Alula, największy skarb Arabii Saudyjskiej
Pustynny krajobraz w Alula jest jednym z najpiękniejszych, jakie widzieliśmy w życiu. Na pewno słyszeliście o Petrze w Jordanii, ale czy wiecie, że Hegra była drugą stolicą Nabatejczyków? W okolicy Alula stoi 131 grobowców, które mają po 2 tysiące lat.
O wyprawie do Arabii Saudyjskiej marzyliśmy od czasu podróży do Jemenu. Była nieosiągalna dla niewiernych, a do tego przerażała surowym prawem. Czego można się spodziewać po kraju, który otworzył się dla turystów dopiero w 2019 roku? Jak się zachowywać, jak ubierać, jak podróżować?
Z helikoptera, z balonu, bryczką i pieszo, odkrywaliśmy skarby pustyni z każdej możliwej perspektywy. Alula była kiedyś ważnym punktem na Szlaku Kadzidła, łączącego Arabię z Morzem Śródziemnym. Starożytna oaza, która dawała schronienie karawanom, nadal rodzi około 90 000 ton daktyli rocznie. Skały falują jak fatamorgana, odbite w największym na świecie budynku ze szkła.
Przemierzaliśmy Arabię Saudyjską przez 16 dni. W tym czasie przejechaliśmy ponad 4 tysiące kilometrów. Saudyjczycy zaskoczyli nas otwartością i gościnnością. Niektóre przygody były zabawne, a inne jak z sennego koszmaru. Chcielibyśmy się z Wami podzielić wszystkim, czego się dowiedzieliśmy o tym kraju. Zapraszamy na pierwszą część.
Spis treści
W drodze do Alula

Podczas lotu Paryż – Jeddah, z toalety wyszedł mężczyzna owinięty w w dwa ręczniki, jakby właśnie brał kąpiel. W kolejce do kontroli paszportowej stały duże grupy ludzi w bieli. Domyśliłam się, że są to pielgrzymi w drodze do Mekki.
Jeden z pięciu filarów islamu nakłada obowiązek pielgrzymowania chociaż raz w życiu, jeżeli pozwala na to zdrowie i finanse. Poczułam ożywienie mimo doby spędzonej w podróży. Widzieliśmy ich potem wielokrotnie. Po pustych autostradach mknęły autokary w stronę Mekki. Mijaliśmy potem baśniowo rozświetlone miasto.
Na początku zmierzyliśmy się z 8 – godzinną różnicą czasu, a już następnego dnia mieliśmy przejechać ponad 700 kilometrów. Pierwsze kłopoty zaczęły się w wypożyczalni na lotnisku. Jak uruchomić nawigację, skoro wszystko jest po arabsku? Chłopaki z obsługi zmienili język, ale samochód nie miał wgranych map. Wskazali mój telefon, ale mapy się nie włączyły. Od razu zaczęliśmy błądzić, bo nie było żadnych znaków jak wyjechać z lotniska. Miny nam zrzedły i to mocno.
Krzysztof zawrócił i poprosił o pomoc kogoś innego. Wpisali nasz nowy adres w Khaybar i mapy google ożyły. Gdzieś w połowie drogi aplikacja car play połączyła się z samochodem i mieliśmy mapę nawet na wyświetlaczu. Była jednak kapryśna i łączyła się kiedy chciała, na przykład na pustyni. Miałam darmowy internet w Arabii Saudyjskiej, ale nie każdy ma takiego operatora, dlatego rozejrzyjcie się w hali przylotów w Jeddah. Znajdziecie trzy stoiska z kartami sim. Potrzebny będzie paszport i wiza.
Khaybar. Przystanek w drodze do Alula

Khaybar jest niezwykłą oazą, jednym z najstarszych zamieszkałych obszarów na Półwyspie Arabskim. Kiedyś żyła tu wielka cywilizacja, być może od początku ludzkiej egzystencji na Ziemi.
Miasto było zamieszkiwane od ponad 200 000 lat i był ważnym punktem na Szlaku Kadzidła, który łączył Medyną z Alula. Taką informację można przeczytać na tabliczce z widokiem na ten czarowny widok.
Nie ma wzmianki o tym, że Khaybar jest nazywany „Górą Żydów”, albo Masadą Arabii. Rozegrała się tu bitwa między prorokiem Mahometem a plemionami żydowskimi.
Żydzi osiedlili się w tej życiodajnej oazie po wypędzeniu z Medyny. Gaje palm daktylowych, pola kukurydzy uprawiane na żyznej powulkanicznej ziemi, zapewniały dostatek wioskom zbudowanych na wzniesieniach.
W roku 628 prorok Mahomet wraz ze swoim wojskiem podbił miasto. Żydzi mieli do wyboru ucieczkę, albo dzielenie się połową swojego rocznego dochodu. Żydzi nadal mieszkali w oazie, ale nigdy już nie odzyskali dawnej świetności, a Prorok wybrał sobie wtedy na żonę piękną Żydówkę.
Restauracja Takya
Budka, kilka busów i dżip czekały, żeby przewozić gości z parkingu do punktu widokowego połączonego z restauracją. To całkowite pustkowie, turystów przywożą autokarami na wycieczkę z przewodnikiem, dlatego zjedliśmy kolację w restauracji Takya bez rezerwacji. Najbardziej zapamiętałam pyszne oliwki w miodzie. Przy sąsiednim stoliku szczebiotała grupa nastolatek w abajach, a widoki zapierały dech.
Nocowaliśmy w prywatnym domu. Właściciel oddał nam do dyspozycji całe piętro. Sypialnia w złoto- bogato – arabskim stylu była przedmiotem jego dumy. Kuchnia i salonik z siedziskami dookoła wszystkich ścian, to taka nowocześniejsza wersja tradycyjnych poduch na podłodze.
Gospodarz nauczył mnie jak się parzy arabską kawę. Specjalną mieszankę gotuje się do 7 minut, nie żałując dodatkowej porcji kardamonu. Potem przelewa się napar do orientalnego naczynia z dzióbkiem. Do kawy podaje się soczyste daktyle. Rano obudził nas ryk osłów. Pasło się ich chyba z 10 pod oknem.
Niestety nie zrobiliśmy porannych fotek z Khaybar, bo obsługa nie pozwoliła nam się zbliżyć do punktu widokowego. Powód? Można wjechać tylko wtedy, gdy restauracja jest otwarta. Nic ich nie obchodziło, że poczekamy na miejscu, porobimy zdjęcia, a potem zjemy śniadanie.
Zaproponowano wycieczkę, ale nie mogliśmy sobie pozwolić na 3 godziny opóźnienia, bo do Alula było jeszcze 250 kilometrów. Podzwonili, naradzili się i odmówili. Jeżeli chcecie odwiedzić to przepiękne miejsce w drodze do Alula, to trzeba zarezerwować wycieczkę po oazie, ale pamiętajcie, że i tak nie można wejść na górę.
Sytuacja powtórzyła się w miasteczku. Ulica z zabytkowymi glinianymi domami była zagrodzona. Chcieliśmy zrobić kilka zdjęć z daleka. Z pomocą translatora zapytałam strażników o pozwolenie. Nie można. Tłumaczyłam, że bez wchodzenia za bramę. Naradzili się i odmówili. Bo takie mieli wytyczne, bo nie są elastyczni, bo najpierw trzeba wszystko odbudować, a potem pokazywać. Bo turystyka dopiero raczkuje i nikt nie przewidział takich sytuacji. Na szczęście dziwne przyjęcie spotkało nas tylko w Khaybar.
Kolejne 250 kilometrów minęło bardzo przyjemnie. Mogliśmy podziwiać dzikie wielbłądy i niesamowite puste przestrzenia. Droga była doskonała. Od tej pory podróżowaliśmy z wyjątkowo dokuczliwymi małymi muszkami.
Lot balonem nad Alula

Najpierw lataliśmy helikopterem, ale nikomu nie polecam tego rozczarowania. Chciałam jak najprędzej zobaczyć grobowce w Hegrze, ale pilot skupił się na pokazywaniu najdroższych hoteli. Czas płynął za szybko minęło i niewiele zobaczyliśmy.

Za to lot balonem był wspaniały. Przy okazji poczyniłam pierwsze obserwacje. W Arabii Saudyjskiej nie można dotykać się w miejscach publicznych, jak przeczytałam. Kilka młodych par trzymało się za ręce. Im bardziej zakryta dziewczyna, tym bardziej się kleiła do swojego męża. W busie nastąpiło przegrupowanie w taki sposób, żeby koło kobiety nie usiadł mężczyzna. Krzysztof wypełnił papiery i oddał je komuś przypadkowemu, wszyscy wyglądali dla niego tak samo.
Żeby nas zrelaksować przed lotem, instruktor opowiadał co wydarzyło się podczas festiwalu balonów. Silny wiatr targał bezlitośnie gondolą, a potem ją cisnął na asfalt przecinający pustynię. Balon podrywał się do góry, a kosz kila razy uderzył w ziemię z dużej wysokości. Nikt nie przeżył.
Ktoś chce zrezygnować? Nie, za dużo zapłaciliśmy, odpowiedziała grupa.
Nastraszył, a potem dobrze nas przeszkolił jak się zachowywać podczas startu i lądowania. Po mistrzowsku sterował balonem, w jego kokpicie było jak w samolocie. Wiadomo, Turek, pewnie ćwiczył nad Kapadocją.

Nie udało się dolecieć do najpiękniejszych atrakcji, bo wiatr nie sprzyjał, ale za to świt nad pustynią był surrealistyczny. Wydobywał kolory ze strzelistych skał i nikt już nie myślał o strachu.
Dreszczyk przygody połączony ze szczerym zachwytem był tą ulotną chwilą szczęścia. Intensywnym poczuciem spełnionego marzenia. Podczas pierwszego lotu balonem nad Teotihuacan lecieliśmy tylko we dwoje, jednak w Meksyku nie było tak nieziemsko pięknie.


Kaniony pośród czerwonych skał przypomniały mi Arizonę. Wieki temu przejeżdżały tędy karawany kontrolowane przez Nabatejczyków. Miasto bogaciło się na handlu kadzidłem i mirrą.
Gaje palmowe karmiły i dawały schronienie ludziom i wielbłądom. Balon wznosił się i opadał, żebyśmy mogli zobaczyć wszystko z bliska. Pierwsze promienie oświetliły Nabatejskie grobowce.

Miasto znane w starożytności jako Hegra znajduje się 320 kilometrów na południe od Petry. Na terenie 13,5 kilometrów stoi 131 grobowców. O tym nadzwyczajnym miejscu przeczytacie w następnym odcinku.
Te niesamowite zabytki stoją na pustyni w idealnym stanie. Tak bardzo nas zafascynowały, że byliśmy potem aż na czterech wyprawach. Nie można zobaczyć grobowców bez zorganizowanej wycieczki., ale ma to swoje dobre strony, bo grupy są niewielkie.

Prastare czerwone skały w Alula są wyrzeźbione przez czas w nieoczekiwane wzory. Wypatrzyłam kilka sfinksów nie gorszych od oryginału. Ogromne wrażenie robi kamienna twarz wpatrzona w pustynną dal. Mieliśmy szczęście zobaczyć ją o różnych porach.
Oaza


Palmy daktylowe rosną w Alula ponad dwa tysiące lat. Są tak ważne, że w 2019 roku zostały wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. Rocznie dają około 900 ton owoców. Z liści robi się ogrodzenia i dachy, wyplata kosze, a nawet biżuterię.
Elephant Rock. Najsłynniejsza formacja w Alula

Elephant Rock jest spektakularną formacją geologiczną, która przypomina ciało i trąbę słonia. Powstała w sposób naturalny, rzeźbiona piaskiem, wiatrem i deszczem przez kilkanaście milionów lat. Ma aż 52 metry wysokości i jest tak piękna, że dookoła powstała kawiarnia z bardzo pomysłowymi siedziskami na piasku.
Do Skały Słonia można z łatwością dojechać samochodem i delektować się zachodem słońca. Kiedy zrobi się ciemno niebo rozbłyskuje gwiazdami, nawet księżyc świecił mocniej.


Maraya. Największy budynek ze szkła
Maraya- znaczy po arabsku lustro albo odbicie. Ta niezwykła budowla położona jest wśród wydm i skalnych ostańców w Alula. Zjawisko zapiera dech. 9740 lustrzanych paneli daje złudzenie, że tafla jest częścią doliny Ashar, a nie nowoczesnym intruzem.

Twórcy uznali, że kiedy buduje się w pięknym miejscu, to nie można z tym pięknem konkurować. Najwyższy na świecie budynek ze szkła został zwycięzcą jednej z największych nagród architektonicznych na świecie.
To co czuliśmy bawiąc się tam jak dzieci zapamiętamy na zawsze. Żeby się tam dostać trzeba zarezerwować stolik w restauracji na dachu. Wnętrze jest bardzo luksusowe, a zabawa nadal się toczy, bo lustra mnożą nasze sylwetki. Jeśli się wybieracie do Arabii, pamiętajcie o tym miejscu.
Druga opcją jest kupienie biletu na koncert. Zjeżdżają się tu gwiazdy z całego świata, dlatego ta przyjemność jest poza zasięgiem większości gości. Trzecia możliwość to zamieszkać w luksusowych domkach – namiotach położonym w dolinie: Banyan Tree Alula. Widać je pod skałami.
Uczestnicy polskiej wycieczki nie dostali się do Maraya, bo nie mieli rezerwacji w restauracji Maraya Social.








Alula Old Town Village
Jedną z atrakcji w Alula jest Old Town, czyli dzielnica Al Jadidah. W bardzo nowoczesnym mieście powstaje ulica w tradycyjnym saudyjskim stylu. Wszystko zaczyna się budzić do życia po 16:00, więc nie mieliśmy okazji się przekonać czy są dobre restauracje. Popularny tu amerykański Dunkin Donuts to nie dla nas. Trwa budowa po obu stronach głównej trasy, myślę, że już niedługo będzie bardzo ciekawie.


U bram miasta witają wylewnie i częstują kawą z daktylami. Tu poczęstunek przed wycieczką. Ciekawostka, samochód zostaje na parkingu, skąd za darmo podjeżdżamy kilkaset metrów wózkiem golfowym.





Stare miasto z gliny

Stare Miasto liczy ponad 900 tradycyjnych domów z cegły mułowej. Ostatni mieszkaniec opuścił miasto zaledwie 40 lat temu. Fort z wieżą strażniczą był niedostępny, ale mogliśmy za darmo wejść na teren oazy. Na zdjęciach ruiny letnich domów. Mieszkańcy przenosili się latem do oazy, a w tym czasie remontowali swoje piętrowe miejskie domy. Arabia Saudyjska przygotowuje się na wielkie wejście do świata turystyki i odbudowuje zniszczone zabytki.


Hotel Sahary w Alula

Na kilka nocy zamieszkaliśmy w hotelu wzorowanym na starej osadzie. Mieliśmy swój taras z widokiem na skały i pustynię. W restauracji bufet z przepysznymi arabskimi daniami kosztował 25 dolarów od osoby.
Koniecznie zajrzycie do wpisu o Jeddah, Najran i zobaczcie gliniane zabytki.


Jak dojechać do Alula
- Na początek trzeba się postarać o wizę. Będziecie mogli spędzić w Arabii Saudyjskiej do 3 miesięcy w roku. Z pewnością poradzicie sobie bez biur podróży. Można płacić kartą, ale dobrze mieć trochę gotówki. Przydała się nam na stacjach benzynowych i w małych sklepikach.
- Do Alula można dotrzeć samolotem z Riyadu, Jeddah i Dammam. Samochód można wynająć na miejscu i cieszyć się swobodą.
- My wypożyczyliśmy samochód w Jeddach na Saudyjskiej stronie Budget. Za każdy dzień płaciliśmy około 100 dolarów. Paliwo jest bardzo tanie, litr kosztuje około 50 groszy. O międzynarodowe prawo jazdy nikt nie zapytał, ale lepiej je mieć. Z Jeddah jedzie się około 7 – 8 godzin. Drogi są bardzo dobre, tylko przejazd przez miasta wymaga mocnych nerwów.
- Hotele w Alula znajdziesz na Booking.com, niektóre ceny mogą zwalić z nóg, ale można znaleźć nocleg na każdą kieszeń.
- Wszystkie wycieczki trzeba rezerwować na stronie Experience Alula. Nie można swobodnie spacerować po stanowiskach archeologicznych jak w Petrze.
- Najlepszym czas na podróż jest od listopada do marca. Pogoda jest doskonała, słońce nie doskwiera, a wieczorem jest chłodno.
- Z szacunku dla mieszkańców wypada ubierać się skromnie, zakrywać nogi i ramiona. Kobiety nie musza zakrywać włosów, chyba, że chcą wejść do meczetu.
Co mnie zaskoczyło w Arabii Saudyjskiej
Największym zaskoczeniem było to nikt nie oczekiwał napiwków. Wszyscy z obsługi szybko się wycofywali z uśmiechem. Jeśli byliście w Egipcie, to zrozumiecie o co mi chodzi. Uznałam, że powinnam dać napiwek bardzo miłemu chłopakowi z Bangladeszu, który męczył się z naszym bagażem i był bardzo pomocny. Schował banknot jak magik, domyśliłam się, że oberwałby za to.
✅Widzieliśmy wiele kobiet pracujących w wypożyczalniach samochodów, hotelach, restauracjach i sklepach. Do niedawna nie mogły prowadzić samochodów, ale szybko nadrobiły. Większość osób mówi świetnie po angielsku.
✅Na wspaniałych autostradach można rozwijać sporą szybkość. Przez setki kilometrów jechaliśmy zupełnie sami. Przeprawa przez miasta była ciężka, w niczym jednak nie przypomina koszmarów z Jordanii czy Egiptu.
✅Czystość, estetyka, przeszklone witryny sklepów, zamiast znajomych blaszanych bram.
✅Uprzejmość i życzliwość na każdym kroku. Kiedy poszły nam opony w samochodzie od razu zatrzymał się gość, który przystąpił do wymiany koła. Zrobił to naprawdę szybko i się tylko roześmiał jak chciałam mu to wynagrodzić pieniędzmi.
✅ Przez kilkanaście dni ani razu nie kupiliśmy wody, ponieważ wszędzie ją dostawaliśmy. Nazbierałam spory zapas.
✅ Kawę arabską zagryza się daktylami. Byliśmy tak często zapraszani i częstowani, że bałam się o swoje serce i drżałam o wagę. Niepotrzebnie.
W następnej części opowieści z Arabii pokażę Wam prawdziwe skarby – grobowce Nabatejczyków sprzed 2 tysięcy lat. Zostawcie komentarz czy podobała Wam się Arabia i co Was zaskoczyło najbardziej.
Wspaniale czytało się tę niezwykłą i fascynującą opowieść. Przyznam szczerze, czasem dreszcz przechodził po plecach. Podziwiam Was za odwagę!
Oprócz opisu pięknych miejsc, zawarliście mnóstwo cennych informacji. Jeśli kiedyś zdecydujemy się ruszyć w tamte strony, na pewno skorzystam z Waszych rad.
Dziękuję bardzo Edytko za miły komentarz😘 Najdramatyczniejszych naszych przygód jeszcze nie opisałam, przyjdzie na to czas, ale musze podkreślić, że zawsze było bezpiecznie, a Saudyjczycy byli przesympatyczni. Alula jest tak piękna, że jeszcze mi się śni🙂
W takim razie czekam niecierpliwie na dalszy ciąg opowieści 🙂
Zdjęcia przygotowane, powinno pójść szybko🙂
Spektakularne widoki! Lot balonem! To ogromne lustro! Te uliczki. Te skały. Te kolory! To aż zapiera dech. I w ogóle taki post nie jest na jeden raz. Tyle cudów do obejrzenia, tyle ciekawostek do przeczytania i przyswojenia. Będę tu pewnie zaglądać jeszcze i jeszcze…Dziękuje serdecznie za pokazaniem takich wspaniałości!:-)*
Bardzo się cieszę Olu, że podoba Ci się Arabia. To lustro to cud, nie pamiętam kiedy tak się czymś stworzonym przez człowieka zachwycałam. Jacy goście tam koncertują, z całego świata. Restauracja na dachu, otwarta na całą przestrzeń i wyłożona lustrami to kolejna atrakcja. Wrażeń było tak wiele, że jeszcze się nie otrząsnęłam. Najpiękniej było na dole, pośród starych grobowców królestwa Nabatei. Właśnie szykuję relację. Potem pojechaliśmy na południe pod granicę z Jemenem, gdzie podziwialiśmy gliniane domostwa. Pozdrawiam serdecznie:)
Te widoki są rzeczywiście tak niesamowite, że aż trudno uwierzyć, że to zdjęcia krajobrazów robione przez turystę. Wspaniałe miejsca pokazujesz, dzięki, że dzielisz się z nami tym pięknem.
Mam dwa pytania.
1. Jak turystka czyli kobieta funkcjonuje w kraju surowego islamu? (Raz widzę Cię na zdjęciu w czarnym opakowaniu ze szparą na oczy, a potem w ciuchach zwykłych, co prawda z długim rękawem i nogawką. )
Mam nadzieję, że zrobisz cały osobny post na ten temat, bo dla mnie to jest zawsze fascynujące, jak kobiety funkcjonują w takich społeczeństwach.
2. Kukurydza w oazach od kiedy jest uprawiana? Zawsze mi się wydawało, że do Europy trafiła razem z Kolumbem, który przywiózł ją z Ameryki.
Witaj Agniecha, cieszę się, że pustynny krajobraz zrobił na Tobie wrażenie. Wyobraz sobie jak pieknie jest na zywo. Co do Twojego pytania, to nie ja jestem na zdjęciu ze szparą na oczy. Turyści mogą ubierać się normalnie, z tym, że nie wypada eksponować ciała. Byłam traktowana z szacunkiem, z sympatią, wymieniłam się nawet z jednym panem kontami na IG. Nikt mnie pogardliwie nie omijał wzrokiem z tego powodu, że jestem kobietą. Było normalnie. Abaję kupiłam sobie w dalszej części podróży, bo raz, że sliczna i kolorowa była, a dwa, to bardzo wygodny strój. chodzą w niej również mężczyzni. Mój mąż lubi nosić arafatkę, bo wspaniale chroni głowę przed słońcem.
A jak żyją Saudyjki? Słyszeliśmy o ograniczeniach, o tym, że od niedawna mogą prowadzić auta, a ja zauważyłam, że zyją zupełnie normalnie. Kilka lat temu byłam w Jordanii i tam w każdym sklepie, w każdej restauracji pracowali wyłącznie mężczyzni, dlatego zdziwiłam się, że w Arabii jest tak inaczej. Kobiety pracują wszędzie, w hotelach, w turystyce, w sklepach. Mówią świetnie po angielsku, prowadzą samochody, nie wszystkie zakrywają twarze. W busach siada się tak, żeby nie sąsiadować z obcy mężczyzną. Ja też nie lubię siadać obok obcych mężczyzn. Wszystko się zmieniło na korzyść, odkąd do władzy doszedł następca tronu. Wybacz, że nie pamiętam jak się nazywa. Ogłosił program Wizja 2030, co oznacza, że do tego czasu Arabia stanie się otwartym i nowoczesnym krajem. Nie chcę oceniać ustroju i historii, bo mam za mało wiedzy i nie po to tam pojechałam. Przed islamskie zabytki sprzed naszej ery to dziedzictwo ludzkości i robią ogromne wrażenie. Ludziom nie można nakazać uprzejmości, oni są uprzejmi i bardzo gościnni. Mieliśmy wiele bardzo fajnych znajomości i kolejny raz przekonałam się jak bardzo lubię Bliski Wschód. Kuchnię, ludzi, którzy zapraszają na posiłek, kulturę. Chociaż pokazałam tylko pustynny świat, to musze powiedzieć, że miasta są super nowoczesne. Pozdrawiam ciepło:)
Acha, jeszcze o kukurydzę pytałaś. Nie wiem, widziałam tylko sorgo na południu kraju, pokażę w następnych odcinkach i może doczytam coś na ten temat.