Salwador. Co warto zobaczyć
Salwador jest częścią Mezoameryki, dlatego znajdziemy tu podobną kulturę jak w Meksyku, Gwatemali, Hondurasie i Belize. Obszar był nieprzerwanie zamieszkały od od 1500 roku p.n.e. aż do przybycia konkwistadorów. Mieszały się narody, upadały kultury i powstawały imponujące budowle, które przetrwały niezliczone wybuchy wulkanów.
Zobaczyliśmy kolonialne miasta, oszałamiające wybrzeża i niezwykłą przyrodę. Ruiny piramid w Tazumal i San Andres odsłaniają wyrafinowane osady Majów. W Joya de Ceren zastygło w czasie życie przysypane wulkanicznym pyłem. Opowiem dlaczego nie widzieliśmy w Salwadorze pomników Jana Pawła II, oraz o tragicznych dziejach tego kraju.
Salwador jest równie atrakcyjnym krajem jak jego bardziej znani sąsiedzi. Niestety z powodu złej sławy turyści go omijają. Chcemy Was przekonać, że można się tam czuć bezpiecznie, a mieszkańcy są wyjątkowo przyjaźni i gościnni. Zapraszam.
Spis treści
Salwador. Suchitoto
Suchitoto jest bajecznym miasteczkiem, a jego wielkim atutem jest położenie nad jeziorem Suchitlan. Codziennie wędrowaliśmy po brukowanych ulicach, a czar kolonialnych zaułków wciągał bez reszty.
Można godzinami fotografować architekturę i zachwycać się galeriami sztuki. Na schludnym rynku, otoczony kamienicami pyszni się kościół Santa Lucia.
Przed wiekami żył tu lud Pipil, który przywędrował z Meksyku. Można jeszcze zobaczy ślady ich dawnego życia i podziwiać artefakty w muzeach. Za miastem kuszą wodospady i jaskinie, a nad nad jeziorem Suchitlan fruwają piękne i rzadkie ptaki.
Papusas
O Pupusas wspominałam już wcześniej, przy okazji odwiedzin miasteczek położonych na kwiatowym szlaku – Ruta de las Flores. Ręcznie wyrabiane tortille z kukurydzy lub mąki ryżowej nadziewa się serem, wieprzowiną, fasolą, albo pączkami kwiatu loroco. Ja bardzo lubię te kwiatowe. Podaje się do nich salsę i czerwoną kiszoną kapustę.
To pyszne danie stworzyli prawdopodobnie ludzie Pipil wieki temu. Byli wegetarianami, dlatego w ich papusach krył się kabaczek, dynia, albo fasola. W drugą niedzielę listopada Salwadorczycy świętują Dzień Pupusa.
Wszystkie koloniale budynki przy ulicy są bramą do ogrodów i właściwiej części mieszkalnej. Za tymi wrotami mieści się dziedziniec hotelu Casa 1800 z bajeczną restauracją górującą nad jeziorem.
Tak rosną sapote, bardzo słodkie owoce z brązowymi wąskimi pestkami. A taki widoczek umilał nam posiłki.
Jedyne czego się obawiałam, to mango, które mogło spaść na głowę. Tak zapamiętałam ten pachnący kraj, niezliczone ilości drzew mango z owocami wiszącymi jak bombki choinkowe. Ale najlepsze jest to, że można je zbierać na ulicy, a ludzie jeszcze do tego zachęcają.
Casa De Alejandro Cotto
Casa De Alejandro Cotto, to dom znanego reżysera i pisarza Alejandro Cotto (1928 – 2015). Syn Suchitoto przekazał miastu swój dom, a wcześniej rozsławił gminę w swoich filmach.
Miejsce jest pełne pamiątek, ale najpiękniejszy jest ogród, który się kończy widokiem na jezioro.
Jezioro Suchitlan
Jezioro Suchitlan jest największym sztucznym jeziorem w Salwadorze. Powierzchnię o około 135 kilometrów kwadratowych otaczają urzekające zielone wzgórza.
Niemal tydzień wpatrywaliśmy się codziennie o świcie i o zmierzchu w lśniące wody. Rejsy łodzią po wodach pełnych ryb z ćwierkającym ptactwem i leniwcami na drzewach ( nie widzieliśmy) są bardzo romantyczne. Nie można oderwać wzroku od zamglonych wysp.
Na jednej z wysp przez długi czas mieszkał pustelnik.
Cascada Los Tercios w Suchitoto
Przeczytałam gdzieś, że świat rozpada się na sześciany i takie sześciokątne bazaltowe formacje zobaczyliśmy w Suchitoto. Natura wyrzeźbiła pionowe skały, wysokie na ponad czterdzieści metrów. To bazalt kolumnowy, który uformował się po erupcji wulkanu Guazapa.
Jakby jakiś olbrzym cisnął od niechcenia wiązkę niepotrzebnych patyków. A ja musiałam tam zejść na własnych kruchych nogach, żeby w pełni docenić to cudo.
Ruta de las Flores to szlak, który łączy pięć kolonialnych miasteczek w zachodnim Salwadorze. Ta 35 kilometrowa trasa przyjęła nazwę od obfitości kwiatów, które od listopada do maja kwitną wzdłuż drogi. Miasta są wielką uliczną galerią. Nie ma ulicy bez murali. Wesołe malowidła, mniej lub bardziej artystyczne, wnoszą radość i światło do miasteczka.
Salwador – Santa Ana
Santa Ana jest drugim dużym miastem w kraju i leży 64 kilometry od stolicy – San Salvador. Turyści mają stąd bazę wypadową do Hondurasu, Szlaku Kwiatów, a także wielu stanowisk archeologicznych.
Centrum miasta jest piękne i wspaniale jest spędzać tu wieczory w dobrej restauracji, albo obserwać ludzi z ławeczki. Jednak poza kilkoma kolorowymi uliczkami miasto jest przytłaczająco głośne i zatłoczone. Nie da się do tego przyzwyczaić, ale wyprawa do Copan w Hondurasie była jak łyk wody na pustyni. Opisałam wcześniej jak zorganizować taki wyjazd.
W Parque Libertad możemy podziwiać Teatro de Santa Ana i budynki rządowe.
Na rogu ulicy ktoś sprzedaje chleb z kosza umocowanego na rowerze, niedaleko tętni kolorami targ ze wszystkim. Ale tu jest spokojnie i bardzo nastrojowo.
W samym historycznym centrum bieli się katedra Santa Ana z1913 roku, jej fasada jest pokryta rzeźbami. Na obrzeżach miasta stoją malownicze ruiny kościoła. Drzewo awokado uginało się od owoców, odeszłam niepocieszona, bo nie wypadało się na nie rzucać.
Piramidy Majów w San Andres
San Andrés jest jednym z największych stanowisk archeologicznych w Salwadorze. Ludzie mieszkali tu od 900 roku przed naszą erą. W okresie największego rozkwitu społeczność zajmowała 200 hektarów ziemi, aż po dzisiejszą stolicę, dopóki gigantyczna erupcja wulkanu zmusiła ludzi do ucieczki.
Mieszkańcy, podobnie jak inni Majowie, używali dwóch kalendarzy, 260-dniowego i 365-dniowego. Pierwszy służył do obrzędów, z 20 miesiącami po 13 dni. W niektórych częściach Gwatemali nadal jest używany.
365-dniowy kalendarz słoneczny miał 18 miesięcy po 20 dni i pięć bezimiennych dni. na końcu. Był poświęcony rolnictwu. Co 52 lata oba kalendarze kończyły cykl, a wtedy składano ofiary i uroczyście świętowano.
Piramida schodkowa – La Campana
Ruiny w San Andres nie są jeszcze w pełni odsłonięte, a to co możemy zobaczyć wskazuje na ważne centrum ceremonialnym działające do 900 roku. Pofałdowany teren skrywa piramidy, które czekają, aż ktoś oczyści je z ziemi.
Wybuch wulkanu Ilopango wyrzucił strumienie lawy na San Andres. Pył zanieczyścił powietrze na kilkadziesiąt kilometrów i ochłodził klimat na półkuli północnej.
Piramidę schodkowa – La Campana – Majowie zbudowali z wulkanicznej skały. Wykorzystali kamienne bloki, piasek i fragmenty wyrzucone przez wulkan. To dowodzi, że mieszkańcy wrócili do domu w pięć lat po wybuchu wulkanu, który miał erupcję w 539 roku.
La Campana jest osadzona na sześciometrowej platformie o wymiarach 80 m x 55 m. Całość ma około 13 metrów wysokości.
Podbój tego regionu rozpoczął się w 1524 r., kiedy Pedro de Alvarado wkroczył z wojskami. W muzeum zobaczyliśmy ciekawe artefakty, a na straganach ich repliki.
Tazumal
Tazumal to najlepiej zachowane ruiny w Salwadorze i największe stanowisko archeologiczne w kraju. Jest oddalone tylko o godzinę jazdy od stolicy. Tutaj możemy zobaczyć osadę Majów z zachowanymi grobowcami. Najwyższa z piramid osiąga wysokość do 23 metrów.
Oba miasta – San Andres i Tazumal – handlowały z Copan w Hondurasie oraz Teotihuacan w Meksyku
Eksponaty w Muzeum Narodowym w San Salvador.
Joya de Ceren – Pompeje Salwadoru
Joya de Ceren nazywa się salwadorskimi Pompejami, ponieważ podobnie jak we Włoszech wybuch wulkanu zniszczył miasto. Ośmiometrowa warstwa popiołu wulkanicznego zakryła je na setki lat. W dodatku dwukrotnie. Dzięki temu dobrze zachowana osada dostarczyło informacji na temat życia codziennego. Na szczęście mieszkańcy zdążyli uciec, bo znaleziono tylko szczątki zwierząt.
Niektóre przedmioty przetrwały jako zwęglone szczątki, które po wypełnieniu gipsem odzyskały swoją formę. Wiadomo, że mieszkańcy uprawiali fasolę, dynię, maniok, bawełnę, kakao i wiele brzmiących dla nas egzotycznie roślin.
Sauna.
Tak wygląda owoc nerkowca o słodko-kwaśnym smaku. W tej fasolce przyczepionej do czerwonego miąższu mieści się znajomy orzeszek. Owoc jest tak niesamowicie soczysty, że wyciskałam go do szklanki jak gąbkę, widziałam grillowany, tylko jeszcze nie miałam pojęcia co to jest.
Stolica Salwadoru – San Salvador
San Salvador nie uchodzi za ładne miasto, ale nam podobała się jego nowoczesna część z centrami handlowymi, a jeszcze bardziej zabytkowe centrum. Obok teatru, pałacu, pomników toczyło się radosne życie w pierwszomajowe popołudnie.
W alejce grała kapela, a każdy kto miał zdrowe nogi podrygiwał, tańczył, a czasami tylko przytupywał. Zaczęłam nagrywać film, co bardzo się spodobało tańczącym starszym paniom i serdecznie się uśmiechały.
Gangi w Salwadorze
Międzynarodowy gang Mara Salvatrucha powstał w Kaliforni w latach 70 tych. Miał chronić imigrantów z Salwadoru. Po zakończeniu wojny domowej wrócili sami, albo zostali deportowani do kraju i tam stworzyli najokrutniejszy gang na świecie. Kandydatów znajdywali w biednych dzielnicach, wśród osób mających problemy z prawem, ale też wcielali przymusem i poddawali praniu mózgów. Na próby zdławienia bestii odpowiadali jeszcze większą przemocą.
W 2022 roku prezydent Salwadoru, Nayib Bukele wprowadził stan wyjątkowy, od tej pory zaczęły się aresztowania każdego, na kogo padł chociaż cień podejrzenia. Salwadorczycy są zadowoleni z działań rządu i cieszą się, że koszmar się skończył. Zapewniali nas, że teraz jest bezpiecznie. Jednak organizacje walczące o prawa człowieka są zaniepokojone warunkami, w jakich są przetrzymywani więźniowie. Poza tym wcale nie jest pewne, czy aresztowano wyłącznie członków gangu.
Wnętrze Iglesia El Rosario jest bardzo interesujące, chociaż nie zachęca z zewnątrz.
Oscar Arnulfo Romero – Święty z Salwadoru
Oscar Arnulfo Romero (1917 – 1980), był katolickim księdzem, a potem biskupem w Salwadorze. Wspierał ubogich i ofiary wojny domowej. Ostro skrytykował rząd USA za poparcie junty wojskowej.
Romero co tydzień wygłaszał kazania przez radio, które były dla jego rodaków jedynym sprawdzonym źródłem informacji. Dla Salwadorczyków był kimś w rodzaju Mahatmy Gandhiego i jak on został zamordowany.
Jego postać jest widoczna wszędzie, dlatego nie przeszliśmy obojętnie nad jego legendą.
Kiedy Romero zwrócił się do Jana Pawła II o wsparcie, nie otrzymał go. Dlatego Salwadorczycy nie darzą polskiego papieża takim uwielbieniem jak reszta Ameryki Łacińskiej.
O rozczarowaniu biernością polskiego papieża opowiedziała nam pracownica muzeum. Mural jest pełen symboliki.
Dzień przed śmiercią arcybiskup Oscar Romero powiedział przez radio:
„Chciałbym zaapelować w szczególny sposób do żołnierzy armii, a w szczególności do żołnierzy Gwardii policji i garnizonu. Bracia, należycie do naszego ludu.
Zabijasz swoich braci wieśniaków. W obliczu rozkazu zabicia wydanego przez człowieka, prawo Boże, które mówi: „nie zabijaj!” powinno przeważać.
Dlatego w imię Boga i w imię tego cierpliwego ludu, którego lamenty wznoszą się z dnia na dzień coraz bardziej burzliwie do nieba, błagam was, błagam was, rozkazuję wam! W imię Boga: „Zaprzestać represji!”
Parque Boqueron – krater wulkanu San Salvador
W Parque Boqueron znajdziemy krater wulkanu San Salvador. Szlak jest przepiękny, usiany kwiatami i krzewami. Miejsce bardzo popularne i odwiedzane przez mieszkańców, dlatego oprócz straganów znajdziemy tu fajne restauracje.
W kraterze wulkanu San Salvador widać już wystygły lej. Ostatnia aktywność wulkanu w 1917 roku. doświadczyła kilku miast. Można wędrować na dół krateru, ale to wyprawa na cały dzień.
El Tunco
El Tunco w Salwadorze jest niewielką mieściną położoną o rzut kamieniem od stolicy. Nie ma tu plaż z mięciutkim białym piaskiem, wręcz przeciwnie, wielkie kamienie utrudniają chodzenie. Podczas przypływu grzechoczą niepokojąco, turlając się i ocerając o siebie. Wybudowano nawet kładki, które umożliwiają spacery do niezliczonych restauracji nad oceanem.
Skały, które przypominają swoim kształtem leżącą do góry kopytkami świnię nadały nazwę osadzie. Bo po hiszpański El Tunco oznacza właśnie świnię.
Tajemniczym magnesem dla turystów są najlepsze fale do surfowania w całej Ameryce Środkowej. Wieczorami odgrywają się spektakle zachodów słońca, to doskonała oprawa dla śmiałków polujących na wielkie fale.
To one przyciągają turystów. El Tunco to cudowne miejsce, którego nie można ominąć w Salwadorze. Nawet jak się tylko obserwuje popisy innych.
Zapraszam do wcześniejszego wpisu Ruta de Las Flores, gdzie opisałam naszą wycieczkę po kwiatowym szlaku w Salwadorze.
Pożegnanie z Salwadorem
W kraju dominuje klimat tropikalny, dlatego najlepiej jest wybrać się do Salwadoru od listopada do marca, żeby uniknąć najgorszych upałów i zdążyć przed porą deszczową. Po kraju bardzo sprawnie można poruszać się autobusami, a w razie konieczności taksówkami, które są tanie.
Do tej pory odwiedziliśmy
Copan – stolica głównego królestwa Majów w Hondurasie.
Chichen Itza – X-wieczne miasto Tolteków w Meksyku.
Tenochtitlan – stolica Azteków w mieście Mexico City.
Teotihuacan – w Meksyku
Tula – stolica Imperium Tolteków w Meksyku
Uxmal – jedno z najważniejszych stanowisk kultury Majów w Meksyku
Tikal – miasto Majów, położone w Gwatemali
Lamanai – ruiny Majów w Belize
Świat jest tak piękny i tak ciekawy, że do końca życia starczy tych zadziwień i zachwyceń. A najlepsze w nim jest to, że te piękne miejsca mozna znaleźć zarówno blisko, jak i daleko, że uroda tego świata jest wszędzie, naprawdę wszędzie. Tylko trzeba umieć patrzeć, zauważać, wciąz dopieszczac w sobie to ciekawskie, ufne dziecko, dla którego wszystko jest cudowne, baśniowe, oszałamiające.
Pewnie nie miałabym już realnie siły a nawet ochoty na czynne, realne podrózowanie po swiecie. Za to uwielbiam podrózować w wyobraźni albo za pomocą ogladania i czytania tak wspaniałych fotoreportazy, jak Twoje, Marylko.
Ach, Salvador ma niezwykłe barwy, wyraziste, soczyste, nierzeczywiste. Monumentalne niebo, dziwaczne kształty skał, obfitośc owoców, śliczne budynki i tajemnicze uliczki. To egzotyczne piękno wzrusza, poraża, zaskakuje. Dziękuję, Marylko za pokazanie kawałka niezwykłej i dalekiej, niewiarygodnej wręcz rzeczywisości. I pomysleć, że Ty tam byłas, kroczyłaś, dotykałaś, smakowałaś, wąchałaś…!:-)))
Olu, pokazywać Ci nasze zdjęcia, dzielić się wrażeniami, to prawdziwa przyjemność. Bardzo Ci jestem wdzięczna za taki entuzjastyczny komentarz. Ja bardzo polubiłam ten świat kolorowych, kolonialnych miasteczek, owoców o smakach jakby je mistrz skomponował, ludzi prostych i życzliwych. Mam to szczęście, że mieszkam tak blisko i mogę wracać i kontynuować nasze poznawanie Ameryk. Udało nam się zobaczyć wszystkie kraje Ameryki Centralnej, ale myślę, że jeszcze nie raz tam wrócimy.Dziękuję Ci i pozdrawiam serdecznie. ❤️❤️❤️
Mario ten post wspaniale opisuje bogactwo kulturowe i historyczne Salwadoru oraz jego unikalne atrakcje turystyczne. Przemyślnie podkreśla, że choć Salwador może być mniej znanym celem podróży, to jego piękno i gościnność mieszkańców czynią go równie atrakcyjnym co bardziej popularne destynacje. Opis ruiny piramid w Tazumal, oszałamiające wybrzeża, kolonialne miasta oraz bogactwo przyrody oddają fascynującą historię i przyrodę kraju. A opowieść o kulturze Majów oraz różnorodnych smakach kulinarnych dodają głębi i autentyczności opisowi 🙂 to są dopiero podróże 🙂
Bardzo dziękuję za tak wspaniały komentarz Aniu. Szkoda, że zła sława wciąż się ciągnie za Salwadorem, ale Polacy coraz częściej wybierają ten kierunek. Ja uwielbiam kolonialne miasta, a ludzie są bardziej mili niż gdzie indziej. Jeśli dodać do tego wspaniałe ruiny i bujną przyrodę, to mogę polecić gorąco, nikt się nie zawiedzie. Pozdrawiam ciepło Aniu:)
Chyba byliśmy w innym Salwadorze.
Dla mnie to obraz nędzy i rozpaczy. Ten kraj ma niestety bardzo mało do zaoferowania, a ceny, które są (2024 rok) wołają o pomstę do nieba.
Oczywiście każdy ma swoje odczucia po odwiedzeniu danego miejsca, ale ten artykuł w wstępie tego co zobaczyłem na własne oczy jawi mi się jak na zlecenie jakiejś organizacji turystycznej 😉 ja Salvadoru nikomu nie polecę
Salvador to biedny kraj, jeśli ktoś leci z Polski specjalnie do tego kraju na wypasione wakacje, rzeczywiście może się rozczarować. Nasz odbiór zależy od tego, czego oczekujemy. Piękne ruiny Majów, niesamowite wulkany, Szlak Kwiatów, El Tunco, miasteczko Suchitoto, a nawet kilka miejsc w stolicy bardzo mi się podobały. Wszystko co pokazałam na około 80 zdjęciach z obu wpisów to obraz rzeczywisty. Tak właśnie było. Do tego wyjątkowo mili ludzie i oblędna przyroda. W Ameryce Środkowej najbardziej podobało mi się w Gwatemali, ale Salvador bardzo ją przypomina. Honduras jest biedny, ale Copan rzuca na kolana. Nikaragua również jest biedna, ale kilka miejsc jest godnych polecenia. Na bogato to będzie raczej w Panamie, albo Meksyku. Nam udało się zobaczyć wszystkie kraje i Salvador jest bardzo wysoko na liście. Najlepiej jest zobaczyć kilka krajów podczas jednego wyjazdu. Mam nadzieję, że jednak jakieś miłe wspomnienia wyniosłeś z Salvadoru. My wracamy do Meksyku i Gwatemali, bo wciąż coś ciekawego czeka. Pozdrawiam.