Wulkany w Gwatemali stanowią 37 ogniw w łańcuchu Pacyficznego Pierścienia Ognia, który odpowiada za 90% trzęsień ziemi na całej planecie. Z naszej chatki Hobbita mogliśmy zobaczyć pięć wulkanów na raz. Natura zabrała nas na wycieczkę do świata fantazji, a cząstkę tego co przeżyliśmy postaram się Wam pokazać. To były niezwykłe dwie doby – bez wi-fi i dołujących wieści ze świata – ale za to z nieograniczonym dostępem do podniebnych spektakli i pyrkających wulkanów. Vamos.
Spis treści
Wioska Hobbitów w Hobbitenango. Wulkany w Gwatemali
Jeżeli chodzi o hobbitów z Shire, których właśnie
dotyczy nasza opowieść, był to za dni pokoju i
dostatków lud wesoły.Ubierali się w jasne kolory, szczególnie lubili żółty i zielony; rzadko nosili obuwie, ponieważ stopy ich mają z natury twardą, rzemienną podeszwę i obrośnięte są, podobnie jak głowa, bujnym, kędzierzawym włosem, zwykle kasztanowatym.
Twarze mieli na ogół bardziej poczciwe niż piękne, szerokie, jasnookie, rumiane, o ustach skorych do śmiechu, jedzenia i picia. Toteż śmieli się, jedli i pili jak najczęściej i z wielkim zapałem.
Lubili o każdej porze dnia żartować, a sześć razy na dzień jeść – o ile to było możliwe.
Byli gościnni, przepadali za zebraniami towarzyskimi, a podarki równie hojnie dawali, jak chętnie przyjmowali.
J.R.R. Tolkien „Drużyna Pierścienia”
Gwatemalskie Śródziemie. Wulkany w Gwatemali
2400 metrów nad poziomem morza – w miejscu, gdzie przepływające chmury czochrają sady awokado – miłośnicy Tolkiena stworzyli gwatemalskie Śródziemie. Bo takim pięknem trzeba się dzielić.
To zadziwiające, że tylko 9 kilometrów dzieli to miejsce od od centrum kolonialnego miasta Antigua. Byliśmy już zmęczeni trudami objazdówki po hałaśliwym i zatłoczonym kraju, więc zielone łąki były łykiem wody na pustyni.
Mijaliśmy małe wioski, plantacje pomidorów i pola fioletowe od zatrwianów wyrębnych, potrzebnych w ogromnych ilościach do wielkanocnych dekoracji. Droga wkrótce zrobiła się wąska i prawie stroma. Dojechaliśmy na parking, z którego obsługa zabierała na ostatni 800-metrowy etap podróży.
Ludzie siedzący na przyczepie ciężarówki z napędem na cztery koła nie należeli do tchórzy. Widok zatrważał, ale zniewalająca panorama powstrzymywała przed zamknięciu ocząt. Kiedy mignęła mi wielka gliniana ręka unosząca się nad przepaścią i okrągłe drzwi wtopione w skarpę, nie mogłam powstrzymać ekscytacji.

Każdy domek – „casita” – ma przepisowe okrągłe drzwi i kwiatki w ogródeczku. Nad wszystkich czuwają pieski i kot imieniem Frodo. W dodatku można w nich zamieszkać.
W Nowej Zelandii, gdzie powstał film „Władca pierścieni”, norki są tylko makietami, a wycieczka ma limitowany czas. La Casita del Nido z żółtymi drzwiami była naszym domem przez dwa dni.
W Gwatemali wiele nazw kończy się na „tenango”, co oznacza „miejsce”, stąd wzięła się nazwa Hobbittenango– miejsce Hobbita. Zapiszczałam z uciechy i nie ja jedna, ludziom puszczanym na linie z wysokiej góry, wyrywały się z trzewi naprawdę dziwne odgłosy.

Domy Hobbitów
Biedacy mieszkali w prymitywnych jamach, w
prawdziwych norach, o jednym oknie lub bez okien, zamożni hobbici budowali sobie zbytkowne odmiany tradycyjnych nor.Nie wszędzie jednak można było znaleźć odpowiedni teren do budowy obszernych, rozgałęzionych korytarzy podziemnych. W płaskich, nizinnych okolicach
J.R.R. TOLKIEN „DRUŻYNA PIERŚCIENIA”
hobbici zaczęli wznosić domy nad ziemią.

Domki mają własny ogródek i płotek, który nie jest żadna przeszkoda dla piesków. Hobbickie drzwi czekały uchylone.
La Casita del Nido- małe gniazdko
Na łóżku leżało menu, a obok na szafce walkie-talkie, bo to jest miejsce bez telefonów, telewizorów i wi-fi. Obsługa z rysami twarzy Majów – tak jak połowa społeczeństwa Gwatemali – poinformowała, że możemy sobie zamówić posiłek do casity, albo pójść się do dowolnego baru, albo zamówić u kogokolwiek napotkanego i czekać u siebie. Wszystko brzmiało bardzo dobrze. Tym bardziej, że w pakiecie był śniadaniowy bufet.
Rustykalne wnętrze było takie jakie powinno być w hobbitowej norce. Z okna widzieliśmy wulkany, które co chwile zmieniały swoje oblicze. Dalej kominek ze szczapami drewna gotowego do podpalenia, łazienka z lodowata wodą, bo zasilanie energią słoneczną było kapryśne. Jeszcze dostawka z poduchami, w razie gdybyśmy przybyli czwórkami.
Nie wiedzieliśmy jeszcze, że kiedy zajdzie palące słońce i zniknie całe ciepło, to do łóżka wejdziemy w kurtkach szczękając zębami. Ale wszystko mocno pachniało przygodą, nie chcieliśmy przecież kolejnego hotelowego pokoju.

Hobbici odznaczają się doskonałym słuchem i bystrym
wzrokiem, a chociaż są skłonni do tycia i nie lubią się
spieszyć bez potrzeby, ruchy mają zwinne i zgrabne.Zawsze posiadali dar szybkiego i bezszelestnego
J.R.R. TOLKIEN „DRUŻYNA PIERŚCIENIA”
znikania, jeśli zjawiał się w pobliżu któryś z Dużych
Ludzi, a nie życzyli sobie go spotkać.

Najwidoczniej to u nas znajdował się główny wodopój, bo także w nocy słyszałam łapczywe chłeptanie. Pod oknem regularnie śmigały grzbiety psich patroli. Szczególnie były wdzięczne za dokarmiane kukurydzianymi tortillami i chorizo.

Na sąsiedniej posesji rosło duże i stare drzewo, na którym rozpoznałam awokado. Spadały i zieleniły się dojrzałym miąższem, a gwatemalskie pieski wiedząc co dobre, wszystko zjadały.

Aktualnie istnieją trzy norki hobbitów nadające się do zamieszkania. Zbudowanie każdego zajmuje rok, ponieważ każda działalność musi się zmierzyć z porą deszczową, a potem odpowiednio utwardzić.
La Casita del Sueño- dom marzeń



Pragnę zwrócić uwagę na pastę z czarnej fasoli, jest podawana od śniadania do kolacji. Gęsta pasta zawinięta w tortillę może być samodzielnym daniem. Z jakiegoś powodu Krzysztofowi źle się kojarzyła. Jako dodatki: chorizo, guacamole z awokado i salsa z pomidorów.



Rozkoszowanie się pięknem parku jest darmowe, niewielką opłatę uiszcza się tylko za transport. Jedynie w weekend wstęp kosztuje 50 quetzal (kwezali), bo na gości czeka bufet śniadaniowy i obiadowy. To w przeliczeniu około 6 dolarów.
Quetzal to ptak czczony w mitologii Majów, jako symbol piękna i umiłowania wolności. Tak też nazywali swoje pieniądze. Historia jest bardzo ciekawa, odsyłam do wcześniejszego wpisu o Majach.
Niezliczone ścieżki prowadzą do punktów widokowych, po drodze można spotkać zaciszne zagajniki z hamakami i cieszący się powodzeniem skok w przepaść na uprzęży.

Gra świateł na niebie. Wulkany w Gwatemali
A potem nadeszła magiczna pora na najpiękniejsze efekty specjalne jakie stworzyła natura. Wulkany przysłaniały się wstydliwie chmurkami, a promienie oświetlały tylko swoje ulubione miejsca. Dzień odchodził roztańczonymi obłokami, oraz kaskadami świateł o wszystkich odcieniach czerwieni.
Chciało się to wszystko uwiecznić, a najbardziej rzucić aparat i po prostu napawać się groźnym pięknem. W przeszłości te wulkany zabijały, zmiatały miasta i wsie, i powodowały straszliwe trzęsienia ziemi.






Wulkany w Gwatemali

W Gwatemali leżącej między Morzem Karaibskim a Pacyfikiem, wznosi się aż 37 wulkanów. Większość z nich jest w stanie uśpienia, ale trzy aktywne wulkany wybuchają okresowo.
Wulkany w Gwatemali wchodzą w skład długiego łańcucha zwanego Pacyficznym Pierścieniem Ognia.
To pas w kształcie litery U o długości około 40 250 kilometrów, z łańcuchem ponad 450 wulkanów.
Częste trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów w tym regionie wynikają z zachodzenia na siebie płyt tektonicznych.
La mano gigante. Wulkany w Gwatemali
Po lewej stronie widać wulkan Agua, a po prawej Fuego – jeden z najbardziej aktywnych wulkanów w Ameryce Środkowe. Obok niego Acatenango z dwoma szczytami.

We wzgórze jest wbudowany korpus i głowa giganta – obie części stanowią punkty widokowe – jednak największą atrakcją jest jego wielka gliniana ręka wyciągnięta w stronę wulkanów. My mogliśmy przyjść wcześnie rano, zanim nadjechały ciężarówki z okoliczną ludnością, ale wracaliśmy o różnych porach dla widoków i zdjęć.
Zwykle trzeba się ustawiać w długiej kolejce podzielonej na sekcje. Spryskani i odkażeni mogliśmy się sami fotografować, albo podać aparat pracownicy, która w tym celu koczuje tu cały dzień.
Wulkany w Gwatemali. Agua

Agua osiaga 3760 metrów i dominuje nad niskimi terenami wokół siebie. Strome zbocza przechodzą w plantacje kawy i urodzajne farmy. W 1541 roku lawina błotna zniszczyła pierwszą stolicę Gwatemali – Ciudad Vieja. Stolicę przeniesiono do miasta Antigua.

Wulkany w Gwatemali. Fuego

Stratowulkan Fuego o wysokości 3763 metrów jest jednym z najbardziej zaciekłych i niebezpiecznych wulkanów w całej Gwatemali. Co kilka minut ze szczytu wylatują czarne chmury popiołu. Ledwo zdążą się rozpłynąć w powietrzu, a już szykuje się kolejna mała eksplozja.
To właśnie wybuch Fuego w 1773 roku spowodował trzęsienie ziemi, które zniszczyło kolejna stolicę Gwatemali – Antigua. W miasteczku zostały romantyczne ruiny po niezliczonych kolonialnych kościołach i opactwach.
„Wulkan ognia” jest ogromnym zagrożeniem dla mieszkańców Gwatemali. Podczas ostatniej erupcji w 2018 roku jego śmiertelna lawa i chmury popiołów zabiły setki ludzi i spustoszyły miasteczka.

Wulkany w Gwatemali. Acatenango
Acatenango łączy się zalesionym grzbietem z wulkanem Fuego. Ten stratowulkan szczyci się dwoma widocznymi szczytami: Pico Mayor o wysokosci 3976 metrami wysokości i Yepocape – 3880 metrów. Wulkan Acatenango jest popularnym miejscem na dwudniowe trekkingi.

Te zielone drzewka to sady awokado. W Gwatemali, podobnie jak w innych latynoskich krajach podaje się je do jajek na śniadanie, wrzuca do zupy, serwuje w postaci paćki do obiadu, jednym słowem do wszystkiego. Do gwatemalskiej kuchni jeszcze wrócę.

Wulkany w Gwatemali. Pacaya

Z naszego podwórka obserwowaliśmy jeszcze jeden aktywny wulkan. Pacaya pierwszy raz wybuchł około 23 000 lat temu, a od podboju Hiszpanów wybuchał co najmniej 23 razy. Wznosi się na wysokość 2552 metrów.
Do niedawna można było się na niego wspinać, ale jak widać jego aktywność bardzo wzrosła. Przeraził nas ogromnie, bo dwa dni przed naszym odlotem z Gwatemali erupcje spowodowały zamkniecie lotniska. Na szczęście w porę się uspokoił i odlecieliśmy bez przeszkód.
Pisałam już kiedyś o złowieszczym wulkanie na Martynice, który w 1902 roku zabił 30 tysięcy osób.

Miło nam było gościć Was w naszej casicie. Następnym razem zabierzemy Was do cudnego miasteczka Antiqua Gwatemala, a wulkany w Gwatemali nadal będą nam towarzyszyć. Z braku rozeznania w hobbicich ubiorach, wystylizowaliśmy się na Majów.


Wulkan Aqua jest wdzięcznym tematem do zdjęć przy słynnej bramie w Antiqua. Zapraszam na pierwszą część opowieści o tym pięknym mieście.

Hobbitenango powstało kilka lat temu, a ja bardzo się cieszę, że je wypatrzyłam szykując się do podróży. Nawet w górzystej krainie Majów trudno jest znaleźć spokojne miejsce, bo wszystko co wyjątkowe, szybko zamienia się w turystyczne atrakcje pełne warczących tuk-tuków.
Po dwóch dniach pobytu w górach zrozumiałam, że wcale nie straciłam kontaktu ze światem, tylko go odzyskałam. Majestatyczne wulkany – które formowały się 40 tysięcy lat – są bardzo cierpliwe, dobrze wiedza czym jest czas i dają najlepsze widowiska. Kiedy nie musiałam nic robić, ani nigdzie iść, ani niczego sprawdzać w sieci, poczułam spokój, wolność i łączność z takim pierwotnym odwiecznym po prostym istnieniem. Przyroda całkowicie mną zawładnęła, byłam i dawałam się czarować. Czego i Wam serdecznie życzę.
W drugiej części wpisu o Antigua Guatemala, opisałam tradycyjne stroje Majów i ich pismo.
Jak dotrzeć do Hobbitenango
Norki można zarezerwować na stronie Hobbitenango. Autobus odjeżdża co dwie godziny – od 8:00 do 16:00 – spod biura w Antiqua Guatemala. Transfer trwa 25-30 minut w jedną stronę i kosztuje 35 Q (około 5 USD) w obie strony. Goście hotelowi maja przejazd wliczony w cenę. Stamtąd są najlepsze widoki na wulkany w Gwatemali.
Zapraszam do obserwowania
.
22 komentarze
Nooo nie wiem, czy przy calym pieknie tamtych okolic, chcialabym miec pod tylkiem wulkany, chocby i te nieczynne od tysiecy lat. Bo nie wiadomo, kiedy takiemu przyjdzie do glowy sie obudzic i wysadzic mnie w powietrze razem z lawa i popiolami. :))) Ale musze przyznac, ze okolica jest zaiste piekna, a widoki mocno spektakularne. Chatka Hobbita wybitnie romantyczna, choc niespecjalnie lubie marznac i sypiac w ubraniu wierzchnim, ale dla widokow warto bylo! :)))
Odzież wierzchnia posłużyła tylko na początek do rozgrzania:) Na zewnątrz w nocy robi się dość zimno, bo to wysokość Rysów była. My nie zważając na nic gapiliśmy się na to co się rozgrywa na niebie. To była dzika fantazja. Zaledwie trzy lata temu wulkan zabił kilka setek ludzi, a tysiące musiały opuścić domy, ale wracają i żyją w cieniu potwora. Mają tu domy i pola od pokoleń.
Zezarlo mi komentarz?
Jest😀
Mario, tak cudnie to opisałaś, że czytając czułam smak awokado. Gwatemala to kraina, gdzie ziemia nie śpi… Te pokazy wulkaniczne tak przykuły moją uwagę, że wydawało mi się, że jestem tam z Wami. Zdjęcia zrobiłaś boskie, więc wyobraźnia poniosła… Tak sobie pomyślałam, że te piękne widoki odwracają uwagę od tych płyt tektonicznych i lawy, która zalega pod ziemią. Pomyśl, a Ty spokojnie zamieszkałaś sobie w tym La Casta del Nido… Te domki z orągłymi drzwiami są jak skorupki w tle tych majestatycznych wulkanów… Nic dziwnego, że kręcono tam film o hobbitach, bo kraina jest nieziemska. Ludzie tam zapewne przywykli do zmian, bo nie mozna się przywiązywać do miejsc… Cóż, trzeba nabrać dystansu, tak jak do internetu… Myślisz, że możnaby bez niego żyć? Pewnie jest łatwiej, gdy ogromne góry grzmią w obłokach pary! Tam, gdzie ogromne chmury ,,czochrają sady awokado,, byłabym skłonna nawet zamieszkać w norce biedaków, aby oglądać takie cuda natury. Spodobało mi się to, jak tam nazywaja pieniądze. Faktycznie, dają poczucie wolności. Dzięki Tobie Gwatemala jest mi bliższa! Jutro kupię sobie awokado, aby przypieczętować lekturę Twojego wpisu. Pozdrawiam wiosennie!
Bardzo się cieszę się Martusiu, że się zainteresowałaś Gwatemalą. Zobaczysz co się będzie działo w Antiqua, w której każda kobieta jest ubrana w tradycyjny strój Majów w szalonych kolorach tęczy. Miasteczko u stóp wulkanów, przez to, ze tak mocno oberwało, wygląda jak w średniowieczu. Ja już nauczyłam się oceniać dojrzałość awokado, musi być lekko miękkie, ale nie za bardzo. Najlepsze jest lekko posolone, polane sokiem z limonki z dodatkiem pokrojonych na małe kawałki pomidora i cebulki. Pierwszy raz widziałam je rosnące na gałęzi. To co się działo wieczorem, to były prawdziwe sztuczki magiczne, nie da się złapać aparatem ani opisać słowami. Tak, pieniądze są fajnie nazwane z nawiązaniem do bogów Majów. Ale najładniejsze widziałam na Kostaryce, którą przeskoczyłam, bo chciałam na gorąco opisać krainę Majów.
Chyba nieprecyzyjnie napisałam jak to było z hobbitami. Otóż film kręcono w Nowej Zelandii, i tam są tylko makiety domków. Wioska hobbitów w Gwatemali nie ma zwiazku z filmem, ale ma domki do zamieszkania:) Pozdrawiam cię serdecznie i dziękuję za uroczy komentarz.
Przepięknie!!! Cudne te norki i koncepcja by przeplatać swój tekst fragmentami z Tolkiena. Bardzo to podnosi nastrój i pozwala lepiej wyobrazić sobie jak sie tam czuliście. Masz rację, Marylko – Ty nie odeszłaś od swiata, ale go odnalazłaś. Ten najprawdziwszy – tętniący życiem, kolorem, smakiem, radością, energią. Jak wspaniale, że istnieją takie miejsca, gdzie można się poczuć spokojnym Hobbitem i zanurzać się wieczorem w swoją bezpieczną norkę bez netu i Tv.
Cudna, przepiękna relacja!:-)) A zdjęcia zapierajace dech w piersiach!:-))
Norki po prostu rozczulają, a nasza była najbardziej prywatna. Już zapomniałam jacy byli hobbici i zaczęłam czytać dla przypomnienia, a potem pomyślałam, że inni też mogli zapomnieć. Promieniowało energią i kosmiczną przestrzenią, żadnego netu nie potrzebowałam. Cudnie było poświęcić czas bez reszty przyrodzie, bo nic nie rozpraszało. Kolorowo było od majańskich strojów, tamtejsze kobiety noszą przebogate tradycyjne stroje. Dziękuję Olu i cieszę się, że Ci się podobało, serdecznie ściskam:)
Mario bardzo czekałam na ten wpis I cieszę się że dzis na niego trafiłam, bo przeniosłam się na chwile w krainę baśni. Uwiwlbiam bajki I mam w domu fanów Hobbita. Piękna wyprawa i piękna relacja. O takich hobbitowkach juz słyszałam i gdzieś na blogach widziałam ale nie pamiętam u kogo. W Norwegii jeden człowiek podobną wybudował, zapewne rozni się od tej co widziałaś ale troszke podobieństwa w niej jest. Może uda mi się ją namierzyc tu w norweskich gorach, bo nawet nie myślę o podróży do Gwatemali :)
Znalazłam Unik Hobbit Cabin na airbnb, cudna chatka. Cieszę się, że mogłam Ci pokazać to czarowne miejsce Skupiłam się na naturze, ale nie brakuje tam wdzięcznych scen do fotografii. Huśtawki z widokiem, anielskie skrzydła z widokiem do wpasowania się w krajobraz. Aniu, dlaczego nawet nie myślisz o Gwatemali”? To serce kultury Majów, unikalny kolorowy świat i bezpieczny. Spotkaliśmy wielu pomocnych i bezinteresownych ludzi, my wrócimy tam na pewno, bo chcemy jeszcze zobaczyć piramidy Majów. Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Mario nie myślę tylko z jednego powodu :( powód jest jeden Covid… martwie się że już nigdzie nie uda nam się wyjechać patrząc na obena sytuację. My z mężem mamy marzenie zobaczyc wiele miejsc na świecie ale czy będzie nam to dane…
Na chwile obecną obserwujemy, czytamy i zastanawiamy się… Norwegia nie zaleca swoim obywatelom opuszczania kraju do listopada prawdopodobne, także jesteśmy lekko mówiąc w czarnej d…
Wszyscy którzy wyjadą tak sobie na wakacje wracając do Norwegii mają 10 dni kwarantanny w wyznaczonym hotelu za który osoba płaci około 280 zł za dobę…
Nas jedzie trójka i mamy płacić państwu za nasz wybryk tak oni to nazywają :( to jest gorzej niż źle..
Mario ja mam chora mamę której nie widziałam już prawie rok i takich osób jak ja jest tu wiele… Nie wiemy co w tej sytuacji my zrobić…
Przepraszam, że zachęcałam do niemożliwego, ale to dlatego, że jestem optymistką. Do listopada będzie już tyle zaszczepionych osób, ze na świecie się uspokoi. Dziwne, że kwarantanna ma się odbywać w hotelu, a nie we własnym domu. Ale jak piszesz, będzie to kara za wybryk. Marzyć trzeba, to pomaga wierzyć, że wkrótce będzie normalnie. Bardzo Ci współczuję i życzę zdrowia, pozdrawiam ciepło Aniu.
Mogłabyś w tych hobbitowych domkach zamieszkać na dłużej? ;)
Teoretycznie tak, ale po co? Coś jest wyjątkowe właśnie dlatego, że jest niedostępne i rzadkie:)
Ale piękne miejsce! Dzięki za tą niesamowitą relację. ❤️ Zwłaszcza teraz kiedy każda podróż jest na wagę złota. Zapisuję na listę! 😊
A proszę bardzo:)
Nie wiedziałem, że istnieje taka wioska w Gwatemali! Hobbicie ziemianki pięknie wtapiają się w otoczenie. Widoki na piękne, majestatyczne wulkany są absolutnie spektakularne!
Ciekawa jestem czy jest jeszcze gdzieś na świecie trzeci Hobbiton. Dziękuję za komentarz i przyłączenie się do zachwytów:)
W Gwatemali są 4 aktywne wulkany Fuego, Pacaya, Santiaguito i Tacaná (położony na granicy z Meksykiem z ostatnim wybuchem w 1986r). Pierwszą stolicą Gwatemali było Iximché, którą Hiszpanie przenieśli do Ciudad Vieja. Normalnie nikt nie je na śniadanie do jajek awokado,chyba że w restauracji, a ta paćka do obiadu do guacamol.
Napisałam o frijoles, paście z czarnej fasoli. Wymieniłam te wulkany, które mogłam zobaczyć, żeby nie wchodzić w szczegóły podałam ogólną liczbę. Dziękuję za uzupełnienie:)
Nie wiem jak jest w Meksyku, mieszkam w Gwatemali :-) Ani fasoli ani guacamol nie podaje się do wszystkiego, choć na pewno często i zawsze można zamówić w restauracji. Zajrzałam z ciekawości, więcej artykułów nie punktuje,bo to nie praca na zaliczenie. Udanych podróży ;)
Nie napisałam, że Gwatemalczycy jedzą fasolę i guacamole do wszystkiego, bo nie wiem co oni jedzą. Napisałam o tym co nam podawali przez 3 tygodnie. A podawali właśnie fasolę, bardzo mi smakowała:) Niczego mi nie zapunktowałaś, bez obaw, nie zarabiam na blogu, dzielę się też za darmo.