiedy przysiedliśmy na chwilę odpoczynku, wszyscy śmiali się z Krzysia, bo jambiji nie nosi się na spodnie! Z uśmiechem tłumaczyli nam zawiłości męskiej mody, cierpliwie wyjaśniając, jak powinno się nosić ten tradycyjny strój. Wzbudziliśmy niemałe zainteresowanie – wszyscy patrzyli na nas z życzliwością i wyrozumiałym uśmiechem.
Po krótkiej naradzie odważyli się podejść, by poprosić o wspólne zdjęcie. Jeden z nich był ubrany w dżalabiję, a drugi w futę, co dodawało całej scenie jeszcze więcej charakteru.

Sana, stolica Jemenu nocą


Wieczorem zaczynały się prawdziwie bajkowe widoki. Wchodziliśmy na dach hotelu, by obserwować zachód słońca nad Saną, podczas gdy nad miastem rozlegał się śpiew muezinów dochodzący z licznych meczetów. Te chwile wypełniały nas zachwytem i spokojem.
Pewnego razu zaczepił nas miły mężczyzna. Zapytał z ciekawością, skąd pochodzimy, a gdy usłyszał odpowiedź, z radością zawołał: „Zapraszam do mojego sklepu, tam siedzi kilku Polaków!” Okazało się, że to studenci arabistyki z Warszawy, którzy przyjechali na pół roku, by uczyć się języka. Spotkanie z rodakami w tak odległym miejscu dodało naszej wyprawie jeszcze więcej wyjątkowości.

Sana, stolica Jemenu i Meczet Saliha

Meczet widoczny na tle gór i pięknie oświetlony w nocy .
Inicjatorem budowy najnowocześniejszego meczetu w Sanie był były prezydent Jemenu, Ali Abd Allah Salih, który został zamordowany w grudniu 2017 roku. Meczet powstał z myślą o promowaniu umiarkowanego islamu, dlatego w czasach, gdy turyści mogli jeszcze odwiedzać Jemen, był dla nich otwarty.
Jego wizerunek zdobi rewers banknotu o nominale 250 riali, a koszt budowy wyniósł aż 60 milionów dolarów. To imponujące dzieło architektury stało się symbolem nowoczesności i otwartości w Sanie.

Widok na Sanę ze starej twierdzy.

Jemeńskie wesele

Wracaliśmy z wycieczki za Sanę, gdy nagle na drogę wybiegli ludzie z karabinami na ramionach, zatrzymując nasz samochód. Mimo tej niespodziewanej sytuacji, mieliśmy ogromne zaufanie do naszego kierowcy, więc nawet nie zdążyłam się przestraszyć.
Okazało się, że chcieli nas zaprosić na wesele. Zauważyłam, jak bardzo starali się zrobić na nas wrażenie – popisywali się muzyką i tańcami, chcąc wypaść jak najlepiej. To była niezwykła przygoda, pełna radości i lokalnych tradycji.
Później widzieliśmy jeszcze kilka takich wesel na ulicach stolicy, ale nikt nas już nie zaprosił. Tamto pierwsze pozostanie niezapomniane.

Kapela weselna przygrywała.
Pan młody miał na sobie elegancki pas i chustę, prezentując się bardzo dostojnie. Jednak jego wybranka była nieobecna – świętowała gdzieś indziej, w gronie samych kobiet. Ciężko było nie zastanawiać się nad jej wiekiem.
Ci, których poznałam bliżej, mieli aranżowane małżeństwa, ale nie z dziećmi. Wciąż jednak ta tradycja budzi mieszane uczucia, szczególnie w kontekście różnic w kulturze i podejściu do tych kwestii.


Taniec z jambijami

Tu był nasz hotel, to widok z okna.




Gotowali dla nas i podawali, chłopcy z hotelu Sana Night Hotel
Kais i Sana Night Hotel
Właściciel hotelu, Kais, zadbał o to, aby nasza podróż po Jemenie była zarówno atrakcyjna, jak i bezpieczna. Uzyskał dla nas wszystkie niezbędne pozwolenia, które musieliśmy okazywać w różnych miejscach, i polecił zaufanego kierowcę. Niestety, nie wszędzie mogliśmy dotrzeć – Marib było już wtedy zbyt niebezpieczne.
Kais rezerwował dla nas hotele i dbał o nas, nawet z daleka. Polecieliśmy samolotem do Sayun, by zobaczyć „Manhattan pustyni”, który znajduje się na liście UNESCO. Mimo że minęło wiele lat, Kais nadal utrzymuje z nami kontakt. Chociaż jest muzułmaninem, co roku przesyła nam życzenia na Boże Narodzenie.
Niedawno napisał do nas z prośbą o pomoc – musiał opuścić swój dom i ratować rodzinę, zabierając żonę i trzy córeczki do rodziny na wieś. Mam nadzieję, że są inne osoby, do których również może się zwrócić o wsparcie. Przez lata gościł wiele grup organizowanych przez biura podróży, a także gościł studentów, takich jak włoski młodzieniec, który mieszkał u niego przez całe miesiące. Niestety, nasz sadik stracił swój hotel.
Arabska Wiosna


Kiedy zaczęła się „Arabska Wiosna”, Kais został bohaterem filmu dokumentalnego „Rewolucjonista mimo woli”, zaprezentowanego na Berlinale. Film można obejrzeć na you tube.
W dalszej podróży podziwialiśmy ufortyfikowane wioski na szczytach gór, jednak to Sana, stolica Jemenu zrobiła na nas największe wrażenie. Ta relacja jest dla mnie bardzo ważna, bo chciałam pokazać sielski i przyjazny islamski kraj i dobrych ludzi. Zajrzyjcie koniecznie do wpisów z Arabii Saudyjskiej.
Oczywiście, zawsze było niebezpiecznie – w tamtym czasie zamordowano kilku turystów. Walki plemienne, Al-Kaida, cały ten niezrozumiały konflikt to rzeczywistość, która dotyka kraj, ale jest daleka od zwykłych ludzi. Oni, tak jak my, pragną jedynie żyć w pokoju, cieszyć się codziennością i dzielić swoją gościnność z innymi.
Dziękuję za wspólną podróż po Jemenie – kraju pełnym kontrastów, piękna i niezapomnianych chwil. Mam nadzieję, że kiedyś znów będzie można odkrywać jego uroki w spokoju i bezpieczeństwie.
Zapraszamy do innych wpisów z Jemenu.
Zapraszam do obserwowania.
Mam w moim dosc bliskim sasiedztwie dwie rodziny pochodzace z Jemenu. Jedni z nich ciagle maja tam rodziny wiec zawsze pytamy czy sa bezpieczni. Narazie tak, ale tak jak piszesz wyjechali na wsie bo tam bezpieczniej niz w miastach.
To straszne co sie tam dzieje i boli, ze ludzie ludziom gotuja taki los… jeszcze bardziej boli jak patrze na udzial Ameryki w tym wszystkim…
Mieliscie szczescie, ze udalo Wam sie odwiedzic Jemen jeszcze przed wojna.
I bardzo mi sie podoba, ze oboje z mezem w czasie Waszych wedrowek nosicie regionalne stroje, albo chociaz ich akcenty.
To bardzo pozytywnie swiadczy o Was i ciesze sie, ze mialam okazje Cie poznac chocby tylko wirtualnie :***
Byliśmy tam 4 tygodnie, mam materiałów na cały cykl i wielką ochotę, żeby to zrobić. Widoki spektakularne i najpiękniejsze jakie widziałam w życiu. Największy żal czuję patrząc na dzieci, takie ufne wtedy i szczęśliwe. Nie pojmuję jak można być nieczułym na krzywdę kogoś tak bezbronnego i bronić wstępu do kraju, skoro sami jeszcze tkwimy we wspomnieniach podobnej wojny. Podróże zmieniają życie i percepcje, banał, ale jakże prawdziwy. Już mamy czapki rastafariańskie, jaka szkoda, że się miniemy o włos. Pozdrawiam serdecznie.
Kochana wejdz do mnie i w mojej linkowni kliknij nie na tytul bloga, ale tytul notki, zobaczysz co sie otworzy. Mam wrazenie, ze cos pomieszalas w procesie udoskonalenia i byc moze Ty tego nie widzisz, ale jest widoczne w linkach i jak ktos wchodzi z linkow to moze byc zupelnie zdezorientowany. A potem mozesz usunac ten komentarz:)) bo nic on nie wnosi w temacie notki, ale wydaje mi sie tak szybciej niz email.
Szablon się rozjechał, walczę z tym własnie, dziękuję, juz idę .
Dzień dobry, Eulampio!Jestem absolutnie zachwycona Twym reportażem z Jemenu – rewelacyjnymi zdjęciami, ciekawym opisem tego Manhattanu pustyni, serdecznoscia i wrażliwością, z jaka piszesz o tych pięknych, egzotycznych ludziach. Jaka szkoda, że ta baśniowa rzeczywistosc już nei istnieje, jaka szkoda, że ci niezwykli, fascynujący ludzie nie mogą już zyc po staremu w znanej sobie, bezpiecznej rzeczywistości. Straszne rzeczy dzieja sie na świecie, tyle jest bezzasadnej wrogości i niezrozumienia. Zamiast cieszyć sie tą kulturową róznorodnością, zamiast czerpać z niej natchnienie – niszczymy ją, szkalujemy, wyszydzamy i obrzydzamy…
Dziękuję za Twoje cudowne opowieści. Jestem nimi poruszona i zachwycona!:-)***
I jeszcze a propos zamieszania z postami. Ode mnie widać, jakbyś opublikowała kilka postów jeden po drugim w tym samym czasie.Dopiero jak siewejdzie do Ciebie, widać, że jest wszystko ok, tylko układ strony znowu sie troche zmienił…
Jesteś kochana Olu, dlatego choćbym miała pisać tylko dla dwóch osób: Ciebie i Matki Chrzestnej bloga- Star, to warto. Człowiek wtedy naprawdę się czymś cieszy, jeżeli może się tym podzielić z zyczliwym odbiorcą. Dziękuję za wsparcie i zachęty. Bez Waszych ciepłych komentarzy dawno bym zwątpiła w sens tego co robię. Pisanie sprawia mi wiele przyjemności a powrót do tamtych miejsc uaktywnia mocno pamięć. Manhattan pustyni dopiero będzie, średniowieczne miasto złozone z wiezowców do 16 pięter! Dzikie wielbłądy i ludzie, którzy nigdy nie widzieli Europejczyków, stawali i bez słowa patrzyli. Pozdrawiam serdecznie.
Autorka szablonu mi podpowiedziała jak naprawić, ciągle się uczę czegos nowego.
Myslę, że na tym polega idea i przyjemność blogowania, że pisze się dla siebie i dla innych. Dla siebie, bo to coś w rodzaju pamiętnika albo "przypomnika", uaktywniajacego pamięć, nie pozwalajacego by nasze najważniejsze chwile minęły, jakby ich nigdy nie było. A dla innych, bo cieszy człowieka, gdy znajduje oddźwiek w czyims sercu, gdy odnajduje sie w ludziach podobną wrażliwość, gdy reagują żywo na to, co piszemy, czyli na nas samych. Bo to przecież my jesteśmy w tym pisaniu. Bardzo ważny kawałęk nas.
Wkładasz mnóstwo czasu i pracy w to pisanie. Twoje posty są świetnymi, obszernymi reportażami podrózniczymi.I osobistym spojrzeniem na inne strony świata, ludzi tam mieszkajacych i ich sprawy. Dobra robota, Eulampio!:-)***
Dziękuję Olu. W tamtym świecie poznałam jak to jest być inną, taką, na którą wszyscy patrzą, dziwia się i zastygają.
Wróciłaś więc do Jemenu, opisałaś tym razem. Z przyjemnością i przerażeniem patrzę na piernikowe budowle. Z przyjemnością jaką daje obcowanie z pięknem i przerażeniem, bo to wszystko dzisiaj wygląda zupełnie inaczej. A dzieci? Dzieci ze zdjęć, widać, że niektóre biedne, w niedopasowanych ubraniach, te pewnie pierwsze umierały z głodu. Musi Cię to strasznie boleć i poruszać, przecież osobiście poznałaś tych ludzi. Dobrze, że chciałaś i mogłaś pomóc. Dziękuję za piękny reportaż.
Łucjo, dziękuję, że tu zajrzałaś, liczyłam na to. To Ty mnie zainspirowałaś, żeby zrobić to porządnie. Ucieszyłam się, że jest ktoś, kto chętnie posłucha. Mam nadzieję, że wielu ludzi wyjechało z miasta. Te dobrze ubrane dzieci były ze stolicy, te biedne spotkałam za miastem, dlatego mam gorąca nadzieję, że jakoś przezyły. Biedne, pracowite dzieci, wpatrujące się w nas jak w przybyszy z kosmosu. Mieliśmy jakieś długopisy, gumy do zucia, cukierki. Ludzie tam są bardzo pracowici, na zboczach gór tworzą tarasy i uprawiają ziemię. Na wsi zawsze da się jakoś przetrwać. Najgorsze jest to, że w Jemenie teraz od kilku miesięcy szaleje cholera. Mam zamiar napisać jeszcze kilka postów o Jemenie, bo największe cuda czekają. Oman jest dostępny turystycznie, nawet jambije tam nosza, ale ani w połowie nie jest tak piekny. Pozdrawiam serdecznie:)
Eulampio, to ja Ci dziękuję. Uważam że bardzo mądrze robisz, pisząc teraz o świecie arabskim. W tych czasach klaustrofobii i strachu, wynikającego z totalnej niewiedzy, jest to ważne.
W Hiszpanii, Grecji, na południu Francji też można zobaczyć kamienne tarasy na zboczach gór, układane przez pokolenia pod oliwki i winnice. Ale to czasy zamierzchłe, teraz w naszej pseudo cywilizowanej Europie pracowitych ludzi można szukać z przysłowiową świecą. Wiem coś o tym prowadząc gospodarstwo. Właściwie niezły temat na osobny post.
Mam nadzieję, że te dzielne dzieci przeżyły, mówisz, że miały szansę, paradoksalnie biedna wieś dała taką możliwość. Słyszałam o epidemii cholery. Ale zauważyłam też, że w mediach (nie mam telewizora ale chodzi mi o gazety i internet) to co dzieje się w Jemenie nie istnieje, dużo mówi się o Syrii, może jest bardziej medialna. To wszystko jest dość przerażające.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i pisz koniecznie!
Ubolewam nad tym, że niewielki zasięg ma to moje pisanie i nie poruszę sumień tych, którzy walczą o nie wpuszczanie uchodzców do Polski. Ale może ktoś przeczyta, zobaczy te biedne, zawstydzone dzieci, sumienie drgnie i jak nie zechcą pomóc, to chociaż zamilkną. Ludzie słuchają łatwych wyjaśnień, rozdmuchanych opowieści o zagrożeniach. Są podatni na manipulacje, zapominając co Kościół zrobił z kulturą Majów, Azteków, Inków.
Zastanawiałam się jak sobie radzisz, czekam na ten specjalny post. O Jemenie wiem tyle, co wyszukam, też nie mam telewizora, wiadomości oglądam w komputerze. Również pozdrawiam serdecznie Łucjo.
Świetny post. Otwiera oczy. Złapałem się na tym, że oglądam blogi podróżnicze i czytam o miejscach, gdzie jest tak pięknie i wspaniale, ale dopiero teraz, gdy trafiłem na tego posta widzę jak ważne jest pamiętanie o tych mniej turystycznych miejscach. Dzięki i powodzenia w dalszym pisaniu!
Ja również zycze powodzenia w dalszym pisaniu. Jemen obecnie nie jest dostępny dla turystów, ale mam nadzieję, że znowu będzie, bo jest niezwykle piekny. Własnie układam zdjęcia do nowego wpisu.
ależ piękna ta Sana! Te białe zdobienia sprawiają, że budynki wyglądają jak domki z piernika 😉 dzięki Twojemu opisowi czułam klimat miasta, dziękuję 🙂
Z przyjemnością:) Ciesze się, że Tobie też się podobało.
Strasznie smutne jest to, że wojny wyniszczają takie ciekawe miejsca. Niewyobrażalne cierpienia ludziom fundują ich rodacy tak naprawdę, a obce państwa wspierają jednych, a niszczą drugich.
Kultura z tamtych rejonów bardzo mnie ciekawi, jednak zal tych młodych dziewczynek, żal kobiet…
Pięknie opisałaś tę wyprawę. Naprawdę czytałam z przyjemnością 🙂
Dziękuję Ci i bardzo się cieszę. Zawsze obrywają kobiety, okrutny świat. Ale też chciałam pokazać, że to normalni ludzie, sympatyczni i niekoniecznie wszyscy musza być przemocowcami. Tak jak nie każdy Polak jest barankiem.
Strasznie szkoda tego pięknego kraju. Niestety, nie zdążyłem go zobaczyć. Teraz wiem, że te cuda przyrody będą długo ukryte przed naszymi oczami, a wspaniali ludzie naznaczeni piętnem wojny nie będą nigdy tacy sami. Dziękuję za serię wpisów przybliżających to, co na naszych oczach odchodzi w przeszłość.
I ja Tobie dziękuję za Syrię, jaka szkoda, aż boli, że ktoś te cuda zbeszcześcił. Oboje opisaliśmy te miejsca po długim czasie, całe szczęście, że zdjęcia przypominają jak było. Pozdrawiam:)
Piękne zdjęcia i smutny, dający do myślenia tekst. Szkoda Sany niszczonej przez saudyjskie rakiety, a jeszcze bardziej szkoda ludzi. Sytuacja równie beznadziejna jak w Syrii. O wojnie w Jemenie w polskich mediach nie mówi sie niestety prawie wcale – tak jakby świat o tych ludziach zapomniał.
ps. Niesamowita jest architektura stolicy Jemenu. Trochę przypomina mi turecki Mardin. Jednak Sana zdecydowanie bardziej magiczna. Pozdrawiam i zazdroszczę (w sensie pozytywnym) tej wyprawy!
Cieszę się, że przeczytałeś ten post, bo dla mnie jest wyjątkowy. Ostatnio podróżuję po Ameryce Południowej, bo mieszkam w USA, ale pierwsze wyprawy były na Bliski Wschód i zakochałam się w tych pustynnych terenach i ludziach. Wyjątkowa Sana, niezwykły Jemen, każdy chciał pogadać, prosił o zdjęcie, częstował, zapraszał do jedzenia ze wspólnej miski. Ale nie był to bezpieczny świat, bo w tym czasie zamordowano wolontariuszy ze szpitala, ktorzy zrobili wycieczkę w nieodpowiednim miejscu. Ja co jakis czas wyszukuję wiadomości i serce się ściska z żalu, bo pamietam te dzieciaki biedne. Łatwo było się tam dostać, samolot z Frankfurtu i kilka godzin lotu.
Spaniały świat i jakie super zdjecia
Dziękuję Agnieszko:)
Dziekuję za ten reportaż. Bylam kilka razy na Sokotrze, mam znajomego Jemeńczyka, który szuka swojego miejsca w „cywilizowanym” świecie. Moim marzeniem jest pojechac do Jemenu. pozdrawiam
Ja z kolei marzę o podróży na Socotrę. W czasach kiedy odwiedziliśmy Jemen już były organizowane wycieczki na wyspę, ale bez obecnych udogodnień. Teoretycznie wyjazd do Jemenu jest możliwy, widziałam nawet vlogi z Wadi Dawan. Niezbędna jest eskorta policji, ale w 2009 roku również nam towarzyszyli. Może podpowiem, że warto wybrać się do Arabii Saudyjskiej, która jest bardzo gościnna i bezpieczna, a przy granicy z Jemenem krajobrazy i architektura są jak z bajki. Opisałam nawet ten szlak. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz.